tag:blogger.com,1999:blog-2076663380592436872024-02-19T09:42:02.119+08:00Chiny Z Bardzo BliskaYLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.comBlogger41125tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-11231970835157504452013-09-17T12:36:00.002+08:002013-09-17T23:48:33.003+08:00Gora Pieciu Wron<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXfhYKV5KtPCWrsEE8NAFEVtjLEbg_0AcaV4GDiypmoUuyxBkcYEh0rB5E-IZOU2epgmfxl3ZK7rPkOmxBtCXBScGuHk-3odwxTyMNJuZC8vCICt5WtyKBloT5V0tMfn0RMEdS_5dVfsc/s1600/wuzhanshanBrama.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXfhYKV5KtPCWrsEE8NAFEVtjLEbg_0AcaV4GDiypmoUuyxBkcYEh0rB5E-IZOU2epgmfxl3ZK7rPkOmxBtCXBScGuHk-3odwxTyMNJuZC8vCICt5WtyKBloT5V0tMfn0RMEdS_5dVfsc/s400/wuzhanshanBrama.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Fot: Starozytna kamienna brama prowadzaca do swiatyni na szczycie Gory Wron.</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wlasnie przegladalem zdjecia z ubieglego roku robiac plany na nadchodzace wkrotce swieto narodowe i pare dni wolnego. Milo byloby wyjechac z Wielkiego Miasta, choc pewnie remont nie pozwoli na dluzsze wakacje. W zeszlym roku bylismy w Huzhou. Zaciagnela nas tam historia miasta - tam spedzil wiekszosc swego zycia Lu Yu, ktory 1300 lat temu napisal "Traktat o herbacie". Tam znajduje sie najwazniejsza taoistyczna swiatynia szkoly Pelnej Rzeczywistosci i tam rozwinela sie jej bardzo ciekawa odmiana laczaca tradycje pustelniczej medytacji z zyciem rodzinnym. Tam tez medytowal i pisal slawny Kamienny Dom, Shiwu Qinggong mistrz Chan/Zen z XIV wieku, ktorego nauki dominuja obecnie w Korei. O tym wszystkim wiedzielismy przed wyjazdem, ale Huzhou odkrylo przed nami tajemnice, ktora jak sie okazalo byla bardzo slabo znana nawet przez lokalna ludnosc. Na polnoc od miasta znajduje sie niewielka gora, zwana Gora Wron. Trudno ja znalezc na mapach, jeszcze trudniej dotrzec do niej. Jest z nia zwiazanych wiele legend. W XIII wieku mieszkal i medytowal na niej slawny taoistyczny mistrz sztuki Fengshui, ktory uznal ja za najbardziej geomantycznie korzystne dla praktyk dlugowiecznosci miejsce. Ponad wiek pozniej na gore udawalo sie wielu dostojnikow panstwowych, nikt nie wiedzial, dlaczego, ponoc by spotkac z mieszkajacym na gorze mistrzem buddyjskim. Jak sie pozniej okazalo tym mistrzem mial byc cesarz Jianwen, ktory schronil sie na niej po przejeciu wladzy przez wuja i samozwanczego cesarza Yongle - tego, ktory przeniosl stolice z Nankinu do Pekinu w 1421. Oczywiscie te pogloski bardzo pobudzily wyobraznie lokalnej ludnosci, ktora zaczela rozkopywac gore w poszukiwaniu zakopanych tam skarbow.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mysmy trafili na gore dzieki lancuchowi ludzi dobrej woli. Najpierw znajomy herbaciarz powiedzial nam o jej istnieniu i podal orientacyjna lokalizacje. Nastepnego dnia pojechalismy lokalnym autobusem do potwornie zanieczyszczonego miasteczka, przez ktore przeszlismy piechota, w kurzu i spalinach olbrzymich ciezarowek, ktore dlugimi sznurami wywozily cement z lokalnej cementowni. W koncu postanowilismy pojechac do slawnego Korytarza Milorzabow, z ktorego powinno byc wejscie na gore. Szybki przejazd okazja i kolejna porazka - nikt nie potrafil wskazac drogi na gore, za to kazdy chcial nam wcisnac orzechy milorzebu (czy raczej jego pestki). Zdesperowani zlapalismy okazje z powrotem pod cegielnie, i tam w malej kanciapie starszy mezczyzna naprawiajacy rowery w koncu objasnil nam, jak dotrzec do gory. Znow przejscie poboczem wsrod kurzu i spalin, w koncu doszlismy do niewielkiej wsi, i tam uczynny kierowca podwiozl nas pod brame stacjonujacej niedaleko jednostki wojskowej. Sciezka prowadzaca na gore zaczynala sie wlasnie tam.<br />
<br />
Wejscie prowadzilo przez geste zarosla i ciemne bambusowe gaje, sama gora sprawia wrazenie ciemnej i ponurej - nic dziwnego, ze spodobala sie Taoistom, lubujacym sie w czerni, kolorze przypisywanemu wodzie. Na szczycie gory znajduje sie opuszczona swiatynia buddyjska. NB wchodzac na gore spotkalismy grupe mnichow buddyjskich i wraz z nimi weszlismy na szczyt. Grupie towarzyszyl Pan Ma, lokalny biznesmen, zajmujacy sie uprawa i produkcja herbaty na potrzeby chinskich wladz centralnych. Ma jest gleboko oddany buddyzmowi, jego mistrz mieszka w swiatyni na gorze nieopodal Gory Wron, jak Ma twierdzil osiagnal on glebokie poznanie i potrafi dojrzec nie tylko kim bylismy w poprzednich wcieleniach, ale takze kim bedziemy w nastepnych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Kolejna osoba, ktora chcialbym poznac, moze wlasnie za kilka tygodni?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAFRaKhhZhDPsP-BANf_G9Lmqi5Y3qOR0TpIX8bLcAdxpfW7wAapFSpMfPp7L7wDV6utTQpIW7gTekQjokMV5qhszdpAhpH_j7xO0HFXmjNc01qq43ZTuMQk_62eQiAdmitAR9q644huQ/s1600/Wuzhanshan.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjAFRaKhhZhDPsP-BANf_G9Lmqi5Y3qOR0TpIX8bLcAdxpfW7wAapFSpMfPp7L7wDV6utTQpIW7gTekQjokMV5qhszdpAhpH_j7xO0HFXmjNc01qq43ZTuMQk_62eQiAdmitAR9q644huQ/s400/Wuzhanshan.JPG" width="400" /></a></td></tr>
<tr align="justify"><td class="tr-caption">Na zdjeciu mnisi spotkani na Gorze Wron, przywedrowali tu w pielgrzymce z
polnocnych Chin, dwoch z Gor Wutai - Pieciu Tarasow, a jeden z Gory
Zhongnan, slawnych z zyjacych tam pustelnikow. Ich glownym celem bylo
spotkanie z mistrzem Pana Ma, miszkajacym na gorze Fangshan.</td></tr>
</tbody></table>
YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-9194034354293969722012-12-09T23:06:00.002+08:002012-12-09T23:06:40.500+08:00Moze juz czas...<div style="text-align: justify;">
...by kontynuowac pisanie bloga? Tyle wydarzylo sie przez ostatnie dwa lata, tyle podrozy, spotkanych ludzi, wrazen, miejsc, nowych pasji...</div>
<div style="text-align: justify;">
Bylo oczywiscie wiele wypadow w gory Tiantai, byl dlugi pobyt na Poludniowej Swietej Gorze Hengshan 南岳衡山, byly dlugie wedrowki po gorach wokol starozytnego miasta Linhai 临海, wizyty w buddyjskich i taoistycznych swiatyniach. Byla pielgrzymka na gore Emei i pobyt w Tybecie, podejscie pod granice z Korea Polnocna i rejs na wyspe u wybrzezy polwyspu Shandong. a poza tym mnostwo pracy i uzerania sie z majstrami elekrykami, fliskarzami, hydraulikami i malarzami - tej gehenny koniec jeszcze nie nadszedl.</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie mowiac o pewnym pijaku z Tajwanu, ktory zamieszkal nad nami i zeruje w nocy robiac przy tym mnostwo halasu i budzac nas ze snu. Swoja droga proby rozwiazania problemu z nim pokazaly, jak impotentne jest tutejsze prawo.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizwaucRQfrIs7vn6VTFe7HdnF9ywLSYXd_YVMjXqvh-AyY21khnWEhCdFFJblrg2EXb0qf6zNDRNjovyXk3Dm-eQ4asExsF9JgT1GHMtJaGMGwQCdVMYWf2h6jA86r4KYstCb6fCnsLd4/s1600/Pusa.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizwaucRQfrIs7vn6VTFe7HdnF9ywLSYXd_YVMjXqvh-AyY21khnWEhCdFFJblrg2EXb0qf6zNDRNjovyXk3Dm-eQ4asExsF9JgT1GHMtJaGMGwQCdVMYWf2h6jA86r4KYstCb6fCnsLd4/s320/Pusa.JPG" width="320" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
W miedzyczasie rozpoczelismy poznawanie nowych terenow, polnocnych
rejonow prowincji Zhejiang, krainy herbaty i bambusow, wzgorz
na ktorych ukrywaja wznosza sie buddyjskie
swiatynie, a w niedostepnych zagajnikach mozna znalezc resztki pustelniczych samotni...</div>
<div style="text-align: justify;">
Bylo kilka spotkan z Billem Porterem, w tym jedna libacja:), byl wspolny wypad z T z Seattle na herbaciano-taoistyczno-buddyjskie szlaki, spotkanie z R z Japonii, byl dzwiek fletu sakuhachi wsrod ruin starej swiatyni taoistycznej i gesta mgla okrywajaca sale medytacji buddyjskiego klasztoru. I te prymitywne plaskorzezby buddow trzech czasow sprzed 800 lat, widoczne na zdjeciu, stojace przy szlaku prowadzacym do buddyjskiej swiatyni, slawnej z cudownych uzdrowien. Byla tez jaskinia taoistyczna, w ktorej znajdowalo sie zrodlo zyciowej energii.</div>
<div style="text-align: justify;">
I jeszcze wiecej. </div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedys trzeba to bedzie wszystko spisac.</div>
YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-19366218097273108872010-10-22T00:17:00.002+08:002010-10-22T00:22:49.741+08:00Mur raz jeszcze<div style="text-align: justify;">Blog nie byl kontynuowany od bardzo dawna juz, i przyznam szczerze, ze w nawale codziennych zajec nie mialem za bardzo czasu na eksploracje mozliwosci przeskoczenia Muru, szukania w nim jakiejs szczeliny czy tez przekupywaniu specjalistow od przelazenia przez niego. Jak sie jednak wlasnie dzis okazalo, stare metody, ktore kilka miesiecy temu zawodzily, teraz znow pozwalaja na sforsowanie Muru - no i prosze - mozna publikowac posty!</div><br />
<div style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHC9EpW6J-mipJIq-XMPqv7gqeF-ResmFPzkr2TsPyWoZ0nMhkAGEzCmkekBexuafskWLk_KR1i5p-D5fNcfzQ7wevA0pjXN7fz3QWsxPzi4qjYuxbynAkg5oPmufOT1et-SzFrEIjxyY/s1600/Mur.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHC9EpW6J-mipJIq-XMPqv7gqeF-ResmFPzkr2TsPyWoZ0nMhkAGEzCmkekBexuafskWLk_KR1i5p-D5fNcfzQ7wevA0pjXN7fz3QWsxPzi4qjYuxbynAkg5oPmufOT1et-SzFrEIjxyY/s320/Mur.JPG" width="320" /></a>Dziekuje za wszystkie rady udzielone mi w komentarzach pod poprzednim postem, skorzystalem z jednej, jak widac z sukcesem...:) Zatem na pochybel Murowi, nie taki on znowu straszny - a trzeba przyznac, ze jesienia trudno nie poddac sie jego urokowi...</div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-22940614987125261722009-09-29T12:09:00.006+08:002009-09-29T13:26:19.543+08:00Wielki Chinski Mur...<div align="justify">Niestety, publikowanie postow na tym bloggerze stalo sie praktycznie niemozliwe. Chiny blokuja bardzo wiele stron internetowych - Youtube, Facebook i Bloggera. Od ponad roku probowalem juz roznych sposobow, i wszystkie one byly zawsze nieco uciazliwe, ale jakos funkcjonowaly. Ostatnimi czasy jednak wiekszosc z nich zawodzi, lub umozliwiaja wejscie na strone tylko przez krotka chwile, po czym polaczenie zostaje zerwane i trzeba wszystko zaczynac od poczatku. Tylko jesli uda sie wstrzelic w "okienko" polaczenia, to jest szansa, ze wpis zostanie opublikowany (co mam nadzieje z tym postem sie stanie).<br /><br />Przyznam szczerze, ze przeraza mnie to - mamy 21 wiek, Chiny staja jednym z najbardziej znaczacych krajow na mapie gospodarczej i politycznej swiata, a taka zwykla rzecz, jak swobodne surfowanie staje sie niemozliwa. Kto pamieta jeszcze czasy PRLu, ten zobaczy w tym jakze typowe ograniczenie do informacji i narzucanie jedynego slusznego swiatopogladu obywatelom.<br /><br />ChRL bedzie obchodzic za kilka dni 60ta rocznice swego powstania - i caly kraj ogarniety jest euforia, TV az zachlystuje sie dokonaniami ostatnich 60 lat, obywatele na ekranie piszcza z zachwytu, postep, dokonania, rozwoj gospodarczy, "harmonijne spoleczenstwo", dziesiatki pustych hasel majacych na celu odwrocenie uwagi obywateli od tego, co mogloby im popsuc humor - mowiac oglednie.<br /><br />Miesiac temu wszedlem w 20 rok pobytu tutaj, nie los nas tutaj rzucil, ale swiadomy wybor i troche przeznaczenie; poza tym na kraj, ktory nas gosci nie powinienem tez narzekac. Tylko szkoda troche, ze tak trudno przebic sie przez ten Mur, zeby opisywac ten piekny kraj na wlasnym blogu...<br /><br />PS.Jesli ktos wie, jak ominac Mur i wejsc na bloggera, to prosze o rade - i z gory dziekuje! </div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-30735335103455491982009-07-26T14:38:00.004+08:002009-07-27T01:44:47.309+08:00Zasluzony, pracowity urlop nad poludniowymi morzami...<div align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFgncvh-ftmbAWiyARas78WEfngGJ-loC2kDkFIn5aPmBXaHoHnnH8Rl9IZwjClCZuHNLHzrHQ-qEuPr8mMRXgxLJva_WokAiR4HYPv-wbRFboPk5XVdy3v6STHIVMIvBNSzaNzO-JmDQ/s1600-h/sanyaBLOG1.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 219px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5362656414870315042" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFgncvh-ftmbAWiyARas78WEfngGJ-loC2kDkFIn5aPmBXaHoHnnH8Rl9IZwjClCZuHNLHzrHQ-qEuPr8mMRXgxLJva_WokAiR4HYPv-wbRFboPk5XVdy3v6STHIVMIvBNSzaNzO-JmDQ/s320/sanyaBLOG1.JPG" /></a><br />Od 1 lipca jestem poza Wielkim Zlym Miastem, pracowicie spedzajac wakacje z rodzina. Dostep do internetu mam ograniczony, i za bardzo nie ma czasu na publikowanie nowych postow, niemniej w miare mozliwosci zapisuje wszystko, i po powrocie do Szanghaju bede sukcesywnie wstawial relacje z pobytu tutaj, a dzieje sie wiele.<br /><br />Wracam okolo 10 sierpnia, wiec zapraszam starych i nowych gosci do czytania nowych postow na blogu po tym terminie! </div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-66085855932035145972009-06-16T01:15:00.007+08:002009-06-16T01:40:31.501+08:00Najgorszy Dzien Tygodnia...<div align="justify">Dzis szczegolny dzien. Nie tylko dlatego, ze przyjechali W i P i przywiezli ptasie mleczko, prince polo i fete. Po wczesnej pobudce (zeby zdarzyc na lotnisko i ich odebrac) zadzwonil T z Seattle. T to moj dobry znajomy internetowy, zafascynowany wewnetrznymi sztukami walki. T bezinteresownie podsylal mi najrozniejsze czasopisma i ksiazki z USA, nie zadajac za to nigdy nic w zamian. Spotkalism sie tylko raz, chyba na 3 minuty, w lobby hotelu w Xi'anie, gdy prowadzilem grupe z Polski. Kilka lat temu T przyslal mi "Road to Heaven" Billa Portera. Ksiazke przegladnalem, i uznalem, ze co moze wiedziec o Chinach cudzoziemiec, ktory niewiele czasu tu spedzil (bo wiekszosc na Tajwanie). Pare lat pozniej z braku czegos lepszego siegnalem po ksiazke jeszcze raz i... przeczytalem jednym tchem. To nie byl wymadrzajacy sie cudzoziemiec, ktory cos gdzies uslyszal i sprzedaje zaraz, zeby zrobic wrazenie na nic nie wiedzacych czytelnikach. Ksiazka Billa pokazala nie tylko doskonaly kunszt piora (na tyle, na ile moge ocenic jego jezyk nie bedac natywnym speakerem angielskiego), ale rowniez wielka erudycje i znajomosc Chin, znajomosc taka od podszewki, szczegolnie Buddyzmu, ale takze historii, poezji, w ogole kultury. Nic zreszta dziwnego, skoro Bill spedzil wiele lat na Formozie, z czego gros czasu w klasztorze buddyjskim tlumaczac z chinskiego na angielski klasyki buddyzmu. Tak naprawde slawe przynioslo Billowi tlumaczenie poezji Zimnej Gory (Hanshana 寒山), uznane za bardzo udane i pokazujace jego talent literacki. Potem byla wspomniana juz "Road to Heaven", ktorej tlumaczenie na chinski w 2006 zrobilo tutaj furore. A ostatnio doskonaly "Zen Baggage".<br /><br />Ale wracajac do dzisiejszego poranka. Ja w ogniu przygotowan, a tu dzwoni komorka. Odbieram z niecierpliwoscia, bo i wczesnie i ja w biegu. Po drugiej stronie T. Pospiech opada, rozmawiamy przez chwile, on mowi, ze jest obok niego ktos, kto chce zamienic ze mna kilka slow. Ja wciaz mowie, ale slysze, ze T probuje cos powiedziec. Mowie cos do niego zwracajac sie "T", a tu slysze, "To nie T, to Bill..."<br /><br />Zamurowalo mnie.<br /><br />Bill Porter.<br /><br />Porozmawialismy chwile. Pierwszy kontakt zostal nawiazany. Jest szansa na spotkanie wkrotce.</div><div align="justify"></div><div align="justify">I kto mowi, ze poniedzialek to najgorszy dzien tygodnia?</div><div align="justify"></div><div align="justify">PS.A wszystkim zainteresowanym kultura Chin goraco polecam ksiazki Billa, szczegolnie te wymienione w tym wpisie.</div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-50074334760269432642009-06-14T01:31:00.040+08:002009-06-16T01:44:11.090+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 w maju - ku nieznanemu - Czesc Pierwsza<div align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6CUvE29GPwMyuX-55b75QPpWpmVp1nI5ID_1nr-Fo3PYyntsrrfDdKPFU3AJjY9yo-D5SL3r1CQRtJQH-5KX5Xv3vsu_puUqgire9sJZJsppyKInIBGw7ix5WrvIRt2BHoO_j8bUUftc/s1600-h/02.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346866831248745618" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6CUvE29GPwMyuX-55b75QPpWpmVp1nI5ID_1nr-Fo3PYyntsrrfDdKPFU3AJjY9yo-D5SL3r1CQRtJQH-5KX5Xv3vsu_puUqgire9sJZJsppyKInIBGw7ix5WrvIRt2BHoO_j8bUUftc/s320/02.JPG" /></a><br />Nieco ponad tydzien temu obchodzilismy chinskie swieto Duanwu 端午节 i z tej okazji obie M mialy 4 dni wolnego. Jeszcze dwa lata temu chinczycy mieli wolne tylko z okazji pierwszego maja i pierwszego pazdziernika, a ze swoich wlasnych tradycyjnych swiat mieli tylko Swieto Wiosny. W kraju, w ktorym nie ma platnych urlopow, tylko w te trzy swieta narod wyjezdzal wakacjonowac, co przy sporej ilosci obywateli oznaczalo potworne tlumy wszedzie. Mialem wielokrotnie okazje prowadzic wycieczki z Polski na 1go maja i na poczatku pazdziernika, i byl to koszmar. Szczegolnie utkwilo mi w pamieci zwiedzanie Zakazanego Miasta (czyli palacu cesarskiego) w Pekinie, gdy jedna z uczestniczek potknela sie na wysokim progu w jednym z przejsc, i stracila rownowage, a tlum jej omal nie stratowal. Na szczescie dzieki tlumowi udalo jej sie wrocic do rownowagi, ale strachu sie najadla co niemiara - ja tez. Inna wycieczka miala spedzic fascynujacy dzien na slawnej taoistycznej gorze Huashan 华山, znanej z pionowych scian i niesamowitych widokow. Gdy w koncu dojechalismy pod wyciag, okazalo sie, ze czeka nas stanie w kolejce przez co najmniej 3 godziny. Ruszylem wiec do naczialnika wyciagu, a ten byl ze mna szczery. Powiedzial, ze nawet jesli wpuscilby nas do kolejki (choc grozilo to zamieszkami ze strony tlumow czekajacych), to nie ma pewnosci, czy to samo uczyni jego odpowiednik na szczycie. Poniewaz wieczorem mielismy pociag z niedalekiego Luoyangu, nie moglismy podejmowac takiego ryzyka, i zrezygnwalismy z wjazdu na gore. NB ta grupa, ktora zwiedzala Chiny w czasie Zlotego Tygodnia 黄金周 swiat pierwszego maja byla upiorna - nigdy jej nie zapomne, a nawet gdybym chcial, to siwe wlosy, ktorych mi wtedy gwaltownie przybylo, nie pozwola na to...<br /><br />Rzad chcac rozladowac takie sytuacje skoncentrowanych wyjazdow w trzech okresach w roku, postanowil wskrzesic kilka tradycyjnych swiat chinskich - Swieto Duanwu i Swieto Srodka Jesieni 中秋节. Wskrzesic glownie po to, zeby rozladowac nieco ruch turystyczny z okazji 1go maja, a jednoczesnie dac ludziom wiecej mozliwosci wyjazdow - i w ten sposob ozywic nieco sektor turystyczny Chin. Nie do konca sie to udalo. Pelny tydzien wolnego z Dnia Pracy pozwalal na dluzsze wyjazdy. Skrocenie go, a w zamian danie tu i tam 2-3 dni spowodowaly, ze ludzie albo siedza w domach, albo szwendaja sie po sklepach, albo ewentualnie jada gdzie blisko. Nie bede ukrywal, ze dla nas to dobre rozwiazanie, bo nie musimy sie bac problemow z kupowaniem biletow, zajetymi hotelami czy tlumami na szlakach. Zreszta z reguly unikamy uczeszczanych szlakow, idziemy w rejony malo znane, eksplorujac dzikie i malo dostepne miejsca.<br /><br />Nie za bardzo mialem okazje przygotowac sie do ostatniego wyjazdu - kontrole jakosci, pisanie raportu, szybkie pakowanie, malo snu, zawalone noce; w koncu autobus w srode wieczorem, ladujemy w ulubionym hotelu z kiepskim sniadaniem. Na szczescie zabralem ze soba doskonala ksiazke, w ktorej opisane sa miejsca, ktore czesto trudno znalezc na mapie, a i lokalni mieszkancy Tiantai czesto w ogole o nich nie slyszeli. Ksiazek napisal mieszkaniec Tiantai i wedrowiec z zamilowania, i jest to nasza prawdziwa biblia dostarczajaca wielu informacji o rejonie. W srode wieczorem, gdy dziewczyny znuzone podroza poszly spac, siadlem nad ksiazka i zaczalem ja ponownie studiowac. Wczesniej juz mialem koncepcje, jak spedzimy pierwszy dzien. Planowalem krotka wyprawe, zeby pospac dluzej i odpoczac. Chcialem w ten pierwszy dzien pojsc w okolice swiatyni, w ktorej znajduje sie pagoda - sakrofag z cialem Zhizhe, zalozyciela odmiany Tiantai chinskiego buddyzmu. Ksiazka mowila, ze znajduje sie tam inna, opuszczona swiatynia, zwana Swiatynia Wielkiego Pokoju 太平寺. Niedaleko niej mialy znajdowac sie dzikie formacje skalne warte zobaczenia. Taki plan postanowlismy zrealizowac, i nastepnego dnia po jak zwyke kiepskim sniadaniu (do tego w tlumach lokalnych turystow przepychajacych sie do koryta, Duza M strasznie sie tym frasowala) zamowilismy z recepcji taksowke. Taksa przyjechala szybko, po 15 minutach, od kierowcy, ktory nas wiozl z dworca autobusowego do hotelu poprzedniego wieczora znalismy przyblizona cene kursu, wiec ja zbilismy jeszcze o dyche i pojechalismy. Kierowca okazal sie bardzo sympatyczny, znal nas (jest w sumie 150 kierowcow taksowek w Tiantai, w wielu z nich nas wiozlo podczas poprzednich naszych pobytow), opowiadal wiele o rejonie. Szybko zgadalismy sie, bo okazalo sie, ze jego i moje wiadomosci pokrywaja sie - czytalismy te sama ksiazke... Kierowca, Zhang Xingji 张兴吉, zawiozl nas w miejsce, z ktorego mozna dojsc do swiatyni. Obok tego miejsca byla sciezka w druga strone, do wioski Shuimokeng 水磨坑, czyli Rozpadliny Wyszlifowanej Przez Wode. Poszlismy waska drozka uwazajac na to, co moze na niej siedziec - na jednym z wensajtow odradzano zapuszczanie sie w krzaczory, gdy sie ociepli, bo w Tiantai roi sie od wezy, takze jadowitych. Ja szedlem pierwszy, robiac halas, za mna Mala M, a Duza M zamykala pochod. Pozegnalismy sie z kierowca, wzialem od niego numer komorki na wypadek, gdybysmy przegapili ostatni autobus, poszlismy sciezka w dol. Po chwili zobaczylismy zielone tarasy, zalane woda, slychac bylo rechoczace zaby i spiew ptakow.<br /><br />Zdjecie: Woda do tarasow kierowana jest bambusowymi "wodociagami" z pobliskich gorskich strumieni:<br /><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346866943909793506" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4UvqSXdn8lPWIzXro3fxsZ1fOZmgQYA4vYuBRPZkVb4xCCayiMYekv47FjtkQhYVybVLvOuAcSH8SeM0jtCgVEm4eNdHCeFzzmisYrKwgvDp0f-tdXJ28YX0d9Onb7DlvrHcXfq4WEog/s320/03.JPG" />Muzyka dla uszu po szanghajskich halasach. Szlismy powoli, cieszac sie aromatycznym powietrzem, i widokami - bo po chwili wzdluz sciezki znikly zaslaniajace widoki drzewa i zobaczylismy, ze idziemy bokiem zbocza, a w dole znajduje sie gleboka dolina. Nazwa Tiantai oznacza "Niebianskie Tarasy" i jest to bardzo trafna nazwa. Gory - ich szczyty - sa plaskie; gdy patrzy sie na mape, widac wyraznie, ze sa to plaskie szczyty, poprzecinane glebokimi rozpadlinami. I to nie te szczyty sa tak ciekawe, jak wlasnie rozpadliny 坑. Kiedy pisze o dolinach, mam wlasnie na mysli te rozpadliny - glebokie jary, pekniecia. I zeby bylo jasne - te jary maja glebokosci setek metrow i dlugosci wielu kilometrow, sa to troche takie miniatury kanionu rzeki Kolorado. Pisze o tym specjalnie, zeby miej-wiecej uzmyslowic czytelnikowi, jak uksztaltowany jest teren w Tiantai.<br /><br />Zdjecie: Malownicze okolice wioski <em>Shuimokeng </em>, widocznej w oddali:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSBYs9Ufs4PMS03joMPyq0SDPVCv1yPtxoWkj5njbWv-p1qbiauJlpnX9uuZXdWEJwFPkDyZwM9fW7KsT379K80ZJi3KcA_46_jMrgAndRrH-q1QzO1MaOTUvadKrkXqmc4ZWnMxetb7c/s1600-h/01.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346866678413543810" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSBYs9Ufs4PMS03joMPyq0SDPVCv1yPtxoWkj5njbWv-p1qbiauJlpnX9uuZXdWEJwFPkDyZwM9fW7KsT379K80ZJi3KcA_46_jMrgAndRrH-q1QzO1MaOTUvadKrkXqmc4ZWnMxetb7c/s320/01.JPG" /></a>Po kilkuset metrach doszlismy do wioski Shuimokeng 水磨坑. Polozona bardzo malowniczo, stanowi grupe kamienno-drewnianych domostw, postawionych na plaskim cyplu u jednego ze zboczy rozpadliny. Weszlismy do wioski, i potwierdzilo sie to, o czym mowila ksiazka - ze mieszkaja w niej tylko starzy ludzie. Mlodzi opuscili ja udajac sie do miasta, i tam pracujac, zarabiajac, w miescie tez osiedlajac sie. W sumie to dosc smutne, bo wrazenie mielismy, ze wioski te opustoszeja kompletnie, gdy wymra wszyscy ich starzy mieszkancy.<br /><br />Zdjecie: Witamy w naszej wiosce - powitala nas mieszkanka idaca wlasnie na wybiry:<br /><br /><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Tnx8wLDLXpC4HXMHkRxz5_tmn-surKw9GwFNOGYqVyu3VbysShpwqg_ZqAPM3_TEzXnRHMkaEib9Z6KocCS1QpIESwaQwbs4cWhyphenhyphenZv4Q_IPcOgZbIKAtsZFU4XK-_VtCRe_JOctlrWI/s1600-h/04.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867074156159970" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2Tnx8wLDLXpC4HXMHkRxz5_tmn-surKw9GwFNOGYqVyu3VbysShpwqg_ZqAPM3_TEzXnRHMkaEib9Z6KocCS1QpIESwaQwbs4cWhyphenhyphenZv4Q_IPcOgZbIKAtsZFU4XK-_VtCRe_JOctlrWI/s320/04.JPG" /></a>Po wejsciu do wioski i jednego z obejsc, powitala nas usmiechem starsza kobieta - znow zadzialal czar Malej M, choc i tak nie mamy watpliwosci, ze Tiantai jest miejscem szczegolnym - ludzie sa serdeczni, usmiechnieci, pomagaja, chetnie dziela sie tym, co maja, nie oczekujac wiele w zamian. Nie wiem, czy to Buddyzm i Taoizm tak zmienily ich, czy tez raczej dlatego wybitni mistycy obu tych religii obrali sobie Tiantai za siedzibe, bo tutejsi ludzie sa prosci i dobrzy. Obeszlismy wioske, zagladajac do obejsc.<br /><br />Zdjecie: Pomieszczenie kuchenne w jednym z domostw w wiosce <em>Shuimokeng</em>:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY6BBBhw2lCiNja1sxu1Y8pOW3B8ljKMQfxxYXNIuw0OiBP0XsUARsbxhPxBwoA-FkRIVcsOvRWblJcsrpFgXLLZENkhzh4kn6X1J2jDMiak2DTbIY0LUc_5VfreM2rfCzKs1wjdFqqQU/s1600-h/05.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867977377740434" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiY6BBBhw2lCiNja1sxu1Y8pOW3B8ljKMQfxxYXNIuw0OiBP0XsUARsbxhPxBwoA-FkRIVcsOvRWblJcsrpFgXLLZENkhzh4kn6X1J2jDMiak2DTbIY0LUc_5VfreM2rfCzKs1wjdFqqQU/s320/05.JPG" /></a>W jednym jedna z kobiet zaofiarowala sie poprowadzic nas nieco za wioske do "tajemnej doliny", jak nazwal ja w swej wspomnianej wyzej ksiazce autor. Poszlismy za nia, gdy nagle uslyszelismy jakies jeki. Zajrzelismy do ciemnego kamiennego pomieszczenia - stalo tam szpitalne lozko, na ktorym lezal chory, najwyrazniej bardzo cierpiacy. Kobieta wyjasnila, ze to mlodszy brat jej meza, 40-letni, ktory podczas budowy domu mial wypadek i zlamal sobie kregoslup. Paraliz przykul go do lozka, opiekuje sie nim zona.<br /><br />Zdjecie: Wiekszosc budynkow w wiosce zbudowana jest z kamienia, ktorego w okolicy nie brakuje:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJUOHKqbhw1NIqQIxejrjY6s8IIxgT9_QDLv5PmK1dwgzDpGMQrrAnwUFxoYN-vxsLwBlL8R0Axa3vq2pyv-imCZXC2pPK71Uc-6gJeOoLpz15cY-CcsZdK7EHVRj_F6vljiNLz6nIOYA/s1600-h/06.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867251816316674" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJUOHKqbhw1NIqQIxejrjY6s8IIxgT9_QDLv5PmK1dwgzDpGMQrrAnwUFxoYN-vxsLwBlL8R0Axa3vq2pyv-imCZXC2pPK71Uc-6gJeOoLpz15cY-CcsZdK7EHVRj_F6vljiNLz6nIOYA/s320/06.JPG" /></a>Poszlismy dalej - kobieta poprowadzila nas do obejscia, gdzie na srodku niewielkiego podworca myl warzywa staruszek w kalesonach. Podworzec byl ciekawy - otoczony rozpadajacymi sie, ale pieknymi budynkami z rzezbionymi oknami, wylozony kamieniami, ktore tworzyly motyw jelenia. Jelen Lu 鹿, to symbol kariery urzedniczej (Lu 禄 - inny znak, ale podobna wymowa). Najwyrazniej w tym obejsciu urodzila sie osoba, ktora zaszla wysoko pnac sie po szczeblach urzedniczej kariery.<br /><br />Zdjecie: Waskie przejscia w wiosce <em>Shuimokeng</em> pozwalaly latwiej odpierac ataki bandytow:</p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9PeVLTeZ2h0W_t-KFr_tieFJPoWw9mP98cr7yoNMtiGT-Nxnr_RdowugxEB788_e9jG900B29TtWxGAULk4tNpwU_4IOfZHuYN2zeE0-tS2GCuA6iMAmP9DS7Mu3Jh7vuCurirB5JEV8/s1600-h/07.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867347476883938" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9PeVLTeZ2h0W_t-KFr_tieFJPoWw9mP98cr7yoNMtiGT-Nxnr_RdowugxEB788_e9jG900B29TtWxGAULk4tNpwU_4IOfZHuYN2zeE0-tS2GCuA6iMAmP9DS7Mu3Jh7vuCurirB5JEV8/s320/07.JPG" /></a>Po drugiej stronie podworca zauwazylismy dziwny piec z wbudowana ukosnie misa. Jak sie okazalo sluzyla ona do przypiekania herbaty.<br /><br />Zdjecie: Piec do przypiekania herbaty:</div><div align="justify"><br /></div><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ryc_IFLDUJWp2BfSPuX7PVdux8icnpOZi8wZT9GlT3DAhLR8zn4uCK-ykBvCJkwOnZv0-6T_JBXY_iXFMW0cef7FaT_sY6Ldld2fZlyxn2vNSBglC1r-dm1fdWtcEbN9yjCW32FpuEk/s1600-h/10.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867627649204930" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1Ryc_IFLDUJWp2BfSPuX7PVdux8icnpOZi8wZT9GlT3DAhLR8zn4uCK-ykBvCJkwOnZv0-6T_JBXY_iXFMW0cef7FaT_sY6Ldld2fZlyxn2vNSBglC1r-dm1fdWtcEbN9yjCW32FpuEk/s320/10.JPG" /></a>Chinska zielona herbata po zebraniu jest przypiekana 烤, i dopiero wowczas mozna pic napar na niej zaparzony. Przypiekanie polega na wsypaniu swiezych lisci herbaty do misy (rodzaj woka), ktora jest goraca, i mieszaniu jej, przesypywaniu, "wcieraniu" w gorace scianki misy. Czesto w okolicach chinskiego Swieta Zmarlych (mniej-wiecej poczatek kwietnia) mozna w wielu hotelach czy herbaciarniach zobaczych mistrzow przypiekania herbaty, jak zniszczonymi od wysokiej temperatury dlonmi mieszaja ja - nie musze chyba pisac, ze towarzyszy temu fantastyczny aromat. Mieszkancy wioski maja wlasne pola herbaciane, zbieraja ja i przypiekaja herbate na wlasne potrzeby w takich wlasnie misach/piecach.<br /><br />Zdjecie: W tej misie przypieka sie swieze liscie herbaty:</p><p><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixoS1AIy_D1affsOS3tb41wVguiOTr-4SnCqk4qPW1c1PakZZC1VIR8fy5el5b4eRzdquXFAmKomq-6dGIyFQRJk7GahRF0sknhMfd2YKE0to_NVSRbEbxm1PyzHSroh5hxawo6Q84ZBY/s1600-h/09.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867513295730642" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixoS1AIy_D1affsOS3tb41wVguiOTr-4SnCqk4qPW1c1PakZZC1VIR8fy5el5b4eRzdquXFAmKomq-6dGIyFQRJk7GahRF0sknhMfd2YKE0to_NVSRbEbxm1PyzHSroh5hxawo6Q84ZBY/s320/09.JPG" /> <p align="justify"></a>Gdy obfotografowywalem piec, zawolala mnie Duza M, ktora jak zwykle cos ciekawego zauwazyla. I rzeczywiscie - w pomieszczeniu, ktore przed chwila ogladalem i w ktorym nic specjalnego nie zauwazylem, Duza M wypatrzyla... trumne. Wielokrotnie czytalem, ze jest to tradycja, iz po ukonczeniu 60 lat (to wiek uwazany tutaj za graniczny - kazdy rok powyzej to dowod laski niebios) czlowiek kupuje sobie trumne i umieszcza ja w pomieszczeniu mieszkalnym, jej widok codziennie mu towarzyszy. Nic dziwnego, ze gdy juz nadchodzi ten ostatni moment, czlowiek jest do niego przygotowany i nie boi sie go. Przyznam szczerze, ze nigdy przedtem nie widzialem trumny stojacej w domu, ale akurat nie zdziwilo nas to tutaj - staruszek mieszkal sam, mial ponad 80 lat, i byc moze obawial sie, ze gdy odejdzie nie bedzie mial kto mu nawet kupic trumny. Swoja droga bylismy pelni podziwu, bo bedac w tak podeszlym wieku ruszal sie dziarsko, zajmowal pracami w obejsciu, nie wygladalo, zeby potrzebowal czyjejkolwiek opieki.<br /><br />Zdjecie: Leciwy wlasciciel zafundowal sobie trumne, a na scianach hasla mowiacej o wiodacej roli Komusntycznej Partii Chin - czesto takie wlasnie hasla ratowaly stare budynki przed zniszczeniem przez Czerwonych Straznikow Rewolucji:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1_tsRPqZ5nGofVRKRvT0HMXfZ2tYWcXBEE7fVTzd7vXRvo-AQhheoTYMDsvkNn41PaqjVehq-6yMeM-JfGD7X4yzGwhnh-Lg1ZntQAi_Q8Q-yUaEOKwjl1xzzqbxgad-9kroqlyDasDg/s1600-h/08.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346867512950629138" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1_tsRPqZ5nGofVRKRvT0HMXfZ2tYWcXBEE7fVTzd7vXRvo-AQhheoTYMDsvkNn41PaqjVehq-6yMeM-JfGD7X4yzGwhnh-Lg1ZntQAi_Q8Q-yUaEOKwjl1xzzqbxgad-9kroqlyDasDg/s320/08.JPG" /></a>Poszlismy dalej, przechodzac obok gaju bambusowego, az doszlismy do starego kamiennego mostka 石拱桥. Takie mostki budowano na waznych szlakach, maja ksztalt luku i pieknie komponuja sie z tradycyjnym krajobrazem. Jak sie okazalo, ten mostek przerzucony byl przez rwisty potok, i stanowil ogniwo szlaku miedzy buddyjskimi swiatyniami zalozonymi przez Zhizhe, a taoistyczna swiatynia Tongbai, gdy ta znajdowala sie na dnie doliny, dzis zalanej przez zbiornik elektrowni szczytowej. Obecny Palac Tongbai - ktory odwiedzilismy jeszcze w grudniu 2008 - znajduje sie na miejscu innej swiatyni taoistycznej. Dzis nikt nie chodzi tym szlakiem, turysci wola jechac okrezna, wygodna asfaltowa droga, miejscowi nie maja po co chodzic, pielgrzymi jak turysci tez wybieraja autobusy i latwe przejscia. Szlak caly zarosl, wiec nastepnym razem musimy zabrac ze soba maczety, zeby przeciac sobie przejscie. Oczywiscie latem nie bedziemy ryzykowac takiej trasy ze wzgledu na weze. Chinczycy dziela rok na 24 okresy 二十四节气, ktore stanowia podstawe ich kalendarza rolniczego. Ten kalendarz do dzis funkcjonuje, do dzis orka, zasiewy i zbiory odbywaja sie wg zasad ustalonych tysiace lat temu. Kazdy z okresow ma swoja nazwe, jeden z nich nazywa sie Przebudzeniem Robakow 惊蛰. To przebudzenie ma miejsce miedzy 3cim a 5tym dniem Trzeciego Miesiaca, czyli gdzies kolo naszego kwietnia (w przyblizeniu, bo chinskie miesiace sa ruchome). Chinczycy klasyfikuja weze do robakow, i to one wlasnie budza sie wowczas - i po tym okresie lepiej nie zapuszczac sie w geste zarosla czy krzaki Tiantai. Zatem z poznawaniem co dzikszych okolic bedziemy musieli poczekac, az robaki pojda spac... Literatura podaje, ze trasa jest bardzo malownicza.<br /><br />Zdjecie: Nasze uczynna przewodniczka prowadzila nas przez gaje bambusowe ku kamiennemu mostkowi:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqe4DuXc8r-I2Da8HMongDUCmEtuY_TSR3SpLOVEUnf2yqA3GZxV5-cyMM1QS2bUieUJQCmkIe39wOE3fAMHHCRZKp3dfO2zVbKm3nmXL7S38iJCADYVunUMWlGY4IjKYsqMwiLanBljs/s1600-h/11.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868259128803314" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqe4DuXc8r-I2Da8HMongDUCmEtuY_TSR3SpLOVEUnf2yqA3GZxV5-cyMM1QS2bUieUJQCmkIe39wOE3fAMHHCRZKp3dfO2zVbKm3nmXL7S38iJCADYVunUMWlGY4IjKYsqMwiLanBljs/s320/11.JPG" /></a>Po wejsciu na mostek po prawej stronie zobaczylismy otoczona pionowymi scianami doline, na dnie ktorej znajdowaly sie pola, gaje bambusowe, zarosla. Postanowilismy jednak pojsc w lewo, bo tam, po 50-60 metrach pokrytego olbrzymimi, oszlifowanymi przez wody potoku koryta, znajdowal sie wodospad, ktorego dzwiek dochodzil do nas.<br /><br />Zdjecie: Olbrzymie glazy na dnie potoku, w glebi kamienny most:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij5iQaIznw6_5Kgc0T9VLM7k9SbG6TgpMMCR27gMSK6DlLJISV9KAA0S53_LklUP7b6vcfqEW-1TMhi35CSb9nW6Yo58F1fj6AcxPFBdX5fECl4fAjnMH5sMCV0HnTIpzVx6bUjsNgx7U/s1600-h/12.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868387431820146" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEij5iQaIznw6_5Kgc0T9VLM7k9SbG6TgpMMCR27gMSK6DlLJISV9KAA0S53_LklUP7b6vcfqEW-1TMhi35CSb9nW6Yo58F1fj6AcxPFBdX5fECl4fAjnMH5sMCV0HnTIpzVx6bUjsNgx7U/s320/12.JPG" /></a>Po wejsciu na mostek po prawej stronie zobaczylismy otoczona pionowymi scianami doline, na dnie ktorej znajdowaly sie pola, gaje bambusowe, zarosla. Postanowilismy jednak pojsc w lewo, bo tam, po 50-60 metrach pokrytego olbrzymimi, oszlifowanymi przez wody potoku koryta, znajdowal sie wodospad, ktorego dzwiek dochodzil do nas. Pozegnalismy sie z zyczliwa przewodniczka i poszlismy w lewo, ale nigdzie nie widac bylo zejscia do potoku. Szlismy brzegami tarasow, wchodzac czesto w bloto. Goraco dawalo sie nieco we znaki, zrobilismy sobie wiec maly piknik pod glazem, i podczas, gdy dziewczyny odpoczywaly, ja poszedlem ledwo widoczna sciezka w krzakach. Sciezka byla trudna, zarosnieta z obu stron, blotnista, przecinala niewielkie strumyki; raz posliznalem sie, na szczescie chwycilem sie krzakow; ku mojemu przerazeniu zobaczylem, ze sciezka prowadzi nad gleboka przepascia; zrezygnowalem wiec z dalszej eksploracji, wrocilem do dziewczyn i poszlismy z powrotem. Po dojsciu w okolice mostka przedarlismy sie przez krzaki i w koncu doszlismy do strumienia. Mala M uwielbia zabawy w wodzie, wiec obie dziewczyny siadly na plaskich glazach i Mala M zaczela grzebac w wodzie, podczas gdy ja poszedlem w druga strone, zeby dojsc do wodospadu i zobaczyc, czy da sie zejsc jakos bokiem na dno doliny. Chwytajac sie krzakow i balansujac na krawedziach kamieni doszedlem na sam skraj wodospadu. Dalej bylo juz tylko pionowe urwisko i spadajace z halasem wody. Miejsce dosc niesamowite, jakiego bysmy nigdy sie nie spodziewali tutaj. Czesto poronwywane jest do Jiuzhaigou 九寨沟, przepieknego miejsca w prowincji Sichuan, gdzie jesienia jasnoblekitne wody potoku plyna po bialych tarasach, w ktorych odbijaja sie zolte i czerwone jesienne liscie. To porownanie nieco na wyrost, ale tylko nieco - to niejsce kolo wioski Shuimokeng bylo tez przepiekne. Zabawne, podczas gdy turysci jezdza w znane miejsca, czesto wlasnie te dzikie oferuja wiecej wrazen i sa piekniejsze; no ale zeby do nich dotrzec potrzeba jednak odrobiny szczescia i grzebania w literaturze.<br /><br />Zdjecie: Pionowe skaly, a na ich dnie wysokie wodospady - to miejsce zostalo odkryte zaledwie kilka lat temu, ale malo kto tu trafia:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrLH67Rg75brd6czvFEbJWACZ9GKUeZ1sJ0JEcSzEHqPjMRf3ymrWoj1pfLF8QBWyGF_VCCsygY7PGRhsipZZ5kQGKsPAhKgrL9CPaT8aN7ZfRGBlWOEuuBut2x1QzI0ep4zIoY2kh0rs/s1600-h/13.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868517465536466" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrLH67Rg75brd6czvFEbJWACZ9GKUeZ1sJ0JEcSzEHqPjMRf3ymrWoj1pfLF8QBWyGF_VCCsygY7PGRhsipZZ5kQGKsPAhKgrL9CPaT8aN7ZfRGBlWOEuuBut2x1QzI0ep4zIoY2kh0rs/s320/13.JPG" /></a>Wrocilem do dziewczyn, poniewaz chcialem znalezc jeszcze Swiatynie Wielkiego Pokoju pogonilem je troche. Poszedlem pierwszy, szukajac przejscia przez krzaki z dna potoku do sciezki polozonej wyzej.<br /><br />Zdjecie: Kamienny most na buddyjsko-taoistycznym szlaku:</p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4hT7Q-C8IBlbkWPkCMk69QGV-_DgdPZ1B8rKcpML00eULRxB_EAnrSTPH-gj_7KjIuxdKjQHEEFG2hPG2gxF97QweSIlwLcCbdCcuVVEiFObocC_E0siGF2FXjmYbTniDXdOJxNKT07Q/s1600-h/14.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868657821625714" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4hT7Q-C8IBlbkWPkCMk69QGV-_DgdPZ1B8rKcpML00eULRxB_EAnrSTPH-gj_7KjIuxdKjQHEEFG2hPG2gxF97QweSIlwLcCbdCcuVVEiFObocC_E0siGF2FXjmYbTniDXdOJxNKT07Q/s320/14.JPG" /></a>Nagle uslyszelismy nawolywania - to jakis dziadek na sciezce wskazywal nam droge przez zarosla. Po chwili kierujac sie jego wskazowkami weszlismy na sciezke. Kolejny uczynny czlowiek - to jest to, za co tak lubimy - oprocz wszystkiego innego - Tiantai. Po chwili, gdy weszlismy na mostek, widok z drugiej strony przyciagnal nasza uwage - to tajemnicza, zarosnieta dolina, ktora juz wczesniej widzeilismy.<br /><br />Zdjecie: Tajemnicza dolina po prawej stronie mostka:<br /><br /><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs-opBofxA_-KIPsrsVjJ-yWOLMU8-dNkuJ1FwpDf-zhG7oWY4q4EZb3R1bR1brFv77yko3eqlO0-Ybf3ZNmtxCHbT_v7dLRhhOYFzMdaXHi-eVN_OVuzFTznoiteO2W-bl5HfORKlhuk/s1600-h/17.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868974976522194" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjs-opBofxA_-KIPsrsVjJ-yWOLMU8-dNkuJ1FwpDf-zhG7oWY4q4EZb3R1bR1brFv77yko3eqlO0-Ybf3ZNmtxCHbT_v7dLRhhOYFzMdaXHi-eVN_OVuzFTznoiteO2W-bl5HfORKlhuk/s320/17.JPG" /></a>Zatem szybka decyzja - idziemy tam. Duza M po kilkunastu metrach przedzierania sie zrejterowala - chyba te weze gleboko zapadly jej w pamieci. Zostala wiec z Mala M, siadly na mostku, ja natomiast poszedlem dalej w krzaki. Nie uszedlem daleko - sciezka konczyla sie dosc niespodziewanie, przejscie zrobilo praktycznie niemozliwe. Coz, trzeba bylo wracac.<br /><br />Zdjecie: "Tedy mozecie isc, ale dalej przejscia nie ma":</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbGkHbgd_nihr0lBVrgrMKcbqnWIPrweUsIU6dK9yA24mqF5vQptXkUrDT0KiPn0ARNg3UWdMITBSJjPKMMKVGHTj10Qsuzr4DnzDQoa92wfCujLJ3fEIvgtKV-nGjAM5Lay_sXSoQX2A/s1600-h/15.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868968927317362" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbGkHbgd_nihr0lBVrgrMKcbqnWIPrweUsIU6dK9yA24mqF5vQptXkUrDT0KiPn0ARNg3UWdMITBSJjPKMMKVGHTj10Qsuzr4DnzDQoa92wfCujLJ3fEIvgtKV-nGjAM5Lay_sXSoQX2A/s320/15.JPG" /></a>Wracajac, gdy przechodzilismy kolo wioski, spotkalismy starsza kobiete, ktora zapytala, czy chcemy moze kupic herbate. Zainteresowalismy sie oferta, bo herbata z Tiantai zwana "Herbata Oblokow i Mgiel" 云雾茶 jest bardzo znana i ponoc smaczna. Weszlismy do domostwa, po krotkich targach kupilismy puszke herbaty za 80 yuanow, co - jak sie pozniej okazalo - bylo dobra cena.<br /><br />Zdjecie: Biznes sie udal, my dostalismy puszke herbaty, a ta leciwa mieszkanka <em>Shuimokeng</em> - 80 yuanow:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_PGuQeUuQZL_vSObtx7qIxjqaP75JIaH1W_Pp2DY9ycEwfETzgl7zmzIl_h_OsI1hqfbz6cGMQuqLoad1ZaQ_klfb6hJwJmmGkEWWNrrWEHs1RH3fOkQw29k2TYxLa8kAKeYVJ8EYNQo/s1600-h/19.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868979746077186" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_PGuQeUuQZL_vSObtx7qIxjqaP75JIaH1W_Pp2DY9ycEwfETzgl7zmzIl_h_OsI1hqfbz6cGMQuqLoad1ZaQ_klfb6hJwJmmGkEWWNrrWEHs1RH3fOkQw29k2TYxLa8kAKeYVJ8EYNQo/s320/19.JPG" /></a>Pozegnalismy sie, jeszcze tylko rzut oka na cielaczka i pieska - na zadanie Malej M - i po pol godzinie doszlismy do dzisiejszego punktu wyjscia, czyli miejsca, w ktorym wysiedlismy z taksowki.<br /><br />Zdjecie: Stara znajoma - wraca z pola obladowana pyrami:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirkcx-ZHi18IThS6wms23twkGzsxQtUVyiZ5DtxUHbgdsdFY28zhc9346kJYrB8hQ-qvaEwaHGE0uW5voflVddJLeWvc1-osZCp9ZWsved4XDBQoFpnI_pjej5dZgS8gifhBbnQGHbuzk/s1600-h/18.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868975589360178" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirkcx-ZHi18IThS6wms23twkGzsxQtUVyiZ5DtxUHbgdsdFY28zhc9346kJYrB8hQ-qvaEwaHGE0uW5voflVddJLeWvc1-osZCp9ZWsved4XDBQoFpnI_pjej5dZgS8gifhBbnQGHbuzk/s320/18.JPG" /></a>Nie do konca wiedzielismy, ktoredy isc, ale zdecydowalismy sie poszlismy w gore boczna droga - mielismy wrazenie, ze wlasnie ta droga kiedys jechalismy. I rzeczywiscie - po chwili wspinaczki (droga piela sie dosc gwaltownie w gore) doszlismy do znanego nam sklepiku GSowskiego, jak go kilka miesiecy wczesniej nazwalismy. W tym upale sklepik byl prawdziwym wybawieniem, jak sie okazalo oferowal chlodzone napoje z zardzewialem lodowki; kupilem ulubiony napoj Malej M - herbate z miodem na upaly firmy wanglaoji 王老吉 w charakterystycznych czerwonych puszkach. kazde z nas obalilo po 2 puszki, wzielismy jeszcze cos tam na droge, i po zasiegnieciu jezyka poszlismy dalej. Sprzedawca powiedzial nam, ze swiatynia jest opuszczona, ze jest to jeden maly budynek i nic w srodku nie ma. W sklepie trzech gosci z zainteresowaniem ogladalo jakas kostiumowa soap opere.<br /><br />Zdjecie: Mostek wciaz sluzy mieszkancom <em>Shuimokeng</em>:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzYVOx59ODaIHjF4rwjEHuihd8VsBqpYHGfSeST39cdEP2j9bl0JlwJOgtVmOKh011Y3WmnfAES22rEBk0gpChAX8myyy2RcpuwSFle5RcsjplHSgsQwaTxQrQUTLL8XpYp4qLukzs-y4/s1600-h/16.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346868971438000402" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzYVOx59ODaIHjF4rwjEHuihd8VsBqpYHGfSeST39cdEP2j9bl0JlwJOgtVmOKh011Y3WmnfAES22rEBk0gpChAX8myyy2RcpuwSFle5RcsjplHSgsQwaTxQrQUTLL8XpYp4qLukzs-y4/s320/16.JPG" /></a>Zdjecie: Jeszcze raz kamienna architektura wioski <em>Shuimokeng</em>:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnN4See-y8FQ_rTUqzU1w3BwqEMoYr-eMeeNHOsyWwQnlidOWF22ILN5VFZTgc7RVilWwpRhHWJbBHc-E216-VK1apQHn9kXM-WJ9JKXP3gf6RMKAsZcGl2e_26kGiwzx8tpIWABsd4eg/s1600-h/21.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869272517917970" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnN4See-y8FQ_rTUqzU1w3BwqEMoYr-eMeeNHOsyWwQnlidOWF22ILN5VFZTgc7RVilWwpRhHWJbBHc-E216-VK1apQHn9kXM-WJ9JKXP3gf6RMKAsZcGl2e_26kGiwzx8tpIWABsd4eg/s320/21.JPG" /></a>Zdjecie: Stare drewniane domostwa w wiosce <em>Shuimokeng</em>:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6zfWBKiTenjNnBosyZBMDsvolOYnZNQHcJ8qtu8iBtLYgTi_Mb-KlgYi_nC09g5pPiO3ESsCFQXN5rkHy6Ps6khT6gzVbt-nE_kU3YC4ECXJ9eq1ZGLh0V50lvGBNpXnUp1wmSwygMi8/s1600-h/20.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869269819132642" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6zfWBKiTenjNnBosyZBMDsvolOYnZNQHcJ8qtu8iBtLYgTi_Mb-KlgYi_nC09g5pPiO3ESsCFQXN5rkHy6Ps6khT6gzVbt-nE_kU3YC4ECXJ9eq1ZGLh0V50lvGBNpXnUp1wmSwygMi8/s320/20.JPG" /></a>Poszlismy dalej droga, mijajac malownicze wioski. Mala M zachwycila sie jakas koza glosno beczaca i pasaca sie przy poboczu, po chwili natrafilismy na blondynke, ktora chlodzila sie w bajorze. Szlismy dalej, obok rosly bambusy, jakies male poletka, w dole widac bylo tarasy i dachy kamiennych chat niewielkich wiosek. Na tarasach pracowali ludzie, glownie kobiety. Szczerze mowiac nie mielismy pojecia, gdzie znajduje sie swiatynia. Podeszlismy nieco na bok drogi, gdzie znajdowal sie maly taras, z ktorego moglismy podziwiac widoki okolicy. Nie bylo widac nikogo w poblizu, kogo moznaby zapytac o droge, wiec na chybil-trafil wybralismy niewielka sciezke w dol, i przez niewielki lasek doszlismy do starej chaty. Pracujacy obok niej chlop powiedzial nam, ze dalej sciezka dojdziemy do swiatyni. Poszlismy wiec, okolica byla ciekawa - zalane woda tarasy, olbrzymie czworniaki (drzewa nieco podobne do milorzebow), bambusy, ogluszajacy rechot zab. W koncu sciezka zaprowadzila nas do niewielkiej kapliczki.<br /><br />Zdjecie: Malowniczo polozona wioska Wielkiego Pokoju, bioraca swa nazwe od swiatyni:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWXWxWP4VRyKqmiWIBppHHi2mkqeUa92Ho2Kyd2PiOQ8JlQZDzxmY2wvQfMd7JAQuxMLgls2bAU_0tqhw8XHuzp0gpPXXSok28OczHkug5f2GTkg7irHfP4i2dDgPE_W__aBPLoF5_syc/s1600-h/22.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869279070730098" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWXWxWP4VRyKqmiWIBppHHi2mkqeUa92Ho2Kyd2PiOQ8JlQZDzxmY2wvQfMd7JAQuxMLgls2bAU_0tqhw8XHuzp0gpPXXSok28OczHkug5f2GTkg7irHfP4i2dDgPE_W__aBPLoF5_syc/s320/22.JPG" /></a>Kapliczka byla zbudowana z kamienia i zarosnieta bluszczem, skryta za olbrzymim drzewem - mielismy sporo szczescia, ze natrafilismy na nia. W srodku znajdowaly sie jakies narzedzia rolnicze, najwyrazniej okoliczni chlopi wykorzystali ja jako sklad. W samym srodku pomieszczenia stala biala marmurowa stupa o wysokosci ok. 2m. Napis na niej mowil, ze jest to stupa Mistrza Chuandenga - Przekazujacego Lampe - 传灯大师.<br /><br />Zdjecie: Stupa w miejscu pochowku Mistrza Chuandenga w kapliczce przy Swiatyni Wielkiego Pokoju:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmaDw-4mRjaFdgIyEYkMDl7RvFnTOVIp9YMLCCYXnfeWW2A3YKb_NQa9P_NsVxSDMshaVuvohc9osxdE8AV5_RTPGj-DSqkLLvSYx8SUr1UlpzsE5igLwj8IQq-39m9P55b35amEg1Wbc/s1600-h/24.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869283678683666" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmaDw-4mRjaFdgIyEYkMDl7RvFnTOVIp9YMLCCYXnfeWW2A3YKb_NQa9P_NsVxSDMshaVuvohc9osxdE8AV5_RTPGj-DSqkLLvSYx8SUr1UlpzsE5igLwj8IQq-39m9P55b35amEg1Wbc/s320/24.JPG" /></a>Pisalem o nim juz wczesniej w tym blogu przy okazji relacji z naszego grudniowego wypadu. Jednak znalezienie stupy Chuandenga bylo dla mnie zaskoczeniem. Stupa jest sakralna budowla, stawiana najczesciej w miejscu pochowku mnichow buddyjskich. W grudniu podczas wizyty w swiatyni z relikwiami Zhizhe - "Tego, ktory Posiadl Madrosc", w zacienionej alei obok jeden z mnichow pokazal nam kamienne stele (plyty) stojace na miejscach pochowku wybitnych mistrzow buddyjskiej szkoly Tiantai. Wsrod nich znajdowala sie stela z imieniem Chuandenga. Bylem zdezorientowany - zatem gdzie w koncu pochowano go? Okazalo sie, ze prawda jak zwykle jest po srodku - ubranie i nakrycie glowy zostaly pochowane w miejscu, gdzie stoi stela; natomiast cialo w Swiatyni Wielkiego Pokoju 太平寺. Kapliczka, w ktorej bylismy, stala w centralnym miejscu swityni - po ktorej, niestety, niewiele pozostalo, choc pierwotnie byla to jedna z czterech - obok Swiatyni 10 Tysiecy Lat 万年寺, Czystego Panstwa 国清寺 i Ochrony Kraju 护国寺 - najwazniejszych swiatyn buddyjskich w Tiantai. Pozniej wertujac literature widzialem jeszcze zdjecia jakichs budynkow, ale my ich nie zauwazylismy. Kapliczka byla rowniez wspomniana, jako stojaca wlasnie w centrum dawnego terenu swiatynnego. Choc swiatyni dzis praktycznie nie istnieje, to historycznie bylo to jedno z najwazniejszych miejsc kultu buddyjskiego w Tiantai. W dawnej swiatyni znajdowaly sie kamienne przedmioty sluzace Zhizhe - kamienny beben, kamienne loze, ambona; niestety nie zachowaly sie one do dzis.<br /><br />Zdjecie: Kapliczka przy Swiatyni Wielkiego Pokoju:</p><p align="justify"></p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4eaUaLXM44MmHZwUM-wmZ1Lcr35jAsN3nACaJqTFrKJY2kiaXwEHMV4srUVBN0aHVShucVeQyD12IITR5P_IkLh8B9E2KXAihjHSamHO8ubEt8gB8bBYCZ5J8YF_lw6KbG5A90MUeBSg/s1600-h/23.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869278901276194" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4eaUaLXM44MmHZwUM-wmZ1Lcr35jAsN3nACaJqTFrKJY2kiaXwEHMV4srUVBN0aHVShucVeQyD12IITR5P_IkLh8B9E2KXAihjHSamHO8ubEt8gB8bBYCZ5J8YF_lw6KbG5A90MUeBSg/s320/23.JPG" /></a>"Dobre ptaki i geste lasy recytuja imie Buddy<br />a zlote kwiaty i nefrytowe bambusy trwaja w medytacji"<br /><br />jak pisal Liu Zhiguo 刘知过, slawny poeta z czasow dynastii Song, w wierszu "Swiatynia Wielkiego Pokoju".<br /><br />Obok kapliczki stala stara kamienna plyta z napisem wskazujacym, ze pochowany jest tam mnich Guantong 观通. Guantong (1873-1955) pochodzil z prowincji Zhejiang, tu sie urodzil i wychowal. W wieku 21 lat w wyniku sprzeczki malzenskiej zdecydowal sie opuscic dom i zostac mnichem buddyjskim. W tym celu udal sie w gory Tiantai, gdzie w swiatyni Czystego Panstwa 国清寺 przygarnal go Mistrz Congjing 从镜, ktory wprowadzil go w nauki Buddyzmu. Widzac, ze Guantong ma glebokie "korzenie dobra" 善根, Congjing wysyla go do klasztoru na szczycie gory, gdzie Guantong goli glowe i wstepuje do zakonu buddyjskiego. Szybko daje sie poznac jako inteligentny uczen, poznaje doglebnie zasady "Trzech Slubow" 三戒. W 1921 roku zostaje przeorem Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia 真觉寺 (czyli tej, w ktorej znajduje sie stupa z cialem Zhizhe), w 1923 - Swiatyni Wysokiej Jasnosci 高明寺. To wlasnie za jego kadencji, w 1924 niejaki Zhang Yuesong 张月松, wyznawca Buddyzmu z Szanghaju, bedac w Swiatyni Wysokiej Jasnosci, ma sen, w ktorym objawia mu sie duch opiekunczy swiatyni. W rezultacie Zhang wspiera swiatynie, przyczyniajac sie do odbudowy Wiezy Dzwonu i Pawilonu Niebianskich Wladcow. W 1937 Guantong udaje sie do Szanghaju, gdzie ustanawia filie Swiatyni Wysokiej Jasnosci. Tam, w wieku 83 lat, zmozony choroba, prosi o zapalenie kadzidel, obmywa sie, zapada w sens, i we snie, przy dzwieku sutr recytowanych przez uczniow, umiera.<br /><br />Zdjecie: Widok z kapliczki zza bambusow widoczne sa pokryte woda tarasy:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz04b35wV0QyqFInXYA724OwND8ulVaiHPrwveyG4VCEyDxgzJeQEuKYJ5SuR_uu6PUmMyREf05aAnoQ5oeDJ9XIokY8NqtR1WJDyanrWY0bDONVfjx9czAy6ePpVdtJwRpSVZOwzvhPc/s1600-h/26.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869571233670882" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz04b35wV0QyqFInXYA724OwND8ulVaiHPrwveyG4VCEyDxgzJeQEuKYJ5SuR_uu6PUmMyREf05aAnoQ5oeDJ9XIokY8NqtR1WJDyanrWY0bDONVfjx9czAy6ePpVdtJwRpSVZOwzvhPc/s320/26.JPG" /></a>Powyzej padly dwa terminy - <strong>Korzenie Dobra</strong> i Trzy Sluby. Dla wyjasnienia - w Buddyzmie uwaza sie, ze czlowiek powinien kultywowac korzenie dobra, jako ze nikt nie rodzi sie zly. Zeby jednak te korzenie wyrosly, konieczne jest posianie nasion dobra - czyli mowiac w uproszczeniu czynienie dobrych uczynkow. Do nich nalezy okazywanie wspolczucia dla wszystkich istot i pomoc im, znoszenie upokorzen, nie zabijanie, nie oszukiwanie, nie jedzenie miesa, etc. Sa osoby, ktorych korzenie sa glebsze, sa i takie, ktorych korzenie sa plytsze, wszystko zalezy od tego, co czynimy na codzien. Czesto mistrz decyduje sie przekazywac swe nauki tylko wybranemu uczniowi, u ktorego zauwazyl glebokie korzenie dobra; jednoczesnie moze odmowic nauczania tego, u ktorego korzenie sa plytkie, jako ze takie osoby musza najpierw zmienic swoje uczynki i nie sa gotowe do przyjecia zaawansowanych nauk.<br /><br /><strong>Trzy Sluby</strong> - to sluby buddyjskie, ktore przyjmuje osoba decydujaca sie na "opuszczenie rodziny" 出家 i wstapienie do wspolnoty klasztornej.<br />Pierwszy slub - Shamijie 沙弥戒 - pasuje na nowicjusza (sanskryt: samanera), i moge przez niego przejsc nawet dzieci w wieku 7-8 lat. W ramach tego slubu osoba zobowiazuje sie do przestrzegania podstawowych przykazan zakazujacych zabijania (takze zwierzat), kradziezy, cudzolostwa, klamstwa i picia alkoholu. Wtedy tez goli sie wlosy, a przed 1983 rokiem na glowie nowicjusza wypalano trociczkami trzy niewielkie okragly punkty. W 1983 zabroniono tego zwyczaju jako kaleczacego cialo, a wiec preciwnego naukom buddyjskim. W wieku co najmniej 19 lat nowicjusz mial prawo do przyjecia kolejnych slubow "wprowadzenia" (do wspolnoty zakonnej) - Biqiujie 比丘戒 - na pelnoprawnego mnicha (sanskryt: Bhikkhu). Mnich przyjmowal wowczas 250 slubow, a mniszka - 348. Trzeci slub, to slub Boddhisatvy - uznanie dazenia do osiagniecia stanu Buddy i pomoc wszystkich istotom w jego osiagnieciu, za swoj najwyzszy cel.<br /><br />Zdjecie: Stela upamietniajaca Mistrza Guantonga:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ4XARE0kAx_Mt6b3pManqlAHNX3wOujo9j61wnGAeGSbVgC4-S2WnJyj-D4JEfuE9yIwtBygZJm_8-6iZu4cBinGxbVa_CZ7njVW0KX6TzpLvG6qh9TbbR57HpKnOtKuZiuU9Z0KyLTQ/s1600-h/25.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869567308806370" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJ4XARE0kAx_Mt6b3pManqlAHNX3wOujo9j61wnGAeGSbVgC4-S2WnJyj-D4JEfuE9yIwtBygZJm_8-6iZu4cBinGxbVa_CZ7njVW0KX6TzpLvG6qh9TbbR57HpKnOtKuZiuU9Z0KyLTQ/s320/25.JPG" /></a>Bylo juz pozne popoludnie i stwierdzilismy, ze czas w droge. Poszlismy niewielka sciezka brzegiem tarasu ku zagajnikowi bambusowemu i wlezlismy w pole z pyrami (czyli - dla niewtajemniczonych - ziemniakami). Nagle Mala M krzyknela - "robaczek!" i krzykiem przeploszyla jakiegos wielkiego ptaka, ktory zerwal sie i szybko odlecial za bambusy. Po chwili poszukiwan w pou znalezlismy kolejna sciezke, i doszlismy nia do wioski. Wioska z kamiennymi domostwami, wyraznie ludniejsza, niz Shuimokeng. Po drodze zaczepil nas ciekawski mieszkaniec wioski, ale poniewaz akurat niosl na pole dwa ciezkie wiadra z zawartoscia szamba, ktorych aromat omal nie zwalil nas z nog, nie wdalismy sie z nim w dluzsze dywagacje. Przeszlismy przez podworzec domu, na ktorego schodkach siedziala wesola staruszka (NB nigdy nie widzialem tylu usmiechnietych ludzi, jak wlasnie na Tiantai'u), i skierowalismy sie na widoczny w oddali "cypel" - zbocze, na ktorego szczycie znajdowala sie znajoma nam altanka i olbrzymi glaz z napisem "Miejsce wyglaszania nauk Mistrza Zhizhe".<br /><br />Zdjecie: Wioska Wielkiego Pokoju, ktora wziela swoja nazwe od nieistniejacej juz swiatyni buddyjskiej i jej radosna mieszkanka - im mniej ludzie maja, tym wydaja sie szczesliwsi:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1c19dOfh_Wq64JMY1lhyphenhyphenXhDLY7XgWk1uTShoazznTv0or7LF1A0gTPNNxAYZ4aZIoAw2oab1HTdTuhySpAjh_3IELnqhmW1_fkkDvxOCfuIiNt8s1aZ5FYHNy8tG9bjp8I4nEcTYKN20/s1600-h/27.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869574061299426" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh1c19dOfh_Wq64JMY1lhyphenhyphenXhDLY7XgWk1uTShoazznTv0or7LF1A0gTPNNxAYZ4aZIoAw2oab1HTdTuhySpAjh_3IELnqhmW1_fkkDvxOCfuIiNt8s1aZ5FYHNy8tG9bjp8I4nEcTYKN20/s320/27.JPG" /></a>Bylismy tam w grudniu, ale milo jest wracac w stare katy. Dziewczyny siadly na kamieniach i Duza M wyciagnela walowe, ja poszedlem jeszcze do znajdujacej sie niedaleko grupy glazow.<br /><br />Zdjecie: Glaz z napisasem "Taras gloszenia darmy przez Zhizhe" ufundowany przez mnicha Haidenga 海登法师, slawnego mistrza sztuk walki z Shaolin, ktory spedzil wiele lat w Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia w Tiantai:<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOV7lbPmtlb5YLrMBKTIajj38AO10I6GX_40QrIyPCamPo3VlBJntAu_oqJQ15kEPkdFL8VL4kReOE54W7do7Vo02J7C57eC2YE_LIdT3H4nxbcl0XHn9KkFottfoGGBNHP6eWvdJj_ic/s1600-h/29.JPG"></p><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869579727447058" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOV7lbPmtlb5YLrMBKTIajj38AO10I6GX_40QrIyPCamPo3VlBJntAu_oqJQ15kEPkdFL8VL4kReOE54W7do7Vo02J7C57eC2YE_LIdT3H4nxbcl0XHn9KkFottfoGGBNHP6eWvdJj_ic/s320/29.JPG" /> <p align="justify"></a>Te glazy, zwane "Arhatami Sluchajacymi Ksiag" 听经罗汉石 byly koncowka cypla - za nimi znajdowaly sie juz pionowe sciany skalne. Podobno kiedys glazow byly bardzo wiele, ale okoliczna ludnosc wykorzystywala je jako material budowlany i zostaly zaledwie 3 czy 4.<br /><br />Zdjecie: Arhaci Sluchajacy Ksiag - grupa glazow kolo tarasu nauk Zhizhe: </p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWSTkRMxx_C4_a8nK83CNY-pY7Pt15YODfZsnaYgyGrcH6Rev7AXEDvpS6RNnuFlUkVgGRkw_AodK5txBxXxhcvnB4VfAk0XbzzngtuiebCZUvzSTTFTSvqwewulQKWNO3hi8MVDnSThY/s1600-h/30.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869884395529634" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWSTkRMxx_C4_a8nK83CNY-pY7Pt15YODfZsnaYgyGrcH6Rev7AXEDvpS6RNnuFlUkVgGRkw_AodK5txBxXxhcvnB4VfAk0XbzzngtuiebCZUvzSTTFTSvqwewulQKWNO3hi8MVDnSThY/s320/30.JPG" /></a>Z glazow, patrzac w lewo, widac bylo zolte sciany Swiatyni Wysokiej Swiatlosci, a w prawo - waskie tarasy zbudowane na dosc stromym zboczu. Gdzies ponizej chlop prowadzil dwa rude woly, slychac bylo ich porykiwania. Wrocilem do dziewczyn, zjedlismy sardynki, popijajac je Wanglaoji, posluchalismy jeszcze ptakow, i poszlismy dalej. Droge pamietalismy dobrze, wiec nie balismy sie zapadajacego zmroku. Sciezka, czesciowo wykladana kamieniami, poprowadzila nas ku widocznemu na skraju lasku domostwa.<br /><br />Zdjecie: Kamienna drozka prowadzaca z tarasu, na ktorym Zhizhe glosil nauki, do lasku, w ktorym znajduje sie Swiatynia Prawdziwego Przebudzenia:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXMzVjI-UJgrJYyPT8c1EyMOyfdcmuGNQtASbwYmTcAgWbHw1sR5qhnTx1SZYqtXfDs5dScw4FPLu8GpHmCPUhGNnL3vW_48fWjxTz6Qcu8cVorcywilaNUWTSr5nXzEpgL0rZXHdoCIQ/s1600-h/31.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869885096081010" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXMzVjI-UJgrJYyPT8c1EyMOyfdcmuGNQtASbwYmTcAgWbHw1sR5qhnTx1SZYqtXfDs5dScw4FPLu8GpHmCPUhGNnL3vW_48fWjxTz6Qcu8cVorcywilaNUWTSr5nXzEpgL0rZXHdoCIQ/s320/31.JPG" /></a>Po drodze rzucilismy jeszcze okiem na miejsce, gdzie kiedys stala Swiatynia Medytacji 修禅寺, jedno z 12 miejsc praktyk buddyjskich zalozonych przez Zhizhe. Ponoc juz kilka lat temu planowano jej odbudowe, ale do dzis jest to tylko zarosniete pole z wygladajaca jak wielka kaluza sadzawka - dawnym Stawem Wypuszczania Zywych Stworzen 放生池 i grupa drzew.<br /><br />Zdjecie: Gory i tarasy tworzace Folong 佛陇 - w glebokiej dolinie znajduje sie Swiatynia Wysokiego Swiatla, natomiast na wgorzach wokol Swiatynie Prawdziwego Przebudzenia, Medytacji i Wielkiego Pokoju:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1pcp7-ZmukLMKgS5SAz3k8SrgZ-3YC11hcpymcR8qdUgs4lMmNPJVP7IjQ8DPpvLcB_eDMsCvaMnRbloYzHxPTbCkz9mFbMLffxhXEGsVS86O_R4TbHR0290Ixz3Gt07Fg112EETxCzY/s1600-h/32.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869886164238802" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1pcp7-ZmukLMKgS5SAz3k8SrgZ-3YC11hcpymcR8qdUgs4lMmNPJVP7IjQ8DPpvLcB_eDMsCvaMnRbloYzHxPTbCkz9mFbMLffxhXEGsVS86O_R4TbHR0290Ixz3Gt07Fg112EETxCzY/s320/32.JPG" /></a>Weszlismy do lasku, zatrzymalismy sie przez chwile przy kamiennych stelach (sprawdzilem, czy rzeczywiscie na jednej z nich znajduje sie imie Chuandenga), przeszlismy aleja kolo wrot prowadzacych do Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia 真觉寺, ale byly juz zamkniete.<br /><br />Zdjecie: Stela (kamienna tablica) na grobie Mistrza Chuandenga pod murami Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia - w tym "grobie" zlozone sa tylko jego szaty i nakrycie glowy:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7kZGM2Na1FLl_Zx_SObtfLnkYU7AszCOHwfcDQJd3j3V5Uutu2J9v_lfK7ukioSRbDWq2j47GRGiB_Uh1q3SyjUtQsAR9l98TpXUNzpkMr94bp5Bfhg6VGjO4XBhO2TvKowE39d8dIUo/s1600-h/33.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869891338316018" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7kZGM2Na1FLl_Zx_SObtfLnkYU7AszCOHwfcDQJd3j3V5Uutu2J9v_lfK7ukioSRbDWq2j47GRGiB_Uh1q3SyjUtQsAR9l98TpXUNzpkMr94bp5Bfhg6VGjO4XBhO2TvKowE39d8dIUo/s320/33.JPG" /></a>Dziewczyny szly z przodu, ale nagle Duza M przywolala mnie - przed nami, na polu nieco nizej, stal szczekajacy wioskowy kundel. Gdy podszedlem do nich, z bocznych drzwi wylonil sie mnich i zaczal przywolywac psa, ale ten najwyrazniej bal sie nas i nie mogl przemoc strachu, zeby przebiec kolo nas i wrocic do swiatyni.<br /><br />Zdjecie: Wschodnie wejscie do Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia, w ktorej znajduje sie stupa z cialem Zhizhe, zalozyciela szkoly Tiantai:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKagwds4cDdxzc_TyQiTEDSUGHerW8_ajhCaxs6dD2wXSdjc25GYFJsjzr75_T0MuQG92hSNc00542aI9tcH5C1zV70PXxketxYqrydkHEgv-nEsKtTOI-G9bFiDOgQWMyvUguc9AQEVw/s1600-h/34.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346869897376987410" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKagwds4cDdxzc_TyQiTEDSUGHerW8_ajhCaxs6dD2wXSdjc25GYFJsjzr75_T0MuQG92hSNc00542aI9tcH5C1zV70PXxketxYqrydkHEgv-nEsKtTOI-G9bFiDOgQWMyvUguc9AQEVw/s320/34.JPG" /></a>Zagadnalem mnicha o to, czy rzeczywiscie w stupie w swiatyni znajduje sie cialo Zhizhe. Mnich powiedzial, ze tam je umieszczono. Poniewaz Zhizhe byl darzony wielka estyma przez cesarza, ten co roku wysylal emisariusza, ktory skladal holdy zmarlemu mistrzowi. Ponoc w pierwszym i drugim roku cialo znajdowalo sie w stupie, ale przy trzeciej wizycie juz go nie bylo - tajemniczo zniklo. Byc moze Zhizhe byl transie, trwajacym lata, i w koncu przebudzil sie. Wczesniej pisalem o transie, w jakim znajdowal sie Pusty Oblok, mozna tylko przypuszczac, ze jego doswiadczenie nie bylo wyizolowane, i nie wykluczone, ze zdarzaly sie medytacyjne transy trwajace latami.<br /><br />Zdjecie: Niewielka stupa znajdujaca sie przy wejsciu do Swiatyni Prawdziwego Przebudzenia zostala ufundowana przez japonskich wyznawcow buddyjskiej szkoly Tendai, odpowiednika chinskiej sekty Tiantai: </p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-Q4wU_Iapp1_G2UjTJlZpRhIg_b2A4VMBRD1fRSRsfTUic8bHRY6YvDxcVhUr9r8CmLTp-Fp0R85pCJl0OUPns021JHEMHrC-gghc3rYBHsdm2iN5RHeTXaAkM6gM9RyfSiZxDL8VbzM/s1600-h/35.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346870140259463442" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-Q4wU_Iapp1_G2UjTJlZpRhIg_b2A4VMBRD1fRSRsfTUic8bHRY6YvDxcVhUr9r8CmLTp-Fp0R85pCJl0OUPns021JHEMHrC-gghc3rYBHsdm2iN5RHeTXaAkM6gM9RyfSiZxDL8VbzM/s320/35.JPG" /></a>Pozegnalismy sie, poszlismy dalej sciezka, mijajac jeszcze stado zdezorientowanych koz, weszlismy na asfaltowke, i w prawie calkowitej ciemnosci poszlismy z powrotem do hotelu. Szlismy znanymi nam skrotami, ja zabawialem Mala M opowiesciami o wezach, mala byla pod wyraznym wrazeniem - jak tu nie byc, gdy idzie sie w ciemnosci po lesie, w ktorym zyja weze, i ogladalo sie dwie czesci filmu z cyklu o anakondach... Na szczescie gdzies w polowie drogi zatrzymala sie Honda - van, i zyczliwa kobieta zaoferowala nam podwiezienie do hotelu. Wsiedlismy do samochodu, prowadzil maz, z tylu siedziala dwojka dzieci, jak nie chinska rodzina (z ta dwojka dzieci). Kobieta powiedziala nam, ze jada z miejscowosci Longhuangtang 龙皇堂 (o ktorej slyszalem, ze jesty bardzo atrakcyjna turystycznie), zajmuja sie biznesem, tam maja wille, w ktorej odpoczywaja w wolne dnie. Na pytanie, czy willa jest w ramach jakiegos osiedla, kobieta powiedziala, ze nie, zaden deweloper jeszcze am nie zainwestowal, oni przerobili pomieszczenia dawnej fabryki na mieszkalne, i zatrudnili dwoje mieszkancow wioski do pilnowania posiadlosci. Nie ukrywam, zazdroszcze domu w takich okolicach... Szybko dojechalismy do hotelu, podziekowalismy zyczliwym ludziom, poszlismy do hotelu, wezwalismy stamtad taksowke, zrobilismy jeszcze rundke do centrum handlowego po piwo, napoje i owoce. Obok centrum bystra Duza M zauwazyla na drzwiach sklepu wiazke jakiegos zielska.<br /><br />Zdjecie: Wiechcie jakiegos ziola wieszane sa z okazji swieta Duanwu przy wejsciach do domostw i sklepow dla odpedzenia zlych duchow - czyli przede wszystkim komarow:</p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaPKwsJJa5qXKPHsb0Vf1o6r0TXEoMNIDxUJOnxsacHNML10LK66JMwN_NahINJ87ojIyNhqHAH71GOSk7FptSnBIHrOHJ2wlYgiAx4ZBzutNwuko7_rjSx8S3DFOAjz8GX218Ro8rNjY/s1600-h/36.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5346870147597252018" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaPKwsJJa5qXKPHsb0Vf1o6r0TXEoMNIDxUJOnxsacHNML10LK66JMwN_NahINJ87ojIyNhqHAH71GOSk7FptSnBIHrOHJ2wlYgiAx4ZBzutNwuko7_rjSx8S3DFOAjz8GX218Ro8rNjY/s320/36.JPG" /></a>Jak sie okazalo z okazji swieta Duanwu 端午节 (potocznie nazywanego Swietem Smoczych Lodzi, bo wlasnie wyscigi tych lodzi odbywaja sie w to swieto), na drzwiach domostw wiesza sie to zielsko, ktore nie tylko dostrasza komary, ale picie naparu z niego pozwala lepiej znosic upaly. Pytalem o nazwe, ale wlasciciel sklepu nie potrafil wymowic jej w standardowym chinskim. OK, powiedzialem, to prosze napisz jego nazwe - ten znak jest zbyt zlozony i go nie pamietam. Rzeczywiscie, z chinskim jest ten problem, ze czlowiek - takze chinski - poznaje go przez cale zycie. Glodni wiedzy wrocilismy do hotelu, zjedlismy arbuza, obalilismy dwa browary i zasnelismy snem sprawiedliwych. Czekaly nas kolejne dni, i wiele nieznanych miejsc do zobaczenia. </p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-1321257942363388252009-06-08T23:35:00.005+08:002009-06-09T02:12:35.520+08:00Cos zupelnie innego<div align="justify">Tydzien temu wrocilismy z kolejnego pobytu w Gorach Tiantai, i jakos nie moge zabrac sie do spisania wrazen. Jestem sfrustrowany tym, ze chinczycy po zablokowaniu Youtube zablokowali Blogspot. Oznacza to, ze nie mam bezposredniego dostepu do mojego bloga, tylko musze na niego wchodzic stosujac triki - zwykle posluguje sie programem Hotspot Shield; program ten pozwala na anonimowe surfowanie, i pierwotnie zostal stworzony z mysla o bezpieczenstwie osob korzystajacych z bezplatnego dostepu do sieci w publicznych miejscach. Niemniej program ten niezle sluzy rowniez nam, zamknietym za chinskim Wielkim Murem, blokujacym dostep do wielu websajtow niewygodnych dla chinskiego rzadu. Niestety, oznacza to wciaz wyskakujace jakies reklamy, otwierajace sie z nienacka okna przegladarki, obciazony procesor, etc. Slowem - bol w pewnej szlachetnej czesci ciala, gdy chce sie zobaczyc to, czego tutejsza wadza nie chce pokazac swoim obywatelom.<br /><br />Wszystko zaczelo sie od wydarzen w T7becie w zeszlym roku - zamieszek, powstania. W tym roku w kolejna okragla rocznice tzw. "pokojowego wyzwolenia T7betu" zablokowano Youtube. T7bet to wrazliwy punkt w swiadomosci prezydenta panstwa. Nie tak dawno rozmawialem ze znajomymi, chinczykami, ot takie tam rozmowy chinczykow przy kolacji. Wiadomo, jak sie wypije troche, to wczesniej czy pozniej rozmowy schodza na tematy polityczne - tej miejszej polityki - typu ten kiedys dostal po porach od tamtego, a udaje, ze jest wielkim mistrzem kungfu. NB mam jednego Shixionga 师兄 ("starszego brata" w kungfu, czyli ucznia mojego mistrza o dluzszym stazu, niz ja), ktory bardzo sie afiszuje swoimi umiejetnosciami, pojawia na wszystkich wiekszych imprezach, pokazach,etc. Kiedys doszlo do bijatyki - nie chcial w barze karaoki zaplacic rachunku, wiec wlasciciel wyslal kilku zbirow, ktorzy go ostro obili; nie trzeba pisac, ze w kregach kungfu stracil twarz, ale okazalo sie, ze wyciagnal potem od wlasciciela baru mnostwo kasy tytulem odszkodowania, wiec z kolei w innych kregach zyskal niezla renome...<br /><br />Rozmawialismy tez o wiekszej polityce. W Chinach kazdy rzadzacy stara sie po sobie cos zostawic. Mao Zedong wiadomo - zamienil Chin w kraj komunistyczny, pozostawil po sobie wielkie mysli, spisane w slawnej Czerwonej Ksiazeczce 毛泽东思想. Deng Xiaoping, Wielki Architekt, wprowadzil kraj na droge rewolucyjnego otwarcia na swiat, i spowodowal potezny rozwoj gospodarczy panstwa. Pozostala po nim teoria bedaca fundamentem tych zmian 邓小平理论. Z kolei Jiang Zemin pozostawil po sobie teorie "Czterech Reprezentacji" 四个代表, ktora ma udawadniac, ze partia komunistyczna reprezentuje wszystkie sily narodu. Co pozostawi po sobie obecny prezydent? Trudno powiedziec. Chinczycy nie szanuja Jiang Zemina. Uwazaja ze tak naprawde niczego wielkiego nie dokonal - no bo z konkretow wprowadzenie Chin do Swiatowej Organizacji Handlu (WTO) nie jest wyczynem na miare tych, ktorymi poszczycic sie moga jego poprzednicy. Chinczycy sa wsciekli na Jianga za jego slabosc - kiedy amerykanie "przypadkiem" zbombardowali chinska ambasade w Belgradzie, Jiang w podczas pobytu w USA gral na Erhu i sie glupio smial. Obecny prezydent jest inny. Hu Jintao podczas wizyty w USA odmowil przejazdu ulicami, wzdluz ktorej ustawili sie protestanci. Postawil warunek, ze pojedzie na jakies tam wazne spotkanie dopiero wtedy, kiedy amerykanie usuna protestujacych. No i Jankesi w koncu sie ugieli, zapewnili Hu spokojny przejazd, Hu postawil na swoim. Hu zostal podobno wybrany do najwyzszych wladz przez samego Deng Xiaopinga, jako mlodzian rokujacy wielkie nadzieje. Znajomi twierdza, ze Hu byl dowodca wojska stacjonujacych w T7becie. Kiedy zaczely sie tam zamieszki chyba jeszcze w latach 80tych, Jiang nie do konca wiedzial, jak sobie z nimi poradzic. Ponoc Hu powiedzial na spotkaniu z Deng Xiaopingiem, zeby zostawic sprawe w jego rekach, dac mu pelna wladze decyzyjna w tej sprawie, ze on to zalatwi. No i zalatwil. Jak wiesc gminna niesie, wojska kierujace sie rozkazami Hu spacyfikowaly kilka wsi, ktore popieraly powstancow. Po wsiach i ich mieszkancach nie zostalo ani sladu. Dengowi spodobalo sie, narodowi zreszta tez. Stalin, Hitler to postaci bardzo tu szanowane - nie, nie za ludobojstwo, ale za to, ze uczynily ze swoich krajow prawdziwe imperia. Twardzi, nieustepliwi, bezpardonowi. Stad Hu jest lubiany, bo tez ponoc taki jest. Jianga nikt nie szanuje, Gorbaczowa na przyklad zreszta tez, bo przeciez doprowadzil do rozpadu imperium ZSRR.<br /><br />Niewykluczone, ze te informacje o Hu to tylko plotki, ze nic takiego sie nie przydarzylo. Ze po prostu narod chce miec silnego wodza, takiego samego, jak chocby slawny Qinshihuang, pierwszy chinski cesarz, ktory podbil szesc krolestw i stworzyl wielkie imperium. Tylko niech narod nie zapomina, ze dynastia Qin, ktora zapoczatkowal tenze Qinshihuang, trwala tylko kilkanascie lat, a jedna z tego przyczyn byl polityczny zamordyzm (vide: zakopanie zywcem konfucjanskich uczonych) i panowanie tylko jednej slusznej ideologii...<br /><br />Mnie polityka nie interesuje, ale jak tu nie byc nia sfrustrowanym, gdy przez nia nie mozna swobodnie ogladac glupich klipow na Youtube czy wejsc na wlasny blog.<br /><br />A mialo byc o fascynujacym wyjezdzie na Tiantai... Nastepnym razem.</div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-84967916065109640022009-05-12T00:05:00.028+08:002009-05-14T01:36:22.177+08:00Stary znajomy...<div align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mKcsRaItpvprybCK-R2mgQMQsWSaNwnMWGtc0DyCx6O8fNkRQFER3Zk7nhLsP_1lJgVaQKwAZ4BRI2Nr9BebNSZ6dR0wYiM3GHmCPBgbu1GTSdXp5L8ZtD-fMrXyim6kFa6vQ2UV8Ks/s1600-h/05.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335357781369453938" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7mKcsRaItpvprybCK-R2mgQMQsWSaNwnMWGtc0DyCx6O8fNkRQFER3Zk7nhLsP_1lJgVaQKwAZ4BRI2Nr9BebNSZ6dR0wYiM3GHmCPBgbu1GTSdXp5L8ZtD-fMrXyim6kFa6vQ2UV8Ks/s320/05.JPG" /></a><br />Zdjecie powyzej: Szczyt Wielkiej Bialej Gory Taibaishan<br /><br />Najpierw cofniecie sie w czasie.<br /><br />To bylo gdzies w roku 1995, gdy jeszcze poslusznie pracowalem na garnuszku w firmie handlowej, wyrwalem sie na kilka dni w ramach urlopu na swieta zachodnia gore Huashan 西岳华山. Po calonocnej jezdzie pociagiem, o 4:30 wysiadlem na malym, brudnym dworcu kolejowym, spod ktorego zabral mnie rozklekotany busik, i po godzinie powolnej jazdy po wyboistej drodze dowiozl pod gore. Gora jest niesamowita - niemal pionowe skaly, wyrastajace nagle i pnace sie do nieba, by zginac gdzies w chmurach czy mglach. Gora nie jest wysoka, liczy nieco ponad 2 tysiace metrow npm, ale wsrod pieciu slawnych gor taoistycznych slynie z niebezpiecznych podejsc, przejsc wzdluz pionowych skal po chwiejacych sie deskach, gdzie tylko lancuchy daja jakie-takie poczucie bezpieczenstwa. Oczywiscie z mysla o paniusiach w szpilkach zbudowano wyciag na Polnocny Szczyt gory, ale gdy ja stanalem przed brama, prowadzaca na szlak, wyciagu jeszcze nie bylo.<br /><br />Wejscie na gore bylo bardzo mozolne. Schody bardzo wysokie, niekiedy majace po 70cm wysokosci; niekiedy zamiast schodow byly wglebienia w skale, i wspinalo sie po lancuchach. Zaczalem wspinaczke ok. 7:30 rano, a wszedlem na gore poznym popoludniem. Obszedlem wszystkie szczyty gory, w tym jej wierzcholek, w koncu zdecydowalem sie zatrzymac na noc w niewielkim hoteliku na Wschodnim Szczycie. Jak sie okazalo, hotelik graniczyl ze stara swiatynia taoistyczna, wszedlem wiec do niej, przywitaj mnie mlody mnich kolo dwudziestki. Zaprosil mnie na herbate do swojej celi, zaczelismy rozmowe, ktora potoczyla sie do poznej nocy, a zakonczyla wspolna medytacja. Rozmawialismy o jego decyzji zostania mnichem. Powiedzial mi, ze pracowal w pubie na poludniu Chin, widzial i pieniadze, i zepsucie, i pustke rozrywek, ktore mozna sobie kupic za pieniadze; pewnego dnia postanowil rzucic to wszystko, i przybyl na Huashan, zeby oddac sie medytacji. Znalazl sobie opuszczona jaskinie - ta sama, ktora 800 lat wczesniej wydrazyl Hao Datong 郝大通, jeden z Siedmiu Mistrzow taoistycznej szkoly Calkowitej Rzeczywistosci. W tej jaskini przezyl caly rok, przede wszystkim medytujac. Zycie tam bylo trudne - bez zrodla wody trzeba bylo gromadzic deszczowke; zima doskwieral mroz, latem - upal i skwar. Po roku pod naciskiem lokalnego stowarzyszenia taoistycznego zaopiekowal sie swiatynia na szczycie. Jak sam powiedzial, bez mistrza i prawdziwego przekazu czlowiek tylko bladzi, ale jest na to przygotowany, i nie ma zamiaru porzucic Drogi ani zalowac swej decyzji. Ma jednak nadzieje, ze mistrz pojawi sie, i bedzie choc troche mogl zblizyc sie ku idealowi niesmiertelnego.<br /><br />Spotkanie z mnichem, mlodszym ode mnie chlopakiem, ale jednoczesnie bardzo dojrzalym, i o niezwyklych aspiracjach, wywarlo na mnie duze wrazenie. Przede wszystkim uswiadomilo, ze w Chinach wciaz sa zywe tradycje pustelnicze, tradycje medytacji i dazenia do niesmiertelnosci.<br /><br />Nastepnego dnia zrobilismy sobie wspolnie zdjecie (musze je znalezc, jest gdzies w skrzyni), chlopak dal mi jeszcze wskazowki, jak dojsc do jaskini, w ktorej medytowal, pozegnalismy sie, i juz nigdy potem nie spotkalismy.<br /><br />Zdjecie: Swiatynia taoistyczna na szczycie Wielkiej Bialej Gory, najwyzszego szczytu Gor Zhongnan:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-G2qlp4s_beOEzox3qPukbyVR279ZRX0GMI3pTx2JBf3aegrAUfzmmlJMMAyD2gdEZvQSFRblcDjCOLUcaxWErtMZPhjE4nXGCldGAZgq37Cl7DqY1r93zfmsoneTqLMJq0fQsP2tjTU/s1600-h/02.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335358228524530626" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-G2qlp4s_beOEzox3qPukbyVR279ZRX0GMI3pTx2JBf3aegrAUfzmmlJMMAyD2gdEZvQSFRblcDjCOLUcaxWErtMZPhjE4nXGCldGAZgq37Cl7DqY1r93zfmsoneTqLMJq0fQsP2tjTU/s320/02.JPG" /></a><br />Rok czy dwa lata pozniej spotkalem w Xi'anie sympatyczne mlode malzenstwo z USA. Oni planowali wejscie na Huashan, dalem im kilka wskazowek, jak dojechac pod gore, jak wchodzic na nia. Poprosilem rowniez, zeby pozdrowili ode mnie znajomego mnicha. Podczas gdy oni pojechali na Huashan, ja udalem sie do Jaskini Smoczej Bramy 龙门洞 w powiecie Long 陇县 (miejsce, gdzie medytowal slawny Qiu Chuji 丘处机, zalozyciel sekty Smoczej Bramy). Po kilku dniach spotkalismy sie znowu w Xi'anie - jak sie okazalo mnicha nie znalezli, nie potrafili tez powiedziec, co sie z nim stalo.<br /><br />Ale wracajac do terazniejszosci. W zeszly wtorek polecialem do Kantonu, na jeden dzien do pracy. Kontrola towaru, rozmowy, negocjacje. W samolocie studiowalem jeszcze materialy przygotowujace mnie do inspekcji, w koncu skonczylem i dla zabicia czasu siegnalem po CAAC Inflight Magazine, kolorowe czasopismo linii lotniczych. Ku wielkiemu zaskoczeniu, wsrod reklam Patek Philippe, Omegi i Tissot znalazlem artykul zatytuowany "W poszukiwaniu Taoizmu w Gorach Zhongnan" 寻道终南山. W ktoryms z wpisow w blogu wspominalem juz o tych gorach - polozone niedaleko Xi'anu, byly od tysiacleci miejscem, do ktorych na odosobienie udawali sie mnisi buddyjscy i taoistyczni, by w pustelniach wsrod niedostepnych gor oddawac sie medytacji i praktykom alchemii wewnetrznej. Najbardziej chyba znanym pustelnikiem w Gorach Zhongnan byl Pusty Oblok 虚云法师, ktory spedzil tam wiele lat. Pusty Oblok napisal pamietnik, ktory stal sie dla wielu swoista biblia; w nim tez opisal zdarzenie zapadniecia w gleboki trans medytacyjny. Otoz pewnego dnia postanowil ugotowac na posilek fasole, a ze ta gotuje sie dosc dlugo, by nie marnowac czasu Pusty Oblok siadl do medytacji. Po chwili z transu wyrwalo go pukanie do drzwi pustelni - to w odwiedziny przybyli jego znajomi, mnisi zyjacy w znajdujacych sie nieopodal pustelniach 茅棚. Pusty Oblok bardzo sie ucieszyl, i zaprosil ich do wspolnego posilku. Jakiez bylo jego zdziwienie, gdy okazalo sie, ze nie tylko, iz ogien w palenisku wygasl, ale fasola w garnku byla pokryta gruba warstwa plesni. To, co wydawalo mu sie chwila, bylo w rzeczywistosci kilkunastoma dniami...<br /><br />NB czesto mowi sie o tym, jak dlugosc zycia ludzkiego zostala przedluzona dzieki postepowi nauki i medycyny, ze zyjemy znacznie dluzej, niz nasi przodkowie. Tylko dlaczego wydaje sie nam, ze czas biegnie bardzo szybko, przecieka przez palce, ze zanim obejrzymy sie, mija wiele lat? Swego czasu czytalem artykul chinskiego badacza alchemii wewnetrznej, ktory twierdzil, ze subiektywnie odbierane nasze zycie niekoniecznie jest dluzsze od tego ludzi zyjacy 100 czy wiecej lat temu; ludzi, ktorzy kalendarzowo zyli od nas krocej o 10 czy 20 lat. Wina za to obarczal pospiech cywilizacyjny, ilosc rozrywek i pokus, ktore na nas czyhaja.<br /><br />Ale wracajac do tematu. Gory, kiedys omijane z braku odpowiedniej infrastruktury turystycznej, staly sie miejscem wielu pielgrzymek glownie mlodych ludzi, po wydaniu w Chinach w 2006 roku chinskiego przekladu ksiazki Billa Portera "Road to Heaven", w ktorej autor opisuje swe spotkania z mnichami w Gorach Zhongnan.<br /><br />Artykul opisywal wlasnie spotkanie z mnichem taoistycznym, zyjacym w gorskiej pustelni. Im dalej czytalem artykul, tym szerzej otwieraly mi sie oczy - ze zdziwienia i zaskoczenia. Jak sie okazalo, mnich mial okolo 40 lat, pochodzil z poludniowych Chin, gdzie w miescie Zhuhai pracowal jaka menedzer pubu. Porzucil prace, udal sie na gore Huashan, po czym po kilkuletnim pobycie tam zaczal studia w Akademii Taoistycznej w Pekinie. Studiow jednak nie ukonczyl, zdecydowal sie zaszyc w gorach i oddac medytacji...<br /></div><div align="justify">Czyzby byl to ten sam mnich, ktorego spotkalem na Huashanie 15 lat temu?</div><div align="justify"><br />Zdjecie: Dzikie i surowe Gory Zhongnan - w prawym gornym rogu najwyzszy szczyt, Taibaishan, z malenka kropka taoistycznej swiatyni:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLx6JpJ81vADkoGHsANGnbprxNo85FWyZWWH3tnfFQn6qCtODJzv4JD9fM7dL927sm_4OJgoXnA5g8zCowoH3cH9edg82KY8w0n6_rFMndS8lzZ5VzC1_CyKDiImbVhuHwKH5C6OweLcE/s1600-h/04.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335359733004984018" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLx6JpJ81vADkoGHsANGnbprxNo85FWyZWWH3tnfFQn6qCtODJzv4JD9fM7dL927sm_4OJgoXnA5g8zCowoH3cH9edg82KY8w0n6_rFMndS8lzZ5VzC1_CyKDiImbVhuHwKH5C6OweLcE/s320/04.JPG" /></a><br />NB ksiazke Billa przyslal mi T z Seattle kilka lat temu, i przeczytalem ja jednym tchem. Wowczas narodzila sie idea, zeby pojechac w Gory Zhongnan. Pierwszym podejsciem bylo wejscie na ich najwyzszy szczyt, ktorego Billowi nie udalo sie zdobyc, jako ze wowczas byl to teren zamkniety. NB szczyt jest zamkniety do dzis, wejsc na niego mozna tylko za specjalnym i trudnym do zdobycia pozwoleniem, ale mysmy przekupili straznikow marnymi 100 yuanami, i jako jedni z pierwszych cudzoziemcow weszlismy na liczacy sobie - bagatela - 3768m npm wierzcholek. Na jego szczycie znajduje sie - jakzeby inaczej - swiatynia taoistyczna. Nie spotkalismy jednak zadnych pustelnikow, choc widzielismy kilka jaskin medytacyjnych. Wejscie na Wielka Biala Gore 太白山 zasluguje na odrebny wpis, wiec nie bede sie tutaj rozwodzil.<br /><br />W tym roku zima, podczas pobytu w Xi'anie, odwiedzilem Palac Osmiu Niesmiertelnych 八仙宫, a tam - tez przez ciekawy zbieg okolicznosci - zgadalem sie z mnichem, z ktorym - jak sie okazalo - bylismy "bracmi" cwiczacymi ten sam odlam Taijiquan. Mnich zaoferowal sie byc moim przewodnikiem po Gorach Zhongnan. To cenna pomoc w kraju, gdzie znajomosci moga otworzyc drzwi normalnie zamkniete (choc moga te otwarte rowniez zamknac...)<br /><br />Zdjecie: "Brat" w Taijiquan, i moze przyszly przewodnik po Gorach Zhongnan:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHx3rFtNgP0YYrbiKvQBlat4vpeOTGlOw2yPAxYwypvaCiIMECq9sT-zOMQa1HbkSBEIPF0mzgjMBWnkVGDbxSFtjwEHdJJfKnrytobCRtPt-VZxuAND0uKp1z07Ytg9Yk5IJYLhn6fbE/s1600-h/06.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 203px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5335357401437324786" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHx3rFtNgP0YYrbiKvQBlat4vpeOTGlOw2yPAxYwypvaCiIMECq9sT-zOMQa1HbkSBEIPF0mzgjMBWnkVGDbxSFtjwEHdJJfKnrytobCRtPt-VZxuAND0uKp1z07Ytg9Yk5IJYLhn6fbE/s320/06.JPG" /></a><br />W kazdym razie artykul w czasopismie zrobil swoje. Mam wiecej niz jeden powod, zeby w koncu udac sie na poszukiwanie Taoizmu w Gorach Zhongnan...<br /><br />PS.Stare zdjecia robilem na kliszach, wiec ten wpis ilustruje tylko zdjeciami Wielkiej Bialej Gory z czerwca ub r. Nawiasem mowiac banner u gory bloga to zdjecie wykonane rowniez podczas tamtej wyprawy.</div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-13366223248589371302009-04-17T10:23:00.053+08:002009-04-22T01:20:26.153+08:00Tajemnicze zakatki Niebianskich Tarasow 天台山 - Gory Dziewieciu Szczytow 九遮山<p align="justify"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327105106858717954" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsREnU8b1gq0eL7FlLnukz562iKQxTa8eYCVMartVmcArUf0IT9j01fqW8GfiHBk_BRVtGXBrHYPT-DQ41_Z5mrg4pGK9uyF0m74Rb-E0COR9I9zSUPVmRUqPSwY-k2hTMMwJPkeAtfik/s320/17.JPG" /><br />Zanim wzialem sie za opisanie poprzedniego pobytu w Gorach Tiantai, znow tam pojechalismy, i jak wczesniej, miejsce obdarowalo nas nowymi wrazeniami, jakich sie nie spodziewalismy.<br /><br />Jadac tam, wiedzielismy, gdzie skierujemy nasze kroki - w Gory Dziewieciu Szczytow 九遮山. Bylismy tam ostatnim razem, i miejsce nas calkowicie zauroczylo. Zadnych turystow, zadnych prawie pojazdow, tonace w mglach gory o fantastycznych ksztaltach, krystalicznie czyste strumienie, rozrzucone swiatynie taoistyczne i buddyjskie. </p><p align="justify">Zdjecie: Gory o dziwnych ksztaltach, tarasy owocowe, gaje bambusowe, brak ludzi, stanowia o pieknie Jiu Zhe Shan:</p><p align="justify"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327123041266557394" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpdpoJQrOEaqVbNh7sqnu1r40JruuNNeTd8K2QdNM8FjXsn9hA5AR0fLILaKgVEudYeNTFUQa6VmzMvV54DY59TDwdXNq-xQt37jFblwf6GUjZ6vZOK_auor9tFnMBxrdWefO6u9WMgCQ/s320/18.JPG" /><br />Gory nazywaja sie Gorami Dziewiec Szczytow - to moje dosc wolne tlumaczenie nazwy Jiu Zhe Shan, ktora literalnie oznacza Gory Dziewieciu Przeslon. Jest to wlasciwie dolina, ktorej srodkiem wije sie Strumien Herbacianych Wzgorz 茶山溪. Strumien zakreca dziewiec razy omijajac stojace mu na drodze gory. Przerzucone sa przez niego mosty, a w samej dolinie leza starozytne wioski. W centrum kazdej wioski rosna wielkie, liczace ponad 1000 lat drzewa, ludzie sa zyczliwi i goscinni. Na dnie doliny, po obu stronach rzeki, znajduja sie pola herbaciane i sady owocowe, czesc gor porosnieta jest gajami bambusowymi. Krajobraz naprawde jak z bajki.<br /><br />Zdjecie - Z okazji chinskiego Swieta Zmarlych - Czystosci i Jasnosci <em>Qing Ming Jie</em> 清明节 - lokalni mieszkancy jedza nadziewane pierogi w zielonym ciescie 青饺 - slowo "Czystosc" 清 i "Zielony" 青 wymawia sie tak samo:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwHFhG0p9Ct9W36KFLc_PwCfzpi_3jzXSOelotHGbGbAvDHrY6KRX7J0E6CC9oSWooWqSek3G7-_jyYnzAE73zJs987_49V7C-McvOv-e-yYplXwDl1T_E7Cz_nKCqi_R4VLZlFLDUu5A/s1600-h/01.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327105954054240114" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwHFhG0p9Ct9W36KFLc_PwCfzpi_3jzXSOelotHGbGbAvDHrY6KRX7J0E6CC9oSWooWqSek3G7-_jyYnzAE73zJs987_49V7C-McvOv-e-yYplXwDl1T_E7Cz_nKCqi_R4VLZlFLDUu5A/s320/01.JPG" /></a><br />W pierwszy dzien pobytu wstalismy wczesnie, szalona taksowkarka swym zaniedbanym rumakiem z piskiem opon zawiozla nas na dworzec autobusowy w Tiantai, i po chwili znalezlismy sie w busiku do Jietou 街头镇. Kierowca mial ciezka noge do gazu i udalo nam sie zdazyc na autobus o 11:00 jadacy z miasteczka dalej w gory. Autobus byl pelny, stalismy, jechal jednak dosc szybko i w 20 minut i za 7 yuanow w sumie dojechalismy do petli, ktora znajduje sie w wiosce Mingtang 明堂. Autobusem jechalo sporo starych znajomych - m.in. mniszka Jingcheng z Jasnego Klifu (ktory jest po drodze), i jedna z kobiet tam mieszkajacych. Poznaly nas, chcialy ustapic Malej M miejsce, ale ta szczypala sie i wolala jechac na stojaco. Ja w niedzyczasie zasiegalem jezyka od wspolpasazerow. Wszyscy byli zgodni, ze najbardziej dzikim miejscem w okolicy jest wioska Xueshang 雪上, lezaca w wysokich gorach, trudno dostepna i obecnie nie zamieszkana. Ponoc by dotrzec do niej trzeba isc nad glebokimi przepasciami waska, stroma sciezka, na ktorej czesto wyleguja sie weze. Slyszac to wszystko swiecily nam sie oczy z zainteresowania, choc zdawalismy sobie sprawe, ze taka wyprawe w dzikie, niedostepne tereny trzeba bedzie zostawic na kiedy indziej.<br /><br />Po wyjsciu z autobusu poszlismy dalej droga, NB bardzo porzadna asfaltowka. Bylismy wsrod gor, po obu stronach drogi przyciagaly oczy swieza wiosenna zielenia tarasy z sadami i zagajnikami bambusowymi.<br /><br />Zdjecie: W drobnym, cieplym wiosennym deszczu krajobraz Jiu Zhe Shan prezentowal sie bajkowo:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinOvWswtzF9tQdG5GpQJ7RNFOtiTOm5AKUncwOhyphenhyphenubNGJZWnTFjZy2lPROQN6pFb0FhoCrj93tCV0CXFgVDdgu4jc95OUK15xQ2PZ68tD2b-nYLvqGQEX_CVx1-Bn1xkKsSaTZPslRK5o/s1600-h/04a.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327121262967028210" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinOvWswtzF9tQdG5GpQJ7RNFOtiTOm5AKUncwOhyphenhyphenubNGJZWnTFjZy2lPROQN6pFb0FhoCrj93tCV0CXFgVDdgu4jc95OUK15xQ2PZ68tD2b-nYLvqGQEX_CVx1-Bn1xkKsSaTZPslRK5o/s320/04a.JPG" /></a><br />Jeden taki zagajnik przyciagnal nasza uwage, jako ze roslo tam mnostwo olbrzymich pedow bambusowych.<br /><br />Zdjecie: Po obu stronach strumienia rosna geste gaje bambusowe: </p><p align="justify"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAP0mV2BvNrh36ydRusfP9Fp80YppYC9pePVWLu1TphrPAvJ7Gs8lvXcne_nq-_i_jt2KpksxwrmgBjxGY8IktNq6yoizIDzS1wtVuiSRnxeBPogrBy12n4uyGvPEDMG_OCif4okT4lHw/s1600-h/06.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327123338513768914" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAP0mV2BvNrh36ydRusfP9Fp80YppYC9pePVWLu1TphrPAvJ7Gs8lvXcne_nq-_i_jt2KpksxwrmgBjxGY8IktNq6yoizIDzS1wtVuiSRnxeBPogrBy12n4uyGvPEDMG_OCif4okT4lHw/s320/06.JPG" /></a><br />Przyznam szczerze, ze takie pedy widzialem wczesniej tylko na rynku warzywnym, nigdy w naturze. Zeszlismy z Mala M, zeby porobic zdjecia, a ja postanowilem kopniakiem sprawdzic wytrzymalosc pedu. Ku naszemu zdziwieniu zlamal sie jak zapalka, wiec "wykopalem" jeszcze jego sasiada. Duza M dala mi worek foliowy, zapakowalismy zdobycz do plecaka, bedzie na kolacje. Postanowilismy, ze damy pedy do ugotowania szefowej w naszej ulubionej knajpie, jeden dla nas, a drugi dla niej w ramach zaplaty za fatyge...<br /><br />Zdjecie: W bambusowym gaju rosly olbrzymie pedy bambusow, przysmak mieszkancow Kraju Srodka:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD-fLFB4VXrjsAhfsTt_dudy7lNxxLa370IE84EEy5_WWI0e2D4k-HK7DpoMtL5-t51JXE2bQOYEe-unIxtV10aEBnw5ynDDYH7p09g37D03CP2IL-1Sm85m29bxs9QzTx5W74zsZRMAg/s1600-h/05.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327119273530466082" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD-fLFB4VXrjsAhfsTt_dudy7lNxxLa370IE84EEy5_WWI0e2D4k-HK7DpoMtL5-t51JXE2bQOYEe-unIxtV10aEBnw5ynDDYH7p09g37D03CP2IL-1Sm85m29bxs9QzTx5W74zsZRMAg/s320/05.JPG" /></a><br />Szlismy dalej, siapil drobny, cieply deszczyk, szczyty gor ginely we mgle, ptaki szalaly, kwitly drzewa i krzewy, a swieza zielen niemal razila w oczy. Robilem zdjecia, ale wygladaja dosc nienaturalnie, tak, jakby kolory byly podkecone. Spacer asfaltowka, choc wygodny, wkrotce nam sie znudzil. Mieszkajac w miescie probujemy zawsze uciec od cywilizacji, wiec nie zastanawiajac sie dlugo zrobilismy skok w bok od drogi, przeszlismy po kamieniach przez rwacy strumien i dalej wzdluz jego brzegu. Szlismy, szlismy, zachwycajac sie otaczajaca przyroda i krajobrazem. Wiadomo, miastowi... W koncu sciezka zwezyla sie i stopniowo zaniknela, zrobilo sie dosc slisko i trzeba bylo zaczac myslec o powrocie na druga strone strumienia, blizej drogi. Mala M uwielbia babrac w wodzie, a ostatnio w podobnej sytuacji budowaly z Duza M most, wiec ochoczo zabrala sie do wrzucania kamieni do wody i budowania przeprawy. Duza M jej pomagala, bo ten most byl rzeczywiscie potrzebny, jako ze nie chcialo nam sie wracac do wczesniejszej przeprawy. Ja poszedlem do przodu szukac jakiejs alternatywy, w koncu znalazlem wezsze miejsce, wrzucilem kilka wiekszych kamlotow i jakos sucha noga przeszedlem przez strumien.<br /><br />Zdjecie: Ja w tym miescie przeszedlem na druga strone strumienia, podczas gdy dziewczyny dalej budowaly swoj most:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWSNEH-X6So68l73L-Cxy9lcYft8guPb1URIMWq-aVqK3gc-L_qV21QJY8yTIl_uxo1lJq12GU3W15omJk-SRAq5csDn_GQsa553yhzqp5-7VFz_YSjlssKZubbsT3IGoecMiqil8QHA/s1600-h/07.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327125631669358962" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjiWSNEH-X6So68l73L-Cxy9lcYft8guPb1URIMWq-aVqK3gc-L_qV21QJY8yTIl_uxo1lJq12GU3W15omJk-SRAq5csDn_GQsa553yhzqp5-7VFz_YSjlssKZubbsT3IGoecMiqil8QHA/s320/07.JPG" /></a><br />Poszedlem jego druga strona z powrotem do dziewczyn, ktore juz konczyly swoja budowle. Duza M wlasnie podnosila jakis duzy kamien, gdy nagle opuscila go ze strachem. Pod glazem lezala zwinieta w klebek jaszczurka z niebieskim ogonem. Zwierze nieszkodliwe, ale biorac pod uwage, ze w gorach mozna napotkac jadowite weze (w tym takze kobry) zabawa z podnoszeniem kamieni do najbezpieczniejszych nie nalezy. Na szczescie wczesna wiosna zwierzeta sa jeszcze ospale, wiec zlapalismy jaszczura i po krotkiej sesji zdjeciowej wypuscilismy na wolnosc.<br /><br />Zdjecie: Jaszczurka zwinieta w klebek smacznie spala pod kamieniem, ktory Duza M odsunela, zeby zbudowac mostek przez strumien:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcTtQ8HDQApv84JC62MaNEuZat1h4K_MFBzqr3aHZIiyCRYsJ-VAPyS9K96atqcu__vt4nDR_ZFd8DLmvjFtkOx8ABA16pccVKfzsxlXVLCM8g67OgXJwX9v-7i63IVASVJNgVsQLbiVc/s1600-h/08.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327121704302688002" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcTtQ8HDQApv84JC62MaNEuZat1h4K_MFBzqr3aHZIiyCRYsJ-VAPyS9K96atqcu__vt4nDR_ZFd8DLmvjFtkOx8ABA16pccVKfzsxlXVLCM8g67OgXJwX9v-7i63IVASVJNgVsQLbiVc/s320/08.JPG" /></a><br />Pomoglem dziewczynowm, ktore przeszly na moja strone strumienia. Mala M byla zachwycona, bo nabawila sie w wodzie i zebrala mnostwo kamykow do butelki. Wrocilismy jednak do drogi, i nagle uslyszelismy szum wody. Niewielka sciezka weszlismy w znajdujacy sie po lewej stronie drogi gaj bambusowy, za ktorym z olbrzymiej skalnej sciany spadal z halasem wodospad.<br /><br />Zdjecie: Wodospad kolo bambusowego gaju:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVl3ewewkWGQbR1VlosCtdrtMKa6bXM_StaTpPk9QMDDAEmOXRy75934gZmrSgxLfjDGriEsazmxs5rRc25qS6Pfc0r9xGsq4efbhqgFTm1Z_h2lj52r-ytRZJyTtrpsGvvtV_ZCAKb_4/s1600-h/10.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327191794487845026" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiVl3ewewkWGQbR1VlosCtdrtMKa6bXM_StaTpPk9QMDDAEmOXRy75934gZmrSgxLfjDGriEsazmxs5rRc25qS6Pfc0r9xGsq4efbhqgFTm1Z_h2lj52r-ytRZJyTtrpsGvvtV_ZCAKb_4/s320/10.JPG" /></a><br />Droga wkrotce nieoczekiwanie skonczyla sie... Poszlismy za instynktem dalej, wchodzac w kolejna, waska doline, na dnie ktorej plynal strumien. Minelismy kamienny domek polozony obok niewielkiej grupy mogil (Chinczycy tradycyjnie chowaja zmarlych na rodzinnych cmentarzyskach lub w miejscu korzystnym geomantycznie, na posiadlosci zmarlego) znajdujacych sie na stoku.<br /><br />Zdjecie: Kamienny domek obok malego cmentarza:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWT8HDnecld6hYxFjTQHuso_v93OMLgt5V60fnQ_cup2mLu8TLeK424opuZbKjn8nWcsgemHri4tDhgbCGVBjnI9p0MnL8x0_hcCMHF5Y0TY2hP4yOSb8OVFkrxBmpTnLULFfzeEZYJZ0/s1600-h/12.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327189253799485266" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgWT8HDnecld6hYxFjTQHuso_v93OMLgt5V60fnQ_cup2mLu8TLeK424opuZbKjn8nWcsgemHri4tDhgbCGVBjnI9p0MnL8x0_hcCMHF5Y0TY2hP4yOSb8OVFkrxBmpTnLULFfzeEZYJZ0/s320/12.JPG" /></a><br />Szlismy dalej, okolica robila sie corac bardziej dzika, nie widac bylo zadnych sladow czlowieka, no moze z wyjatkiem czegos, co wygladalo na koleiny po czolgu... Zrobilo sie bardzo cieplo, dolina miala specyficzny mikroklimat, okoliczne gory nie dopuszczaly wiatru, do tego wilgoc sprawiala, ze czulismy sie jak w saunie.<br /><br />Zdjecie: Dzika dolina, ciepla i wilgotna:<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmxHB-5pqEl1q-XulWDLmsLrbArBrGU7PUKtS9eNrbG93slBTUH_Y9ySF-35n1R4DFJ7aqCunB-gFrDcGMoPAtYXIs7Gx6M0jdq1x1Pjwfi_p_na-glIkpFbZlPnQMRhpTjGp3AiUoFv0/s1600-h/17a.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327126618946353698" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmxHB-5pqEl1q-XulWDLmsLrbArBrGU7PUKtS9eNrbG93slBTUH_Y9ySF-35n1R4DFJ7aqCunB-gFrDcGMoPAtYXIs7Gx6M0jdq1x1Pjwfi_p_na-glIkpFbZlPnQMRhpTjGp3AiUoFv0/s320/17a.JPG" /></a><br />Szlismy wolno, bez celu, odurzeni natura. Kiedys Duza M bardzo narzekala na nasze zycie w Chinach mowiac, ze w kraju mozna wyjechac na zielona trawke, na lono natury, a w Chinach trudno takie miejsca znalezc, bo wszedzie sa smieci albo smarki. Te ostatnie pobyty jednak zmienily jej negatywne podejscie, a ten spacer byl momentem przelomowym.<br /><br />Zdjecie: Pomiedzy kamieniami w dolinie chodzily wielkie pajaki:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiRCiByb94Tcc25vG6MAFTjAoGy4jiNbeQZGigTY9P6ChAllMS-wMTrxua4gMWkIoQIwpwkMafaOyp3S5aSMYh3X1wOE1nZ9I7vnx9cvZvE9V2LRyZ_3AuAYYiNAb6_U39KDrPLOYKReM/s1600-h/14.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327194128650609010" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiiRCiByb94Tcc25vG6MAFTjAoGy4jiNbeQZGigTY9P6ChAllMS-wMTrxua4gMWkIoQIwpwkMafaOyp3S5aSMYh3X1wOE1nZ9I7vnx9cvZvE9V2LRyZ_3AuAYYiNAb6_U39KDrPLOYKReM/s320/14.JPG" /></a><br />Pozniej strumien, wzdluz ktorego szlismy gdzies zniknal, weszlismy w szeroka doline pokryta glazami, z lezacymi w nieladzie pniami i szczatkami drzew. Miejsce bylo dosc dziwne, zadnej sciezki, zadnego przejscia.<br /><br />Zdjecie: Szeroka dolina...<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhet6o951PFLX5r1Re7geAjBHXWvCH2oAHlg8ww4WGHac1URAbUfdEnny4KVsy8XK8Kbmev-3cCA8rwkJvF4gkh0bv8mv9jU1oGHISUVDIW3nk0JSUccv4lNERk1an7zhy9AZ6rrnGXfpY/s1600-h/15.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327189818226509410" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhet6o951PFLX5r1Re7geAjBHXWvCH2oAHlg8ww4WGHac1URAbUfdEnny4KVsy8XK8Kbmev-3cCA8rwkJvF4gkh0bv8mv9jU1oGHISUVDIW3nk0JSUccv4lNERk1an7zhy9AZ6rrnGXfpY/s320/15.JPG" /></a><br />Czas plynal nieublaganie, zawrocilismy wiec, po drodze zaskoczeni - zauwazylismy ul pieczolowicie schowany pod wielkim glazem. Wyobraznia dzialala na pelnych obrotach, Duza M mowila o jakiejs bazie wojskowej, ja widzialem gnane batami tabuny wiezniow z pobliskiego obozu pracy, ktorzy w pocie czola przesuwaja watlymi rekami wielkie kamienie...<br /><br />Zdjecie: Ul stojacy pod oslona wielkiego glazu - ciekawe, kto go tak troskliwie umiescil?<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh11CrVxrL7Si9sJY_G3-Gm-AR40MFj_czec_8e4uNg99NrOro715OlKENNk8dJgmoYhRiii12J2qe9137VqGlWPf2sAJTmbeGUCyEql-f6MFJVrfcb4xXZ_1lF8DjaHfEKmRW0j04-vmk/s1600-h/16.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327127020747512706" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh11CrVxrL7Si9sJY_G3-Gm-AR40MFj_czec_8e4uNg99NrOro715OlKENNk8dJgmoYhRiii12J2qe9137VqGlWPf2sAJTmbeGUCyEql-f6MFJVrfcb4xXZ_1lF8DjaHfEKmRW0j04-vmk/s320/16.JPG" /></a><br />Widzac ul pomyslelismy o pustelniku, mieszkajacym gdzies wysoko w gorach, ktory hodowal tu pszczoly. Skojarzenie stad, ze w Gorach Wudang spotkalem kiedys taoistycznego mistrza Jia 贾爷, ktory mieszkal i medytowal w jaskini - i hodowal pszczoly...<br /><br />Dotarlismy w koncu do asfaltowki, i tam natknelismy sie na malego, moze 10 letniego chlopca, ktory z tornistrem szedl w przeciwnym kierunku, ku gorom i dziczy.<br /><br />Zdjecie: Niedaleko konca asfaltowki znajduje sie mala taoistyczna kapliczka:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGrF_BkNk5HduZWE1Cb5Zz_SSRCN-D2G8BojFo0vZMqbDv1MctSO9xk-u0j8fn29eItpWF4QJkSQrMVBWQdiHuGcrg_NkmqNCxWt0SLYhVX548IbzZsULQheEoFf5iz3rUzMyYygtWV4w/s1600-h/11.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327190868439017042" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgGrF_BkNk5HduZWE1Cb5Zz_SSRCN-D2G8BojFo0vZMqbDv1MctSO9xk-u0j8fn29eItpWF4QJkSQrMVBWQdiHuGcrg_NkmqNCxWt0SLYhVX548IbzZsULQheEoFf5iz3rUzMyYygtWV4w/s320/11.JPG" /></a><br />Zapytalismy go, gdzie idzie, a on, ze do domu, do wioski Xueshang. Powiedzial nam, ze w pol godziny mozna do niej dotrzec, i ze moze nas tam zaprowadzic. Podziekowalismy, powoli sciemnialo sie juz, na nas byl czas powrotu do Tiantai; z drugiej strony wiedzielismy juz, ze Xueshang wcale nie jest taka niedostepna, jak twierdzono w busie, i juz wiedzielismy, gdzie pojdzemy nastepnego dnia.<br /><br />Szlismy powoli z powrotem, czasu do odjazdu ostatniego autobusu nie bylo duzo, ale naprawde nie chcielismy jeszcze opuszczac tego miejsca. Doszlismy do wioski Mingtang, gdzie nasza uwage przykulo olbrzymie drzewo rosnace opodal drogi. Podeszlismy do niego - tabliczka na nim informowala, ze nazywa sie Xiangfei 香榧, i ze ma 1600 lat.<br /><br />Zdjecie: Liczacy sobie 1600 lat Czworniak Olbrzymi:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF3BrcnuEfUxzLMNNO1uV_wF18mcp3AJ1WlXgk24FM0Vj0u1t6UG66y_mfYTFhledUE6Rty0x565FxfVT8Lju6n13TUc6XipBFGp7ri-Vdap3rtXyjYrs0ZtH4rFFv6ZMQwtMt_U-5_uA/s1600-h/23.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327186253287702274" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF3BrcnuEfUxzLMNNO1uV_wF18mcp3AJ1WlXgk24FM0Vj0u1t6UG66y_mfYTFhledUE6Rty0x565FxfVT8Lju6n13TUc6XipBFGp7ri-Vdap3rtXyjYrs0ZtH4rFFv6ZMQwtMt_U-5_uA/s320/23.JPG" /></a><br />Wczesniej czytalem o rosnacym w Gorach Jiu Zhe Shan 1400-letnim kamforowcu, ale to dzrzewo bylo dla mnie zaskoczeniem. Sprawdzilem potem w internecie, polska nazwa drzewa to Czworniak Olbrzymi - Torreya Grandis. Drzewo uwazane jest przez Chinczykow za skarb - nie tylko, ze wydziela oszalamiajacy aromat, to ma wyrazne dzialanie medyczne - pozwala kontrolowac postepowanie raka gruczolow limfatycznych, bialaczki, a oprocz tego dziala na takie typowe dolegliwosci, jak kaszel, zatwardzenie i pasozyty. Wlasciwosci lecznicze maja owoce i orzechy czworniaka, ktore zreszta mieszkancy poludnia tradycyjnie jadali na Swieto Wiosny. NB niedaleko Tiantaiu znajduje sie zreszta jedyny w Chinach park, w ktorym na powierzchni 50km kwadratowych znajduje sie ponad 30tys. czworniakow. Kolejne miejsce warte odwiedzenia...<br /><br />Zdjecie: Domostwa w wioskach w dolinie Strumienia Herbacianych Wzgorz polozone sa bardzo malowniczo:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoDfBx5VAPz7tyPc9FZ3VTCHPAazhPhJmhOOkHRmmEoDvbKUSO-iPdbgBUMWwmyVjwQkQnL5WsCR_0LUneDm-DQOCXpG5Swv2KUQ47FxOQrIYtBz2LHuJYCOB0sshk38ZHeCn4EqyfZJ4/s1600-h/02.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327188374761560114" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgoDfBx5VAPz7tyPc9FZ3VTCHPAazhPhJmhOOkHRmmEoDvbKUSO-iPdbgBUMWwmyVjwQkQnL5WsCR_0LUneDm-DQOCXpG5Swv2KUQ47FxOQrIYtBz2LHuJYCOB0sshk38ZHeCn4EqyfZJ4/s320/02.JPG" /></a><br />Wioski w rejonie Jiu Zhe Shan sa bardzo interesujace, szczegolnie stare obejscia. Chaty budowane sa z dwoch zasadniczych rodzajow surowca - z drewna lub bialych cegiel; w czesci materialy laczy sie razem. Wszystkie domy stoja na kamiennych fundamentach, rodzajach tarasow, jako ze teren jest gorzysty, nierowny. Wiekszosc gospodarstw zbudowana jest w ten sposob, ze budynki stoja z 3,4 stron, i wydzielaja wewnatrz przestrzen podworca. Ciekawe sa budynki z cegiel, bo one wydaja sie byc ogniwem posrednim miedzy wiejska, drewniana zabudowa, a miejska, ceglana. Budynki te maja bardzo waskie drzwi wejsciowe, przez ktore moze przecisnac sie tylko jedna osoba; otwory okienne sa nieliczne, rowniez niewielkie. Dom sprawia wrazenie fortecy, widac wyraznie, ze mial chronic mieszkancow przed ewentualnymi bandytami.<br /><br />Zdjecie: Przyszlosc narodu i jej dumna rodzicielka:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZOG7E7taRwrzpKnrgVB1-XMRobKy-tszUUoJ4HJod5uj4DLUomUs_zuRxZUD3Ojz6IyUOtGyus8sBIbOWxhyzpx-G4B9-Fl-rPPJ_6kTThWp_iPQc1IVESmR1RXBP9ovCQSfUUQC8GOY/s1600-h/20.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327193445772309458" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiZOG7E7taRwrzpKnrgVB1-XMRobKy-tszUUoJ4HJod5uj4DLUomUs_zuRxZUD3Ojz6IyUOtGyus8sBIbOWxhyzpx-G4B9-Fl-rPPJ_6kTThWp_iPQc1IVESmR1RXBP9ovCQSfUUQC8GOY/s320/20.JPG" /></a><br />Stara architektura wioskowa powoli zaczyna jednak ustepowac nowej, pozbawionym smaku, ceglanym potworom. Z drugiej strony ludzie chca mieszkac coraz lepiej, wiec trudno sie dziwic, ze buduja sobie nowe domostwa, chco mowiono nam, ze czesto wynika to stad, ze jeden sasiad zbuduje sobie 2-kondygnacyjny dom, to ten obok musi zbudowac 3-poziomowy, choc tak naprawde niekoniecznie go potrzebuje. Pozniej stoja te domy tu i tam, czesto niewykonczone, bo tak naprawde nikt nie chce w nich mieszkac - starzy wole stare domy, mlodzi zwykle pracuja w miastach. Jedynym wyjatkiem sa coraz powszechniejsze w Chinach domowe hostele, rodzaj gospodarstw agroturystycznych <em>Nong Jia Le</em> 农家乐, ktore daja calkiem znosne warunki mieszkaniowe i wyzywienie za niewielkie pieniadze, i sa dobra alternatywa w miejscach, gdzie baza hotelowa nie jest rozwinieta. Rozwazamy z Duza M zamieszkanie w takim gospodarstwie w niedalekiej przyszlosci, ja w zeszlym roku tak mieszkalem bedac w prowincji Shaanxi i wchodzac na Wielka Biala Gore 太白山, i bylo to ciekawe doswiadczenie, a do tego pelna egzotyka, szczegolnie jesli chodzi o toalety, w ktorych mozna bylo sie posliznac na olbrzymiej ilosci bialych sliskich robali wypelzajacych z cuchnacej dziurym, z ktorej dna glodnymi oczami patrzyla swinia...<br /><br />Zdjecie: Pszczelarz w wiosce Mingtang przy pracy:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsoE2Hmg-hz4DIKfoqW9V5-03vyC90FX-9BtxjOiVrSVQ_QxHUtU74JS63LecVV9JKos5UY47up2YBN8KHr18ElEEaann036AccElpKNI_du8clzJGDvZK2OGBu4GTVC5_Ah4c27ulFXg/s1600-h/25.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327193168961807410" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsoE2Hmg-hz4DIKfoqW9V5-03vyC90FX-9BtxjOiVrSVQ_QxHUtU74JS63LecVV9JKos5UY47up2YBN8KHr18ElEEaann036AccElpKNI_du8clzJGDvZK2OGBu4GTVC5_Ah4c27ulFXg/s320/25.JPG" /></a><br />Szlismy uliczkami w wiosce, na ganku jednego z domu siedziala kobieta pracowicie nawlekajac drewniane paciorki na sznurki. Zapytalem, czy to na buddyjskie rozance, a ona na to, ze na chrzescijanskie. Rejon Jiu Zhe Shan znany jest z produkcji drewnianych kulek (az dziw bierze, ze mozna miec taka specjalizacje), i robi sie z nich rozance czy rodzaj pokrowcow na siedzenia do samochodow.<br /><br />Zdjecie: Chalupniczy wyrob rozancow - i to nie buddyjskich...<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6ZbsydcL9gFw176ECyUHDurZRx_DQvh0MJBO4xl1CNV3qyd6J8s9Dn8FArkEY1ZycY8q4PYkPBSOqNMOEj2TjV7qlbnhN1NcpKNlHPA4nYBJsYBi9zFshi6IShTO4Qz5PcLzcZS2AvFc/s1600-h/24.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327184674586597746" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6ZbsydcL9gFw176ECyUHDurZRx_DQvh0MJBO4xl1CNV3qyd6J8s9Dn8FArkEY1ZycY8q4PYkPBSOqNMOEj2TjV7qlbnhN1NcpKNlHPA4nYBJsYBi9zFshi6IShTO4Qz5PcLzcZS2AvFc/s320/24.JPG" /></a><br />Przy kazdej wiosce w rejonie znajduje sie most, ktory jest rowniez miejscem spotkan lokalnych mieszkancow. Jak w kazdym zdrowym spoleczenstwie, podczas gdy kobiety siedza w domu i pracuja, mezczyzni zbieraja sie na papierosa na pogaduchy. Zagadalem to nich, pytajac o droge, ktora wila sie z drugiej strony rzeki miedzy gorami, ponoc prowadzi do elektrowni wodnej Smoczego Strumienia 龙溪.<br /><br />Zdjecie: Most, miejsce zebran wioskowych leni i obibokow:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin_mF32hwEfTaHlPEH7pRkBdE7iBk2dOrCNGq_YdfsSzUesA-90r2fjwoMpdJJNFdnIDpv44EJiPmx4CW2HQ89g9K-JnOOvvV2g00GQn4FjbDyHSvRNhhyDH6yOZDG0TTNN47frIOuSEw/s1600-h/27.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327185266700401394" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEin_mF32hwEfTaHlPEH7pRkBdE7iBk2dOrCNGq_YdfsSzUesA-90r2fjwoMpdJJNFdnIDpv44EJiPmx4CW2HQ89g9K-JnOOvvV2g00GQn4FjbDyHSvRNhhyDH6yOZDG0TTNN47frIOuSEw/s320/27.JPG" /></a><br /><br />Zdjecie: A ten to pewnie pantoflarz, bez krzty meskiej dumy, bo pracuje, zamiast spedzac pozytecznie czas na moscie...<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi27VGiqmYXynaMDEDFrCOqwgzo1ryX8ZQqH2T9Ezh0Amn8GmEvQ8AobPJ7tM3DOuYIc6vrhZtFVkecXpw0d1pfNK3FdzYt_1zAHmVPQ_g5zL6fEguIZ9vrDNQ_9_A9oxVG61u7L7HjK_s/s1600-h/26.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327194897120651970" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi27VGiqmYXynaMDEDFrCOqwgzo1ryX8ZQqH2T9Ezh0Amn8GmEvQ8AobPJ7tM3DOuYIc6vrhZtFVkecXpw0d1pfNK3FdzYt_1zAHmVPQ_g5zL6fEguIZ9vrDNQ_9_A9oxVG61u7L7HjK_s/s320/26.JPG" /></a><br />Caly rejon bogaty jest w strumienie, konieczna jest ich regulacja, a zapory i elektrownie wodne sa bardzo powszechne, choc pradu i tak brakuje, stad w Taizhou, centralnym i najwiekszym miescie rejonu budowana jest obecnie elektrownia jadrowa. Zhejiang to jedno z najwiekszych zaglebi produkcyjnych Chin i swiata (ciekawostka - 98% zapalniczek kosztujacych ponizej jednego dolara jest wytwarzanych wlasnie tutaj), i zapotrzebowanie na energie elektryczna jest olbrzymie i rosnace.<br />jesli chodzi o mosty, to kilka lat temu bedac w niewielkim miasteczku na poludniu Chin juz zwrocilismy na to uwage. Bylo to o tyle zabawne, ze na moscie z jednej strony stali chlopacy z motocyklami, rowerami, motorowerami i innymi rumakami, a z drugiej dziewczeta w grupach, rozchichotane. Slowem - most zakochanych, a nie jak ten w Mingtang, leniwych obibokow...<br /><br />Zdjecie: Dzieci w Mingtang z nareczem swiezo zerwanych gorskich azalii:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfA69gOjr0W-0xcAFlGJ7OTEsaWpr1WKg3Ns6Irv91oZN7uvy0V1IVFTbeRryTjZmqsF0RgzEOAeIg7K8h3Rn2zBY30i_KGjpLz-0Ph5-H_CQ8YZ4TIIQCXsIFwzoAdVIac14GPTJx0io/s1600-h/21.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; DISPLAY: block; HEIGHT: 320px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327187513925102386" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfA69gOjr0W-0xcAFlGJ7OTEsaWpr1WKg3Ns6Irv91oZN7uvy0V1IVFTbeRryTjZmqsF0RgzEOAeIg7K8h3Rn2zBY30i_KGjpLz-0Ph5-H_CQ8YZ4TIIQCXsIFwzoAdVIac14GPTJx0io/s320/21.JPG" /></a><br />Podchodzac to Mingtang slyszelismy klakson autobusu, ale sie nim za bardzo nie przejmowalismy, bo czasu do odjazdu teoretycznie bylo jeszcze duzo, choc wiadomo, ze autobusy na wsi kursuja tylko mniej-wiecej wg rozkladu jazdy. Gdy doszlismy do przystanku okazalo sie, ze autobusu nie ma, ale babcinka obok zapewnila nas, ze jeszcze przyjedzie, tylko kierowca pojechal cos zalatwic.<br /><br />Zdjecie: Na drodze do Dongjiang, jeszcze spojrzenie do tylu na Mingtang:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQVSblAzxPJ9Bp_x0M-2zKPzI6kEn6JLj2x89AXdDd1wMdwx-ifeQqhL8r_VXFK1IoiLbeh3omBbE9cdFUBTsK4N3AkEqzK3RmQnh6Sprc99hm2HvXKPapsCzh26vigUdndk224z41xT8/s1600-h/22.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327192354473479010" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQVSblAzxPJ9Bp_x0M-2zKPzI6kEn6JLj2x89AXdDd1wMdwx-ifeQqhL8r_VXFK1IoiLbeh3omBbE9cdFUBTsK4N3AkEqzK3RmQnh6Sprc99hm2HvXKPapsCzh26vigUdndk224z41xT8/s320/22.JPG" /></a><br />Poszlismy wiec dalej, idac droga wzdluz strumienia i dochodzac do wioski Dongjiang 东江.<br /><br />Zdjecie: Boisko szkolne w wiosce Dongjiang:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifNHFfpSXc6EIHJuHAz9u7MVUr2rXOf86fQn0LGvQaRCj9ai6x9RwWcSA7SLhrUBlXDkPU-mfy6Hgpeq-n4JsEueiWPVKvD2v51HXNDARSE-r6lpN_hsjxXflPffTiIHb-foIsgBtn_uQ/s1600-h/28.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327186738103538178" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEifNHFfpSXc6EIHJuHAz9u7MVUr2rXOf86fQn0LGvQaRCj9ai6x9RwWcSA7SLhrUBlXDkPU-mfy6Hgpeq-n4JsEueiWPVKvD2v51HXNDARSE-r6lpN_hsjxXflPffTiIHb-foIsgBtn_uQ/s320/28.JPG" /></a><br />Gdy podeszlismy do lokalnego mostu autobus podjechal. Okazalo sie, ze bylismy jedynymi pasazerami; powiedzialem bileterce, ze przez nich ucieknie nam autobus do Tiantai, na co ona zadzwonila na druga petle i zalatwila, ze ten na nas poczeka. Lubie Jiu Zhe Shan i te okolice wlasnie za cala ta organizacje, gdzie nie ma spraw nie do przeskoczenia - no chyba ze negocjuje sie ceny...<br /><br />Zdjecie: Most w Dongjiang, kolo ktorego zlapalismy powrotny autobus:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQqvEtv1_RlheV8-PkeyZY5WsPnE8ffC9JS7EF9n3V2R7SB46Pc-SlSwX0tTLCv2kRZ5KG2vJPYWRc_DESlGWlVtAilegHFj8HMcZyabIUwIdDhyphenhyphen_RAtdHgecmLCWDLq9GjscqWsKk5qs/s1600-h/29.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327187146631687794" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQqvEtv1_RlheV8-PkeyZY5WsPnE8ffC9JS7EF9n3V2R7SB46Pc-SlSwX0tTLCv2kRZ5KG2vJPYWRc_DESlGWlVtAilegHFj8HMcZyabIUwIdDhyphenhyphen_RAtdHgecmLCWDLq9GjscqWsKk5qs/s320/29.JPG" /></a><br />Kierowca prul jak kierowca F1 (Duza M siedziala cala zielona i kazala mi mocno trzymac Mala M) i bez problemu zdazylismy na kolejny autobus. W Tiantai miejski autobus zawiozl nas do znajomej knajpy, w ktorej zjedlismy - oprocz innych jarskich potraw - trofiejne pedy bambusa.<br /><br />Zdjecie: Wykopane przez nas pedy bambusa gotowe do spozycia:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG4UeQP1t-ynbTVCLNn8V_sbWmjvi5DPecZLHvg7vaFXu7NAPJq0NpJTbTIvywKcLUepjGIStqsacM3oHB1ge0TuHk2HKl_WmoTAGg1BBwhfMCEwPCG2Z9nISjZ3kL_HlKOzUzPEHNV6I/s1600-h/30.JPG"><img style="TEXT-ALIGN: center; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; DISPLAY: block; HEIGHT: 240px; CURSOR: hand" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5327185705329339714" border="0" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG4UeQP1t-ynbTVCLNn8V_sbWmjvi5DPecZLHvg7vaFXu7NAPJq0NpJTbTIvywKcLUepjGIStqsacM3oHB1ge0TuHk2HKl_WmoTAGg1BBwhfMCEwPCG2Z9nISjZ3kL_HlKOzUzPEHNV6I/s320/30.JPG" /></a><br />Byly OK, jedlismy juz lepsze. Potem spacerek dla strawienia i taksa do hotelu. Ku naszemu zaskoczeniu przy jednym ze skrzyzowan zatrzymala nas policja i latarkami poswiecila po oczach. Jak sie okazalo poprzedniego wieczora lokalny mlodzian w kafejce internetowej zaciahal nozem dwoch kumpli. Wg taksowkarza, ktory nam o tym powiedzial, poszlo o kobiete. NB w Chinach kafejki internetowe 网吧 - tak jak u nas salony gier - sa gniazdami przestepczosci wsrod maloletnich, i uwaza sie, ze jesli ktos chodzi do takiej kafejki, to nie jest z niego nic dobrego.<br /><br />Dotarlismy w koncu do hotelu i padlismy zmeczeni do lozek, zastanawiajac sie jeszcze tylko, co przyniesie nam nastepny dzien...</p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-35445796464875320442009-04-13T14:19:00.029+08:002009-04-14T00:49:17.835+08:00Wielkanoc w chinskim parku<div align="justify">Wczoraj, zgodnie z wieloletnia nasza chinska tradycja, wzielismy zawczasu kupiony wor czekoladowych jajek, jak rowniez dwojke naszych pacholat (starsze ma uz 19 lat i przyjechalo swoja nower super kolarzowka z uniwersyteckiego kampusu) - do parku. Pogoda byl przyjemna, cieplutko, troche dusznawo, bo jak zwykle po pelni szykowala sie zmiana pogody (mielismy w nocy burze, a teraz pada i jest sauna za oknem). Zwykle chodzimy do Hongqiao Central Park 虹桥中心绿地, ale wieksza pociecha zasugerowala <strong>Tianshan Park</strong> 天山公园 (pewnie miala ukryte zamiary, podejrzewam, ze chciala rzucic okiem do klubu muzycznego Yu Yin Tang 育音堂, ktory znajduje si na terenie parku), wiec wsiedlismy w takse i w 10 minut bylismy juz w parku. Chinskie parki to osobny temat do omowienia, w sumie mozna je polubic, jesli tylko nie jest sie nastawionym na jakies wielkie obcowanie z przyroda.<br /><br />Zdjecie: Park Tianshan, do ktorego udalismy sie na wielkanocne lowy:<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3vAosa3yRurCh1Z9R13F5vRI1hr0329nZb-2wwvAnudjj7bl7u4gbFYTt-x-YGNQviKrf_CxVdQitXisXxDpL0TbWDrXVrsxkPMuaEqOBIef87GmU9C0arlA-cw3yDpBJcytbrJL_DYE/s1600-h/001.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324084649377513570" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3vAosa3yRurCh1Z9R13F5vRI1hr0329nZb-2wwvAnudjj7bl7u4gbFYTt-x-YGNQviKrf_CxVdQitXisXxDpL0TbWDrXVrsxkPMuaEqOBIef87GmU9C0arlA-cw3yDpBJcytbrJL_DYE/s320/001.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Duza M miala opory przed parkiem, ale to po ostatnim wyjezdzie w Gory Tiantai 天台山, gdzie bylo - mowiac wprost i bez ogrodek - niesamowicie. Zreszta na tym blogu jest sporo relacji z naszego pobytu tam 3 miesiace temu - niestety ostatnich dwoch nie udalo mi sie w nawale pracy opisac, a byly jeszcze rewelacyjniejsze.<br /><br />W kazdym razie uzmyslowilem Duzej M, ze bedzie mnostwo narodu, pare drzew i sporo ludzi, jakies atrakcje i kupa narodu, oprocz tego troche krzewow i tlumy gawiedzi. Duza M dala sie przekonac i weszla do parku przygotowana na najgorsze.<br /><br />Po wejsciu do parku najpierw uslyszelismy muzyke - to jakis emeryt cwiczyl gre na saksofonie. Mala M jest wrazliwa na muzyke, wiec podbiegla posluchac, dziadek chyba gral jej ulubiona piosenke "Kwiat Jasminu" 茉莉花.<br /><br />Zdjecie - Ten chinski emeryt znalazl sobie dosc szczegolne hobby - gre na saksofonie:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhilFIG0_3eq1JwPCKXb6dc0R2qaP5Y7SjBAmjtM7cg9SL3YAk2ZClDaxhukUsMpXWAOOK0w-MvVN8ZsFO3XmOjlNxLQBhUUEqqScRJUKesk674PbBrrxVEzJvHKAFpxvbPV62qA2Ieoew/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324104939799362274" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhilFIG0_3eq1JwPCKXb6dc0R2qaP5Y7SjBAmjtM7cg9SL3YAk2ZClDaxhukUsMpXWAOOK0w-MvVN8ZsFO3XmOjlNxLQBhUUEqqScRJUKesk674PbBrrxVEzJvHKAFpxvbPV62qA2Ieoew/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po chwili zaczela piszczec, bo okazalo sie, ze zajac zostawil w trawie czekoladowe jajka. Z koszykiem w reku zaczela je wiec zbierac, ale jak w jednym wyzbierala, to okazalo sie, ze obok sie nie wiadomo skad znow pojawily. Podeszla do niej jakas chinska dziewczynka i razem zbieraly. To drugie dziecko bylo dosc zdezorioentowane, czemu ten wielki chlopak rzuca slodycze na ziemie, a mala dziewczynka je zbiera, ale pomagala. Mala M w kazdym razie byla bardzo zaaferowana, wyzbierala jajka i poszlismy dalej. W miedzyczasie przeszlismy kolo grupy emerytow rznacych zawziecie w Majionga 麻将, jak rowniez paru enztuzjastow wedkowania, ktorzy z determinacja moczyli kije w metnej wodzie stawu z nadzieja na zlapanie jakiegos stworzenia.<br /><br />Zdjecie: Mahjong to gra zahardowa, ktorej oddaja sie namietnie prawie wszyscy, bo nie tylko, ze pozwala spedzic czas w towarzystwie, to stymuluje umyslowo i zapobiega demencji:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fFDOE7j4VSnB0-YSuMIZV5k4LE8_p45UH4UAtz_STUQp3k1rqIT6GwKKpPO4egiybdHV-0zPReDGyjN4wSFKOlyV6gkA6Xxliyoo6rC70yYr5k1N9qao77EoLwEHrSOjVLZYKoHbyMA/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324105265626162850" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3fFDOE7j4VSnB0-YSuMIZV5k4LE8_p45UH4UAtz_STUQp3k1rqIT6GwKKpPO4egiybdHV-0zPReDGyjN4wSFKOlyV6gkA6Xxliyoo6rC70yYr5k1N9qao77EoLwEHrSOjVLZYKoHbyMA/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Zdjecie: ...z wyjatkiem tych, ktorzy stymuluje obserwacja kija w wodzie: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_nD6dVwkRwIRR69elx25mERhTm9nHxjXX81ELi4Xa0KHki-Gj18UtrAkh7hnA65Ti0fZbH8nKcLStiP7p_9Q5LyFGbndB-71zVkKPIeibKUFVd2qhqDCtT_pyeSQO95EtcRTu8N15Q2E/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324105542982661330" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_nD6dVwkRwIRR69elx25mERhTm9nHxjXX81ELi4Xa0KHki-Gj18UtrAkh7hnA65Ti0fZbH8nKcLStiP7p_9Q5LyFGbndB-71zVkKPIeibKUFVd2qhqDCtT_pyeSQO95EtcRTu8N15Q2E/s320/04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Szlismy, szlismy, w miedzyczasie Mala M powiedziala mi, ze ma sekret, i zebym nie mowil go mamie, a sekret to taki, ze widziala, jak mama wczoraj kupowala te jajka w sklepie. Bystre dziecko, bo jej starszy brat chyba gdzies w wieku 12-13 lat dopiero sie zorientowal, ze z gwiazdorem i zajacem jest jakis szwindel.<br /><br />Zdjecie: W parku dzieci moga bezpiecznie pohasac, mozna nawet rozbic namiot:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkgZsR9V6Z5ySIQNr1g33sZKIJgrjJal_foMNP27b4O6-KQnWzgEwO9Sks2tYfMPaMasAdBAJhodjbJprFgRDiLgdwgs4U64c9iJNBKB1VUFTpbA2vxibZcWlA_YjqIHTXatS0eikU6QA/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324105828538934450" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkgZsR9V6Z5ySIQNr1g33sZKIJgrjJal_foMNP27b4O6-KQnWzgEwO9Sks2tYfMPaMasAdBAJhodjbJprFgRDiLgdwgs4U64c9iJNBKB1VUFTpbA2vxibZcWlA_YjqIHTXatS0eikU6QA/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Doszlismy do kolejnego stawu, w ktorym przycumowany byl - jak nas poinformowala wieksza i lepiej zorientowana pociecha - torpedowiec. Krzatalo sie na nim dwoch mlodych ludzi, wiec poszlismy zobaczyc, czy mozna na statek wejsc. Okazalo sie, ze byl gdzies w odleglosci poltora metra od brzegu, i z Mala M byloby nieco klopotliwie wskoczyc na poklad. Jeden z chlopakow podszedl do krawedzi, zapytalem go, jak wszedl, a on na to ze wskoczyl. Powiedzialem, ze jest odwazny, bo wpasc w ta brudna ciecz stawu byloby malo sympatycznie. On na to, ze kluczem jest przekroczenie psychologicznej bariery. Ja mu na to, ze sam to moze byl wskoczyl, ale z corka raczej nie. Na to chlopak, ze powinienem sobie wyobrazic, ze ratuje corke ze smiertelnego niebezpieczenstwa i ze skok moze nam uratowac zycie. Poniewaz mam dosc slaba wyobraznie, zrezygnowalismy ze skoku, tym bardziej, ze Mala M juz byla gdzies w krzaczorach i zbierala znalezione tam czekoladowe jajka.<br /><br />Zdjecie: Torpedowiec tez na emeryturze:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ3S2pucwKyjoDAdj_eXpNVrAMW9x6zswyxfikXK_ELLNAcs4AKvu15C6nYiWypRNwRPiFKFzFUN_BlKzrv370ua0la3OX5zaMGUFcnySWS-JkJ8fBFssQ34cu5u23N3D4b_92HN1Wyxw/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324106331936767778" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQ3S2pucwKyjoDAdj_eXpNVrAMW9x6zswyxfikXK_ELLNAcs4AKvu15C6nYiWypRNwRPiFKFzFUN_BlKzrv370ua0la3OX5zaMGUFcnySWS-JkJ8fBFssQ34cu5u23N3D4b_92HN1Wyxw/s320/06.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Poszlismy kawalek dalej, w lasku kilka osob stalo w bezruchu medytujac i cwiczac starozytna chinska gimnastyke oddechowa <strong>Qigong</strong> 气功. Te cwiczenia to czesto rodzaj ucieczki chinczykow od pospiechu i rozgardiaszu codziennego dnia, taki eskapizm w wewnetrzny swiat.<br /><br />Zdjecie: Cwiczenia medytacyjno-oddechowe w cichym zakatku w parku:<br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi9OgWV2Jjla8S93SQPUtrwWtngUsLMuqn6cH01E5EVofS3RJBdwZiHvpw612DWpVqIqy1FnHwphutOmwIWQwHQpJ6-2X_tHIgsHfHzKP76K0cD-B3TDjHIoebtuhQV7U14sVfujNjul0/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324106610863249122" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhi9OgWV2Jjla8S93SQPUtrwWtngUsLMuqn6cH01E5EVofS3RJBdwZiHvpw612DWpVqIqy1FnHwphutOmwIWQwHQpJ6-2X_tHIgsHfHzKP76K0cD-B3TDjHIoebtuhQV7U14sVfujNjul0/s320/07.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Obok jakas dziewczyna siedziala na trawie i grala na chinskiej okarynie <strong>Xun</strong> 埙. Xun to chyba najstarszy chinski instrument, liczacy piec tysiecy lat, znaleziony w wykopaliskach neolitycznych w wiosce Banpo 半坡村 kolo Xi'anu. Instrument odtworzono, odtworzono rowniez technike gry na nim. Jego dzwiek jest bardzo szczegolny, mi zawsze pozostanie w pamieci po wielu wizytach w pekinskiej Swiatyni Konfucjusza, gdzie swego czasu dla zwiedzajacych gral zespol muzyczny, i solo na Xunie bylo wazna czescia ich repertuaru. W swiatyni byl sklepik sprzedajacy Xuny, i uczynny sprzedawca wprowadzal w tajniki gry na nim, sugerujac, ze najpierw nalezy cwiczyc wydobywajac dzwieki z pustej butelki po piwie. Grupy turystyczne z kraju, ktore tam prowadzilem, braly sobie to do serca, rodacy zaczynali nauke od prac przygotowawczych polegajacych na oproznianiu butelek z piwem.<br /><br />Zdjecie: Cisze w parku przerywaly tylko dzwieki glinianej okaryny Xun. Duza M stwierdzila, ze pewnie dziewczyne z domu do parku wygnali, bo nikt nie mogl zniesc tych piskow: </p><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324107101011432354" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrPT7L0VFU6A-poLWkESNTYnTMXIevnRTev70IARYVdTCg6kQuQ5htX4WTPgqH25MKjgTuK4VZgvmXSPZi4IZ4fvVgTHANZ-Wtntnmp-NgiR8C_D1iP6cCuvVBt9kKxwUfefPo-_XcMP4/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify">Swoja droga w ramach przygotowan do olimpiady zespol muzyczny zlikwidowano, czesc ludzi przeprowadzila sie do sklepiku obok glownego hallu swiatynnego, cale miejsce stracilo po renowacjach swoja specyficzna atmosfere. Zamiast starosci zaczelo smierdziec swieza farba, zamiast spokoju pojawilo sie mnostwo grup turystycznych zaliczajacych te swiatynie przy okazji wizyty w lamajskiej Yonghegong 雍和宫 obok, zmiany wcale nie na lepsze.<br /><br />Zdjecie: Altanka wsrod kwitnacych wisni: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLu85Ksh7kqlHd_sMi5sFKq2Xhe-BS2VV-bXJ3SYHVy9ag7hEl-R1Q8CnCHfCC7nsj5hGdVDZaAtgM2AAEQiIVjDFnV1i-ck4r9rbSRiBEhUfBQ8x92fwuhgXmANKtFwAfQ9UkjQCoTSM/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324107634782303058" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLu85Ksh7kqlHd_sMi5sFKq2Xhe-BS2VV-bXJ3SYHVy9ag7hEl-R1Q8CnCHfCC7nsj5hGdVDZaAtgM2AAEQiIVjDFnV1i-ck4r9rbSRiBEhUfBQ8x92fwuhgXmANKtFwAfQ9UkjQCoTSM/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Wracajac do wizyty w parku - Mala M jajka zebrala, przeszlismy dalej i z mostku podziwialismy krajobrazy, gdy nagle na brzegu zrobil sie szuk - jeden z wedkarzy cos zlapal. Patrzac na wygiecie kija wedki byla to spora sztuka, ktora ostro walczyla o wolnosc i zycie. Zbieglismy z Mala M z mostka, zeby przypatrzec sie procesowi z bliska. Ryba walczyla coraz slabiej, w koncu kumpel szczesliwca wyciagnal ja wybierakiem z wody. Jakas dziwna byla, bo zlapala sie nie za rylo, ale gdzies za brzuch, najwidoczniej chinskie ryby biora inaczej.<br /><br />Zdjecie: Ryba wziela, wzbudzajac sensacje i zadrosc. NB w srodku stawu jest sztuczna ryba, dla tych, co szczescie maja tylko w milosci:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOMxLxNSxezYd3PzJRYyJlVkLQ9NuEX4KYt4LSqQAJb9YAECUWKul1ZzyIEmrPPDe_xSbnLQ3C1N5uvD2jzwVZ7-D5PivKTdVlbKJwGbztnCMic5nvnIi_i85YkLVsaNpthDg4M4vQUY/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324108650570392626" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbOMxLxNSxezYd3PzJRYyJlVkLQ9NuEX4KYt4LSqQAJb9YAECUWKul1ZzyIEmrPPDe_xSbnLQ3C1N5uvD2jzwVZ7-D5PivKTdVlbKJwGbztnCMic5nvnIi_i85YkLVsaNpthDg4M4vQUY/s320/10.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a>Spora byla z niej sztuka, pare dobrych kilogramow i z 70cm dlugosci, wielki parkowy karp. Wedkarz wrzucil go do przygotowanego wczesniej wora po ryzu, bedzie kolacja, choc jak znam zycie bedzie potwornie jechac mulem. Szanghajczycy lubia slodkowodne ryby i krewetki, co jest dla mnie dosc niezrozumiale, bo sa one hodowane w stawach i bardzo smierdza mulem.<br /><br />Zdjecie: Dumny wedkarz-szczesliwiec: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJtMoJGSzWwV1bSp3dumn2a4ubS5KiCmnlhOALxogTVaGKm2yGU-bBFXvg4-a6H6em8XD96o9aljUDoauvTrllaxK-gP7xR8YoKZSiSg3w7YzAD9qd6I7FBgFx4YI6eDYNe4-LRNnPe0s/s1600-h/11.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324108979423099170" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJtMoJGSzWwV1bSp3dumn2a4ubS5KiCmnlhOALxogTVaGKm2yGU-bBFXvg4-a6H6em8XD96o9aljUDoauvTrllaxK-gP7xR8YoKZSiSg3w7YzAD9qd6I7FBgFx4YI6eDYNe4-LRNnPe0s/s320/11.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a>Zdjecie: ...i jego zdobycz juz na trawniku: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPlYXbz5Qt1dPk4lUm1s5vx1SKMh5NqtfHALbrdZCBVVaWmzy6_qhqgp9a2MjFpUnd3chSUkks6V6nY0f07citZPnuhiJn3-_7C6nSSCu9IeQmuxdQyttKpDewgx8aOeVedbeojwYIIcw/s1600-h/12.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324109203571984658" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPlYXbz5Qt1dPk4lUm1s5vx1SKMh5NqtfHALbrdZCBVVaWmzy6_qhqgp9a2MjFpUnd3chSUkks6V6nY0f07citZPnuhiJn3-_7C6nSSCu9IeQmuxdQyttKpDewgx8aOeVedbeojwYIIcw/s320/12.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Duza M, jesli przygotowuje rybe (co robi niestety dosc rzadko - dokladnie raz do roku na Wigilie), zawsze najpierw moczy ja parenascie godzin w mleku, by zneutralizowac zapach. Te w knajpach sa OK swiezo przygotowane, ale jak troche ostygna zapach mulu jest wyrazny. Nie to, co nasze karpie czy inne ryby, nie mowiac o ulubionych sledziach, ktore tutaj mozna uswiadczyc tylko w sloikach sprzedawanych w malym sklepiku z artykulami spozywczymi w IKEI.<br /><br />Duzy J zacza sie troche niecierpliwic, najwyrazniej mu sie spieszylo, bo mial jeszcze cos do zalatwienia w sklepie z czesciami rowerowymi, wiec powoli poszlismy do wyjscia. Przechodzac obok malego bialego budynku 小白楼, w ktorym miesci sie Yu Yin Tang, zaproponowalem, zebysmy weszli do srodka. Chce, zeby Mala M, ktora wykazuje predyspozycje muzyczne, oswoila sie z miejscem, moze za pare lat bedziemy razem chodzic na koncerty. Duzy J mial swoj debiut muzyczny kilka dni temu, w czworke z kolegami zagrali jeden utwor na ceremonii rozdania nagrod w konkursie filmowym na uczelni. Jak nam sie zwierzyl, jest centralna postacia w zespole jako posiadacz jedynej elektrycznej gitary wsrod czlonkow zespolu. Zreszta z 4 gitar w zespole dwie sa jego - jeszcze jedna akustyczna. Weszlismy zatem do Yu Yin Tangu, zaczynala sie jakas impreza pod sponsoratem formy "Majster Kang" 康师傅, znanego chinskiego producenta napojow i chinskich zupek, ale ludzi bylo malo. NB nie kupuje zadnych produktow tej firmy, jako ze kiedys wyszlo na jaw, jak to ich napoj sliwkowy jest produkowany gdzies na glebokiej produkcji, a sliczny kolor napitku uzyskiwany jest przez dolewanie tuszu do malowania.<br /><br />Zdjecie: Widok na wejscie do Parku Tianshan z kladki na ulica Yan'anska, glowna w zachodniej czesci Szanghaju:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7de03lpduAs4iydH39Dhpg2NUzqNbkOpa5N3VptK1hV5tzmBHFPvtzC7NoRz3LkISahVfz5xs_Asgp8BNNru90ks2QWi3A-cYktXdahE2JfHmnRp5dII5tiI25EpsABOItHiFQvc66EE/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5324109666940210450" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg7de03lpduAs4iydH39Dhpg2NUzqNbkOpa5N3VptK1hV5tzmBHFPvtzC7NoRz3LkISahVfz5xs_Asgp8BNNru90ks2QWi3A-cYktXdahE2JfHmnRp5dII5tiI25EpsABOItHiFQvc66EE/s320/13.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przy ladzie siedzial szef klubu, Zhang Haisheng 张海生, postac malownicza, niezly gitarzysta i wokalista, legenda szanghajskiego muzycznego undergroundu. Mala M zafascynowaly jego wlosy, jako ze nosi on dlugie dreadlocki, powiedzialem jej wiec, ze to do odstraszania zlych duchow i ze w nich tkwi jego moc i sila, wiec Mala M byla pod jeszcze wiekszym wrazeniem, szczegolnie w zwiazku z duchami. Przedstawilem Zhangowi Duzego J jako wybitnego mlodego gitarzyste, sugerujac, ze moze w przyszlosci moglby umozliwic mu jakis wystep na scenie klubu. Zhang sie usmiechnal, niech Duzy J cwiczy wiecej na gitarze, moze z niego jakis rockman wyrosnie, szlak ma juz troche przetarty.<br /><br />Potem przeszlismy przez kladke nad ulica, kupilismy jakies napoje, w takse, i wrocilismy do domu; po telefonie do dziadkow w kraju Szopena Duzy J pojechal do siebie, zrobilo sie pozno, wykapalismy Mala M i skonczylismy pierwszy dzien swiat.<br /><br />Przy okazji zdrowia i radosci, zreszte nie tylko na swieta, ale w ogole na codzien!</p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-41005389748301899522009-04-02T00:56:00.026+08:002009-04-03T00:25:10.711+08:00Mądrość Wschodu<div align="justify">Podczas ostatniego naszego pobytu w Gorach Tiantai jak zwykle w ostatni dzien poszlismy do Swiatyni Czystego Panstwa - dlatego, ze znajduje sie ona 100m od hotelu i mozemy po zwiedzeniu szybko wziac manatki i pojechac na dworzec autobusowy by bez problemu zdarzyc na autobus powrotny do Szanghaju.<br /><br />Swiatynie bardzo lubimy, ma poltora tysiaca lat i specyficzna atmosfere, nie mowiac o malowniczym usytuowaniu i calej plejadzie znanych mistrzow Buddyzmu, takze swietych (ktorym przypisywano naludzkie moce), ktorzy w niej mieszkali. Nie jest dla nas wielkim problemem nawet to, ze w swiatyni jest mnostwo ludzi - glownie dlatego, ze wyjezdzamy z Tiantai zwykle w niedziele, a w weekendy jest zawsze duzo turystow.<br /><br />Mam nadzieje, ze w koncu opisze swiatynie, jakos ostatnio w nawale wszystkiego nie udalo mi sie zabrac do powazniejszej pracy nad blogiem. Wina za to nalezy obciazyc mojego nauczyciela Guqina, ktory uczy nas nowego, bardzo dlugiego i bardzo trudnego utworu, ktorego tytul w wolnym tlumaczeniu brzmi "Bez Ukrytych Zamiarow" 鸥鹭忘机.<br /><br />Okreslenie <em>Wangji</em> 忘机 jest terminem taoistycznym, ktory oznacza czysty, klarowny umysl, nie poruszony zadnymi pragnieniami, bez pozadan czy ukrytych zamiarow.<br /><br />Utworu ten inspirowany jest opowiescia, jaka mozna znalezc w rozdziale o Zoltym Cesarzu 皇帝 w taoistycznym klasyku Liezi 列子. Otoz na brzegu morza zyli ojciec i syn. Syn bardzo lubil mewy, i kazdego dnia o swicie szedl na plaze bawic sie z ptakami, ktore gdy tylko go zobaczyly natychmiast przylatywaly calymi stadami. Gdy ojciec dowiedzial sie o tym, powiedzial do syna: "Slyszalem, ze mewy lubia ciebie, moze bys zlapal dla mnie kilka do zabawy?". Nastepnego dnia syn jak zwykle poszedl z rana na plaze, z mysla, by zlapac mewy, ale te o dziwo krazyly wysoko nad jego glowa i zadna nie zblizyla sie do niego.<br /></div><div align="justify">Chinczycy zawsze zauwazali wielka sile umyslu. Jesli zamysl zostal odebrany przez mewy, to jak duzy jest wplyw mysli na nas samych?</div><div align="justify"><br />W kazdym razie utwor jest dlugi, trwa ponad piec minut, gesty zapis nutowy zajmuje 3 strony w ksiazce, wiec dzien w dzien siedze nad Guqinem i cwicze - przez co pisanie bloga jest zaniedbywane. W tym tygodniu nie mam lekcji z okazji chinskiego swieta zmarlych 清明节, ale Duza M ma dodatkowy dzien wolny i oczywiscie jedziemy znow na Niebianskie Tarasy...<br /><br />A wracajac do swiatyni - podczas obu pobytow oczywiscie musielismy spedzic sporo czasu w przyklasztornej ksiegarni, gdzie zaopatrzylem sie w kolejne kilka kilogramow makulatury. Jak zwykle rowniez Mala M musiala koniecznie dostac jakas ksiazeczke - sama je sobie wybierala na podstawie koloru okladki i grafiki na niej. Wybrala dwie - jedna zielona z bambusami, a druga rozowa z kwiatem lotosu. Najzabawniejsze, ze obie ksiazeczki sa naprawde ciekawe - szczegolnie zielona, ktora jest zbiorem madrosci buddysjkich autorstwa Mistrza Lotosowy Staw (<em>Lian Chi</em>) 莲池大师 pod tytulem "Luzne Zapiski pod Bambusowym Oknem" 竹窗随笔.<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLVczzFCKXz0ZqUbyjXnSOsIK3mtAMkguS02niJgfyrXZtfO9BIxqk_mACKOV3CmVll6TO4WQsucnHx40vMVNW9ZGPSIWBZMkMa3p7d0EMJivmNVwRmM59vrfthWNEvBpWWU8Q3dIaIgk/s1600-h/002.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5319968360378190722" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLVczzFCKXz0ZqUbyjXnSOsIK3mtAMkguS02niJgfyrXZtfO9BIxqk_mACKOV3CmVll6TO4WQsucnHx40vMVNW9ZGPSIWBZMkMa3p7d0EMJivmNVwRmM59vrfthWNEvBpWWU8Q3dIaIgk/s320/002.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><strong>Mistrz Lian Chi</strong> uwazany jest za patriarche osmej generacji buddyjskiej szkoly Czystej Ziemi 净土 i jednego z czterech najwybitniejszych mistrzow chinskiego buddyzmu dynastii Ming (1378-1644). Urodzil sie w 1535 w Hangzhou 杭州 w bogatej rodzinie arystokratycznej. W dziecinstwie pobieral tradycyjne nauki konfucjanskie. Pewneg dnia w wieku 17 lat uslyszal, ze mieszkajaca obok sasiadka w podeszlym wieku wypowiada codziennie tysiace razy imie Buddy, i zaciekawiony zapytal o przyczyne. sasiadka powiedzial: "Moj maz codziennie recytowal imie Buddy, i gdy nadeszla w koncu smierc, zmarl spokojnie, bez zadnych chorob i cierpien, stad wiem, ze recytowanie imienia Buddy daje wielka moc." Lian Chi poruszony, zdal sobie sprawe, jak wazne jest przejscie z zycia do smierci, i zainteresowal sie naukami Czystej Ziemi. Niedlugo potem zmarli jego rodzice, co jeszcze bardziej skierowalo Lian Chi ku buddyzmowi. W rezultacie w wieku 32 lat zdecydowal sie rozstac z rodzina i zostac mnichem. Po wstepnym okresie nauk za siedzibe wybiera sobie Swiatynie Wsrod Oblokow 云栖寺 w Hangzhou. Okolice swiatyni byly nekane przez tygrysy, ktore atakowaly i zabijaly ludzi, ale po modlitwach Lian Chi tygrysy nie pojawily sie wiecej. W kolejnym roku nadeszla kleska suszy, i chlopi zwrocili sie do Lian Chi z prosba o pomoc. Ten wyruszyl wraz z pozostalymi mnichami na obchod pol, uderzajac w drewniana kolatke (Drewniana Rybe 木鱼) i recytujac imie Buddy. W chwile pozniej zaczal padac rzesisty deszcz dokladnie w tych miejscach, ktore obchodzil mistrz.<br /><br />Zdjecie: Mistrz Lian Chi (Lotosowy Staw) (1535-1615):<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7WYxWEK7cXdHHa0Nh93Ke6vEiB0AdDgJ0UGWMZD1EQ0ki-Ae82-mV1s5G4tJozZcrV9F37Sj_0zO3bMHitOo8_i6rxp4btiFB-1MfX-f1OH9YTSFs5GkFPfcjJkBpQwXMb1b3lHk5wCs/s1600-h/莲æ±"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5319921051361959394" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 199px; CURSOR: hand; HEIGHT: 220px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7WYxWEK7cXdHHa0Nh93Ke6vEiB0AdDgJ0UGWMZD1EQ0ki-Ae82-mV1s5G4tJozZcrV9F37Sj_0zO3bMHitOo8_i6rxp4btiFB-1MfX-f1OH9YTSFs5GkFPfcjJkBpQwXMb1b3lHk5wCs/s320/%E8%8E%B2%E6%B1%A0%E5%A4%A7%E5%B8%88.jpg" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po tych wydarzeniach imie Lian Chi stalo sie slawne, a nauki szkoly Czystej Ziemi zyskaly bardzo wielu wyznawcow. Po smierci siodmego patriarchy Mistrza Xingchang 省常大师 przez ponad 550 lat Czysta Ziemia nie cieszyla sie popularnoscia, i dopiero Lian Chi na nowo przywrocil swietnosc tej linii buddyzmu, ktorej nauki glosza, ze poprzez recytowanie imienia Buddy Amitaby czlowiek w chwili smierci zostanie wprowadzony do Zachodniej Szczesliwej Krainy.<br /><br />W szostym miesiacu 1615 roku Lian Chi poczul, ze nadchodzi smierc, udal sie wiec do miasta i pozegnal sie z przyjaciolmi, po czym powrocil do swiatyni, gdzie udzielil ostatnich nauk mnichom. Pierwszego dnia siodmego miesiaca Mistrz Lian Chi powiedzial: "Jutro odejde". Wieczorem poczul sie nieco slabiej, udal sie wiec do swej celi, gdzie usiadl do medytacji z zamknietymi oczyma. Nastepnego dnia wieczorem, rzekl do czuwajacych przy nim mnichow: "Uczciwie recytujcie imie Buddy, nie dajcie sie zwiesc demonom, nie lamcie ustalonych przeze mnie regol klasztornych", po czym zwrocil sie twarza ku zachodowi i recytujac imie Buddy zmarl. Mial wowczas 81 lat. Pochowany zostal na zboczach Gory Pieciu Oblokow 五云山.<br /><br />Nauki Mistrza Lian Chi maja wyrazne zabarwienie Chan/Zen, mowi sie, ze to on wlasnie polaczyl obie odmiany uzupelniajac je wzajemnie.<br /><br />Ponizej dwie anegdoty w moim tlumaczeniu pochodzace z "Luznych Zapiskow pod Bambusowym Oknem":<br /><br /><strong>"W nauce wazna jest koncentracja"</strong><br /><br />Mi Yuanzhang powiedzial: "Uczac sie kaligrafii nalezy poswiecic sie jej calkowicie, jesli chce sie osiagnac sukces nie powinno sie miec zadnych innych rozpraszajacych zainteresowan". Ja sam slyszalem kiedys, ze mistrzowie Guqina uczyli swoich uczniow tylko 2-3 utworow, az ci w pelni zrozumieli ich tajniki. Choc nie sa to wielkie slowa, to mozna je odniesc do spraw wielkich. Budda w swoim testamencie powiedzial: "Jesli umysl w pelni sie skoncentruje, wowczas nie ma rzeczy, ktorej nie moglby sprawic". Zatem jesli ktos rozprasza sie na wiele rzeczy, wowczas w zadnej nic nie osiagnie. Jesli bedziemy postepowac z pelnym oddaniem i koncentracja, wowczas bardzo szybko osiagniemy Samadhi. Wszyscy ci, ktorzy medytuja i recytuja imie Buddy, powinni o tym pamietac.<br /><br />Nota: Mi Yuanzhang 米元章 to wspomniany <a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/03/niebianskie-tarasy-po-raz-kolejny-z.html">tutaj</a> slawny mistrz kaligrafii Mi Fu 米芾.<br /><br /><strong>"Podejscie"</strong><br /><br />Ludzie roznie reaguja, gdy przed ich oczyma pojawi sie bogactwo, piekna kobieta, slawa lub korzysc. Zrobie tutaj porownanie ogniska i pieciu roznych substancji polozonych przy nim. Pierwsza to siano, jak tylko zetknie sie z ogniem, natychmiast ogarnia je plomien. Druga to drewno na opal, choc nie zapali sie od razu, to wystarczy dmuchnac kilka razy i zapala sie. Trzecia to zelazo, ono w zetknieciu z ogniem nie zapala sie, ale jesli jest w kontakcie z ogniem dostatecznie dlugo, w koncu topi sie. Czwarta to woda, nie tylko, ze nie pali sie, ale moze ugasic ogien. Jednak gdy umiesci sie ja w czajniku, wowczas rozgrzana wrze i wyparowuje. Piata to pustka, nie ma formy ani ksztaltu, wiec bez wzgledu, jak wielkim ogniem sie by jej nie traktowalo, nie dozna ona zadnego uszczerbku, nie trzeba gasic ognia, on w koncu sam sie wypali i zgasnie. Z tych pieciu, pierwsi to zwykli ludzie, posredni trzej to ci, ktorzy osiagneli rozne stopnie zaawansowania w praktyce buddyjskiej, w kolejnosci od plytkiego do glebszego. Tylko ostatni poziom to ten, ktorego doswiadczyc moga tylko buddowie i swiatobliwi.<br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJNK3oWB3LAmMdOoPGSvoC_WPLdGvoKbeJuww7jeLSsXOeHI85DRCp6YqkgCIrTetNsBjDOEa7LUHUCe_4SyC3JDvdcWiM2UjgSBBN60J3suPL9Rb8-OVzc4hfwajF6wz3Zw-ChadqgQ/s1600-h/001.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5319968545512909410" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtJNK3oWB3LAmMdOoPGSvoC_WPLdGvoKbeJuww7jeLSsXOeHI85DRCp6YqkgCIrTetNsBjDOEa7LUHUCe_4SyC3JDvdcWiM2UjgSBBN60J3suPL9Rb8-OVzc4hfwajF6wz3Zw-ChadqgQ/s320/001.JPG" border="0" /></a>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-48334402846931946872009-03-24T10:15:00.007+08:002009-03-24T13:09:52.641+08:00Zapchane rury i przeznaczenie<div align="justify">Mieszkamy na wojskowym osiedlu, od 7 juz lat, to czwarte mieszkanie, jakie wynajmujemy w Szanghaju, i jedno z najgorszych. Nie ma moze zbyt wielu lat, pewnie z 20, ale powoli sypie sie.<br /><br />Kilka dni temu Duza M wyrwala mnie z najlepszego snu wolajac o 7 rano: "Nie ma wody!". Nie powiem, zeby taka pobudka nastrajala mnie pozytywnie do swiata, ale staralem sie jak moglem zachowac wlasciwy dystans do sprawy. Sprawdzilem, rzeczywiscie, z kranow nie plynela ani kropla wody, nawet zimnej. Duza M byla potwornie zla, bo chciala sie kapac, a tu nawet zebow nie mozna umyc. Na szczescie (a moze nieszczescie) woda kranowa w Szanghaju jest tragiczna (pochodzi z Huangpu 黄浦江, rzeki-matki miasta), i wszyscy kupuja wode pitna w buklakach. My rowniez, wiec Duza M podgrzala wode w czajniku, wlala do miski i na chinski sposob umyla sie z pomoca reczniczka. Pamietam dawno temu chinski film o kungfu, w ktorym zapocony mistrz po wyczerpujacym treningu tez tak sie wykapal - reczniczek do miski, moczy sie go i wyciera nim cialo. Bylem wowczas dosc zdziwiony, bo obok plynela krystalicznie czysta wydawaloby sie rzeka, no ale co kraj to obyczaj, kto to wie, jak mycie w Chinach wyglada. Przypuszczam, ze nie bylo na filmie widac plynacych rzeka smieci i odchodow ludzkich - w starym budownictwie w delcie Yangzi zalatwia sie potrzeby do drewnianego wiadra 马桶, ktore rano oproznialo sie albo do rzeki, albo pobliskiego kanalku. W Chinach poludniowych jest wiele miasteczek polozonych na kanalach, ze slawnym Suzhou 苏州 na czele, i kiedys tonely one w chmurze smrodu z kanalow (obecnie wylewanie nieczystosci jest zabronione). Co ciekawe, sam widzialem scenki, ze w jednym miejscu ktos wylewal nieczystosci, a obok sasiad myl warzywa do gotowania. No ale to nie jedyna egzotyka w chinskiej kuchni...<br /><br />Podczas gdy Duza M myla sie, ja podnosilem alarm. Najpierw telefon do dziadkow przy wejsciu. Niby pilnuja, zeby nikt tu nie wszedl, strzeza przed zlodziejami, sprzataja klatke schodowa, ale tak naprawde, to wciaz rzna w karty. Pare miesiecy temu sasiad pod nami robil remont i do dzis pyl zalega na klatce i schodach. Nie mowiac o tym, ze po powrocie z wakaci w Polsce ktos wlazl do naszego mieszkania - na szczescie nic nie zginelo. Podobno szefowa managementu zatrudnia Starego Liu, bo jest krewnym jednego z wojskowych. Nie wiem jednak, dlaczego zatrudnia Starego Jianga, bo ten zdaje sie zadnych plecow nie ma - przynajmniej ja o nich nie wiem. Potem zadzwonilem do Szefowe Ni. Oczywiscie od razu z grubej rury, bo niestety wieloletnia praktyka zalatwiania spraw z nia pokazala, ze ta taktyka jest najskuteczniejsza. Obecne mieszkanie mialo nam sluzyc zastepczo przez 1-2 miesiace, dopoki wlasciciel tego, w ktorym poprzednio mieszkalismy nie zrobi tam remontu. Lotr jednak po remoncie sprzedal je, i zostalismy w obecnym. Byla sroga zima, my z dzieckiem 2 letnim, klimatyzatory niedzialaly ze starosci. Poprzednia firma zarzadzajaca cos tam planowala zrobic, a tu nagle pojawila sie Ni i wziela budynek w ajencje. Ni przyszla, sprzwdzila klime i stwierdzila, ze... dziala normalnie! W mieszkaniu bylo moze z 5 stopni, z klimy wial zimny wiatr, a ona wciskala nam ciemnote. Zaczalem wowczas ostra walke z nia, by w koncu wynegocjowac nowy klimatyzator, ale kosztowalo mnie do sporo siwych wlosow.<br /><br />Pozniej takich sytuacji bylo jeszcze wiele, i jak obecnie zabraklo wody, zgodnie z wypracowana taktyka skontaktowalem sie z Ni. Obiecala - jak to ona - ze natychmiast sie tym zajmie. I rzeczywiscie, po chwili przyszedl Mlody Wang. Mlodego Wanga widzialem zawsze, jak na motorowerze rozwozi poczte kurierska, pracuje dla jakiejs firmy w klatce obok. Jak przyszedl, to dowiedzialem sie nagle, ze jest hydraulikiem... Typowe zagrane Ni, ktora wysyla niekompetentnych ludzi, ktorzy nic nie potrafia zrobic, zeby tylko sprawic wrazenie, ze cos robi, a nie wydac przy tym ani grosza. W kazdym razie Mlody Wang sprawil sie doskonale - rozmontowal pompke (mieszkamy na 5tym pietrze, wiec zeby bylo odpowiednie cisnienie wody konieczna jest pompka - bez niej gazowa grzalka do wody nie zalaczylaby sie) i... zepsul ja.<br /><br />Po godzinie przyszedl Mlody Tang z jakmis zolnierzem. Najwyrazniej Ni zaczela monity w jednostce wojskowej. Tang pracuje tutaj dla wojska w warsztacie naprawczym, pozostawil na mnie glebokie wrazenie, gdy pol roku temu przyszedl spisywac stan licznika wody, i taki smrod pozostawil ze swoich skarpet, ze Duza M patrzyla na mnie podejrzliwie gdy wrocila z pracy po 6 godzinach. Tym razem bylo podobnie - Mlody Tang chyba wciaz w tych samych skarpetkach... Klapki, ktore mu dalem, zeby do mieszkania nie wchodzil w butach, do dzis wietrza sie na balkonie. Niemniej Mlody Tang rozmontowal pare rur i przeczyscil je, zaczela w koncu leciec zimna woda, wiec jakis postep zostal dokonany. Mlody Tang stwierdzil, ze w ogole rury sa kompletnie zapchane, nie da sie ich przepchac i ze trzeba bedzie zrobic obejscie z plastikowych rur.<br /><br />Po paru godzinach i moich monitach pojawil sie maz Ni ze Starym Liu. Maz jest dosc kumatym czlowiekiem, nawet dalby sie lubic, ale ze jest mezem Ni, to niestety nie da sie. Stwierdzil, ze pompka jest zepsuta (eureka!), i ze trzeba kupic nowa. OK - kupujcie w takim razie. Pojechali gdzies, poznym wieczorem pojawil sie i zaczal montowac. Normalnie robie to fachowcy, ale ja naciskalem, zeby naprawic wszystko jak najszybciej. Nowa pomka nic nie dala - wciaz tylko zimna woda, i tylko w kurku w kuchni, a w lazience ani odrobina, o cieplej nie mowiac. Kaszana - dzwonie wiec do Ni i mowie, ze musimy sie wykapac koniecznie, wiec niech przygotowuje pieniadze na hotel - no bo gdzie indziej? Po pol godzinie dzwoni Ni i mowi, ze zastepca komendanta jednostki wojskowej zna mnie i zgodzil sie, zebysmy wzieli prysznic w koszarach. Zarzadalem, zeby Ni sprawdzila stan sanitarny, potem sam poszedlem, okazalo sie, ze bylo nie gorzej, niz u nas w mieszkaniu. Samego zastepce komendanta poznalem przed chinskim Nowym Rokiem u fryzjera (tego, co nie lubi Ujgurow). Pogadalismy wowczas, nie byl ani troche zaskoczony, gdy mu powiedzialem, ze chinska TV zignorowala w tlumaczeniu oredzia Obamy stwierdzenia o walce z komunistyczna dyktatura. W kazdym razie wowczas przelamalismy pierwsze lody, i z tym prysznicem poszedl Ni - i w sumie nam tez - na reke.<br /><br />Ni obiecala rozwiazac sprawe nastepnego dnia. Czekalem wiec i czekalem, i nikogo ani widu ani slychu. W koncu zadzwonilem - Ni udala zaskoczenie, w koncu mowi, ze po poludniu przyjedzie spec z fabryki pompek, zeby ja wlasciwie zamontowac. Wracam z treningu, rzeczywiscie czeka juz fachowiec, mlody chlopak w kombinezonie z logo producenta. Chlopak zapytal mnie, czy cwicze moze kungfu z Shaolin, odpowiedzialem, ze nie, ze cwicze style wewnetrzne. Sam fakt, ze zapytal, zaintrygowal mnie, wiec rowniez zapytalem, czy on cos cwiczy. Na to on, ze Baguazhang 八卦掌 - styl Dloni Osmiu Trygramow. I tak zaczela sie rozmowa - NB ja sam rowniez od parunastu lat cwicze ten styl, wiec od slowa do slowa zgadalismy sie. Okazalo sie, ze Mlody Wang (tak sie nazywal, jak ten nieszczesny niszczyciel pompki) cwiczy styl, ktory nazywany byl cesarskim, jako ze jego tworca nauczal ochroniarzy w palacu cesarskim. W Szanghaju styl spopularyzowal niejaki Wang Zhuangfei 王壮飞 z prowincji Shandong, a byl uczniem bardzo znanego mistrza Gong Baotiana 宫保田 - znanego z tzw. "Umiejetnosci Lekkiego Ciala". Gong Baotian, niewielkiego wzrostu, mieszkal na wysokim drugim pietrze domu bez schodow, i potrafil wejsc do niego bez zadnej drabiny. Mowi sie, ze byl tak szybki, iz potrafil zrobic unik przed kula wystrzelona z odleglosci 100 krokow. Tak przynajmniej twierdzil Zhang Zuolin 张作霖, jego chlebodawca i Pan Wojny (rzadzacy wieksza czesc polnocnych Chin gdy kraj byl podzielony po upadku cesarstwa w 1911). Obecnie uwaza sie, ze Zhang takie plotki glosil, by zniechecic skrytych zabojcow do zasadzenia sie na jego zycie w tamtych burzliwych czasach, ale bez watpienia Gong Baotian byl ekspertem w walce. Ponad 10 lat temu odwiedzilem Wang Zhuangfei'a w jego mieszkaniu w Szanghaju, Wang byl po wylewie i kiepsko sie trzymal. Mlody Wang twierdzil ze przyczyna bylo niedostateczne zwracanie uwagi na cwiczenia wewnetrzne. Ponoc Wang bardzo zazdrosnie strzegl swojego stylu, i pelny przekaz otrzymal tylko jego syn, Wang Hanzhi 王翰之. Syn jest nie tylko mistrzem sztuk walki, ale rowniez uznanym kaligrafem, malarzem i wrozbita, ktory zrobil kariere w Singapurze, ale obecnie mieszka znow w Szanghaju.<br /><br />Mlody Wang powiedzial tez, ze jest buddysta, ja z kolei przyznalem sie, ze czuje sie mocno zwiazany z taoizmem. On na to, ze wszystkie systemy religijne na koncu prowadza do tego samego celu. Wowczas pokazalem mu zdjecia Ojca Pio, ktore przyslam mi kilka dni temu Stefano (Wloch, kumpel z Pekinu, rowniez cwiczacy kungfu) - zdjecia pokazujace cialo slawnego stygmatyka Ojca Pio w 40 lat po smierci. Cialo wydaje sie byc w bardzo dobrym stanie - tak jak ciala mnichow buddyjskich i taoistycznych, ktorzy osiagneli wysoki poziom w praktykach medytacyjnych.<br /><br />Wymienilismy telefony, Mlody Wang ma pomoc w kontakcie z kilkoma mistrzami ciekawych stylow cwiczonych w Szanghaju, jak rowniez zaaranzowac spotkanie ze swoim nauczycielem.<br /><br />No i mam nowego kumpla od kungfu - i pomyslec, ze trzeba bylo do tego zapchania sie rur, przypadkowego zepsucia pompki i kupienia nowej. Chinczycy nazywaja to przeznaczeniem 缘分, my - zbiegiem okolicznosci. W kazdym razie nie ma tego zlego, co by na dobre nie wyszlo.<br /><br />Acha, nie musze chyba pisac, ze Mlody Wang sprawil sie doskonale - zidentyfikowal wszystkie problemy i naprawil je; mamy teraz ciepla wode wszedzie, gdzie trzeba. </div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-15864768652613940092009-03-10T00:12:00.023+08:002009-04-02T13:56:23.759+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 po raz kolejny - z muzycznym prologiem<div align="justify">Duza M miala wolny piatek w zeszlym tygodniu, i zastanawialismy sie, co z tym fantem zrobic. Ja uczucia mialem mieszane - akurat w te 3 dni byl koncert Young Knives, w sobote lekcja Guqina, z w niedziele koncert rockowy z okazji Dnia Kobiet... Imprez sporo, a ja ostatnio choruje na muzyke. Co wiecej lalo kolejny tydzien, i wszystko wskazywalo na to, ze bedziemy szwedac sie jak zmokle kury po jakichs zadupiach, a to w sumie watpliwa przyjemnosc. Zrobilismy narade rodzinna i stwierdzilismy, ze jednak wolimy wyjechac poza Wielkie Zle Miasto (czytaj: Szanghaj) niz co wieczor meczyc sie, bo sasiedzi pod nami znow beda wrzeszczec do nocy grajac w ping-ponga tak, ze cala chata sie trzesie. Zarezerwowalem wiec hotel w Tiantai'u, kupilem bilety na autobus w czwartek, dziewczyny dostaly przykazanie, zeby w srode sie spakowac (ja wychodzilem na koncert, a jakze!) i byc pod szkola o 17:00, gdy po nie podjade.<br /><br />Podjechalem, czekaly, taksa nas zabrala do metra (bo w szczycie bysmy pewnie na dworzec autobusowy jechali z godzine, a autobus mielismy o 18:07), wyskoczylismy z niej, ale zrzedly nam miny, bo do automatycznych kas kolejki (ten szczyt...), automaty tylko na bilon, a ja mialem do za malo, kolejka po bilon jeszcze dluzsza... Zaklalem szpetnie pod nosem na pecha, widocznie nie dane jest nam wyjechac, ale Polak potrafi, podszedlem wiec do kiosku z gazetami i ze zniewalajacym usmiechem poprosilem sprzedawczynie i wymiane banknotu na bilon. Baba byla jednak odporna, powiedziala, ze bilonu nie ma. Coz, poprosilem wiec o gazete i dalem jej 2 dychy, zadajac reszty w bilonie. Tym razem baba zaklela i zaklinajac sie, ze nie ma bilonu, wydala mi go cala garsc. Kupilem wiec bilety, wsiedlismy do metra, pchajac przed soba ciezka walizke wypchalem przestrzen w zatlocznym wagonie dla obu M i siebie. Potem jeszcze tylko bieg dlugimi podziemnymi korytarzami ze stacji metra na dworzec, kontrola - przeswietlanie - bagazu (obowiazkowa nie tylko na lotniskach, ale takze na dworcach autobusowych i kolejowych) i jestesmy w poczekalni cale 15 minut przed odjazdem. Jeszcze szybka wizyta w tualecie (kible kucane nad rowem, w ktorym co pewnien czas regularnie przeplywa woda wyplukujac wszystko i czasami zraszajac gole siedzenia klientow o kiepskim refleksie, ktorzy nie zdaza przed fala podniesc sie), pakujemy walize do bagaznika, siadamy, gleboki wydech, ruszamy.<br /><br />Po chwili zrobilo sie dosc duszno - kierowca wlaczyl ogrzewanie, okien otworzyc nie mozna, bo pojazd klimatyzowany. Jedziemy dosc szybko, jest fajnie, bo kierowca jakos nie wlacza zadnego wideo (jak wlaczaja, to najczesciej na full, i po godzinie czy dwoch czlowiekowi glowa peka od halasu - choc Chinczykom on jakos nie przeszkadza, wyjatkowo na halas odporni sa, to pewnie przez ten proszek, ktory im sie w uszach wydziela - my mamy tzw. miod, a oni suchy proszek). Niestety po chwili odwracam sie i widze, ze Duza M cos mocno zbladla, pytam sie, co sie stalo, a ona mowi, ze od tego fetoru zbiera jej sie na wymioty, i pokazuje za siebie. Rzeczywiscie, pasazer za nia zdjal buty i polozyl giry na oparciu siedzenia przed soba - czyli tego, na ktorym siedziala Duza M. Ja zrobilem lekki wdech przez nos, i rzeczywiscie, o malo mnie nie obalilo, cos jak zdechly zaplesnialy szczur w szambie, ktorego nikt dawno nie otwieral. Obok mnie jechal zastepczy kierowca, zorientowal sie, ze cos nie tak, mowie mu, ze zone ten dziwny zapach 怪味儿 przyprawia o mdlosci, facet zorientowal sie, zapalil swiatlo i ryknal na klienta siedzacego za Duza M, zeby zakladal buty, bo smierdza mu kulasy potwornie. Klient polozyl uszy po sobie i poslusznie zalozyl nowe biale krasowki (jak mowia Rosjanie - czyli adidasy) z powrotem na nogi. Pamietam, ze nascie lat temu tez kupilem sobie takie obuwie w Pekinie, i tez mi stopy protestowaly, choc chyba nie tak mocno. W kazdym razie jesli smierdzace nogi sa oznaka prawdziwego mezczyzny, to za Duza M siedzial superman.<br /><br />Obok nas siadl jakic gosc, ktory przyszedl specjalnie z tylu autobusu, by pogadac sobie z biala malpa, ktora gada po ludzku (czyli chinsku). W sumie okazal sie kulturalny, zagail rozmowe zadajac serie standardowych pytan - skad jestesmy, co robimy i ile zarabiamy - tak sie zastanawiam, czy to nie sa przypadkiem pytania z kwestionariusza tutejszej UBecji. Potem zaczal dopytywac sie o uczelnie w Londynie - do ktorego wybiera sie jego ukochany jedynak na studia. O uczelniach londynskich wiem mniej niz on, wiec mu wiele pomoc nie moglem, ale polecilem Oxford i Cambridge. Potem rozmowa przeszla na Tiantai i jeg atrakcje. Facet okazal sie dobrze zorientowany w tym, co turyscie ma do zaoferowania jego rodzinna ziemia. Najpierw powiedzial nam, ze znajdujaca sie na skalnej scianie w Dolinie Niesmiertelnych olbrzymia kaligrafia, ktora jest przypisywana slawnemu kaligrafowi <strong>Mi Fu</strong> 米芾 (1051-1107, zwanemu "Szalonym Mi", jednemu z czterech najwybitniejszych kaligrafow dynastii Song 宋朝 960-1279, ekscentrykowi i milosnikowi kamieni, ktory uznal jeden szczegolny okaz kamlota za swojego brata, i klanial mu sie z szacunkiem naleznym starszemu), nie jest prawdziwa, ze to po prostu falsyfikat. W sumie nic zaskakujacego w kraju, w ktorym nawet wielkie przedsiebiorstwa zaczynaly od robienia podrobek. Ponoc 70% antykow sprzedawanych na aukcjach w Chinach to falsyfikaty - bardzo popularny jest program TV, w ktorym eksperci oceniaja autentycznosc przedmiotow kupionych w domach aukcyjnych przez telewidzow, a prowadzacy za pozwoleniem tych ostatnich niszczy je rozbijajac mlotkiem. NB w Chinach podrabiano wszystko od wiekow - nawet Guqiny, ktore byly nie tylko instrumentami, ale rowniez obiektami porzadania kolekcjonerow. Tak naprawde czesto trudno jest ocenic wiek instrumentu, bo nawet wspolczesne robi sie ze starego drewna, liczacego sobie 500 i wiecej lat. Stad tez bardzo trudno jest ocenic wiek instrumentu na podstawie wieku drewna. Na szczescie - i nieszczescie jednoczesnie - tworcy instrumentu pozostawiali na nim swoje podpis, kolejni wlasciciele rowniez czesto pisali na nich (dokladniej - na ich plaskiej podstawie; Guqin zrobiony jest z dwoch kawalkow drewna, dolny jest plaski i symbolizuje ziemie, gorny natomiast okragly i symbolizuje niebo) poematy, ktore podpisywali imieniem i nazwiskiem. Stad tez na podstawie tych napisow 落款 mozna dojsc do tego, kiedy dany instrument byl wykonany. Z drugiej strony czesto napisy te tez sa podrabiane... Swoja droga jesli przypatrzec sie roznym dyscyplinowm sztuki chinskiej, to wielki nacisk kladziony jest na technike, a ta rozwija sie - np. w kaligrafii - kopiujac tysiace razy dziela znanych mistrzow. Kopiujac do tego stopnia, ze czesto bardzo trudno jest ocenic czy dany znak zostal napisany przez mistrza, czy tez cwiczacego ucznia. Podobnie jest z malarstwem, wielu znanych chinskich artystow - wliczajac w to slawnego Zhang Daqiana 张大千 - w mlodosci dorabialo kopiujac dziela dawnnych mistrzow. O kungfu nie chce juz wspominac, bo kazdy wie, ze najbardziej typowa forma cwiczenia to zmudne powtarzanie jednej techniki tysiace razy. Oczywiscie mamy XXI wiek, i malo kto ma cierpliwosc, by tak sie katowac, i byc moze wlasnie dlatego tak trudno znalezc prawdziwych mistrzow...<br /><br />W kazdym razie chinska kultura i nauka tradycyjnych sztuk oparte sa na nasladownictwie, kopiowaniu. Tylko niewielu potrafi poprzez te metode osiagnac moment, w ktorym ilosc przemienia sie w jakosc - jak mowi przyslowie "Gdy wody jest dostatecznie duzo, tworzy sie kanal" 水到渠成 - i gdy sztuka przestaje byc nabyta, wyuczona umiejetnoscia, gdy przestaje sie byc rzemieslnikiem, a staje artysta. Gdy nie potrzebne sa juz okowy konwencji, a umiejetnosc staje sie czescia ludzkiej natury, znajdujaca odbicie w kazdym ruchu i gescie.<br /><br />Przejazd minal szybko, w 4 godziny dojechalismy do Tiantai. Wyszismy z autokaru, na zewnatrz padalo niestety. Ob razu obskoczyli nas taksowkarze oferujac swoje uslugi, zaczalem wiec targi - zadajac, by zawiezli nas za sume mniejsza, niz wg licznika. W koncu jeden zgodzil sie, biorac doatkowo jedna pasazerke. Oczywiscie podczas jazdy zaczely sie rozmowy, kobieta okazala sie w porzadku, powiedziala, ze ma znajomego pracujacego w parku na szczycie gory Huading 华顶, dala nam swoj telefon i zasugerowala, zeby zadzwonic do niej, jak bedziemy tam jechac, to zalatwi nam wejscie bez biletu...<br /><br />W 20 minut dojechalismy do hotelu, lubimy go, bo jest czysty i cieply, przyjemnie powraca sie do niego po calym dniu tulaczki w gorach. Nie mowiac o tym, ze zlokalizowany jest doskonale - otoczony przez gory, wsrod lasow, nad strumieniem, po ktorego drugiej stronie znajduje sie slawna Swiatynia Spokojnego Panstwa 国清寺. Meldujemy sie zatem, a tu sie okazuje, ze nie ma zarezerwowanej dwojki, tylko jedynka z szerokim lozkiem. W sumie dalibysmy sobie rade, zwykle zreszta tak robimy, bo w dwojkach czesto lozka sa waskie i dziewczyny spiac razem ledwo sie mieszcza na jednym; w hotelu w Tiantai jednak nie dosc, ze lozka w dwojkach sa szerokie, to jeszcze mozna je wygodnie zsunac razem. W kazdym razie podnioslem raban i zasugerowalem podniesienie bezplatne standartu, czyli umieszczenie nas w budynku nr 3 (ktory jest drozszy od 2, gdzie mielismy rezerwacje) bez doplaty. Dziewczyna zaczela protestowac, ale nie oparla sie sile argumentow, i po kilkunastu telefonach mielismy juz lepszy pokoj za cene gorszego. Pierwsza batalia zostala wygrana. Co wiecej, Duza M zgodzila sie pojechac nastepnego dnia do Doliny Niesmiertelnych 琼台仙谷, niesamowitego miejsca, glebokiej, ukrytej w gorach doliny otoczonej pionowymi skalami; miejsca ktore niestety pierwszy raz Duza M - bojaca sie panicznie wysokosci - odebrala bardzo traumatycznie, ale teraz juz nie protestowala.<br /><br />Zatem o Dolinie Niesmiertelnych bedzie wkrotce - ale przedtem trzy klipy ze srodowego koncertu. Graly w sumie cztery zespoly, gwiazda byla kapela o dzwiecznej nazwie "<strong>Sucker</strong>" z ulubionego Xi'anu, ktora gra punka - muzyke ktora stawia mnie na nogi o kazdej porze dnia i nocy. Chlopaki dawali z siebie wszystko, grali jak przystalo na dobra grupa punkowa - nierowno, ostro, halasliwie i rzucali "miesem" - po angielsku niestety...<br /><br />Mnie sie spodobali, choc poniewaz siedzialem pod glosnikiem, stracilem chyba kilka procent sluchu. Momentami czulem, jak nie tylko podloga drzy, ale takze moje ubranie i zebra. Mialo do rowniez wplyw na kamere - glowica wpadla chyba w drgania i na czesci nagran pojawila sie mozaika.<br /><br />To pierwszy kawalek - koniecznie nalezy SLUCHAC GLOSNO!<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/Vi3vrf42RHI&hl=" fs="1" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></p><div align="justify"><br />Glosno bylo bardzo, do tego stopnia, ze mimo koncertow w kolejnych dniach ugialem sie pod naciskami Duzej M i zgodzilem na wyjazd, zeby odpoczac od halasu i troche dojsc do siebie.<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/jUYTkPBtgGk&hl=" fs="1" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></p><div align="justify"><br />Jak wspomnialem wyzej, Sucker byl gwiazda programu, ale przed nim zagraly lokalne zespoly podgrzewajac atmosfere na sali. Dwie chinskie kapele wypadly OK, ale na mnie duze wrazenie zrobil zespol <strong>The Dropkicks</strong> - zlozony z trzech cudzoziemcow mieszkajacych w Szanghaju - francuza (gitara, wokal), japonczyka (gitara basowa) i amerykanina (perkusja). Muzyka psychedeliczna - nie mialem pojecia, ze mozna taka uslyszec tutaj, zawsze mialem wrazenie, ze grajacy cudzoziemcy w Chinach to nieudacznicy, ktorzy gdzie indziej nic nie osiagneli, a tu sie okazuje ze niekoniecznie. Przynajmniej na moje przytepione od tego halasu ucho...<br /><br />Zreszta niech przemowi muzyka - jeszcze raz podkreslam - trzeba sluchac GLOSNO!<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/0oZ3mPfEvTU&hl=" fs="1" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-82549969594760478522009-02-24T19:26:00.033+08:002009-03-03T13:00:17.210+08:00Gdy w Szanghaju pada deszcz...<div align="justify">Od sobotniego wieczora wciaz leje. Temperatury raczej nie przekraczaja 10 stopni, wieje wiatr, w powietrzu czuc wiosne. W niedziele spalismy prawie do poludnia - dzwiek deszczu uderzajacego o szyby zadzialal na nas bardzo usypiajaco. Na osiedlu kwitna juz na czerwono kamelie, krzewy cale w pakach.<br /><br />Od kilku dni slyszalem przy klimatyzatorze jakies chrupanie. Wiedziony zlymi przeczuciami wolalem sie z tym nie dzielic z Duza M, ale dzis niestety chrupac zaczelo, jak Duza M wrocila z pracy, w mieszkaniu bylo dosc cicho i Duza M uslyszala te dzwieki. Natychmiast wskoczyla na krzeslo, stanela na nim, powiedziala, ze ona sie wyprowadza z tego mieszkania. Poniewaz akurat wybierala sie na zakupy, poprosilem, zeby przy okazji kupila lapke na myszy (tutaj sa takie z klejem, mysz czy szczur wchodzi na nia i przykleja sie dokumentnie). Potem zapytalem Mala M, czy chce miec zwierzatko. Odpowiedzialo mi pelne wdziecznosci spojrzenie. Ostatni szczur niestety wyzional ducha, ale obiecalem, ze jak teraz sie zlapie, to go wykapiemy, kupimy klatke i bedziemy hodowac. Duza M sluchala z przejeciem i powiedziala, ze w takim razie ona na pewno sie wyprowadzi. Rzucilem, ze chyba oknem, bo klatka ze szczurem bedzie stala na korytarzyku prowadzacym do drzwi wejsciowych. Tak dzielilismy skore na niedzwiedziu, a tu znowu zaczelo chrupac. Chcialem otworzyc okno i popatrzec od zewnatrz na stwora, ale okna zakleilem tasma, bo sa nieszczelne (mieszkania w Chinach nie sa praktycznie w ogole izolowane termicznie, a w oknac sa szczeliny, przez ktore wieje wiatr). Tasme odkleilem, i dalej czekalismy w ciszy (Duza M caly czas stala na krzesle). W koncu zaczelo znowu chrupac, otworzylem cicho okno i poswiecilem latarka. I nagle z otworu, przez ktory do mieszkania wprowadzona jest rura od klimatyzatora, wylecial jakis ptak. Kamien spadl mi z serca, bo i Duza M sie uspokila - ostatnio szczur byl w kuchni i musialem sie jadac na zewnatrz, albo sobie sam cos przygotowywac, a do tego mam dwie lewe rece.<br /><br />Mala M uczy sie wlasnie w szkole dwoch wierszy, wczoraj zakuwala na pamiec wiersz Meng Haorana 孟浩然 - wlasnie o wiosnie. Wiersz zatytulowany jest "Wiosenny Swit" 春晓 (niektore zrodla podaja, ze tytul wiersza brzmi "Wiosenny Sen" 春眠):<br /><br />春眠不觉晓<br />处处闻啼鸟<br />夜来风雨声<br />花落知多少?<br /><br />Wiosna jak zwykle przesypiam cale ranki<br />Dopoki mnie ze snu nie wyrwie spiew ptakow<br />Noca nadszedl wiatr i deszcz bebnil o szyby,<br />Ilez na ziemie musial stracic kwiatow...<br /><br />Powyzej moj dosc wolny przeklad, ale odpowiadajacy i pogodzie (wlasnie zaczelo grzmiec, pierwsza wiosenna burza w tym roku...), i temu ptaszysku, ktore probuje sobie uwic gniazdo w naszym klimatyzatorze, no i oczywiscie tej wiosennej sennosci.<br /><br />Z ta sennoscia to chyba wszyscy tutaj cierpia, Chinczycy maja nawet powiedzenie dobrze to ilustrujace - "Czlowiek wiosna jest senny, latem bez sily, jesienia ucina sobie drzemki, a w trzy zimowe miesiace w ogole sie nie budzi"...春困夏乏秋打盹睡不醒的冬三月.<br /><br />W sobote rozpoczalem druga czesc kursu Guqina. Nauczycielem jest - podobnie jak w pierwszej czesci - Pan Cai 蔡. To mlody czlowiek, skonczyl Szanghajska Akademie Muzyczna, ale w klasie Erhu 二胡 (instrument smyczkowy z dwoma strunami i niewielkim pudlem rezonansowym, o lirycznym dzwieku). Jak sam nam powiedzial, Erhu nienawidzi, za to przypadl mu do gustu Guqin, ktory studiowal pod kierunkiem samego Gong Yi 龚一. Cai robi jakies interesy, najwyrazniej z duzym sukcesem, czesto jezdzi to Europy, glownie Hiszpanii i Francji, kupil mieszkanie w centrum Szanghaju w okresie, gdy ceny byly juz zwariowane, jezdzi importowanym samochodem. Uczy tylko dlatego, ze jego nauczycielem i mistrzem jest Gong Yi, ktory prowadzi rodzaj klubu Guqina 琴馆, i m.in. zarabia na organizowaniu kursow instrumentu. Cai jest utalentowany, ponoc wlasnie nagrywa plyte CD. Co ciekawe, nagrywa ja w specjalnym otoczeniu. Dotychczas tego typu nagrania byly dokonywane najczesciej w kosciolach, ewentualnie studiu. Cai zdecydowal sie na zrobienie nagrania w naturalnym otoczeniu gor. Ciekaw jestem, jaki bedzie tego efekt, nigdy nie slyszalem, by ktos wpadl na taki pomysl.<br />Pierwsza lekcja byla dla mnie tez okazja wziecia mojego instrumentu, by go w koncu naprawic. Po wyjsciu z lekcji bylem dosc zaskoczony, gdy okazalo sie, ze naprawia go Gong Yi. Nie dalo sie naprawic go na poczekaniu, Gong Yi zasugerowal, ze przyjde nastepnego dnia, bo dopiero wowczas bedzie gotowy. Poprosilem, by po naprawieniu pogral na nim troche. Istnieje taka zasada, ze na Guqinie nalezy caly czas grac, gra na nim "karmi" go i polepsza dzwiek. Im lepszy wirtuoz na nim gra, tym lepiej dla instrumentu. Czesto uczniowie kupuja kosztowne instrumenty i oddaja je swoim nauczycielom na pol roku i dluzej, by ci "doszlifowali" ich brzmienie.<br /><br />W kazdym razie Guqin stoi juz w domu i jego dzwiek drazni uszy dziewczyn...<br /><br />Po lekcji w sobote wrocilem do domu i po kolacji pojechalem do lokalnego klubu muzycznego Yuyintang 育音堂, ktory znajduje sie w niewielkim budynku w Parku Tianshan 天山公园. To jeden z najdynamiczniej dzialajacych klubow, prezentujacych glownie chinska muzyke rockowa, choc niekiedy na jego scenie wystepuja rowniez zagraniczne zespoly. W sobote byl wystep zespolu <strong>A-Z</strong> - duetu Su Yong 苏勇 (to byly basista Cold Fairyland 冷酷仙境, ktory w 2008 odszedl od zespolu i tworzy swoja muzyke) i Wu Zhuoling 吴卓玲, dawnej frontwoman i gitarzystki zespolu "Srodowa Ekskursja" 星期三旅行. Wu jest ciekawa postacia, ponoc pojechala na 3 lata do Tybetu, by szukac legendarnej krainy "Shangri-la" - raju na ziemi, miejsca, gdzie nie ma polityki, nie ma wojen, nie ma chorob... </div><div align="justify"><br /><strong>Shangri-la</strong> to miejsce opisane przez Jamesa Hiltona w jego ksiazce "Zaginiony Horyzont" (Lost Horizon) w 1933. Mialo znajdowac sie ono w glebokiej dolinie gdzies w zachodniej czesci gor Kunlun 昆仑山 niedaleko Tybetu. Przypuszcza sie, ze Hilton oparl swoje opisy na ksiazkach Josepha Rocka, slawnego badacza wschodniego przedgorza Tybetu i znawcy kultury ludu Naxi 纳西, zamieszkujacego te rejony. Kilka lat temu dla rozwoju turystyki regionu nadano odgornie zdecydowano, ze Shangri-la to rejon Zhongdian 中甸 w polnocnym Yunanie, ale to tylko jedno z wielu mozliwych miejsc, w ktorych mogla znajdowac sie ta mistyczna kraina.<br /><br /></div><div align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/tMvxixje1pg&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" fs="1"></embed></div><br /><div align="justify"><br />Nie wiem, czy Wu Zhuoling znalazla Shangri-le, pewnie byl to chwyt reklamowy firmy menedzerskiej, by dodac jej postaci tajemniczosci, ale to wlasnie w Tybecie Wu Zhuoling napisala wiele piosenek, tam przetlumaczyla serie ksiazek o Kubusiu Puchatku, tam tez znalazla cisze i natchnienie. Obecna plyta jest szczegolna, koncert byl rowniez sympatyczny, dobrze bylo znalezc sie w malej salce Yuyintangu, siedziec w pierwszym rzedzie przy scenie, sluchac Wu i Su...<br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/hkMaRxXr6SQ&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><br /><p align="justify">A za oknem wlasnie wtedy zaczelo lac... <br /><br />PS.Przed chwila TV poinformowala, ze obecny luty ma 5 razy wiecej opadow, niz przecietny.</p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-3661885311747988562009-02-19T12:57:00.044+08:002009-02-24T12:10:25.704+08:00Xi'an 西安 nocą - Dwie Wieże i kuchnia<div align="justify">Xi'an jak kazde chinskie miasto, ma wiele do zaoferowania takze po zmroku, chocby ze wzgledu na piekne iluminacje. Szczegolnie centrum miasta wokol Wiez Dzwona i Bebna jest przepieknie oswietlone, i choc nie na taka skale, jak. np. Szanghaj, to przez fakt, ze architektura w Xi'anie jest albo stara, albo wzorowana na takiej (centrum miasta - takze nowoczesne budynki - nawiazuja stylistyka do architektury Chin z czasow najwiekszej swietnosci kraju i miasta, czyli dynastii Tang 唐朝 7-10 w n.e.) atmosfera miejsca jest szczegolna.<br /><br />Swoja droga ciekawy to kraj, w ktorym notorycznie brakuje energii elektrycznej, gdzie na odleglej prowincji prad jest tylko przez kilka godzin dziennie, a jednoczesnie marnuje sie olbrzymie jej ilosci po to, by miasta prezentowaly sie ladniej i atrakcyjniej wieczorem. Ale czegoz nie robi sie w imie turystyki - a Xi'an bez watpienia wiele na turystyce zyskuje.<br /><br />Calosc efektu jest szczegolnie widoczna w mojej ulubionej dzielnicy muzulmanskiej 回坊, gdzie po zmroku kazde stoisko, kazdy sklepik, kazda garkuchnia sa oswietlone, do tego dochodza jeszcze dodatkowe efekty ognia w paleniskach, zarzacych sie wegli w grillach, buchajacych plomieni z garkuchni.<br /><br />Ponizej kilka zdjec, w troche wiekszym niz zwykle formacie (otwieraja sie po kliknieciu):<br /><br />Centrum miasta - zbudowane jest z elementami architektury dynastii Tang (7-10 w n.e.), kiedy Xi'an (wowczas zwany Chang'anem 长安 - "Wiecznym Spokojem" - obecna nazwa Xi'an oznacza "Zachodni Spokoj") byl stolica kraju, a Chiny przezywaly okres chyba najwiekszego rozkwitu w swych dziejach, gdy szlakiem jedwabnym miedzy Chinami a krajami arabskimi wedrowaly setki karawan, gdy w Xi'anie mieszkaly tysiace cudzoziemcow, kobiety graly w polo a idealem urody byla nie wiotka anorektyczka, lecz korpulentna wymalowana lala...<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQfKZLf8YfZWPQ0zAvq4iNwm1qCW5GEWR4pXETeV6VemWZEWHx-7OgtI3mfZ_H2GzuYrDoBaX2JBiRDz6EwgnqpWfsAyxdulF4PJMBFaKCFhrSkeCAvaKHVvsSv7Vfz95xBw17rDaarxE/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305300475782611218" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQfKZLf8YfZWPQ0zAvq4iNwm1qCW5GEWR4pXETeV6VemWZEWHx-7OgtI3mfZ_H2GzuYrDoBaX2JBiRDz6EwgnqpWfsAyxdulF4PJMBFaKCFhrSkeCAvaKHVvsSv7Vfz95xBw17rDaarxE/s320/01.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Wieza Dzwonu</strong> 钟楼 - jest budowla, ktora znaja wszyscy turysci, jako ze znajduje sie w samym centrum miasta, a obok niej stoi najstarszy otwarty dla turystow zagranicznych Bell Tower Hotel (cudzoziemcy moga mieszkac w Chinach tylko w wybranych hotelach 涉外宾馆, obecnie niemal we wszystkich, ale kilkanascie lat temu bylo ich relatywnie niewiele). Wieza - najwieksza tego typu budowla w Chinach - obecnie stoi na skrzyzowaniu dwoch glownych drog w centrum miasta (czyli czesci otoczonej murami); zbudowana w 1384 roku, ma 36 metrow wysokosci, a w jej wnetrzu wisi olbrzymi, 5-tonowy dzwon. Wieza pierwotnie stala naprzeciw Wiezy Bebna (tam znajdowal sie srodek miasta przed nastaniem dynastii Ming 明朝 - czyli przed 1368), ale w 1582 przeniesiono ja na obecne miejsce. Wewnatrz Wiezy wisi wazacy 5 ton dzwon - odlano go w koncu XV wieku; wczesniejszy dzwon byl wiekszy - wazyl tone wiecej, a wykonano go na poczatku 8 wieku. Ponoc po przeniesieniu Wiezy Dzwona na nowe miejsce stary dzwon stracil glos, i konieczne bylo powieszenie nowego dzwonu.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4L6CjAU3_7A1T9-CKDwgiKS9E-A9sARvk9fDkpIW9buSGNk5Gj5YzUPKfQ012SJS1YQlWjwNDbkpnJzoR1P8WIuBaFdTjtqSFMLLfgjZpmgq9kdMbSssYyE9FXj8c_96iU0lO8Ye_9oI/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305294330046177010" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4L6CjAU3_7A1T9-CKDwgiKS9E-A9sARvk9fDkpIW9buSGNk5Gj5YzUPKfQ012SJS1YQlWjwNDbkpnJzoR1P8WIuBaFdTjtqSFMLLfgjZpmgq9kdMbSssYyE9FXj8c_96iU0lO8Ye_9oI/s320/02.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Tygrysie Poduszki</strong> - motywem tygrysa ozdabia sie w Chinach czesci ubrania czy tez sprzety uzywane przez male dzieci. Celem jest odstraszenie zlych mocy. Podchodzilem do tego z dystansem i usmiechem poblazania, widzac chinskie malenstwa w Tygrysich Czapeczkach 虎帽 czy Tygrysich Butkach 虎鞋, ale podczas tego pobytu w domu syna mistrza zauwazylem malenki oltarzyk. Zaciekawiony zaczalem go badac - Fangfang powiedzial mi, ze sam oltarzyk byl w rodzinie od wielu pokolen - i zauwazylem dziwnego gnata lezacego przed nim. Jak sie okazalo byla to kosc tygrysa, ktora mistrz przywiozl z Singapuru (w ChRL zabijanie tygrysow jest surowo karane, choc kiedys byl to powszechny proceder ze wgledu na specyficzne wlasciwosci ich kosci - pisalem juz o tym wczesniej). Fangfang wytlumaczyl, ze ponoc jesli dac powachac psu lub wilkowi proszek z kosci tygrysa, to wezma ona ogony pod siebie i uciekna ze strachu - taka jest sila samych kosci. Stad tez kosc na oltarzyku miala na celu wlasnie odstraszanie zlych mocy od domostwa. Z drugiej strony blisko oltarzyka lezal sobie pies wlasciciela i jakos nie okazywal strachu, no ale moze dlatego, ze byl swoj, a nie opanowany przez zle moce...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGW85AV7_-tAjYH85oNSPQr8habPOlnox_JUtavMkPYrYXjDRgOK0_SH3-ckOBNVnd_jprPYhFEbuDp2EbvJaMPxuCAuOBKwss5RgILB7F6duP4ulTh7jnyHh9BPkGAIUhf-zEnvlbmcM/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305297078678672082" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGW85AV7_-tAjYH85oNSPQr8habPOlnox_JUtavMkPYrYXjDRgOK0_SH3-ckOBNVnd_jprPYhFEbuDp2EbvJaMPxuCAuOBKwss5RgILB7F6duP4ulTh7jnyHh9BPkGAIUhf-zEnvlbmcM/s320/04.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Szaszlyki Baranie</strong> 羊肉串 - handel nimi zdominowany jest przez Ujgurow, nawet w muzulmanskiej dzielnicy w Xi'an, zamieszkalej glownie przez narodowosc Hui 回族, mozna spotkac sprzedajacych szaszlyki Ujgurow. To kolorowy narod, ich glosne nawolywania, rubaszne zarty i smiech sa milym akcentem wsrod raczej malo ekspresyjnych czy emocjonalnych Chinczykow.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyaAzrD8roxbatUD6sOc4fgB66k7_Wl2iiyPA02qXnuwEuoRz6gXefZ57OZ5DDbnCpuBQ3k4mfY77JIPrUBj1hMgGmbOmg-pbLdc2eFAMaSLkJfpg73DttLof5D875lRXNfX1boK3F99s/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305310137987543410" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhyaAzrD8roxbatUD6sOc4fgB66k7_Wl2iiyPA02qXnuwEuoRz6gXefZ57OZ5DDbnCpuBQ3k4mfY77JIPrUBj1hMgGmbOmg-pbLdc2eFAMaSLkJfpg73DttLof5D875lRXNfX1boK3F99s/s320/05.JPG" border="0" /></a><br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0A8T73iUfj_r0Tid01DlvKyGiTqQ4VqOQm7G1SuIBAwLrVLsne1pI5LE1u_m3qw6KGbIUwMjSciMVyJ8u9hOz6aOWlJR0xzmUk_H_CdDqhxufws6ag42fpB5aS8HLIp6lIOkmMflsvrM/s1600-h/12.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305845696542794306" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0A8T73iUfj_r0Tid01DlvKyGiTqQ4VqOQm7G1SuIBAwLrVLsne1pI5LE1u_m3qw6KGbIUwMjSciMVyJ8u9hOz6aOWlJR0xzmUk_H_CdDqhxufws6ag42fpB5aS8HLIp6lIOkmMflsvrM/s320/12.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Trzcina cukrowa</strong> 甘蔗 jest naturalnym i zdrowym przysmakiem. Mozna ja kupic na wiekszosci rynkow warzywno-owocowych w Chinach, czesto rowniez na ulicy. Serwowana jest albo w postaci 40-50cm kawalkow, obranych z twardej, fioletowego koloru kory - wowczas odgryza sie kawalki, gryzie w ustach wysysajac sok, a nastepnie wypluwa sucha reszte. Inny sposob - dla leniwych i tych z gorszym uzebieniem - to picie wycisnietego soku (jak na zdjeciu) z sokowirowki. NB moj dentysta twierdzi, ze Chinczycy maja dlatego niezle zeby, bo jedza duzo surowych lub pol-surowych, twardych warzyw, gryza tez na umor pestki (niekiedy mozna zauwayc takich z wytartymi cesciowo przednimi siekaczami, wlasnie od pestek). Dentysta twierdzil, ze najgorsze zeby - jakie napotkal w swej praktyce - maja Japonczycy (tylko dlaczego) i Niemcy (wiadomo, sauerkraut...)<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsX3WmIxcnOIg2SuRZLiiwWPyRdCik5Ou0u8fBTHI2ugVPUxs7Tils42B6_mhzG4PZ0zjyqIbx4b4U3gGLgO_ZpwOo0VuRhdU8NBVi9bud4-z8Nv2nTmjObz1uhgzS_n_tNb8x0iDfu4/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305303186250087698" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOsX3WmIxcnOIg2SuRZLiiwWPyRdCik5Ou0u8fBTHI2ugVPUxs7Tils42B6_mhzG4PZ0zjyqIbx4b4U3gGLgO_ZpwOo0VuRhdU8NBVi9bud4-z8Nv2nTmjObz1uhgzS_n_tNb8x0iDfu4/s320/03.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Oczywiscie wieczorem nie moze zabraknac ulubionego <em>Paomo</em> - jednej z dwoch slawnych - oprocz pierozkow <em>Jiaozi</em> - potraw Xi'anu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicUj47xLO_DwdJdMcbwAUQs3GfGe-RIapmR6TFfzkECJ-ckGjjGE1CCBKF11RBO-tGIwKh86HzhFk11u5XY9jWQnLWBEZOzY7t0-MYAk032Pv0tKgucMkOGCg7r_g0EbjVpajXswpecvc/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305498516490597506" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicUj47xLO_DwdJdMcbwAUQs3GfGe-RIapmR6TFfzkECJ-ckGjjGE1CCBKF11RBO-tGIwKh86HzhFk11u5XY9jWQnLWBEZOzY7t0-MYAk032Pv0tKgucMkOGCg7r_g0EbjVpajXswpecvc/s320/06.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Restauracje i garkuchnie maja mnostwo klientow, ogien buzuje w paleniskach. Warzywa w kuchin chinskiej smazone sa w tzw. Wokach (<em>Guo</em> 锅, krotko ale na glebokim oleju. Warzywa sa odkazone, czesciowo przysmazone, czesciowo ugotowane, ale jednoczesnie zachowuja swoja wartosc odzywcza i witaminowa. Chinczycy nie jadaja praktycznie surowek, uwazaja, ze jedzenie surowych warzyw jest niehigieniczne. Podczas gotowania olej czesto zajmuje sie ogniem, co daje dodatkowe efekty swietlne. Niestety w zwiazku z tym sposobem gotowania kuchni w chinskich mieszkaniach czesto daleko do idealu czystosci - nie tylko kuchenka, ale i sciany sa cale pokryte cienkim filmem z oleju, do ktorego przykleja sie brud. Stad tez gdy chce sie wynajac mieszkanie nalezy zwracac szczegolna uwage wlasnie na kuchnie - one sa najczeciej - obok lazienek - najslabszym ogniwem calosci.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBVXV0z16F1z5H6a6wgQXR2IxKHVQm4AAt3Waro75xnfPnK2SIBD2yszKd4cw_x9vK-CxMRu-X4mBBREIB2nzyTckuhdi-D9xe3nxRaLKCj9XZulJaJpz-wWQHDyWUYa2p8H0uNzVhgOY/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305598805302211074" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBVXV0z16F1z5H6a6wgQXR2IxKHVQm4AAt3Waro75xnfPnK2SIBD2yszKd4cw_x9vK-CxMRu-X4mBBREIB2nzyTckuhdi-D9xe3nxRaLKCj9XZulJaJpz-wWQHDyWUYa2p8H0uNzVhgOY/s320/07.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />O chinskich <strong>makaronach</strong> moznaby napisac cala ksiazke. Sa ich dziesiatki rodzajow - napopularniejszy jest makaron ciagniony (chyba tak nalezaloby go nazwac) Lanzhou <strong><em>Lanzhou La Mian</em></strong> 拉面兰州 - ciasto jest tak urobione 活面 (wymaga to wysilku i czasu), ze jest bardzo ciagliwe i nie rwie sie przy rozciaganiu; ciagnie sie je wiec najpierw na wyciagniecie ramion na boki, potem sklada w pol, znow rozciaga, i tak kilkanascie razy, az makaron staje sie odpowiednio cienki. Inny rodzaj makaronu to ciety nozem <em><strong>Dao Xiao Mian</strong></em> 刀削面. Duzy kawalek urobionego ciasta kucharz trzyma w jednej rece, a druga ostrym tasakiem (Chinczycy preferuja tasak i wykorzystuja go do ciecie tak jak my noz) scina nad kadzia z gotujaca sie woda 10cm paski makaronu, ktore po scieciu wpadaja do wrzatku. Co wieksi "artysci" klada sobie ciasto na glowie, po czym scinaja z niego makaron obiema rekami, w ktorych trzymaja tasaki.<br />Inne ciekawe rodzaje makaronu, to Kocie Uszy 猫耳朵 i "Wypryski" 搓疙瘩. Robi sie je biorac niewielka grudka ciasta i kciukiem "wcierajac" ja w druga dlon. Makaron zawija sie na ksztal kocich uszu lub plaskich spiralek. NB Chinczycy twierdza, ze oni byli pierwsi z makaronami, a Wlosi nauczyli sie sztuki robienia ich on Marco Polo...</p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivPwBUzmLvGGbzv3GZl-sL1d6UXjzDa4Bu5OVzCjUc65rEH0k2CXYmdrw0Oa4kVEB08gDlb-5eVoIoZtVJx8Hu8BT_dzgIxjMqggkzc0MsOmjsob29vhIB5vsjEBoNAgKdFoMR4vIn_MI/s1600-h/11.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305845224528581186" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivPwBUzmLvGGbzv3GZl-sL1d6UXjzDa4Bu5OVzCjUc65rEH0k2CXYmdrw0Oa4kVEB08gDlb-5eVoIoZtVJx8Hu8BT_dzgIxjMqggkzc0MsOmjsob29vhIB5vsjEBoNAgKdFoMR4vIn_MI/s320/11.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Najprostszy i najmniej pracochlonny sposob robienia makaronu, to wyciskanie go (zdjecie chalupniczej "wyciskarki" bylo w poprzednim wpisie) 压面, tak tez robi sie makaron na skale przemyslowa.<br /><br />Jesli chodzi o samo gotowanie, to makaron mozna zagotowac i podac go w zupie z dodatkiem warzyw czy miesa - nazywa sie go wowczas makaronem w zupie 汤面. Mozna go rowniez podsmazyc 炒面. Mozna go ewentualnie po ugotowaniu odcedzic, nalozyc do miseczki, po czym dodac odrebnie przygotowana "omaste" 卤面, np. z jajek i pomidorow. Do kazdego z tych sposobow mozna dodac ostrej pasty, octu winnego lub sosu sojowego. Dwie prowincje slynace ze swych makaronow to Shaanxi 陕西 i Shanxi 山西. Ta druga znana jest z produkcji octu winnego 陈醋, ktory dodaje sie do wielu potraw, takze oczywiscie makaronu. Ponoc dlatego, ze woda w Shanxi ma odczyn zasadowy, i dla zdrowia konieczne jest spozywanie duzych ilosci octu.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8DDqGIZs39tewb0gvpapVviTvByEW1mh4vgsBT8uS89CM12EqkRyftBzgmjfTgJxq32XRsiisCXUvu2_H0N2NGeEMso3xH56qlo2gnHGSKv7xCMuEOTPewyPWstylYq79qCvFYRaTgDE/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305845468290161490" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8DDqGIZs39tewb0gvpapVviTvByEW1mh4vgsBT8uS89CM12EqkRyftBzgmjfTgJxq32XRsiisCXUvu2_H0N2NGeEMso3xH56qlo2gnHGSKv7xCMuEOTPewyPWstylYq79qCvFYRaTgDE/s320/10.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Makaron je sie paleczkami, co wymaga pewnych umiejetnosci, no bo jak nabrac dlugie nitki makaronu dwoma kijkami. Zeby moc najesc sie w ten sposob makaronem konieczne jest dobry "ciag" - bo makaron taki doslownie sie zasysa. Stad tez chinska knajpa z makaronami wypelniona jest dzwiekami takiego doslownego "wciagania" i siorbania. Niewprawnym osobom koncowki makaronu beda "tanczyly" i uswinia ubranie dokumentnie, wiec lepiej zrezygnowac z makaronu gdy jest sie oficjalniej ubranym.<br /><br />Prowincja Shaanxi (ktorej stolica jest wlasnie Xi'an) slynie z pieknych wycinanek. Kobiety na wsi, gdy nadchodzi zima i nie ma prac polowych, siedza w domach (typowym domem sa rodzaje ziemianek 窑洞 wyrytych w zoltym lessie) na ogrzewanych lozkach <em>Kang</em> 炕 (jest to w zasadzie rodzaj pieca, tak jak u nas w starych kamienicach piece kaflowe, ale jest on plaski i sluzy jako lozko) i nozyczkami wycinaja misterne wycinanki. Te wycinanki zadziwiaja precyzja i kunsztem artystycznym; najczesciej z czerwonego koloru, naklejane byly na drzwi domostw dla ozdoby i odstraszenia zlych duchow. Do dzis ciesza sie one duza popularnoscia i orginalna pamiatke z wyjazdu do Shaanxi.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihaBQrvYYFKeNwB2byc33AxOgnQHAtSbsRtgzwdqzbdalayqtcVK-ymrbTeIgr2A92QZ5m0i8tdV42wwd0GJlvsS19RH_TCdIKff6qJxS0F3D4-aotwExw_Gk1S-Z_82CJWE_SWjVIg5I/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305848790153941410" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihaBQrvYYFKeNwB2byc33AxOgnQHAtSbsRtgzwdqzbdalayqtcVK-ymrbTeIgr2A92QZ5m0i8tdV42wwd0GJlvsS19RH_TCdIKff6qJxS0F3D4-aotwExw_Gk1S-Z_82CJWE_SWjVIg5I/s320/08.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Wieza Bebna</strong> 鼓楼 stoi przy wejsciu do dzielnicy muzulmanskiej. Zbudowana w 1380 roku, pierwotnie znajdowala sie w niej olbrzymi beben, ktorego dzwiek glosil zmiany wart (Chinczycy dzielili dobe na 12 wart - dwu-godzinnych okresow). Beben nie zachowal sie do naszych czasow, ale wieza pozostala.<br />Poniewaz dzwiek bebna nie jest zbyt donosny, od 5 w n.e. zaczeto wykorzystywac dzwony (podobno dzwiek dwonu w Pekinie niosl sie na odleglosc 25km!), ktore podawaly czas w ciagu dnia, natomiast bebny - noca.<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuiD3zQ7PGlAeSa1AZRi_0XFyYO_hogXZTWJdaHDU3mCIplXNKqs60STKsMDHK2P3HSOsiPaw6WZRkLiO8Rds5X2bm4G-D70osSQllnybKDG36CZw2aXnp79X5uo36FUEtNirGlD6hVKA/s1600-h/gulou.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5305996265066173746" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuiD3zQ7PGlAeSa1AZRi_0XFyYO_hogXZTWJdaHDU3mCIplXNKqs60STKsMDHK2P3HSOsiPaw6WZRkLiO8Rds5X2bm4G-D70osSQllnybKDG36CZw2aXnp79X5uo36FUEtNirGlD6hVKA/s320/gulou.JPG" border="0" /></a>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-42328170326409267632009-02-17T23:23:00.037+08:002009-02-24T12:10:11.067+08:00Xi'an 西安 - przysmaki, ludzie i pare historyjek<div align="justify">Niedawno wrocilem z prawie tygodniowego pobytu z Xi'anu. Xi'an to dawna stolica kraju, o historii znacznie bogatszej niz Pekin, miasto slawne na swiecie przede wszystkim z odkrycia slawnej terakotowej armii pierwszego cesarza Chin, Qin Shi Huanga 秦始皇. Niemal kazda wycieczka, ktora przyjezdza do Chin, ma w programie wizyte w muzeum terakotowej armii.<br /><br />Zdjecie - Stara uliczka prowadzaca do najwiekszego muzeum kamiennych steli - i najstarszych kaligrafii - w Chinach:<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0SvXLrNEiPyzIVXVk-gdUkdelw0i58thaPmqeMqcXTk9co3IQxLp7U4jvIMtBiH-TyzZEr67JmcSYJSZX_RwMq2CVhiqm0Qy8juWflOCulKGoQPyAaBsY5525xhIHhOPvhaKDNHcSYtE/s1600-h/19.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304167936680034930" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0SvXLrNEiPyzIVXVk-gdUkdelw0i58thaPmqeMqcXTk9co3IQxLp7U4jvIMtBiH-TyzZEr67JmcSYJSZX_RwMq2CVhiqm0Qy8juWflOCulKGoQPyAaBsY5525xhIHhOPvhaKDNHcSYtE/s320/19.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Moj pobyt w Xi'anie koncentrowal sie wokol codziennych cwiczen z mistrzem - pobudka o 6:00, przejazd do muzulmanskiej dzielnicy 回坊 na sniadanie, przejscie pod mury miejskie (Xi'an otoczony jest liczacymi sobie ponad 600 lat poteznymi murami), cwiczenie z mistrzem i grupa jego uczniow, potem przejscie na lunch, powrot do hotelu, sjesta, znow cwiczenie - najpierw samodzielne, potem w domu mistrza, kolacja u niego w domu, powrot do hotelu, robienie notatek, cisza nocna. Po 2 dniach stwierdzilem jednak, ze nie bede marnowal czasu na popoludniowa drzemke, i dwa razy pojechalem do slawnej Swiatyni Osmiu Niesmiertelnych; wieczorem natomiast jezdzilem do dzielnicy muzulmanskiej, ktorej nie mozna odmowic specyficznego kolorytu - mnostwo najrozniejszego jedzenia, sklepiki, mnostwo ludzi, turystow, muzulmanie zarowno narodowosci Hui 回族, jak i Ujgurowie 维吾尔族, zupelnie inne Chiny...<br /><br />Zdjecie - ulubionym miejscem porannych cwiczen mieszkancow Xi'anu sa parki polozone wzdluz olbrzymich murow miejskich:<br /><br /></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCgfewtrx2DINZpB72VTQjBzTyXiJdA9gO6HjL7tdoTgEk_eKotd1Ge-vRfD91WkyBdGx2TItAAifsx2DKLkRbsMQRkNOy1XK6gbKWyhpDJPH9N6gzEb7EIlrbHPAhlmmtEejATsNGV_Q/s1600-h/16.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304169779641263970" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjCgfewtrx2DINZpB72VTQjBzTyXiJdA9gO6HjL7tdoTgEk_eKotd1Ge-vRfD91WkyBdGx2TItAAifsx2DKLkRbsMQRkNOy1XK6gbKWyhpDJPH9N6gzEb7EIlrbHPAhlmmtEejATsNGV_Q/s320/16.JPG" border="0" /></a><br /><br />Zdjecie - Brama Wenchang 文昌门 w poludniowej czesci murow:<br /><br /></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGq203XgVW35pl7-UnnaZW_-Gcu-3qzEfsWMnXWM5gsqtP1hfoXVmUjLpJg8wwuSlxjbfN3HQbOPHNwH6XJIuSN6ARsLKI55QL3ehBXTBmhIVmVnQI_cbRSPgYCjueREEUBcv-921oCW4/s1600-h/17.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304170634169061170" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGq203XgVW35pl7-UnnaZW_-Gcu-3qzEfsWMnXWM5gsqtP1hfoXVmUjLpJg8wwuSlxjbfN3HQbOPHNwH6XJIuSN6ARsLKI55QL3ehBXTBmhIVmVnQI_cbRSPgYCjueREEUBcv-921oCW4/s320/17.JPG" border="0" /></a></p><p align="justify">Piszac o Xi'anie koniecznie trzeba wspomniec lokalne potrawy. W miescie bylem wielokrotnie, zarowno sam i z rodzina, jak rowniez prowadzac wycieczki z Polski. Atrakcje w postaci najrozniejszych zabytkow troche mi sie juz opatrzyly (moze z wyjatkiem Muzeum Historii Prowincji Shaanxi 陕西历史博物馆, w ktorym wizyta jest zawsze fascynujaca wycieczka w gleboka przeszlosc Chin). Jedzenie w Xi'anie nie znudzilo mi sie jednak w ogole. Nie moge wiec go tutaj pominac. Najlepsza chyba kuchnie mozna znalezc w dzielnicy muzulmanskiej. Po pierwsze zadnej wieprzowiny, co dla mnie oznacza mozliwosc jedzenia wszystkiego; po drugie doskonale smaki - wyrazne, z przewaga arabskich przypraw i oczywiscie wszechobecnej ostrej papryki; po trzecie swietne slodycze - m.in. autentyczna chalwa, ktora nie odmiennie kojarzy mi sie z dziecinstwem, gdy byla rzadkim i prawdziwym rarytasem.<br /><br />Zdjecie - Zupa Pieprzowo-Paprykowa 胡辣汤 smakuje z rana jak smietana... </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK5C-09NEmv3NpQTgt6wrXw0WP4vgk_3Tv-nCAlh5tcvkn5OJK1u50_ZB5fVMLPQofvrvZwRfyOVT2dLn0qV5z6Xlqt23cMXukQmZSApSjfXlslA0Bxz4nMN5DiIzfV-rmmHrG3Hmx_qE/s1600-h/15.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304171103373081890" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK5C-09NEmv3NpQTgt6wrXw0WP4vgk_3Tv-nCAlh5tcvkn5OJK1u50_ZB5fVMLPQofvrvZwRfyOVT2dLn0qV5z6Xlqt23cMXukQmZSApSjfXlslA0Bxz4nMN5DiIzfV-rmmHrG3Hmx_qE/s320/15.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Rano zwykle jadalismy zupe pieprzowo-paprykowa <em><strong>Hulatang</strong></em> 胡辣汤. Moze wydac sie dziwne, ze od rana meczy sie pusty zoladek ostrym jadlem, ale jakos nigdy nie mialem z tego powodu zadnych klopotow zoladkowych. Zupa wystepuje w dwoch odmianach - henanskiej (z prowincji Henan 河南) - jest gesta, szklista, zaciagnieta skrobia, z kapusta, ziemniakami, slodka papryka i wolowymi klopsikami, smakiem odrobine przypomina nasza zupe gulaszowa; i odmianie z Shaanxi 陕西 - ta jest ciemna, z cholera wie czym, bo jest nieprzezroczysta, ale tez jest bardzo smaczna.<br /><br />Zdjecie - Muzulmanka sprzedajaca zupe <em>Hulatang</em> na ulicy:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyuN1YhxcSXOo1e7IxMGGtRoqsJDeBrJbLToNUZaxfNJUqlTMmyiCBbmCcfw-NLV-CeVeXXJSK8BvT5C7ZsMYzAsbhRUrPLhY865gH5neFJaV2XimX8fBuHw8O20GPihxomZpToZPFWIE/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304171987594625394" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgyuN1YhxcSXOo1e7IxMGGtRoqsJDeBrJbLToNUZaxfNJUqlTMmyiCBbmCcfw-NLV-CeVeXXJSK8BvT5C7ZsMYzAsbhRUrPLhY865gH5neFJaV2XimX8fBuHw8O20GPihxomZpToZPFWIE/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Do zupy obowiazkowo kupuje sie gruby placek Mo 馍, ponoc typowa rzecz dla kuchni arabskiej, ktory rozdrabnia sie na dosc grube kawalki, topi je w zupie, i tak zajada. Poniewaz zupa jest dosc gesta, czesto po niej pilismy albo cieple mleko sojowe Doujiang 豆浆 albo rzadki kleik ryzowy Xifan 稀饭. Z jakichs nie znanych mi przyczyn Chinczycy nie pija z rana herbaty, co najwyzej goraca przegotowana wode albo wlasnie kleik ryzowy.<br /><br />Zdjecie - Najrozmaitsze orzechy, migdaly i suszone daktyle oferowane na straganach w dzielnicy muzulmanskiej:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnlABTGaGbExqapIgdVWkFFVsk04hxjP-UGVe8twlFHHVqJ7C_j-RTYT7KP817PA3ZDZ26Mr9w3NrTiItDUXyaBnM-Ivarx6oYeFYxHm5yhNYoSgLgpX4KwkwJqSIR6bg9yKvGxAWyIik/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304176993271189234" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnlABTGaGbExqapIgdVWkFFVsk04hxjP-UGVe8twlFHHVqJ7C_j-RTYT7KP817PA3ZDZ26Mr9w3NrTiItDUXyaBnM-Ivarx6oYeFYxHm5yhNYoSgLgpX4KwkwJqSIR6bg9yKvGxAWyIik/s320/04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Jednego dnia zrobilismy sobie przerwe od zupy, i dla odmiany zjedlismy chyba najbardziej typowe chinskie sniadanie - rodzaj "chruscikow" gotowanych na glebokim oleju, czyli tzw. <em><strong>Youtiao</strong></em> 油条. Praktycznie w calych chinach mozna rano zobaczyc, jak na ulicy, na prowizorycznych piecykach zrobionych z metalowych beczek po oleju, gotuje sie Youtiao, obok stoja stoly, przy ktorych klienci na wolnym powietrzu konsumuja je, najczesciej jedzac rowniez lekki serek sojowy zwany "Sojowym Mozgiem" <strong><em>Doufunao</em></strong> 豆腐脑, o konsystencji galarety, do ktorego dodaje sie rozne przyprawy czy kiszonki; mysmy nasze <em>Youtiao</em> zjedli z mlekiem sojowym.<br /><br />Zdjecie - Restauracja Rodziny Mi serwujaca <em>Paomo</em> jest zawsze pelna:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6yUdFWN_b3Aa-HHBbtj-JJq7mriCZcANtSTMvRVSzA1HVGa8AMLrnBA4tuKz-6_R9SEPWgcxxIQZGEfvO8CYvsxpJz5w61d9R_6yrNzI2nYLITAo9g3croAFV3J1e2AsgJozFX9R2ilk/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304172886676084274" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6yUdFWN_b3Aa-HHBbtj-JJq7mriCZcANtSTMvRVSzA1HVGa8AMLrnBA4tuKz-6_R9SEPWgcxxIQZGEfvO8CYvsxpJz5w61d9R_6yrNzI2nYLITAo9g3croAFV3J1e2AsgJozFX9R2ilk/s320/10.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Jesli chodzi o obiady, to dominowalo moje ulubione <em><strong>Paomo</strong></em> 泡馍. Paomo to typowy przysmak kuchni muzulmanskiej. W skrocie mozna powiedziec, ze jest to rodzaj zupy z miesem i kawalkami placka. Ciekawy jest jednak sposob przyrzadzania - w ktorym zreszta klient bierze aktywny udzial. Pierwsza rzecz, to uiszczenie rachunku - wowczas trzeba rowniez podjac decyzje, czy chce sie zupe wolowa czy barania. Ogolnie ta druga uwazana jest za smaczniejsza i bardziej odzywcza (Chinczycy uwazaja baranine za mieso "cieplo", ktorego spozywanie skutecznie rozgrzewa organizm i chroni przed zimnem); co ciekawe, jeszcze nie trafilem na Paomo z baranina, ktora mialaby ten charakterystyczny paskudny zapach, ktory mozna czesto spotkac przy potrawach z baraniny serwowanych w naszym kraju. Dostaje sie pusta miske i kilka (w zaleznosci od zamowienia) niewielkich plackow <em>Mo</em> 馍. Dodatkowo kazdy dostaje - w ramach ceny - niewielki spodek z kiszonym slodkawym czosnkiem T<em>angsuan</em> 糖蒜 i ostra pasta z papryki.<br /><br />Zdjecie - szefowa knajpy trzyma kase (maz nie jest godzien zaufania); na malych talerzykach placki, slodki czosnek i ostra papryka:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDpiTLKmY17bn8IoOFGdPlgxGskzNLS-kt822CcJzZDeM9c5VbLc81ktEC0CYaXGC-_u4cTGtSYYCL4advNbRL_3bf24IoWSfUW3EZABRsEHr-R_Ss2DTHF-ScCoYUB_Nvmdb2-C7934I/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304173476719807282" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDpiTLKmY17bn8IoOFGdPlgxGskzNLS-kt822CcJzZDeM9c5VbLc81ktEC0CYaXGC-_u4cTGtSYYCL4advNbRL_3bf24IoWSfUW3EZABRsEHr-R_Ss2DTHF-ScCoYUB_Nvmdb2-C7934I/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Z tym wszystkim siada sie przy stole - a o miejsce nie jest w porze lunchu latwo - i przystepuje do darcia placka na drobne kawalki (w przypadku Hulatang kawalki byly duze, a przy Paomo im drobniejsze, tym efekt jest lepszy). Drac placek mozna sobie pogadac z kumplami, jest to - ja zwykle w kuchni chinskiej - swietna okazja do wymiany pogladow, nawiazania blizszych ukladow, etc. Po rozdrobnieniu placka oddaje sie go kelnerowi, ktory w brudnym kitlu uwija sie miedzy stolikami. On pyta, jaka zupe chcemy (wolowa czy barania), po czym daje nam metalowy numerek. W kuchni do naszej miski wrzucane jest mieso, zwykle ze sporym kawalkiem tluszczu, makaron sojowy 粉丝, jakas zielenina, wlewana zupa, a nastepnie calosc jest gotowana. Po jakichs 15 minutach kelner wychodzi z miska i wywrzaskuje nasz numer - i daje nam zupe po jego okazaniu. Ciekawe, ze w miesie nie widac juz tluszczu - wytapia sie on calkowicie podczas gotowania.<br /><br />Zdjecie - Rozdrabnianie placka <em>Mo</em>:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-vjfviEbF6wDxGuOk8uJ12f9VNlvCYC2yWlhpqOcX_9LA7TiAiVV20bgsf1yZehB6LpNgym9Z63-Pz856H-ROtW7vYHFVOOqjMLj4iHYv2O8nb0llT8bKftSedV9Jmk30fXSqvOOO4r4/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304173945410070882" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 211px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-vjfviEbF6wDxGuOk8uJ12f9VNlvCYC2yWlhpqOcX_9LA7TiAiVV20bgsf1yZehB6LpNgym9Z63-Pz856H-ROtW7vYHFVOOqjMLj4iHYv2O8nb0llT8bKftSedV9Jmk30fXSqvOOO4r4/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Moim ulubionym miejscem, w ktorym serwowane jest <em>Paomo</em> jest Restauracja Rodziny Mi 米家泡馍馆 w dzielnicy muzulmanskiej. Jest ona bardzo slawna, wszystkie elementy - mieso, czosnek, placki - sa robione wg specjalnych receptur, co daje dosc wyjatkowy efekt smakowy. Niestety, niekiedy dochodzi do pomylek, i dostajemy zupe z plackiem pokruszonym nie naszymi, ale obcymi brudnymi lapami. Knajpa jak wspomnialem jest rodzinna, kiedys tatus wzial synka, kase, i w nielegalnych zakladach obstawili kilka druzyn pilkarskich. W rezultacie przegrali milion yuanow, i potem przez dluzszy czas nie tylko, ze jakosc Paomo gwaltownie sie pogorszyla, ale rowniez serwis mocno podupadl. Chyba jednak albo juz wyszli na swoje, albo doszli do siebie, bo podczas tej wizyty jedzenie bylo lepsze, niz kiedykolwiek. Paomo serwowane jest na kilka sposobow, w zaleznosci od ilosc zupy, w ktorej podaje sie je do konsumpcji. Rodzina Mi przygotowuje je na tzw. suchy sposob 干泡 - do jedzenia dostaje sie kawalki placka nasaczone zupa, tak, ze w misce nie ma praktycznie plynu; inny sposob podawania to tzw. Miasto Otoczone Woda 水围城 - w tym przypadku zupy jest na tyle w misce, ze otacza ona umieszczone w srodku i nasaczone nia kawalki placka.<br /><br />Zdjecie - Rogaliki <em>Mahua</em> serwowane w "oleistej herbacie" z kostnego mialu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUV-ns9YcHl6yC6PWD7i3JWPwC3SyuyBGuikeks9EUrmagJmzI1tfuZNH7Hjuz28U7jXxGXKq5ymIVgWjjhJ2o-9ZkvL0Qh69vgg1xFrjQ2FVri-FmUe5U9aFJKDAhYRyoI_Zzd5_SwP8/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304174430877665314" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUV-ns9YcHl6yC6PWD7i3JWPwC3SyuyBGuikeks9EUrmagJmzI1tfuZNH7Hjuz28U7jXxGXKq5ymIVgWjjhJ2o-9ZkvL0Qh69vgg1xFrjQ2FVri-FmUe5U9aFJKDAhYRyoI_Zzd5_SwP8/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Inny przysmak to tzw. <em><strong>Mahua</strong></em> 麻花, czyli rodzaj pieczonych, pokreconych twardych "rogalikow". Serwowane sa one w tzw. Oleistej Herbacie <em><strong>Youcha</strong></em> 油茶 - wrzucane do niej, gotowane przez chwile do zmiekniecia, i serwowane w misce razem z zupa. Sama <em>Youcha</em> zaparzana jest na brazowym proszku - calkiem niedawno dowiedzialem sie, ze sa zmielone kosci wolowe. "Herbata" czesto podawana jest na slodko - z cukrem, orzechami i rodzynkami. Muzulmanie maja rzeczywiscie smykalke do gotowania. Oprocz <em>Paomo</em> i <em>Hulatang</em> feruja oczywiscie slawne baranie szaszlyki 羊肉串, placki nadziewane miesem, <em>Xiao Chao</em> 小炒 (robione jak Paomo, ale z ostra papryka), najrozniejsze makarony (podawane w zupie - cos w rodzaju naszej zupy z makaronem) lub podsmazane. Nie moze rowniez zabraknac pierozkow <em><strong>Jiaozi</strong></em> 饺子 z ktorych Xi'an slynie (w programie wycieczek jest tzw. Pierozkowe Przyjecie 饺子宴, podczas ktorego serwuje sie dziesiatki rodzajow pierozkow, z roznym nadzieniem i roznego ksztaltu). Najpopularniejsze sa <em>Jiaozi</em> w kwasnej zupie 酸汤饺子 - jak nazwa wskazuje podawane sa one w zupie z duza iloscia octu winnego. To konkrety, a oprocz nich sa rowniez inne specjaly - suszone daktyle, orzechy wloskie, migdaly i dziesiatki najrozniejszych slodyczy - mnie szczegolnie przypadla do gustu wspomniana wyzej chalwa orzechowa 花生酥 oraz nadziewane persimonowe placki o smaku osmantusa 黄桂柿饼. To ostatnie wymaga wyjasnienia.<br /><br />Zdjecie - Persimonowe placki podczas smazenia:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0f3vdYozTHc3q8GvBMtsLelzcnsDqLUi_4dJz9QdQFQi0KqQ0D2mAMu3jYzjEHNeogjVafekDHuuprW9K36Wov6M32c8LElJrBH3DO38Zh_liz7uq9KkO0ZB1aboaEmXn4RtfaYZU4Tg/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304175187863179714" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0f3vdYozTHc3q8GvBMtsLelzcnsDqLUi_4dJz9QdQFQi0KqQ0D2mAMu3jYzjEHNeogjVafekDHuuprW9K36Wov6M32c8LElJrBH3DO38Zh_liz7uq9KkO0ZB1aboaEmXn4RtfaYZU4Tg/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Otoz <strong>persimony</strong> to rodzaj owocow, ktore wygladaja troche jak pomidory, rosna na drzewach i dojrzewaja jesienia. Mozna jesc je surowe, ale tylko dojrzale, bo przedtem sa potwornie gorzkie. Dojrzaly persimon to taki, ktory w srodku jest kompletnie plynny, a skore ma bardzo miekka. Mozna miazsz jesc lyzeczka, jest bardzo slodki. Gdzies w pazdzierniku 1990 roku szkola zabrala nas na wycieczke do cesarskich grobowcow pod Pekinem. Jest tam mnostwo sadow owocowych, w tym sporo wlasnie persimonowych. Kolega z Bangladeszu polakomil sie na nie, kupujac kilka od przydroznej sprzedawczyni, i zaczal je konsumowac w autobusie. Po kilku minutach jazdy byl upackany jak niemowlak, bo persimony nie daly sie jesc normalnie trzymajac w reku. Po powrocie do akademika doprowadzila sie do porzadku, ale parenascie godzin pozniej zaczelo go czyscic od srodka ze hej... Madre ksiazki pisza, ze dojrzaly surowy persimon dobrze robi na zatwardzenie, ale spozyty w sporych ilosciach wywoluje rozwolnienie. Ciekawe, ze gotowany z kolei zatrzymuje rozwolnienie... Kandyzowane persimony sa nadziewane orzechami i utartymi z cukrem kwiatami osmantusa (sa to bardzo drobne, najczescie zolte kwiatki, o bardzo intensywnym zapachu, kwitnace jesienia), wygladaja jak niewielkie, okragle placki, i sa sprzedawane na wielu straganach w muzulmanskiej dzielnicy Xi'anu.<br /><br />Zdjecie - Starszy muzulmanin czytajacy gazete na ulicy - nawet zima lepiej wyjsc na zewnatrz, niz siedziec zamknietym w domu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_gSa4445I4lyp4cxJn40uQkn-wkhggHdtDCcrHpLNOGNxc_0dTuPMmvjsRIj4nEwBtQnj1jDdH8fMTvZQzitX1v-k3Jt-VyLiofbHvq6q7XEG3HSVn-47H1yv4NrWeNIxjlYCKV8osuw/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304176307398965522" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_gSa4445I4lyp4cxJn40uQkn-wkhggHdtDCcrHpLNOGNxc_0dTuPMmvjsRIj4nEwBtQnj1jDdH8fMTvZQzitX1v-k3Jt-VyLiofbHvq6q7XEG3HSVn-47H1yv4NrWeNIxjlYCKV8osuw/s320/06.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Muzulmanie w Xi'anie to dosc zamknieta spolecznosc, trzymajaca sie razem w swojej enklawie 回坊. Maja wielka smykalke do handlu, takze tego drobnego, pracuja ciezko, czesto od najmlodszych lat. Zatrudniani sa czesto nastoletni chlopcy w wieku 12-13 lat, pochodzacy z biednych prowincji z polnconego zachodu Chin (najczesciej Gansu 甘肃 i Ningxia 宁夏); dostaja 70 yuanow (ok. US$10) miesiecznie, plus marne jedzenie; miejsce do spania musza sobie znalezc sami, zwykle gdzies w suterenie. Jesli wlasciciel pozwoli przespac im sie w knajpie na zlozonych stolach, to uwazaja to za wyroznienie. Wstaja o 3 nad ranem, ida kupic produkty do przygotowywania sniadania dla klientow, potem pomagaja w gotowaniu, sprzedaja posilki, potem znow praca w przygotowaniu lunchu, 3 godziny snu, i znow praca, zwykle do okolo polnocy. Praca jest niewolnicza, chlopcy sa czesto traktowani przez wlasciciela bestialsko, nic dziwnego, ze to wlasnie wsrod nich szerzy sie przestepczosc. Wladze patrza na sprawe przez palce, bo kwestia mniejszosc narodowosciowych - szczegolnie tych wyznajacych Islam - zawsze byla delikatna (czeste konflikty miedzy natywnymi Chinczykami - Hanami - a chinskimi muzulmanami), a poza tym - jak mowi stare powiedzenie - w za czystej wodzie ryby zyc nie moga 水至清则无鱼.<br /><br />Zdjecie - Placki z nadzieniem warzywnym lub warzywno-miesnym smazone sa na poczekaniu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjswSjIQTNlDk0rfFxox77m1yWX_E9XXo178TJP7KKBTy7Swz1izbfzUS4raXh_LsPlXPsMTkX9b6Eob04Hk3oBw3HZqhT7MUZG4zObFiuQVJI_z8v3N1hf2XB51RGZzTuWMuNPY8PnCLw/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304178651421850498" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjswSjIQTNlDk0rfFxox77m1yWX_E9XXo178TJP7KKBTy7Swz1izbfzUS4raXh_LsPlXPsMTkX9b6Eob04Hk3oBw3HZqhT7MUZG4zObFiuQVJI_z8v3N1hf2XB51RGZzTuWMuNPY8PnCLw/s320/13.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />LUDZIE...<br /><br />...na polnocy Chin wyraznie roznia sie od tych na poludniu. Wiekszosc poludniowcow jest szczupla i drobna, natomiast Chinczycy z polnocy sa wyraznie wieksi, roslejsi. Do tego maja inne rysy twarzy, i mocno uogolniajac mozna powiedziec, ze ci z polnocy wygladaja bardziej "klasycznie". Chinczycy z polnocy odnosza sie do poludniowcow raczej pogardliwie, czasami nazywajac ich "drobnymi zlodziejaszkami" 瘪三 (to okreslenie szanghajskie, ale przyjelo sie juz w calym kraju) ze wzgledu na rachityczny wyglad i falsz w spojrzeniu... Podczas moich pobytow mialem okazje ogladac wiele scenek ulicznych, i rozmawiac ze znajomymi z Xi'anu.<br /><br />Zdjecie - Placki <em>Mo</em> w dwoch rozmiarach - wieksze do nadziewania, mniejsze do rozdrabniania:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhULz8_NABisuvYGgXPp_300Odx11FQs0SyORG60kRSLzHsKVmknwxzW9ijn_gCdTPeKM5swqcySMi5SI0irxiGHaIPTsfdutKX4X8ZxOvsTY_ZHCY4-pMVJXic4U4lZUZe8gds6tmbl4w/s1600-h/11.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304179112271915970" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhULz8_NABisuvYGgXPp_300Odx11FQs0SyORG60kRSLzHsKVmknwxzW9ijn_gCdTPeKM5swqcySMi5SI0irxiGHaIPTsfdutKX4X8ZxOvsTY_ZHCY4-pMVJXic4U4lZUZe8gds6tmbl4w/s320/11.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przede wszystkim potrafia oni wypic, naprawde. Ogolna opinia o Chinczykach jest taka, ze potrafia sie upic niewielka iloscia alkoholu (jest taki dowcip z broda - opowiada student: "kupilismy butelke piwa na trzech a potem juz nic nie pamietam"...). Ponoc nawet naukowcy zauwazyli, ze Chinczykom brakuje jakiegos enzymu rozkladajacego alkohol, stad mala jego dawka zwala ich z nog. Moje obserwacje jednak sa zupelnie inne. Mieszkancy Xi'anu potrafia wypic, i to duzo. Preferuja smierdziuche powyzej 50 stopni (slaby alkohol uderza do glowy z opoznieniem, wpada sie pod stol zanim czlowiek sobie uswiadomi, ze ma dosc - tak mi tlumaczono). Pija malymi kieliszkami, ale duzo, zaczynajac od ogolnego toastu, a potem pijac kazdy z kazdym, albo kilku z jednym. Znajomy opowiadal, ze jeden z jego przyjaciol uwielbia wodke, kiedys upil sie mocno, wyszli z knajpy, a on po kilkunastu krokach zaczal wymiotowac. Jak go zapytali, czy jest jeszcze pijany, to odpowiedzial, ze w 80%. Po chwili znow go wzielo, ale na to samo pytanie odpowiedzial, ze w 60%... Inny pil az do krwotoku z zoladka. To wszystko obala mit o niemogacych wypic Chinczykach.<br /><br />Zdjecie - Muzulmanska knajpa - w srodku serwuje sie pierozki w kwasnej zupie, a na zewnatrz sprzedaje slodkie co-nieco - placki persimonowe:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5DVXoxk1kzTkMEVR4KUA_slqWLdEty3Mffgp3GvBrMIxhisbm4REBoXlj_2dvCT_MOB3FzjLwHNOpZgwLsBVMY4WxslP7LPcF3uaKbqMcFvkSMTH9y4BNhY6_6zHhBaRoV1F6mG739Hw/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304179835858916946" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5DVXoxk1kzTkMEVR4KUA_slqWLdEty3Mffgp3GvBrMIxhisbm4REBoXlj_2dvCT_MOB3FzjLwHNOpZgwLsBVMY4WxslP7LPcF3uaKbqMcFvkSMTH9y4BNhY6_6zHhBaRoV1F6mG739Hw/s320/07.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Kolejna rzecz - sa skorzy do bitki. Bylem swiadkiem sytuacji, gdy dwoch facetow siedzialo obok siebie na chodniku, i mialo czyszczone buty przez pucybutow. Nagle ni stad ni zowad jeden ryknal na drugiego, drugi rzucil w niego wiazanka, obaj wstali, po czym jeden nagle ruszyl na pierwszego i strzelil go w twarz. Tamten nawet sie nie zachwial, zaczal na pierwszego dalej rzucac bluzgi, pierwszy chyba stracil troche rezonu, wyciagnal komorke i zaczal dwonic po pomoc (wowczas dolaczylem do tlumu gapiow, zeby posluchac, o co poszlo): "Wez trzech ludzi i przyjezdzajcie szybko, nie zapomnijcie wziac giwer" (带三个人快过来,别忘带东西). Mysle sobie, bedzie jatka, ale drugi jak to uslyszal, to szybko odszedl, zlapal takse na rogu i odjechal... Sytuacja zupelnie jak z filmu.<br /><br />Zdjecie - uliczni pucybuci - w takim miejscu bylem swiadkiem bojki:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxxfm3P98tVzfzbEHzGzIYvD3fB57UplolxShUgFE7ae9Fni0evy0yaXo2SyfyO421d2Ph26fFfes-214_HwW2GZS5lHx3Ll4R4En8Kye4sTDZ7tsrZAvGQUAnJxUlvZWE5nIDMJRoYVo/s1600-h/18.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304180420116162178" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxxfm3P98tVzfzbEHzGzIYvD3fB57UplolxShUgFE7ae9Fni0evy0yaXo2SyfyO421d2Ph26fFfes-214_HwW2GZS5lHx3Ll4R4En8Kye4sTDZ7tsrZAvGQUAnJxUlvZWE5nIDMJRoYVo/s320/18.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Wyjezdzajac z Xi'anu autobusem na lotnisko widzialem podobna sytuacje - taksowkarz cos tam mruknal po nieudanym lapaniu klienta na kurs do lotniska, klient to uslyszal, ruszyl na tamtego, ryknal na niego, ale taksowkarz polozyl uczy po sobie, zaczal patrzec na boki i usmiechac sie glupio (taki usmiech to u Chinczykow oznaka zaklopotania).<br /><br />Zdjecie - makaron mozna robic w rozny sposob, takze wyciskac w takich drewnianych szczekach:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizOYnwou61HRabhebLFo79_OxHOdwctff9WTzQY1KZELmuz4RpTacqpOW42qYMrzgAD9iNip_mGRYuZd0HZrIKpYpmitCJk3qaHhzsi-TZ2nhZg3q3m7qLsJxlqWchgsA-vGmhUMHeXKs/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304181024793478242" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizOYnwou61HRabhebLFo79_OxHOdwctff9WTzQY1KZELmuz4RpTacqpOW42qYMrzgAD9iNip_mGRYuZd0HZrIKpYpmitCJk3qaHhzsi-TZ2nhZg3q3m7qLsJxlqWchgsA-vGmhUMHeXKs/s320/05.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Kolega opowiadal, ze do bijatyk dochodzi czesto, sam wielokrotnie bral w nich udzial. Raz ze znajomym ze szkoly byli w centrum handlowym. Doszlo do pyskowki z robotnikami sezonowymi, jeden z robotnikow uderzyl znajomego, ten jak poczul krew, to opanowala go furia, chwycil za os od roweru, i zdzielil z calej sily najblizszego napastnika; tamten zalal sie krwia i osunal nieprzytomny na ziemie (zasada jest taka, ze w przypadku potyczki z duza iloscia napastnikow, nie nalezy bic sie ze wszystkimi, ale wybrac mozliwie slabego i okaleczyc go, w ten sposob zniechecajac pozostalych do walki). Przyjechala wezwana przez obsluge sklepu policja, zabrala kolege, jego znajomego i grupe robotnikow na komisariat. Oficer spojrzal na mojego kolege i powiedzial: "Widac od razu, ze z ciebie ladne ziolko". Nagle zadzwonil telefon, oficer wyszedl na chwile, po czym wrocil i zwrocil sie do robotnikow: "Jestescie spoza Xi'anu, nie wiecie, ze jego mieszkancy mowia dosc ostro, ale to u nas normalne, i wcale nie oznacza, ze sie kloca z kims." "A wy" - tu zwrocil sie do kolegi i jego znajomego - "musicie zaplacic po 200 yuanow za zaklocanie porzadku". Chlopaki zaplacili, robotnicy wyszli, a gdy drzwi sie za nimi zamknely, oficer... oddal im pieniadze! Okazalo sie, ze w miedzyczasie kolega zadzwonil do znajomego, ktory jest szefem lokalnego oddzialu odpowiednika naszego ZOMO 武警 w Xi'anie, a ten natychmiast skontaktowal sie z komendantem posterunku, i sprawa zostala zalatwiona. Chlopaki wyszli z posterunku, a tam czekali na nich robotnicy z przeprosinami, mowiac "jestesmy zamiejscowi, nie chcemy miec klopotow tutaj, zebralismy razem 400 yuanow, prosze, wezcie je na zgode."<br /><br />Zdjecie - Prazenie orzechow w goracym piasku - calosc mieszana jest w specjalnej mieszarce:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeAIX-_x0Btr5C1IXhwVAdGNybWnZFb5I8NOmRUWhC3htbv3sfsuLSAXUgoVO-3WRzOOPEgQCvFdS26Pr5e3wzoUOlLaSehGH2mcuMyeIdykHLGiMIlEeG8e9VqQxaR1JsmiohzfWSAs0/s1600-h/12.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304181935170216834" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeAIX-_x0Btr5C1IXhwVAdGNybWnZFb5I8NOmRUWhC3htbv3sfsuLSAXUgoVO-3WRzOOPEgQCvFdS26Pr5e3wzoUOlLaSehGH2mcuMyeIdykHLGiMIlEeG8e9VqQxaR1JsmiohzfWSAs0/s320/12.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Ta historia, opowiedziana mi przez bohatera wydarzen, przy okazji dobrze ilustruje sile prawa w Kraju Srodka... Nic wiec dziwnego, ze gdy w zeszlym roku pewien chlop spod Xi'an domagal sie sprawiedliwosci, posunal sie do wziecia autobusu australijskich turystow jako zakladnikow, zadajac w zamian spotkania z komendantem policji w miescie. Sytuacja ta skonczyla sie tak, jak wszystkie podobne - zastrzeleniem terrorysty przez snajpera.<br /><br />Wracajac do bijatyk - tego typu sytuacje raczej nie maja miejsca na poludniu - owszem, zdarzaja sie pyskowki, ale rzadko kiedy dochodzi do rekoczynow. A jesli w ogole, to zwykle kobieta oklada faceta...<br /><br />Zdjecie - Muzulmanin sprzedajacy chalwe (w czerwonych papierkach):<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNOdlm6-jQE-bpLF2UnV6IPTEEplE2Rcj18dofiAl49B4rYQLxyIalWYr1wEL7_oIZsZ4Mx3FKlT4Xd__3YozAv5CitHlf6OzSVDbEFXPo1e-t9Xgu-64w8MMjjttMWNT8jkuIuwUHkSw/s1600-h/14.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5304182408502052562" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNOdlm6-jQE-bpLF2UnV6IPTEEplE2Rcj18dofiAl49B4rYQLxyIalWYr1wEL7_oIZsZ4Mx3FKlT4Xd__3YozAv5CitHlf6OzSVDbEFXPo1e-t9Xgu-64w8MMjjttMWNT8jkuIuwUHkSw/s320/14.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Kierowcy w Xi'anie jezdza bardzo szybko i w ogole maja pieszych gleboko. Nie jest to rzadkosc, kulturalnych kierowcow w Chinach mozna na palcach policzyc. W Szanghaju przyzwyczailem sie do "wymuszania" pierwszenstwa podczas przechodzenia na pasach na zielonym swietle (taksowki zwykle scinaja przed przechodniami, lub wolno wjezdzaja miedzy nich na pasy, szczegolnie gdy skrecaja i maja warunkowe zielone swiatlo). W Xi'anie tez tak probowalem, i kilka razy doslownie otarlem sie o smierc, by w koncu kumpel kategorycznie nie zakazal mi tego zachowania. Zreszta podczas mojego krotkiego pobytu w Xi'anie zdarzyla sie cala seria wypadkow, w tym jeden szczegolnie tragiczny, gdzie ciezarowka "Wyzwolenie" 解放 wjechala na grupke dzieci jadacych do szkoly na rowerach, zabijajac 4 z nich; kierowca uciekl z miejsca wypadku. Policja zaoferowala 100tys. yuanow nagrody dla osoby, ktora pomoze go znalezc (NB w dzisiejszej gazecie wlasnie przeczytalem, ze kierowca oddal sie w rece policji).<br /><br />Miasto lezy na szlaku z dzikiego zachodu Chin na wschod, takze szlakach przewozu narkotykow, stad tez przestepczosc jest duza, szczegolnie nalezy uwazac na okolice dworca kolejowego, ktore wsrod mieszkancow miasta maja zla slawe. Cudzoziemcy, ktorzy w Chinach moga czuc sie raczej bezpiecznie, rowniez padaja ofiarami napadow - znajomemu z Niemiec przed dworcem dwoch wyrostkow zabralo walkmana (to byla polowa lat 90tych) pod grozba uzycia noza.<br /><br />Xi'an ma swoja atmosfere, ciekawa historie, mnostwo zabytkow, na ktorych pelne zwiedzenie potrzeba lat, a dodatkowo Starbucksa z darmowym internetem. Ma ciemne i jasne strony, jak kazde miejsce, ale da sie lubic.<br /><br />Szczegolnie za to jedzenie...</p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-5264577649400833672009-02-08T00:30:00.021+08:002009-02-12T21:13:36.359+08:00It's only (Chinese) Rock'n'roll...<div align="justify">...czyli muzyka rockowa w Chinach. Przez te prawie dwie dekady pobytu w tym przepieknym kraju mialem okazje sledzic rozwoj tutejszej muzyki rockowej, gatunku w sumie dosc Azji obcemu. Jak sie okazuje nie znow tak bardzo. Choc w przekonaniu wielu Azjaci sa tylko dobrzy w kopiowaniu, Chinczycy dosc szybko znalezli wlasna tozsamosc. Ich pierwsza gwiazda byl bez watpienia Cui Jian 崔健, zaczynajacy w drugiej polowie lat 80tych od przerobek zachodnich przebojow, a ktory pozniej poszedl wlasna droga, zakladajac zespol ADO, koncertujac w calych Chinach i poza nimi, spiewajac nawet dla demonstrantow na Placu Tian'an'men. Muzyka Cui Jiana byla porywajaca, a slowa czesto bezposrednio pokazujace slabe strony systemu politycznego.<br /><br />Krotko potem pojawilo sie kilka innych zespolow - Czarne Pantery 黑豹 i Tang Dynasty 唐朝, ktore graly rocka w lzejszym i ciezszym wydaniu. Zespol Cui Jiana rozpadl sie na poczatku lat 90tych, jego czlonkowie poszli wlasnymi drogami, zaczeli eksperymentowac, a jednoczesnie scena muzyczna zaczela robic sie coraz ciekawsza. Dou Wei 窦唯 gral dekadenckie albumy z wysypiskiem smieci w centrum zainteresowan, Zhang Chu 张楚 wlaczal elementy pekinskiego folku do swoich melodii, a obok tych dinozaurow pojawil sie underground, zespoly grajace pokatnie, na malych scenach, czesto w pubach. Tych zespolow namnozylo sie jak grzyby po deszczu. Pekin - stolica nie tylko polityczna ale rownie kulturalna Chin - stal sie glownym magnesem przyciagajacym mlodych gniewnych z calego kraju. Nie sposob zliczyc tych wszystkich zespolow, fakt faktem, ze mlodzi ludzie mieli w koncu cos swojego oprocz wszechobecnego popu z Tajwanu i Hongkongu, mieli swoja muzyke, piosenki o ich problemach a nie jakies nieprzekonywujace wyznania milosne blagiera z Aromatycznego Portu (czyli Hongkongu).<br /><br />Do rzeczy - lubie muzyke, nie tylko chinska klasyczna, jazz, ale rowniez rock, i gdy okazalo sie, ze 17 stycznia w Fabryce Snow (Dream Factory), muzycznym klubie w Szanghaju, odbedzie sie koncert czterech zespolow nagrywajacych dla wytworni MaybeMars z Pekinu, w ramach Jur Festival, nie moglem odpuscic takiej okazji. Zabralem kamere, wsiadlem w takse, i wieczorem pojechalem na klubu. Przyznam szczerze, ze troche mi sie nie chcialo, bo pozno juz bylo, ale zmusilem sie.<br /><br />I nie zaluje.<br /><br />Koncert mial zaczac sie o 21:00, ale gwiazdy rocka lubia kazac na siebie czekac. Mialem troche problemu ze znalezieniem Fabryki, ale przyjazny ochroniarz wskazal mi droge. Kupilem bilet za cale Y80, wszedlem do klubu, bylem tam pierwszy raz, wiec nie do konca wiedzialem, gdzie jest sala. Bileterka pokazala schody, zszedlem, i od razu udzielila mi sie ta specyficzna atmosfera oczekiwania na dawke adrenaliny. Troche pokrecilem sie dokola sali, sporo bylo tam cudzoziemcow, przynajmniej polowa ze wszystkich zgromadzonych, zwykle takie imprezy przyciagaja wlasnie nie-Chinczykow. Skrajnym przykladem moze byc koncert Rolling Stones w Szanghaju, gdzie publicznosc w 90% stanowili cudzoziemcy.<br /><br />Po chwili znalazlem sobie dobre miejsce na filmowanie, przy barierce kolo stanowiska ze stolem mikserskim. Mialem gdzie postawic kamere, nikt nie mogl przejsc mi przed nosem, wszystko bylo nad podwyzszeniu, scene widac bylo doskonale. Przyznam szczerze, ze wolalbym byc przy scenie, w tlumie, gdzie dzieje sie najwiecej i mozna zawsze sie pokolebac, ale nici wyszlyby z krecenia. Pozostalem zatem przy stole i czekalem, az sie zacznie.<br /><br />Po dluzszej chwili oczekiwania wypelnionej najpierw jakims elektronicznym jazgotem, a potem strojeniem instrumentow, zaczela grac pierwsza kapela.<br /><br /><strong>AV Okudo</strong> (AV 大久保) czyli AVO z Wuhanu w centralnych Chinach gra dosc lekkiego rocka, w ktorym slychac facynacje popem z Hongkongu, ale widac, ze chlopaki maja do niego zdrowy dystans, troche jak Quentin Tarantino w "Pulp Ficton" - specyficzna forma ale tresc odlotowa. Widownia sie rozruszala, muzyka rytmiczna, melodyjna, pod scena nawet zaczely sie "skoki do wody" 跳水, czyli delikwent skakal ze scena wprost na roztanczony tlum - zawsze szczesliwie zlapany, ale pewnie dlatego, ze w wiekszosci byli to cudzoziemcy...<br /><br /></div><br /><br /><div align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/9Ljg3VS18xc&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" fs="1" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always"></embed></div><br /><br /><div align="justify"><br />Wybrane przeze mnnie i zaladowane na Youtube trzy utwory AVO znajdziesz tutaj: <a href="http://www.youtube.com/view_play_list?p=39292A0C84412447">Playlista AVO</a><br /><br />Po AVO na scene wszedl mlodzieniec w okularach, ktory w towarzystwie dwoch kumpli na klawiszach, i przy akompaniamencie elektronicznej muzyki spiewal psychodeliczne kawalki. To <strong>SNAPLINE</strong>, zespol zlozony z trzech studentow pekinskich uczelni technicznych - i kto mowi, ze inzynierowie nie maja talentu w sztuce...Mlodzian - Chen Xi 陈曦 - spiewal po angielsku, i to calkiem niezle, i choc muzyka Snapline w sumie jest dosc hermetyczna, to nie mozna im odmowic tworzenia specyficznej atmosfery. Tlum przy scenie nie skakal, ale wyraznie byl wsluchany. Snapline to zespol odkryty przez Martina Atkinsa, perkusiste Public Image Ltd. z USA, ktory zmobilizowal zespol do wydania pierwszej plyty, miksujac ja w Chicago.<br /><br /></div><br /><br /><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/Sf7UFZBrUi0&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" fs="1" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always"></embed></p><br /><p align="justify"><br />Nie bede ukrywal, ze po dosc monotonnej muzyce Snapline wejscie na scene trzech przedstawicielek plci zenskiej, ktore od razu zrobily na mnie dobre wrazenie pijac piwsko prosto z butelek, zostalo dobrze przyjete przez widownie. To <strong>OURSELF BEHIND ME</strong> czyli <strong>OBM</strong>, zespol rowniez z Pekinu. Nie ma w Chinach w sumie zbyt wielu dziewczecych kapel rockowych, a spiewajace dziewczyny to zwykle papkowaty pop z poludnia. Te z Pekinu pokazaly jednak klase, i to nie tylko w piciu narodowego chinskiego piwa Qingdao 青岛啤酒 (chcialoby sie powiedziec, ze jest najlepsze na swiecie, ale kazdy wie, ze najlepszy jest Lezajski Full...), ale rowniez w wydobywaniu skocznych dzwiekow z gitar. Piwa nie tknela tylko perkusistka, moze prowadzila... Zespol zagral ciekawie, mnie skojarzyl sie z Velvet Underground. Caly zreszta koncert mial na celu promocje nowego albumu grupy, albumu wydanego przez wytwornie Maybe Mars 兵马司. Wytwornia zalozona i kierowana przez cudzoziemcow robi dobra robote, choc chinska spolecznosc rockowych fanow troche sie burzy, ze ich dobre kapele zostaly kupione przez zagraniczniakow...<br /><br /></p><br /><br /><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/ZpTqL9HMnrk&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" fs="1" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always"></embed></p><br /><div align="justify">Wiecej na <a href="http://www.youtube.com/view_play_list?p=6824C2A4077B5BB0">Playliscie OBM</a>.<br /><br />Dobrze po polnocy, juz 18 stycznia, na scene wkroczyl w koncu gwozdz programu, czyli <strong>CARSICK CARS</strong>. Przez tlumek zgromadzony pod scena jakby przeszedl prad - i nie dziwie sie. Zespol w ogole mi wczesniej nie znany, wiec pelne zaskoczenie. Ich muzyke mozna okreslic jednym slowem: czad! Zhang Shouwang 张守望, lider, wokalista i gitarzysta zespolu rzeczywiscie wie, do czego sluzy gitara, i dal niezly pokaz swoich umiejetnosci. Kapela gra skocznie, ma wielka grupe fanow nie tylko w Chinach, ale tez budzi rosnace zainteresowanie poza granicami kraju. Carsick Cars wystepowali razem z Sonic Youth w Chinach, dawali koncerty w Europie, Zhang byl wielokrotnie w USA, a jego solowka podczas koncertu w Pekinie w marcu 2008 zostala uznana przez slawnego krytyka muzycznego Alexa Rossa z "New Yorkera" uznana za jedno z dziesieciu Najlepszych Wykonan Muzyki Klasycznej (!) Roku 2008; Ross uznal Shouwanga za "najbardziej utalentowanego muzyka jakiejkolwiek sceny".<br />Nie dziwie sie - Carsick Cars jest tez na moim topie.<br /></div><br /><br /><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/UmEpqrw13_4&hl=" width="425" height="344" type="application/x-shockwave-flash" fs="1" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always"></embed></p><br /><br /><div align="justify">Wiecej na <a href="http://www.youtube.com/view_play_list?p=CD3F619587236444">Playliscie Carsick Cars</a>.<br /><br />Wiecej o Jue Festival i wykonawcach zaprezentowanych w jego ramach mozna przeczytac <a href="http://www.juefestival.com/eng/music.html">tutaj</a>, a o wytworni Maybe Mars - <a href="http://www.maybemars.com/index.php/en/">tutaj</a>. </div>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-54710030304328773472009-02-07T14:33:00.012+08:002009-02-24T12:02:46.987+08:00Obiad z Mistrzem Kungfu<div align="justify">Jak co roku, stary rok sie konczy i zaczyna nowy. Zwykle ma to miejsce raz w roku. Ale w pieknym Kraju Srodka nastepuje to akurat dwa razy w roku. Najpierw nadchodzi nowy rok, ten nasz, gregorianski, 1 stycznia. Nie robi sie z tego powodu jakiejs wielkiej fety tutaj, dwa dni wolnego, obnizki w sklepach, koniec. Tak naprawde najwazniejsza jego przeslanka jest to, ze za pare tygodni nadejdzie prawdziwy - tj. Chinski Nowy Rok. Na jego nadejscie wszyscy czekaja i mocno sie do niego przygotowuja. Szalenstwo zakupowe (bo i spore obnizki w sklepach), w firmach uroczyste kolacje, jakies bonusy, wariactwo na dworcach kolejowych - ze az prezydent kraju apeluje do kolejarzy, by elastycznie rozwiazywali kwestie nabywania biletow. Kolejarze maja nie lada orzech do zgryzienia, bo w kilka tygodni musza prewiezc kilkaset milionow pasazerow. Kiedys sprawa zalatwialo sezonowe podniesienie cen biletow o 15%, teraz juz tego "nieludzkiego" podejscia sie nie stosuje. Nawet okrutne Chiny zaczynaja przejmowac sie jednostka i jej problemami.<br /><br />Zdjecie - Mistrz ma styl i lubi chodzic w kapeluszu (to moda jeszcze z czasow starego Szanghaju) - ten przywiezlismy mu z Polski<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJMUMfa6DLVaIEvk4tbSFfZCPw35BATvP6W268TWVqx2ZFlrGymyASWbeCMpZW2_LwRDPhuUbBceOzA696If3BDCQvWvVUO6mCBq5qpnBhgTCr0HIXs_EBLWamwimOAj3FBHcLuID3jQ/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299941124332231170" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiJMUMfa6DLVaIEvk4tbSFfZCPw35BATvP6W268TWVqx2ZFlrGymyASWbeCMpZW2_LwRDPhuUbBceOzA696If3BDCQvWvVUO6mCBq5qpnBhgTCr0HIXs_EBLWamwimOAj3FBHcLuID3jQ/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Sklepy dekoruje sie na czerwono - nie dlatego, ze kraj jest komunistyczny, tylko ze czerwony to tutaj kolor szczesliwy. Krew plynaca w zylach jest czerwona, jest symbolem tetniacego zycia. A trup jest zimny i bialy - stad w Chinach bialy jest kolorem smierci i nieszczescia. Stad tez Chinczycy na rozne radosne okazje - sluby, narodziny dziecka - mowia "Czerwone sprawy" 红事.<br /><br />Niektorzy twierdza, ze czerwony kolor sztandaru komunistycznego zjednal Mao szerokie rzesze zabobonnego chlopstwa podczas Wielkiego Marszu 长征.<br /><br />U nas przygotowania do Nowego Roku ida normalnie. Wiadomo, ze w nocy sie nie wyspimy, bo za oknem bedzie wybuchac jak podczas nalotow dywanowych, a smrod prochu zapelni mieszkanie mimo zamknietych okien. Tradycyjnie pekla rura wodociagu, wiec nie ma wody i nie wykapiemy sie pewnie przez najblizsze kilka dni. No bo kto ma naprawic ja, jak wszyscy rozjechali sie do swoich rodzinnych miejscowosci, zeby spedzic swieta z rodzinami. Nic to nie szkodzi, za brudni znowu nie jestesmy, bo w ujemnych temperaturach czlowiek sie praktycznie nie poci. W szanghajskich mieszkaniach nie ma centralnego ogrzewania, zima wiec polegac mozemy tylko na grzejnikach olejowych i klimatyzatorach. Te drugie w ujemnych temperaturach prawie nie grzeja (pogrzeja przez chwile, po czym dmuchaja zimne powietrze rozmrazajac sie), poza tym fatalne uszczelnienie mieszkan i tak cale wysilki ogrzewania unicestwia. Swoja droga - odpukac! - prawie nie chorujemy, podczas gdy rodzina i znajomi w kraju co chwile jakies grypy lapia. Zimny chow ma swoje zalety...<br /><br />Z tego zimna i braku wody nie pozostaje nam nic innego, jak wyjechac gdzies i zamelinowac sie w hotelu z woda i ogrzewaniem, i jakos przeczekac trudny swiateczny okres. Jutro ide na dworzec autobusowy, a nuz uda sie zalatwic bilety - koniecznie w obie strony, bo inaczej przez "wiosenne szczyty" nie wrocimy na czas.<br /><br />Zdjecie - Pic trzeba umic - w Chinach piciu zawsze towarzyszy jedzenie, przynajmniej na poczatku libacji:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiClSlXreDIGkEdpnqSek5z5xc2fJjf_gudNRJtJvGMav4xSiz8onbggHvidDTAiEq17Rv2dfM7s62OBZWJy5JetGo_h89DztLcevDAM9RFnntKsn9ti0eszwuPoX2MPe30Iz4-wOoH8ok/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299938656068495586" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiClSlXreDIGkEdpnqSek5z5xc2fJjf_gudNRJtJvGMav4xSiz8onbggHvidDTAiEq17Rv2dfM7s62OBZWJy5JetGo_h89DztLcevDAM9RFnntKsn9ti0eszwuPoX2MPe30Iz4-wOoH8ok/s320/06.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W niedziele 18 stycznia bylismy na przedswiatecznym lunchu. Zaprosilismy mojego mistrza kungfu, jego zone i kilku moich "braci" (czyli kumpli, z ktorymi razem sie u niego uczymy) do knajpy. Mistrz i moi kumple sa chinskimi muzulmanami narodowosci Hui 回族. Niewiele roznia sie wygladem od natywnych chinczykow, choc niektorzy maja troche inne rysy. Ponoc Hui sa potomkami arabskich i perskich kupcow, ktorzy trafili do Chin szlakiem korzennym i jedwabnym, dostali pozwolnie od cesarza na osiedlenie sie w kraju i malzenstwa z chinkami. To byla pierwsza fala, ok. 8/9 wieku, kolejna byla w 12/13, gdy zaprzyjaznione zachodnie armie pomagaly mongolskim zdobywcom swiata w ich podbojach. Od tego czasu minely juz setki lat, wiec po wygladzie trudno ich odroznic, tylko co poniektorzy maja bardziej kwadratowe szczeki, wieksze nosy, ale jezykiem mowia chinskim, tak naprawde cementuje ich Islam, wiara, zwyczaje - glownie jedzenie - no i wspolna niechec do Chinczykow.<br /><br />Zdjecie - Mistrz, zywa historia Chin XX wieku...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGuFQ7eF9Ybt2HBYTMtjatEC4tM8ZH400r254tSheAmZuxqYQH5R3e2a_lSahPX8S09nJh14Nf5Q_Wlbmg-UL_swGtpuZVSbSqqy2uLzzEAJgDs6_dDEWABmjL1V61kYoI-XXbXRI-wu8/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299934736780995714" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGuFQ7eF9Ybt2HBYTMtjatEC4tM8ZH400r254tSheAmZuxqYQH5R3e2a_lSahPX8S09nJh14Nf5Q_Wlbmg-UL_swGtpuZVSbSqqy2uLzzEAJgDs6_dDEWABmjL1V61kYoI-XXbXRI-wu8/s320/04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Knajpe zasugerowal Mistrz, powiedzial ze jest w niej swietna baranina, okazalo sie, ze nalezy ona do jego ucznia, zreszta pochodzacego z tej samej miejscowosci, co mistrz, czyli Shenqiu 沈丘 w prowincji Henan 河南.<br /><br />Mistrz jest ciekawa postacia, ma 91 lat, trzyma sie swietnie, dowcipkuje, ma lotny, bystry umysl, jak rzadko u osob w tak zaawansowanym wieku. W dziecinstwie wczesnie zostal osierocony, potem trafil do slawnego klasztoru Shaolin, w ktorym uczyl sie przez kilka lat sztuk walki, ale opusci go, gdy mnisi nalegali, zeby ogolil glowe i zmienil wiare. Potem trafil do Wuhanu 武汉, tam uczyl sie sekretnego stylu walki chinskich muzulmanow, ktory byl ich narzedziem samoobrony wobec dominujacych chinczykow. Juz w Wuhanie czesto bral udzial w bijatykach z chinczykami, a jego nauczyciel, Mai Jinkui 买金奎, byl slawny z licznych potyczek. Mai Jinkui przybyl do Wuhanu rowniez z Henanu, staral sie o prace przy rozladunku statkow w dokach miasta, ale lokalna mafia nie chciala go dopuscic. Doszlo do bijatyk, w koncu postanowiono rozwiazac sprawe pokojowym pojedynkiem. Zagotowano zelazna mise oleju, wrzucono do niej monete, i zarzadzono, ze kto wyciagnie ja, ten zostanie nadzorca robotnikow w dokach. Mai Jinkui nie mial wiele do stracenia, a wiele do zyskania, i blyskawicznym ruchem wyciagnal monete z dna misy z wrzacym plynem. Ponoc jego przedramie pozostalo czarne do konca zycia. Mistrz pracowal wiec w dokach w Wuhanie, ale po kilku latach zdecydowal sie pojechac do owczesnego chinskiego Eldorado, miasta, ktore przyciagalo awanturnikow z kraju i zagranicy.<br /><br />Na poczatku nie bylo latwo, ale twarde piesci pomogly Mistrzowi ustalic sobie pozycje czlowieka, ktorego lepiej nie zaczepiac. Szybko zaslynal z umiejetnosci w bijatykach, czesto lokalni muzulmanie prosili go o pomoc w zalatwianiu spraw. Jedna z nich bylo uwolnienie zony jednego z nich - zostala ona porwana przez Gang Siekier 斧头帮 (zwany tak dlatego, ze ulubiona bronia jego czlonkow byly siekiery) porywajacy i sprzedajacy kobiety do burdeli, mistrz zalatwil sprawe wdajac sie w bijatyke z "zolnierzami" gangu, on jeden - z olbrzymim cepem zrobionym z dwoch dlugich kijow polaczonych lancuchem - przeciw kilku tuzinom. Mistrz do dzis zaluje swoich czynow, zaluje, ze niejedna osobe pozbawil zdrowia. Pewnie i zycia, ale o tym nigdy nie wspomina.<br /><br />Za te swoje czyny Mistrz spedzil rok w wiezieniu, do ktorego wsadzili go komunisci, gdy w 1949 zajeli Szanghaj. Wsadzili na dwa lata za huliganstwo, i pewnie zasluzenie. Za dobre sprawowanie wypuscili po roku.<br /><br />Przed wyzwoleniem w 1949 mistrz bral udzial w pokazach organizowanych przez Du Yueshenga 杜月笙, glowe mafii szanghajskiej. Rozbijanie cegiel, zapasy z bawolami, ciecie tasakiem arbuzow polozonych na obnazonym torsie - to byly typowe "sztuczki", jakimi raczono gawiedz podczas roznych akcji charytatywnych urzadzanych przez mafie. Du Yuesheng zaczal swoja kariere od sprzedazy slodkich ziemniakow, by w koncu stanac na czele najwiekszej organizacji kontrolujacej handel opium - i bedacej "ukryta" reka rzadu, gdy trzeba bylo rozprawiac sie ze strajkujacymi robotnikami w Szanghaju. Jak kazdy mafiozo, oprocz wladzy nieformalnej i pieniedzy chcial rowniez podniesc swoj status i uzyskac akceptacje i szacunek wyzszych warstw - stad akcje charytatywne i darowizny, jakimi hojnie darzyl lokalna spolecznosc.<br /><br />Gdy Szanghajem rzadzil "sprzedawczyk" Wang Jingwei 汪精卫, mistrz wyjechal z delegacja lokalnych specjalistow walki wrecz do Japonii, by dac pokaz przed cesarzem Hirohito. Pokaz przerodzil sie w serie pojedynkow, bo na Japonczykach pokazy gimnastycznej sprawnosci wrazenia nie zrobily. Mistrz stanal do pojedynku z lokalnym ekspertem walki mieczem; przedtem uzgodnil z kierownikiem grupy, ze w razie, gdyby co, jego cialo ma byc przewiezione z powotem do Chin i tam pochowane. W nocy ostrugal sobie kij, i z tymze kijem stanal przeciw Japonczykowi. Jak wspomina Mistrz, cala walka trwala chwile - Japonczyk zaatakowal pierwszy pionowym cieciem z gory na dol, Mistrz zrobil niewielki krok w bok, zbij miecz na bok jednym koncem kija, a drugim o malo co nie zmiazdzyl Japonczykowi potylicy. Zatrzymal jednak kij w ostatniej chwili - i za to miedzy innymi otrzymal specjalna plakietke od Hirohito. Plakietke zona mistrza spalila w czasie Rewolucji Kulturalnej, gdy Czerwoni Straznicy Rewolucji pladrowali mieszkania szukajac ukrytych prawicowcow trzymajacych w domu ponizajace dowody zwiazku z zagranica i stara kultura.<br /><br />Zdjecie - Mistrz z zona - sa razem od 67 lat:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhisfNdy1Gp73PqNjlBqRTJyXHD41PhMoBxzgWLHydz2jL8HmDSDucwlkNroZfIwtdHxgP-lONbxLUAU7GnWP0r6NjIvWPyZnLcweKP_jUlk9gH13_cqFBoHihr5T9PY2CBhtTO11slHYw/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299936138753749138" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhisfNdy1Gp73PqNjlBqRTJyXHD41PhMoBxzgWLHydz2jL8HmDSDucwlkNroZfIwtdHxgP-lONbxLUAU7GnWP0r6NjIvWPyZnLcweKP_jUlk9gH13_cqFBoHihr5T9PY2CBhtTO11slHYw/s320/05.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Mistrz po wyzwoleniu stopniowo zyskal przychylnosc lokalnego zwiazku sztuk walki, jezdzac wielokrotnie na turnieje po calych Chinach. Do dzis uznawany jest za zywa legende chinskich sztuk walki, nie tych akrobacji i gimnastyki, ale tych, gdzie czesto trzeba bylo polozyc zycie na szali losu, nie bedac pewnym, czy do domu wroci sie zywym.<br /><br />Mistrza dazymy szacunkiem, lubimy go, on jest zreszta bardzo otwarta i spoleczna osoba, lubi imprezy. Kiedys lubil wypic (i nic mu nie przeszkadzalo, ze byl muzulmaninem), i to duze ilosci trunkow 50% i wiecej, ale wylew dal mu nauczke. Majac 78 lat rzucil alkohol calkowicie, i znow wrocil do niezlej formy.<br /><br />Tak wiec w niedziele pojechalismy na wschodnia strone rzeki i zjawilismy sie u mistrza troche po 11:00 przed poludniem. Juz czekal na nas z zona i jakims swoim uczniem - jak sie okazalo wlascicielem knajpy, w ktorej mielismy zjesc lunch. Pogadalismy chwile o starych dobrych czasach, obalilismy po szklance zielonej herbaty, i pojechalismy do knajpy. Zawiozl nas swoja bryka (chinska terenowka) uczen mistrza. Dojechalismy po kwadransie, przed knajpa juz czekala grupa moich starych kumpli - Xinjian z Henanu, Lao Jiang (z Bozhou 亳州, stary zabijaka, ale rowny gosc), Lao Liu (moj dobry przyjaciel, z ktorym zreszta cwiczymy na boku jeszcze jeden styl), do tego dwoch znajomych z Shenqiu w Henanie - wspominany wlasciciel knajpy oraz handlarz koszernym miesem dla restauracji muzulmanskich.<br /><br />Muzulmanie - choc do alkoholu maja mniej lub bardziej ortodoksyjne podejscie - laczy zwyczaj jedzenia tylko koszernego miesa. Takie mieso to wolowina lub baranina - wieprzowina, pies, itp. to tabu. Mieso jest koszerne, jesli pochodzi z koszernego uboju. Najwazniejsze, zeby cala krew ze zwierzecia byla spuszczona. Ma to z pewnoscia uzasadnienie zdrowotne, kiedys slyszalem, ze w sredniowieczu robiono trucizne z krwi swinskiej, szczujac swinie na smierc psami. Nie ma watpliwosci, ze zwierze czujac zblizajaca sie zmierc w rzezni wydzieli roznego rodzaju toksyny do krwi. Nie jestem biologiem, nie znam sie na tym, ale jakis sens w tym jest. Muzulmanskie restauracje w Chinach zawsze maja zielona wywieszke z jakims napisem po arabsku, a do tego po chinsku <em>Qingzhen</em> 清真 - koszerna.<br /><br />Przy stole siedzial jeszcze jeden znajomy - Lao Tang. Lao Tanga spotkalem pare miesiecy temu na slubie syna Lao Liu. Lao Liu mial wowczas mocno w czubie, dzis nie pamietal, ze ja juz wczesniej poznalem Lao Tanga. Lao Tang byl - oprocz mnie i obu M - jedynym nie muzulmaninem przy stole.<br /><br />Zdjecie - Lao Liu (po lewej), nie tylko dobry w kungfu, ale rowniez wyksztalcony 文武双全, i Xinjian:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYxPUmTkzwqfZrGBHYktYfEwyhfN7FynYjC2iCPMntSbt0aO8rGNi08B7cq4AruEZHZNGW7w2eHQlKO8zZU8UvuBtx8K_C3q-wXzeY12bHKSxP3XEvLxuV3tsf4Jt2YuskAIOubVn_CY8/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299938301721100498" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYxPUmTkzwqfZrGBHYktYfEwyhfN7FynYjC2iCPMntSbt0aO8rGNi08B7cq4AruEZHZNGW7w2eHQlKO8zZU8UvuBtx8K_C3q-wXzeY12bHKSxP3XEvLxuV3tsf4Jt2YuskAIOubVn_CY8/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Obiad zaczelismy od zimnych przekasek, orzeszki, ogorki z czosnkiem, zoladek wolowy pociety w nitki na ostro. W miedzyczasie przyniesiono kociolek - wykonany z mosiadzu gar z kominem, w ktorym palil sie spirytus podgrzewajac znajdujaca sie w nim zupe. Zupa byla odpowiednio doprawiona zawczasu. Kazdy z nas dostal - oprocz tradycyjnego kompletu zastawy - specjalna paste.<br /><br />Kociolek - <em>Huoguo</em> 火锅 - jest bardzo popularny w calych Chinach, szczegolnie polnocnych, powszechnie uwaza sie, ze wywodzi sie z Mongolii, ale historycy uwazaja, ze ma jak najbardziej chinskie korzenie, i ze slawne naczynia rytualne - trojnogi Ding 鼎 byly pierwotnie uzywane jako kociolki do warzenia strawy. Kociolek jest dosc wygodnym sposobem przygotowywania jedzenia - zupa gotuje sie w nim, a mieso (najczesciej baranina), warzywa, itp. - podawane jest surowe na talerzach. kazdy sam nabiera paleczkami na co ma ochote, wrzuca do gotujacej sie w kociolku zupy, po chwili wyciaga z kociolka juz ugotowane, macza w pascie i konsumuje. W zimne dni siedzi sie przy okraglym stole, rozmawia, gotuje, je, oczywiscie pije przy tym alkohol, swietny sposob na przelamywanie barier towarzyskich, wzmocnienie wiezi przyjazni, kontakt z ludzmi.<br /><br />Zdjecie - Xinjian - dzieki niemu chinskiej smierdziuchy nie rusze juz nigdy wiecej:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZc5m-NpW_z8ScCvaZb4EDc_qDVRaOJ0Fk5ggNaPMdFIsT0zVH9xTixYp6jFQCq2_Y2HfO4z5ywNd2WfZuMA7chswu599lh2eBcV-xzX7yg2YVi25wAQV-M6iWKHVQeiW57jLCqfSAfYE/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299937710339387474" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZc5m-NpW_z8ScCvaZb4EDc_qDVRaOJ0Fk5ggNaPMdFIsT0zVH9xTixYp6jFQCq2_Y2HfO4z5ywNd2WfZuMA7chswu599lh2eBcV-xzX7yg2YVi25wAQV-M6iWKHVQeiW57jLCqfSAfYE/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Ja chinskiej bialej wodki nie pije od dluzszego juz czasu. Dokladnie od momentu, jak swego czasu na podobnej imprezie najpierw wypilem sporo piwa, potem z kazdym przy stole po kieliszku (a bylo towarzystwa z 12 osob), potem dosiadl sie do stolu Xinjian i wyciagnal zza pazuchy samogon z rodzinnych stron i zaprosil mnie do picia. Zaczelismy pic, ja zupelnie nieswiadom mocy trunku, w pewnym momencie (pamietam jak przez mgle) zamiast Xinjiana (ktory mial najwyrazniej dosc) zaczal pic ze mna jego 17-letni syn. Nie bylo nic na zapitke, wiec popijalem samogon czerwonym winem. Nie wiem, jak dlugo to trwalo, urwal mi sie film, a potem pamietam tylko siebie nachylonego nad umywalka w restauracyjnej ubikacji i probujacego oczyscic sie z trucizny. Xiao Jin, moj inny serdeczny przyjaciel i rowniez uczen mistrza, poklepywal mnie po plecach i uspokajal. Dwie godziny wisialem nad umywalka, po czym Xiao Jin odwiozl mnie do domu. Duza M dala mi wody z sola, ale dochodzilem do siebie przez pare dobrych dni, a smierdzialem chyba z 2 tygodnie. Smierdzialem - bo chinska wodak robiona na sorgo 高粱 (gatunek prosa) , ma intensywny zapach, cos miedzy denaturatem a brzozowka. Swego czasu prowadzilem polska wycieczke i pewna uczestniczka stwierdzila, ze pachnie jak brandy, no ale nie miala moich doswiadczen.<br /><br />W kazdym razie ja, Duza M i wlasciciel kanjpy pilismy wino ryzowe, a reszta towarzystwa to smierdzace swinstwo. Po jakiejs godzinie dojechal do nas Duzy J z akademika - troche przygaszony, bo oblal jeden egzamin, ale mu moi kumple nalali smierdziuchy i chyba swiat dla niego nabral cieplejszych kolorow.<br /><br />Jedlismy przede wszystkim baranine. Musi byc ona pocieta na bardzo cienkie plasterki, i najczesciej robi sie to zamrazajac ja i wowczas tnac. Jednak w ortodoksyjnych knajpach - a w takiej wlasnie bylismy - uzywa sie swiezej baraniny i tnie surowe swieze mieso. Wymaga to nie lada umiejetnosci i ostrego narzedzia, ale daje tez zupelnie inny smak. Cienko pocieta baranina gotuje sie bardzo szybko - zwykle wystarczy zanurzyc ja dwa, trzy razy w gotujacej sie w kociolku zupie i juz mozna ja konsumowac. W zwiazku z tym nazywa sie ja "Oplukiwana Baranina" 涮羊肉 - bo gotowanie jej wyglada jak plukanie ubrania w wodzie przez zanurzanie i wyciaganie.<br /><br />Baranina byla rzeczywiscie rewelacyjna. Po chwili jednak na stole pojawily sie jakies surowe czesci barana trudne do zidentyfikowania. Mistrz przysunal blizej mnie talerzyk, zachecajac do konsumpcji. Spojrzalem na zawartosc talerza podejrzliwie, majac jak najgorsze podejrzenia. Nie mylilem sie:<br /><br />"To jadra baranie, sprobuj, bardzo smaczne! 羊蛋,吃吧,很不错" - powiedzial Mistrz zachecajaco<br />"Dziekuje, juz sie najadlem i wiecej nie moge! 吃饱撑了,吃不下去" - odrzeklem<br /><br />Na szczescie w ogolnym zgielku i halasie sprawa nie przyciagnela uwagi innych biesiadnikow, ktorzy z pewnoscia dolaczyliby do Mistrza przymuszajac mnie do sprobowania specjalu. W 1992, gdy Duza M przyjechala pierwszy raz do mnie do Pekinu, pewnego dnia odwiedzilismy mojego owczesnego nauczyciela Taijiquan 太极拳. Na stole bylo wiele nie znanych nam smakolykow, a goscinni gospodarze uwazajac, ze krygujemy sie z jedzeniem, wkladali nam co lepsze do talerza. W pewnym momencie nauczyciel wlozyl mi cos dziwnego, jak sie okazalo, pociete w paski swinskie uczy. Wowczas zachowalem sie jak ich konsumowana wlascicielka - nalozylem Duzej M spora porcje tlumaczac wspolbiesiadnikom, ze "Ona za tym przepada...".<br /><br />Koty musza przeciez przejsc chrzest bojowy.<br /><br />Wracajac do szanghajskiego obiadu - po chwili pojawily sie najrozniejsze szaszlyki, ktore wlasciciel knajpy piekl dla nas w czyms przypominajacym rynne, na zewnatrz knajpy. Czesc z nich byla z miesem, ale czesc nie do konca. Moi bracia zachecali mnie do jedzenia czegos bialego, jakby szklistego makaronu. "To sciegna. My cwiczacy kungfu powinnismy duzo tego jesc, od tego rosnie sila!". Sciegna okazaly sie praktycznie bez smaku, ale wymagaly twardego uzebienia i sily w szczekach. O dziwo Malej M bardzo smakowaly, ale ona ma w naszej rodzinie najlepsze zeby.<br /><br />Zdjecie - z wlascicielem knajpy musi wypic kazdy gosc, takze Duza M:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD2EdutTv797cuGRL_HMsIGSw1hMOu12se_RXpVGkgxIv0r3B8DlIEdXDODmU7DsDCPIZ-dgIT42oRyKuL2BqMsbpDa6JX8D30iMOFa6SmsqMoCroBiE0SaF5mYuprDi6KhdRVyriMyfI/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299939540722831650" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 228px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhD2EdutTv797cuGRL_HMsIGSw1hMOu12se_RXpVGkgxIv0r3B8DlIEdXDODmU7DsDCPIZ-dgIT42oRyKuL2BqMsbpDa6JX8D30iMOFa6SmsqMoCroBiE0SaF5mYuprDi6KhdRVyriMyfI/s320/07.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Ja z Duza M i wlascicielem knajpy pilismy wino ryzowe, czyli tzw. "zolte wino" 黄酒, bardzo zacny trunek na zimowe dni, ktory - w przeciwienstwie do chinskich "bialych" wodek - nie oslepia - a ponoc wrecz sprzyja zdrowiu. Reszta kompanii pija smierdziuche. Przodowal w tym Lao Jiang. Jak juz wspominalem Lao Jiang ma wsrod uczniow Mistrza opinie zabijaki. Nie jest wcale najlepszy w cwiczeniach, ani najsilniejszy, ani najsprawnieszy, ale ma ta wrodzona smykalke do bitki, ktora w krytycznych momentach daje wiecej niz lata cwiczen. Lao Jiang lubi sie bic i nieraz Mistrz musial przez swoje kontakty wyciagac go z tarapatow. Chiny to taki ciekawy kraj, gdzie osobiste uklady sa czesto silniejsze od prawa. Pamietam, ze kiedys jeden z uczniow Mistrza pobil kogos smiertelnie, ale Mistrz wowczas jasno powiedzial, ze nic pomoc nie moze - przestepstwo bylo zbyt powazne, zeby jego znajomosci i uklady mogly cos pomoc. Lao Jiang ma corke, jest z niej bardzo dumny, dziewczyna najwyrazniej jest pracowita, i po studiach znalazla dobra prace w biurze kontroli sanitarnej (taki nasz Sanepid). To rzeczywiscie niezla robota, biorac pod uwage ile moze wziac w lape od wlascicieli knajp czy producentow zywnosci. Z drugiej strony po ostatnich skandalach z mlekiem w proszku zatrutym melanina firmy Sanlu 三鹿 (doszlo do kilku tysiecy bardzo ciezkich zachorowan i wielu przypadkow smiertelnych wsrod dzieci karmionych tym mlekiem) zaden kontroler nie wezmie na siebie takiego ryzyka...<br /><br />Zdjecie - Lao Jiang zawsze w pogodnym nastroju, ktory nie odstepuje go nawet w czasie bitki...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD36IGoI7vF3ZJcgfHtm0DWBHj-kNfJqn8mDWaqZEO1AFNrcvQ4g2c1yxEg0lN7shSAiWITC6TmH96LMMzx6chmeHdWG3lw215jJRx-puE-TH1799f6MLbZSTN65pLrRKRAcPmzlkzKyc/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299936679945968322" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgD36IGoI7vF3ZJcgfHtm0DWBHj-kNfJqn8mDWaqZEO1AFNrcvQ4g2c1yxEg0lN7shSAiWITC6TmH96LMMzx6chmeHdWG3lw215jJRx-puE-TH1799f6MLbZSTN65pLrRKRAcPmzlkzKyc/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Obiad zaczelismy kolo poludnia, a skonczylismy gdzies po czwartej. Zaplacilem rachunek, dostalem paredziesiat yuanow rabatu, dobre i to. Mistrz i zona byli juz zmeczeni, chcieli wrocic do siebie i zdrzemnac sie (jak to maja tutaj w zwyczaju nie tylko ludzie starsi, poobiednia drzemka jest popularna w calym kraju), pozegnalismy sie, szef knajpy odwiozl ich, mysmy tez zaczeli sie zegnac. Lao Liu wzial mnie na strone, do Lao Tanga.<br /><br />Lao Tang to ponoc tez niezle ziolko. Wyglada troche jak pracownik banku, w kazdym razie inteligent. W rzeczywistosci robi jakies dziwne biznesy, ma obywatelstwo Hongkongu, do ktorego wyjechal w latach 80tych. Podczas rozmow przy stole dyskutowalismy o studiach naszych dzieci, Xinjian chce wyslac swego syna na studia do Australii, ale ten nie zdal testow jezykowych. Duzy J studiuje na Jiaotong University 交大, jest to uczelna uznawana tutaj za renomowana, mial duzo szczescia, bo udalo mu sie dostac stypendium od rzadu chinskiego na cale studia (za co jestem temuz rzadowi bardzo wdzieczny - bo nasz rzad oczywiscie odmowil). Finansowo oznacza to duza ulge - semestr studiow kosztuje ok. 25tys. yuanow, a Duzy J dostal jeszcze akademik i kieszonkowe. Lao Tang pokiwal glowa mowiac, ze jego corki studia w USA kosztuja za semestr 30tys., ale US$. Pozniej Lao Tang zaczal opowiadac o swoich bijatykach, ponoc czesto dochodzilo do nich po pijanemu, kiedy zupelnie sie nie kontrolowal, raz pobil ponoc dwoch policjantow, wywolujac u jednego wstrzasnienie mozgu. Mnie jakos trudno bylo uwierzyc w te historie, bo za takie "wyczyny" to tutaj (i chyba nigdzie na swiecie) ciezko sie placi. Lao Liu potem dzwonil do mnie, rozmowa zeszla na temat Lao Tanga, ponoc Lao Tang rzeczywiscie po wodce jest nieobliczany, a to, ze nigdy nie byl karany, ze wyjechal do HK i ze ma tyle pieniedzy wynika z jego dodatkowej pracy dla pewnych specyficznych sluzb...<br /><br />Zdjecie - Lao Tang, kto by pomyslal, ze w skorze owcy siedzi prawdziwy wilk...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioPJPRyC5UFwlpvv8IQ9IHQv5ZtIV8kPsImKrblLD5jW7CXdAQ_kZRIPj7bn-NKJ90iLa7aKb61fi3EqxPpUOZ4JcplK-vYfer10gSL_Ye0cZ1GkF1hBTxF19HxDXELbc2yRaOhKh47GA/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5299937194812451266" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioPJPRyC5UFwlpvv8IQ9IHQv5ZtIV8kPsImKrblLD5jW7CXdAQ_kZRIPj7bn-NKJ90iLa7aKb61fi3EqxPpUOZ4JcplK-vYfer10gSL_Ye0cZ1GkF1hBTxF19HxDXELbc2yRaOhKh47GA/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Umowilismy sie na spotkanie po Nowym Roku, Lao Tang jest ponoc bardzo szybki, a co wiecej doskonale sie rusza, i od jednego z mistrzow Cha Quan 查拳 nauczyl sie specyficznych krokow, pozwalajacych mu przechodzic za plecy przeciwnika; jak mowil Lao Tang, idealne przeciw wysokim osobom... Lao Tang jest ode mnie nizszy z 2ocm, wiec wiem, do kogo pil. W kazdym razie ja sam dostawalem juz drugiego kopa (wino ryzowe ma to do siebie, ze najpierw wprowadza w dobry nastroj, a potem nagle uderza do glowy) i jeszcze troche, a Duza M z Duzym J musieliby mnie holowac do domu. Czas byl najwyzszy pozegnac sie z towarzystwem, przejsc do metra i wracac. </p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-85982545932810499082009-01-27T01:12:00.012+08:002009-02-24T12:03:12.816+08:00Zdrowia, pomylnosci i bogactwa w Chinskim Nowym Roku!<div align="justify">... ktory jest rokiem Bawolu. Dzis (26 stycznia) jest pierwszy dniem tego roku, dniem nazywanym tez Swietem Wiosny - dosc przekornie, bo zima w pelni. Zgodnie z chinska tradycja skladam czytelnikom tego bloga zyczenia radosci, pomyslnosci i bogactwa!<br /><br />Jesli ktos nie wie, jak wyglada bawol 水牛, to ponizej zdjecie takiej bestii - potulnego i silnego zwierzecia pociagowego, ktore od wiekow pracowalo na chinskiej wsi, ciagnac plug na podmoklych polach ryzowych. Zdjecie zrobilem na Hainanie 海南 latem ubieglego roku.<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbhUzoAwuFz6VLr_utBSTRGbGq0B0be8CeSqbyIWKscrH7ENT9AOLhCyBPlU0qqFD-rvVf8KsXMbDpSlnIymygu-FvFncXeAIGoLhnqavQCDpHm3cbkjQhABlLNRXxPtvtP45UzxorCo4/s1600-h/bawol00.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5295653891371459298" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbhUzoAwuFz6VLr_utBSTRGbGq0B0be8CeSqbyIWKscrH7ENT9AOLhCyBPlU0qqFD-rvVf8KsXMbDpSlnIymygu-FvFncXeAIGoLhnqavQCDpHm3cbkjQhABlLNRXxPtvtP45UzxorCo4/s320/bawol00.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Dzis zajrzalem na szanghajskie stare miasto 城隍庙, tlumy potworne, atmosfera jarmarczna - jak przystalo na Nowy Rok. Ponizej zdjecia z dzisiejszego wieczora:<br /><br />Tlumy na Starym Miescie (kliknij na zdjecie - w powiekszeniu dopiero widac to morze glow):<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPodGJEojX5rLvmG6ySIjsOmMrkct_SJFUWOODRyKvtsX-K0MEXppE1qIzv5Cwk8KylfFUCX_k3sk-r6FVWnUEVo3xMkPmz-lKMxxdEXNqt-Etu_ezgL25wkgFXxrE-4pF2eFnxecCp_o/s1600-h/sh03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5295656970754072706" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPodGJEojX5rLvmG6ySIjsOmMrkct_SJFUWOODRyKvtsX-K0MEXppE1qIzv5Cwk8KylfFUCX_k3sk-r6FVWnUEVo3xMkPmz-lKMxxdEXNqt-Etu_ezgL25wkgFXxrE-4pF2eFnxecCp_o/s320/sh03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przed stara apteka, jak widac Kodak i Hagen Dazs mocno wkroczyly do Chin:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTrD_cV30iNzkl4_Dw6C2FKmo2SeB0vYuuM-goGYsMWinwf7cqWVnYL_AzAPtJ1639cAaeWVECWRsApuKIcUJJtYzshFYwV5DnGrEyCYUjICBXtoJXGWPVw1qKNDSPsdpp4czQ3TPGDio/s1600-h/sh01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5295655667626350722" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTrD_cV30iNzkl4_Dw6C2FKmo2SeB0vYuuM-goGYsMWinwf7cqWVnYL_AzAPtJ1639cAaeWVECWRsApuKIcUJJtYzshFYwV5DnGrEyCYUjICBXtoJXGWPVw1qKNDSPsdpp4czQ3TPGDio/s320/sh01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />...ale nikt nie przebije Pepsi-coli:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYZDVXWho54cFuHYS1EDmal59niZWe8MejZmEdUYev1w1G1nkXK7hyphenhyphennkQz4vdEgT5U9rZPzc8E_eS6v_Kc-VkqHZ9apz-zTIqDLEI9_M3sqP1B0AHoTS0kVJqnfM-nZBrXOcKNLkCcg7Y/s1600-h/sh04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5295656664686696338" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjYZDVXWho54cFuHYS1EDmal59niZWe8MejZmEdUYev1w1G1nkXK7hyphenhyphennkQz4vdEgT5U9rZPzc8E_eS6v_Kc-VkqHZ9apz-zTIqDLEI9_M3sqP1B0AHoTS0kVJqnfM-nZBrXOcKNLkCcg7Y/s320/sh04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przed Ogrodem Yuyuan - swiatelka i swiecidelka:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqInPc_wGQZNxi5FahmbiLuePvgbWEytTbrfasybr-mGxQ2-tQipdMoOKk5voPbMf-1dHFgDp6kQ-UmtatF04OxROBxreG1sIv7R5BqOLvuV4en-e_9sBVqbA_f8mjZKmHDZ5m5tqq7II/s1600-h/sh02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5295655909522057154" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqInPc_wGQZNxi5FahmbiLuePvgbWEytTbrfasybr-mGxQ2-tQipdMoOKk5voPbMf-1dHFgDp6kQ-UmtatF04OxROBxreG1sIv7R5BqOLvuV4en-e_9sBVqbA_f8mjZKmHDZ5m5tqq7II/s320/sh02.JPG" border="0" /></a><br /><strong>Do siego roku!</strong>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-83297031397044769092009-01-24T14:05:00.044+08:002009-01-24T23:24:37.919+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 - Czesc 6 - Jasny Klif Zimnej Gory<div align="justify">Wczesniejsze czesci relacji znajduja sie tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 1 - Miasteczko i mistrz Zhiyi</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-3-taoistyczy.html">Czesc 3 - Taoistyczy Palac Tongbai i poszukiwacze niesmiertelnosci</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-4-poezja.html">Czesc 4 - Poezja Zimnej Gory</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-5-gora.html">Czesc 5 - Gora Czerwonej Twierdzy i Niebianska Jaskinia</a><br /><br />"Zaledwie znajdę się na Zimnej Górze — zmartwienia ustają,</div><div align="justify">Koniec ze splątanym, przeczulonym umysłem.</div><div align="justify">Nieuważnie skrobię wiersze na kamiennej skale,</div><div align="justify">Przyjmując cokolwiek się pojawia — niczym łódź unosząca się na wodzie."</div><div align="justify"> </div><div align="justify"></div><div align="justify">Hanshan (Zimna Góra), chinski pustelnik i poeta, 8-9 wieku ne</div><div align="justify"><br />DZIEN 7:<br /><br />Rano niestety nie wstalismy zgodnie z planem, czyli wczesnie, ale choc zalapalismy sie na hotelowe sniadanie. Zdecydowalismy sie pojechac w okolice miejsca, ktore z tych wielu, ktore w ciagu ostatnich dni widzielismy, najbardziej przypadlo nam do gustu. Postanowilismy pojechac na Jasny Klif 明岩. Jasny Klif polozony jest niedaleko Zimnego Klifu, oba miejsca znajduja sie w obrebie tej samej gory - Gory Zimnego Kamienia 寒石山 i oddalone sa o ok. 4km. Ostatnio niemal doszlismy do Jasnego Klifu, ale bylo zbyt pozno, by go zwiedzac. Dzis podjechalismy taksa do dworca autobusowego, a stamtad busem do miasteczka Jietou 街头.<br /><br />Zdjecie: Producent bambusowych miotel w Jietou:<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSqgiXJzxObHxe0J51FdOUVKNjj9oEx0Dz93YzM1JHhtxlY3E8dTn4CSDtu8UTnRFBwyYfuU76dvOjsZ8nqf9zKeHn-u5Me7VbB7TrzvkN7UQzx21KW3fS1Yuppko13rxVhbXU1uaERdc/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294735844361302290" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSqgiXJzxObHxe0J51FdOUVKNjj9oEx0Dz93YzM1JHhtxlY3E8dTn4CSDtu8UTnRFBwyYfuU76dvOjsZ8nqf9zKeHn-u5Me7VbB7TrzvkN7UQzx21KW3fS1Yuppko13rxVhbXU1uaERdc/s320/02.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Po dojezdzie okazalao sie, ze autobus do Jasnego Klifu jedzie dopiero po poludniu, zaczalem wiec pertraktacje z wlascicielka Jetty, chciala Y30 i gdy juz chcielismy odejsc, okazalo sie, ze jest dwoch klientow, ktorzy jada w ta sama strone, i wystarczy Y10. Jazda zajela nam z kwadrans, wlascicielka o nazwisku Xiang 项 wysadzila nas przy drodze prowadzacej do klifu.<br /><br />Zdjecie: Krajobraz przed Jasnym Klifem:<br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbWkGgcojRWofdio8iyzX527k9FMu6pEm6KvYFOIbSqr1sH6cuSW6OENNkIkk3NANDvy08oS9S6XnZeobp8Fhq1S51tQrexoOYpJdQOT6DV6VJLpV4478MlsOh9_IPttORToXMQ0oe6H8/s1600-h/05a.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294739357232701570" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjbWkGgcojRWofdio8iyzX527k9FMu6pEm6KvYFOIbSqr1sH6cuSW6OENNkIkk3NANDvy08oS9S6XnZeobp8Fhq1S51tQrexoOYpJdQOT6DV6VJLpV4478MlsOh9_IPttORToXMQ0oe6H8/s320/05a.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Poszlismy wiec droga, pogoda byla nie rewelacyjna, dosc zimno, niebo pokryte granatowa powloka chmur, jakby mial padac snieg. Po kilkunastu minutach spaceru wzdluz rzeki przeszlismy przez krotki tunel w skale zagradzajacej droge i doszlismy przed brame swiatynna.<br /><br />Zdjecie: Zolta brama do Swiatyni Jasnego Klifu - z prawej strony Gora Lwa:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_JAcVKXYtNGW4HOMkxhD7LT7zTOSb4cOY_4bGmo4pN_TBA-wrCpChZaw6m9bbZUufMsv3uSzLFeh7ANyE8lMI4Qod6pMJYk6p6wtw_yabPq6ZhzcfFUOoJVPyt_JSTrJZXuh2kuAnTQA/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294739964769545730" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_JAcVKXYtNGW4HOMkxhD7LT7zTOSb4cOY_4bGmo4pN_TBA-wrCpChZaw6m9bbZUufMsv3uSzLFeh7ANyE8lMI4Qod6pMJYk6p6wtw_yabPq6ZhzcfFUOoJVPyt_JSTrJZXuh2kuAnTQA/s320/05.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Weszlismy do niej, przy wejsciu siedziala na niskim zydlu starsza kobieta obierajaca rodzaj kalarepy, i ogladajaca jednym okiem program na DVD z wykladem mistrza Czysta Pustka 净空 o Buddyzmie.<br /><br />Zdjecie: Nawet obierajac kalarepe mozna chlonac nauki Buddy: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9Tfcm5oCtlZZnkfRYeavqiPnBfsLZ2T36-W7XAOwS6lBvNtZ3LbXDD4Sjjf1_V4nBIYsJbINiw0bqa3cWSS9Ew_GHdf4RRpe4YtNQ91lhSZzDw3sa5f1isVi2CB-qQxFrpSyOqGJRugA/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294739580004649394" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9Tfcm5oCtlZZnkfRYeavqiPnBfsLZ2T36-W7XAOwS6lBvNtZ3LbXDD4Sjjf1_V4nBIYsJbINiw0bqa3cWSS9Ew_GHdf4RRpe4YtNQ91lhSZzDw3sa5f1isVi2CB-qQxFrpSyOqGJRugA/s320/06.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Z drzwi obok wyszla nieco mlodsza kobieta proszac nas o kupienie biletow "Bilety prosze kupic, o Buddo Amitabo!"... Bilety kupilismy, zainteresowalem sie ksiazkami, w prezencie dostalem mala broszurke o Jasnym Klifie. Kobieta powiedziala nam, ze na obu stronach klifu znajduje sie wiele postaci ludzi i zwierzat, zwiazanych z tradycyjnymi anegdotami. Przy odrobinie wyobrazni mozna je bylo rzeczywiscie zobaczyc w fantastycznych formacjach skalnych na scianach doliny. Po prawej stronie wskazala na kamien, wygladajacy na czlowieka niosacego cos na plecach. Jak powiedziala, byl to Mulian 目连, jeden z 10 uczniow Buddy, ratujacy z piekla swoja matke, ktora za niecne uczynki zostala tam wtracona. Tego typu opowiesci zwiazanych ze slawnymi chinskimi gorami jest mnostwo, chinscy przewodnicy oprowadzajacy wycieczki zawsze sypia z nimi jak z rekawa, porownujac dziwnie uksztaltowane kamienie do slawnych postaci z historii ilegend. Stad tez nie przywiazujemy wielkiej wagi do tego typu informacji. Kobieta powiedziala nam rowniez bardzo powaznym glosem, ze jest to miejsce, w ktorym bogini zawsze odpowiada na prosby wiernych. To zdanie utkwilo nam w pamieci - bo rzeczywiscie poczulismy sie dosc dziwnie po wejsciu poza brame. Okazalo sie, ze brama zamykala rodzaj doliny, otoczonej z trzech stron stromymi, wysokimi skalami. Dolina byla waska, wila sie jak waz miedzy skalami. Miejsce bylo odciete zupelnie od swiata zewnetrznego.<br /><br />Poszlismy za glosem instynktu, czyli do gory, kamiennymi schodami w lewo. Po kilkunastu minutach wspinaczki doszlismy do znajdujacej sie na szczycie skaly (nazywanej skala Bialego Slonia) niewielkiej polany - na ktorej srodku stala wykonana z zelaza kilkunastometrowej wysokosci pagoda.<br /><br />Zdjecie: Zelazna pagoda na Gorze Lwa - pod jej fundamentami pochowany jest podobno Hanshan: </p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYodZng7zwjdiG84CrmXNiYcOEFxnvIahGra5jC3GujUCPQ8lK_cXXbLt0dBXWsR4rNbeUi1Oxk5DPn8HnEKNr1RYUX5D7uT3BiFRbprt_q-dm8uLOIbqaRjec8DBVAmcOlnUNIh6rWmg/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294741257445523506" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhYodZng7zwjdiG84CrmXNiYcOEFxnvIahGra5jC3GujUCPQ8lK_cXXbLt0dBXWsR4rNbeUi1Oxk5DPn8HnEKNr1RYUX5D7uT3BiFRbprt_q-dm8uLOIbqaRjec8DBVAmcOlnUNIh6rWmg/s320/07.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Wygladala dosc nieciekawie, rzucilismy jeszcze okiem na domek z niewielkim oltarzykiem, przed ktorym Mala M poklonila sie i podarowala cukierek. Podczas gdy obie M eksplorowaly teren, zajrzalem do broszurki podarowanej przez buddystke przy wejsciu. Ku wielkiemu zaskoczeniu okazalo sie, ze to wlasnie to miejsce, Jasny Klif, uwazane jest przez wielu za miejsce mieszkania i medytacji poety Hanshana (Zimnej Gory; wiecej o nim mozna przeczytac w mojej relacji z Zimnego Klifu znajdujacej sie <a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-4-poezja.html">tutaj</a>). Za czasow Hanshana oba klify nazywano "Zimnymi Klifami" 寒岩. W 957 roku n.e. podzielono je na Zimny Klif i Ukryty Klif 暗岩; w 1008 ten ostatni nazwano Jasnym Klifem 明岩, jako ze zwrocony byl na wschod. Pozniej zaczeto uwazac, ze Hanshan zyl tylko na jednym z klifow - tym Zimnym - jednak nawet w jego poezji wspomniane jest, iz "mieszkal pod obu klifami". Hanshan pisal tez, ze "chcialby isc na wschodni klif". Czytajac broszurke odnioslem wrazenie, ze ktos probuje za wszelka cene przyciagnac turystow na przynete w postaci siedziby Hanshana; a prawda lezy pewnie - jak zwykle - gdzies po srodku. Jak sie okazalo, powazne publikacje nie tylko potwierdzily, ze Hanshan zyl na Jasnym Klifie, ale rowniez, ze zostal tutaj pochowany - wlasnie w okolicy zelaznej pagody.<br /><br />Zdjecie: Tajemnicza dolina we wnetrzu Jasnego Klifu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOJbHDn98pUZLh8p-IeKdY27b9uuQ08mKJ-MQ7Xy8X7PcckVyIx1vvj5vk1tRyyiN_pe_1JWMNptsKq26AnTrttTrv97bAEwJOC1SDZPayri8UNiKvIM2GYykNJjnDBxtp8ODYcJOJtKg/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294743851317929426" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiOJbHDn98pUZLh8p-IeKdY27b9uuQ08mKJ-MQ7Xy8X7PcckVyIx1vvj5vk1tRyyiN_pe_1JWMNptsKq26AnTrttTrv97bAEwJOC1SDZPayri8UNiKvIM2GYykNJjnDBxtp8ODYcJOJtKg/s320/09.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Potem zeszlismy na dol i udalismy sie wglab doliny. Otaczajace skaly wydawaly sie tam jeszcze wyzsze i grozne, panowala cisza przerywana tylko co pewien czas przeciaglymi gwizdami ptakow, wzmacnianymi przez echo; atmosfera zrobila sie dosc niesamowita. Po kilkudziesieciu metrach na srodku doliny zauwazylismy spory budynek swiatynny.<br /><br />Zdjecie: Swiatynia buddyjska w centrum doliny:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1qYZAqA-xaEhmnAAvUxzT5wveUTBI8D_vJRb4r3ZpXyf9KWc_597-pAAZw97vodtqwFzT4zFSb3f6A5a1OhMJvw8sygYDt8MDpFDLU7IoHr2BhVFRC6QaUeaKdTr60u8m2TQWciJH4jI/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294747592842062546" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1qYZAqA-xaEhmnAAvUxzT5wveUTBI8D_vJRb4r3ZpXyf9KWc_597-pAAZw97vodtqwFzT4zFSb3f6A5a1OhMJvw8sygYDt8MDpFDLU7IoHr2BhVFRC6QaUeaKdTr60u8m2TQWciJH4jI/s320/10.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Weszlismy do srodka, znajdowaly sie w nim pozlacane figury Buddy, Bogini Guanyin i arhatow - buddyjskich swietych. Pawilon wygladal jak kazdy inny w dowolnej swiatyni buddyjskiej. Ciekawe byly w nim posagi dwoch boddhisatw ("Oswieconych Istot") - buddyjskich bostw: boddhisatwy Manjusri (Madrosci) siedzacej na lwie i boddhistawy Samantabhadra (Wspolczucia), jadacej na bialym sloniu.<br /><br />Zdjecia: Boddhisatva Manjusri - lew, ktorego dosiada symbolizuje dziki umysl ktory moze byc okielznany tylko poprzez medytacje:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEo3i21_jaPlYexBwt2oIszXHv7VPhyphenhyphennOyx0xzJ4PT5g77w2oW5yz85gRfLgTsar81X1_4xXCEkF00XXY6ZK7vHYz0dB8zdGCnoT2l21FPVM524R9osNYDbMz6cdTGPriof4yJa6kunIk/s1600-h/11b.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294779614671303858" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEo3i21_jaPlYexBwt2oIszXHv7VPhyphenhyphennOyx0xzJ4PT5g77w2oW5yz85gRfLgTsar81X1_4xXCEkF00XXY6ZK7vHYz0dB8zdGCnoT2l21FPVM524R9osNYDbMz6cdTGPriof4yJa6kunIk/s320/11b.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />...i Samantabhadra - bialy slon symbolizuje potege Buddyzmu, ktora pokonuje wszelkie przeciwnosci:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8lBspcSDUN0zIkq3WTXeewfoMu6t5YWaikvo7ZRi2uSMQmnZ1W2pyc2Exgn1yGPc2TdIaGnsZAq7r1FNgNgrLANzgCsS23a_aSGpz6_qwWPfXnpwKvpRex9KGxkHOLNpPt6HJ8TiSN58/s1600-h/11a.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294781126554875330" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8lBspcSDUN0zIkq3WTXeewfoMu6t5YWaikvo7ZRi2uSMQmnZ1W2pyc2Exgn1yGPc2TdIaGnsZAq7r1FNgNgrLANzgCsS23a_aSGpz6_qwWPfXnpwKvpRex9KGxkHOLNpPt6HJ8TiSN58/s320/11a.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Wyszlismy wiec z niego tylnymi drzwiami, i naszym oczom ukazal sie klif z kilkoma pawilonami przyklejonymi do skalnej sciany. Obok stal budynek, z ktorego dochodzily dzwieki rozmowy, nieco dalej znajdowal sie niewielki zagajnik z zielonymi bambusami, obok ktorego na niewielkim wzniesieniu stala mala kamienna pagoda. Po schodach udalismy sie do drzwi po prawej stronie, jakiez bylo nasze zdziwienie, gdy okazalo sie, ze za nimi znajduje sie olbrzymia jaskinia (zwana Jaskinia Ksiezycowego Blasku 月光洞 lub Jaskinia Jasnego Klifu 明岩洞) z posagami bostw buddyjskich, scianami obwieszonymi kartkami z prosbami, nazwiskami zmarlych, osob widzianych we snie. W jaskini panowal polmrok; przy wejsciu, po lewej stronie drzemala - przynajmniej tak nam sie zdawalo - starsza mniszka. Zaczelismy chodzic po jaskini, ogladac znajdujace sie tam figury, czytac cicho prosby umieszczone na papierkach, pod sciana znalezlismy kamienna tablice upamietniajaca danine mnicha z klasztoru Shaolin 少林寺, ktorego prosby zostaly spelnione, i ktory z wdziecznosci przekazal na rzecz swiatyni Y50tys. My rowniez dalismy datek na rzecz swiatyni, Mala M z duma podpisala sie po chinsku w ksiedze datkow, a wielkosc daniny zostala potwierdzona podpisem mniszki - Jingcheng 净诚.<br /><br />Zdjecie: Jaskinia Ksiezycowego Blasku, w glebi pograzona w medytacji Jingcheng:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYfIOndy3dxnr6eTYUaj24ZzoRdBV2mBkIh0RqYc568SM8A9qRo6oZQ7lJ13c5zDayfXa-6QzQTIN6Ooxjf05uXvNnhgkhE4vGrpbJEI7JAqKvQ6qAJXHBF5VhyphenhyphenTCVwe6fIPrQTdcTGA/s1600-h/12b.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294791438134567522" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYfIOndy3dxnr6eTYUaj24ZzoRdBV2mBkIh0RqYc568SM8A9qRo6oZQ7lJ13c5zDayfXa-6QzQTIN6Ooxjf05uXvNnhgkhE4vGrpbJEI7JAqKvQ6qAJXHBF5VhyphenhyphenTCVwe6fIPrQTdcTGA/s320/12b.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Pozniej dalej chodzilismy po jaskini, kazde z nas cos innego ogladalo, mniszka zapadla chyba w trans medytacyjny, z zamknietymi oczyma bezdzwiecznie odmawiajac sutry, a ja zaczalem bezwiednie chodzic w kolko dookola oltarza. Przyznam szczerze, ze czulem sie dosc dziwnie - choc jednoczesnie bardzo komfortowo, zarowno fizycznie, jak i psychicznie. Po chwili do jaskini weszla ubrana w dluga brazowa szate kobieta (co oznacza, ze byla czlonkinia wspolnoty buddystkiej, ale nie mniszka) i zaczela rowniez chodzic wokol oltarza recytujac cicho imie Buddy Amitaby 南无阿弥陀佛. Chodzilismy wiec tak razem, a najdziwniejsze, ze moje dziewczyny, ktore zwykle dosc szybko nudza sie pobytem w swiatyniach, tez jakos nie mogly z jaskini wyjsc. Potem Duza M - ktora patrzy na swiat trzezwo i nie poddaje sie latwo jakims dziwnym wplywom - wyznala, ze miejsce mialo jakas dziwna energie, jakiej nigdy przedtem nigdzie nie czuja, w ogole nie chciala opuscic jaskini, miejsce trzymalo ja - w przeciwienstwie do Zimnego Klifu, do ktorego jej sie nawet nie chcialo wejsc. Przyznam, ze gdy Duza M zapytala mnie, ktora z jaskin - czy ta pod Zimnym Klifem, czy ta pod Jasnym - wybralbym na miejsce do medytacji, nie mialem zadnych watpliwosci - to miejsce tutaj bylo specjalne, magiczne, jak zaczarowane.<br /><br />W jaskini porobilem troche zdjec, znalazlem m.in. wiszaca na scianie kartke z zapisana rozmowa miedzy Zimna Gora i Znajda. Zauwazyl to siedzacy obok przy stole, i wolno palacy papierosa, starszy mezczyzna, i podal mi kartke z lezacego na stole stosiku. Kartka zawierala ten sam tekst, co ta na scianie. Jest to jeden z klasycznych dialogow buddyjskich, pouczajacych wiernych jak stawiac czola przeciwnosciom zycia, ponizej moje tlumaczenie tego dialogu:<br /><br /><em>"Pewnego dnia Hanshan (Zimna Gora) zapytal Shide (Znajde): Co robic, gdy inni obrzucaja mnie wyzwiskami, zabawiaja sie moim kosztem, obrazaja, wysmiewaja, nie szanuja, traktuja z pogarda, ponizaja, oszukuja? Shide odpowiedzial: nalezy znosic to, ustepowac, pozwalac na to, unikac, okazywac cierpliwosc, szanowac, nie zwracac uwagi; a potem poczekaj kilka lat i spotkaj sie z nimi"</em><br /><br />W koncu wyszlismy z jaskini, i przed jej wejsciem zatrzymalismy sie na chwile. Zaczalem dopytywac sie sie rozmawiajacych obok kobiet o slawne piec koni, ktore utkwily w klifie. Jedna z nich podeszla do nas i pokazala nam skale naprzeciw. Otoz w czasach dynastii Tang (7-10 w. n.e.) Lu Qiuyin 闾丘胤, zarzadca regionu Tai 台州, przybyl do Swiatyni Czystego Panstwa z zamiarem zlozenia wizyty Hanshanowi, o ktorym mistrz Feng'gan 丰干 (Wielki Kij) powiedzial mu, ze jest reinkarnacja boddhistavy Manjusri. Hanshan nie mial jednak na spotkanie ochote, rzucil tylko "Feng'gan to plotkarz!", odwrocil sie i zaczal uciekac. Lu wyslal za nim pieciu zolnierzy na koniach, ktorzy pogonili za Hanshanem az do Jasnego Klifu. Wydawalo im sie, ze zapedzili go w miejsce bez wyjscia, ale ku ich zdziwieniu Hanshan ruchem reki spowodowal rozstapienie sie skaly zagradzajacej mu droge, wszedl w nia, po czym ta natychmiast zamknela sie za nim, przytrzaskujac piec goniacych go koni. Lu Qiuyin zaskoczony powiedzial: "Hanshan zniknal bez sladu, a piec koni ukrylo sie wsrod zielonych gor". Do dzis na scianie skalnej mozna zobaczyc te Ukryte Piec Koni 五马隐 w postaci ciemnych plam wygladajacych jak konie czesciowo zamkniete w skale.<br /><br />Zdjecie: Wejscie do Klasztoru Skierowanego ku Wschodowi:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOOSwK8-RgxYUeOwo5iomTp0D_h8cDYJu2ns__BX2n36dYgcbeGEUaxt98cMDIKsn_3upr3buPDsIC6hsjbJoFjKqG6NEeRkVjOOy8kO1ErWsS5PFkSGXNKRlcpozTnCbBi0CDShTA7N8/s1600-h/15.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294791993944384738" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOOSwK8-RgxYUeOwo5iomTp0D_h8cDYJu2ns__BX2n36dYgcbeGEUaxt98cMDIKsn_3upr3buPDsIC6hsjbJoFjKqG6NEeRkVjOOy8kO1ErWsS5PFkSGXNKRlcpozTnCbBi0CDShTA7N8/s320/15.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Po chwili udalismy sie w kierunku budynkow zawieszonych z boku klifu. Jak sie okazalo byly one zbudowane wokol jaskin, z ktorych slynie Gora Zimnych Glazow 寒石山.<br />Po kamiennych, lagodnie pnacych sie do gory schodach weszlismy w kierunku nieduzej starej bramy, nad ktora wisiala tablica z wykaligrafowanym napisem "Zenski Klasztor Skierowany Ku Wschodowi" 朝阳庵. Weszlismy do srodka przez niedomkniete drzwi na niewielki, nieco zaniedbany podworzec. Stala na nim sporych rozmiarow kadzielnica, lezaly dlugie bambusowe dragi, prawdopodobnie uzywane do konstrukcji rusztowan (bambus ma bardzo duza wytrzymalosc, niewiele mniejsza od stali, jest lekki i bardzo powszechnie stosowany w Chinach do budowy rusztowan), obok roslo drzewo grejfrutowe obwieszone ciezkimi owocami.<br /><br />Zdjecie: Grejpfruty, jeszcze na drzewie:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMMzKHjU8PkVi2sWBS5S6XmIhAV7sm3uqd6jUG7DB-UiqfRvyqEXktLua4bWkFxRn4mKzJg6ScUyI0p3ID1FVFr2crv1RLu0q1rVjXvKMOvMQJfEFPUjE6fnVCwr4GfDwwE13fxf5MxAQ/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294792282814066130" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMMzKHjU8PkVi2sWBS5S6XmIhAV7sm3uqd6jUG7DB-UiqfRvyqEXktLua4bWkFxRn4mKzJg6ScUyI0p3ID1FVFr2crv1RLu0q1rVjXvKMOvMQJfEFPUjE6fnVCwr4GfDwwE13fxf5MxAQ/s320/13.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Grejfruty obok mandarynek sa najczesciej hodowanym lokalnie drzewem owocowym, sezon na nie zaczyna sie w listopadzie i trwa przez cala zime. Najbardziej znane grejfruty w Chinach rosna w prowincji Fujian 福建, ale za najsmaczniejsze uwazane sa te z Wyspy Nefrytowego Pierscienia 玉环 w prowincji Zhejiang 浙江. Sa soczyste, slodkie, doskonale dzialaja na skore oczyszczajac ja, a ich skorki sa czesto umieszczane w nowo wyremontowanych mieszkaniach, jako ze pochlaniaja toksyczne substancje wydzielane przez farby i kleje. Po chwili uslyszelismy ciche glosy recytujace buddyjskie sutry. W drzwiach prowadzacych do jaskini (zwanej "Wielka Jaskinia" 高大洞) siedzaly przy stole dwie kobiety ubrane w brazowe szaty swieckich buddystek i monotonnie czytaly buddyjskie modlitwy.<br /><br />Zdjecie: Buddystki przed Wielka Jaskinia czytajace w skupieniu sutry:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7kQPBdCRTr2jZJuuKbACo1nL9Z3Rb15JNzYZ3y1hv9WVi_fr0rs-oXbuFMAugna7gFUawkehgpQ6hnOIYGRvOjtsqzK1XUlDhFxhF_YfEMkt_rPZx2E7FBchqA39i94EJteW-w-6BIdY/s1600-h/14.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294792781191633810" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7kQPBdCRTr2jZJuuKbACo1nL9Z3Rb15JNzYZ3y1hv9WVi_fr0rs-oXbuFMAugna7gFUawkehgpQ6hnOIYGRvOjtsqzK1XUlDhFxhF_YfEMkt_rPZx2E7FBchqA39i94EJteW-w-6BIdY/s320/14.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Takie monotonne recytacje maja wprowadzac w trans, podobnie jak medytacje. Takze chrzescijanstwo wykorzystuje te metode - np. w postaci odmawiania rozanca. Gdy jedna z nich zobaczyla Mala M, wstala i z usmiechem dala jej kilka mandarynek. W miedzyczasie weszlismy do srodka, jaskinia sluzyla jako pomieszczenie sakralne, podobnie jak ta odwiedzona przez nas wczesniej, ale najwyrazniej byla jeszcze w remoncie. Niemniej na srodku stal pokazny oltarz z duzymi figurami Buddy Maitrei, bogini Guanyin, Buddy Sakyamuniego oraz kilkoma mniejszymi figurami. Na podlodze oparta o nogi oltarza lezala tablica z napisem "Sala Hanshana" 寒山殿. Jaskinia ta byla miejscem, gdzie wyglaszal nauki slawny uczony chinski Qi Zhaonan 齐召南.<br /><br /><strong>Qi Zhaonan</strong> (1703-1768) byl znanym geografem, je glownym dzielem jest slawny "Zarys Traktow Wodnych" 水道提纲, opisujacy trakty wodne (rzeki, kanaly) calych Chin, od Tybetu i prowincji Qinghai na zachodzie, az do wschodu - wzdluz wschodniego wybrzeza kraju, poczawszy od Morza Ochockiego na polnocy az do Morza Poludniowo-chinskiego na poludniu. Traktat ten zdobyl wielkie uznanie i nazywany jest "Klasykiem Wod Dynastii Qing" 清代水经. Dzieki wrodzonym predyspozycjom Qi pial sie szybko po szczeblach kariery urzedniczej, piastowal nawet funkcje wiceministra Ministerstwa Ceremonii 礼部侍郎. Podobno Qi mial doskonala pamiec - podczas jednego z objazdow terenu zobaczyl na polkach w magistracie osiem tomow ksiag, poprosil wiec o ich wypozyczenie. Nastepnego ranka oddal je gospodarzowi, ale ten powiedzial Qi, ze moze je zabrac ze soba. Qi Zhaonan odpowiedzial mu, ze nie musi, bo przeczytal i opanowal je w calosc. Gospodarz nie chcial mu uwierzyc, wyciagnal dwa z tomow i zadal Qi pytania dotyczace tresci, na co Qi odpowiedzial plynnie pelnymi cytatami z ksiazek. Niestety w wieku 46 lat Qi mial powazny wypadek - upadek z konia spowodowal pekniecie czaszki. Podczas kuracji sam cesarz osobiscie dbal, by Qi byl wlasciwie leczony i otrzymywal najlepsze lekarstwa. Qi po wypadku poprosil o zezwolenie na powrot w rodzinne strony, wrocil do Tiantai i tutaj, w Wielkiej Jaskini urzadzil swoja sale nauk. Do dzis na skalach Jasnego Klifu znajduja sie dwie kaligrafie wykonane reka Qi - m.in. znaki Gao 高 (Wysoki) Da 大 (Duzy), napisane w 1761 roku.<br /><br />Dziewczyny poszly w dol z powrotem w kierunku niewielkiego pawiloniku ze zlocona postacia w srodku, ja natomiast skrecilem w gore, by po kilkunastu metrach wspinaczki schodami dojsc do Jaskini Slonecznego Swiatla 日光洞 (jak glosil napis wyryty obok w kamieniu). Jaskinie chronil nowo-zbudowany pawilon, utrzymany jednak w tradycyjnym stylu, a w jej srodku umieszczone byly trzy posagi buddyjskich mnichow - Feng'gana (Wielkiego Kija), Hanshana (Zimnej Gory) i Shide (Znajdy). Wspominalem o nich w relacji z Zimnego Klifu - to trzy postaci z ktorych slynie Tiantai.<br /><br />Zdjecie: Pawilon kryjacy w sobie wejscie do Jaskini Slonecznego Swiatla:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3o3M9nkpXyvDHUCQVYMLzPcwm8WPj_nEWgsO7SzMpbccQsYBQT1BhoTnvS7TQCDD07rmqEk_th7WRMZl1bbMOtyYvBfolI0SflfrhZ3sqzNhsaKRW9PrftyqjwGqHZYuFt-Dtnfy0CFg/s1600-h/16.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294793259420397570" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3o3M9nkpXyvDHUCQVYMLzPcwm8WPj_nEWgsO7SzMpbccQsYBQT1BhoTnvS7TQCDD07rmqEk_th7WRMZl1bbMOtyYvBfolI0SflfrhZ3sqzNhsaKRW9PrftyqjwGqHZYuFt-Dtnfy0CFg/s320/16.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br /><strong>Feng'gan</strong> 丰干, zyjacy na przelomie 7 i 8 w.n.e. mieszkal w Swiatyni Czystego Panstwa za biblioteka, mial wlosy do brwi, byl wysokiego wzrostu, opuszczal swiatynie i powracal do niej dosiadajac tygrysa, czym budzil postrach wsrod pozostalych mnichow. Nie wdawal sie w rozmowy, a gdy ktos pytal go o Dharme (nauke buddyjska), Feng'gan tylko mowil "W kazdej chwili...". Feng'gan byl ekscentrykiem, uwazano go za szalenca, czesto zaklocal cisze nocna swiatyni glosnymi spiewami. Feng'gan pojawil sie niespodziewanie, gdy wspomniany wyzej zarzadca Lu Qiuyin cierpial na silne migreny i zadne lekarstwa nie pomagaly mu. Powiedzial, ze "choroba rodzi sie z uludy, a uleczyc mozna ja tylko czysta woda." Podano mu wiec kubek czystej wody, Feng'gan pomruczal do niego jakies zaklecia, wziac lyk wody do ust i wydmuchal ja na zarzadce. Ten "prysznic" usunal caly bol. To wlasnie w trakcie tego spotkania Feng'gan zarekomendowal mu spotkanie z Hanshanem i Shide. Spotkanie zakonczylo sie opisana wyzej nieudana pogonia za Hanshanem. Wsrod buddystow rozpowszechnione jest przekonanie, ze Feng'gan byl wcieleniem Amitaby, wladcy Zachodniego Swiata (raju), a Hanshan i Shide - boddhisatwami, istotami pomagajacymi zywym istotom wyzwolic sie z morza cierpien, w ktorym zyja.<br /><br />Zdjecie: Ukryta w bambusowym gaju altanka - miejsce medytacji Bodhidharmy:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiryJYWssDI8dW03ZLW5hvqaTK-jWr6eAmVcbZWA3uYqiEM2yIIdI2B_ZX9OeYhMwGToPjjhYi6t8GllqVQTbElt8sEdoPP65vWie2LOCRrjzg1ug7K9N5SBlfEEsd0ZTPWs5UkNTQ1j6o/s1600-h/18.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294794873610518690" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiryJYWssDI8dW03ZLW5hvqaTK-jWr6eAmVcbZWA3uYqiEM2yIIdI2B_ZX9OeYhMwGToPjjhYi6t8GllqVQTbElt8sEdoPP65vWie2LOCRrjzg1ug7K9N5SBlfEEsd0ZTPWs5UkNTQ1j6o/s320/18.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Poza posagami w jaskini bylo pusto, najwyrazniej byla poddawana remontowi, szybko wiec z niej wyszedlem i zszedlem do altanki, przy ktorej staly obie M. Jak sie okazalo altanka chronila figure Hanshana, stojaca przed niewielka jaskinia, zwana Jaskinia Pierwszego Przybycia 初来洞. Jak glosil legenda, w jaskini tej medytowal Boddhidharma 达摩, pierwszy patriarcha buddyzmu Chan/Zen w Chinach, ktory pozniej zamieszkal w jaskinii niedaleko slawnego Klasztoru Shaolin 少林寺 (gdzie przez 9 lat medytowal zwrocony twarza do skalnej sciany, az pojawilo sie na niej jego dobicie). Ponoc rowniez na scianie Jaskini Pierwszego Przybycia mozna przy odrobinie wyobrazni wypatrzyc odbicie postaci "Boddhidharmy ktory przybyl z Zachodu" 达摩西来 (z zachodu czyli Indii). Obok altanki znajdowaly sie kepy bambusow, ponoc wyrosly one z paleczek, ktore w szczeline skalna wsadzil Boddhidharma.<br /><br />Zdjecie: Niewielka pagoda upamietniajaca Hanshana i Shide:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuK6FbCwUI0_CMe4oXIiRDvy9bxGv5QPG_xO9_1uXA0Auo8rAV4blbY34mCUtwVK9vZGGzsUkz6i3rOo07c4Fa1v5YxRxON7Cyaz3fdlg8rOZnkPkIi4PQm5yHObjvB8jZ7vFeae6oO6M/s1600-h/19.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294798099398140226" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuK6FbCwUI0_CMe4oXIiRDvy9bxGv5QPG_xO9_1uXA0Auo8rAV4blbY34mCUtwVK9vZGGzsUkz6i3rOo07c4Fa1v5YxRxON7Cyaz3fdlg8rOZnkPkIi4PQm5yHObjvB8jZ7vFeae6oO6M/s320/19.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Zeszlismy schodami dalej do widzianej wczesniej obok Jaskini Jasnego Klifu kamiennej pagody. Jak sie okazalo byla ona wzniesiona ku pamieci Zimnej Gory i Znajdy. Polozona na wielkim kamieniu wsrod bambusowego gaju, otoczona wysokimi pionowymi scianami klifu, stala obok kamiennym schodow prowadzacych gdzies dalej, w glab olbrzymiej rozpadliny. Poszlismy nimi, mijajac po drodze kolejna figure Hanshana.<br /><br />Zdjecie: Schody prowadzace ku Jaskini Niesmiertelnego:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLZHd9plzGp9jLpAJtVxd0VxDjWl4qslXaGTcVfmPSbuOpSSCELYFE5iaQqoMCABCj787KVgjUdb1A3S_6fP8kO_JDTmDcaSu8kwvteuTLL4ObfkxJkPfk5iq6EV46-4j4-n54zA5miAo/s1600-h/21.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294798679716131954" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjLZHd9plzGp9jLpAJtVxd0VxDjWl4qslXaGTcVfmPSbuOpSSCELYFE5iaQqoMCABCj787KVgjUdb1A3S_6fP8kO_JDTmDcaSu8kwvteuTLL4ObfkxJkPfk5iq6EV46-4j4-n54zA5miAo/s320/21.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Po chwili schody (zwane Grania Blekitnego Nieba 青天岭) zaczely schodzic w dol i prowadzic nas pod olbrzymimi glazami. Skalne sciany nagle zamknely sie nad nami, panowal wilgotny polmroku, zrobilo sie dosc niesamowicie. Miejsce to zwane jest Klifem Zlozonych Dloni 合掌岩, poniewaz skaly przypominaja zlozone do modlitwy dlonie.<br /><br />Zdjecie: Klif Zlozonych Dloni - miedzy skalami w tle widoczny Glaz Generala o wysokosci 50m:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbCkJwdr0PrMDW3rg_EOtI5a3bA0SJFN_JpZJnj063NVqYbi3DtisPHcHLjThbnO5IGSN4K6EUL_NrSJg3b37C-CBIGEd_hcHI2cOBG-6y_BIjCiEIBW2AcmBfi7L2Gl6TecH3WLxAZK4/s1600-h/23.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294799201521124354" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbCkJwdr0PrMDW3rg_EOtI5a3bA0SJFN_JpZJnj063NVqYbi3DtisPHcHLjThbnO5IGSN4K6EUL_NrSJg3b37C-CBIGEd_hcHI2cOBG-6y_BIjCiEIBW2AcmBfi7L2Gl6TecH3WLxAZK4/s320/23.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Jeszcze kilkadziesiat krokow i weszlismy do olbrzymiej jaskini, zwanej Jaskinia Niesmiertelnego 仙人洞. Jaskinia ta jest najwieksza w kompleksie Jasnego Klifu, ma ponad 2tys. m2; w jej wnetrzu znalezlismy kilka niewielkich oltarzykow, w tym z postaciami Hanshana, Feng'gana i Shide oraz Jigonga i bostw taoistycznych.<br /><br />Zdjecie: Przed wejsciem do Jaskini Niesmiertelnego (z lewej strony na schodach widac Duza M, co daje pojecie o ogromie skal)<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdjgk_7sBrqFwmw4Jir6MKaU8lvNU9BmsRjmT-WgNneZ_p_q4zgzf7Eti8quLhOBNKaTkTgbgfM-i6OMIEMJmSNTFlSsEobSGm8jBPKxhdsltXHbfdMG-tNPlU5BUtn_pHqwp1udm554c/s1600-h/24.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294799915976621426" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhdjgk_7sBrqFwmw4Jir6MKaU8lvNU9BmsRjmT-WgNneZ_p_q4zgzf7Eti8quLhOBNKaTkTgbgfM-i6OMIEMJmSNTFlSsEobSGm8jBPKxhdsltXHbfdMG-tNPlU5BUtn_pHqwp1udm554c/s320/24.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Chinczycy nie sa specjalnie religijnie ortodoksyjni, nie przeszkadza im skladanie czci roznym bostwom czy wrecz umieszczanie figur roznych religii pod dachem jednej swiatyni. Zreszta juz od 11 wieku n.e. istnialy silne trendy synkretyczne w religiach chinskich - Buddyzm czerpal z Konfucjanizmu i Taoizmu, Konfucjanizm wyjasnial klasyki taoistyczne, a Taoizm - szczegolnie szkoly Wewnetrznego Eliksiru - uznaly buddyjska "Sutre Serca" 心经 i konfucjanska "Ksiege Posluszenstwa" 孝经 za najwazniejsze dla jego wyznawcow pisma (obok oczywiscie podstawowej "Ksiegi Drogi i Cnoty" 道德经).<br /><br />Zdjecie: Fragment oltarza w Jaskini Niesmiertelnego<br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV9wVrCNpSXwvw8NnOp9NkLMfYVdLwgDLJ7gmGCwmaIPAsyH5yhjb9HAbFCIMPCuSTWMCYhT62C6DieCn7-PFtZms9qWbhEBp-4w1t4r2hh0G_6qD7VRqfVVBQ7KTeSeT_2iJgjKiVIIs/s1600-h/25.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294839229583943170" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgV9wVrCNpSXwvw8NnOp9NkLMfYVdLwgDLJ7gmGCwmaIPAsyH5yhjb9HAbFCIMPCuSTWMCYhT62C6DieCn7-PFtZms9qWbhEBp-4w1t4r2hh0G_6qD7VRqfVVBQ7KTeSeT_2iJgjKiVIIs/s320/25.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Bedac w jaskinii uzmyslowilismy sobie, dlaczego klif nazywano rowniez "Ukrytym". Kilka godzin temu, wchodzac do niego, nawet nie przypuszczalismy, ze kryje w sobie tyle niesamowitych miejsc, tyle jaskin, przejsc, skal.<br /><br />Po chwili wyszlismy z jaskini i wolno szlismy wzdluz sciany klifu, dochodzac do klkunastu bezladnie rozrzuconych glazow, ktore zraszala woda splywajaca z gory, nazywana poetycko "Srebrna Lina" 银绳. Jeszcze tylko kilkanascie metrow i dotarlismy do polozonego w centrum doliny pawilonu. Mala M pokazala mi jeszcze mala sciezke wokol olbrzymiego glazu obok swiatyni, i stara kaligrafie, ktora tam zauwazyla. Za punkt honoru wziela sobie znajdowanie dla mnie roznych napisow na skalach, ktorymi ozdobione sa atrakcje w Tiantai (i zreszta w calych Chinach - tradycyjnie wyksztalceni chinczycy lubili zostawiac napisy w formie kaligrafi w pieknych miejscach; kaligrafie byly nastepnie ryte w skale i czesto malowane czerwona farba dla latwiejszej identyfikacji).<br /><br />Zdjecie: Wyjscie z Jaskini Niesmiertelnego, w glebi budynek swiatynny, widziany od tylu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNZEl5nK0OTkA_Zm5nO0Xro0kVO8LspGXetumpABgcb4fMSUmhMnrjx4rO182hK0RAWnWdIuBUZdpIBdDtQ6WA9b6fnQAxbWX_P88_ZVTNpuB3lrjAu0LXhRFzE36ON7sCD_HJPoOzMLg/s1600-h/28.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294839782929887874" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhNZEl5nK0OTkA_Zm5nO0Xro0kVO8LspGXetumpABgcb4fMSUmhMnrjx4rO182hK0RAWnWdIuBUZdpIBdDtQ6WA9b6fnQAxbWX_P88_ZVTNpuB3lrjAu0LXhRFzE36ON7sCD_HJPoOzMLg/s320/28.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Robilo sie pozno, czas bylo wracac. Tym razem nie chcielismy isc znowu kilkanascie kilometrow do miasteczka. Rzucilem jednak okiem na podarowana mi przy wejsciu broszurke, okazalalo sie, ze jest jeszcze sporo miejsc, w ktorych nie bylismy. Podszedlem wiec do pobliskiej Jaskini Ksiezycowego Swiatla, gdzie przy stole obok wejscia siedzial starszy mezczyzna, ten sam, ktory podarowal mi kartke z dialogiem miedzy Hanshanem i Shide. Zapytalem, gdzie znajduje sie slawny napis Jasny Klif i Dziwne Glazy 明岩怪石. Mezczyzna zaczal tlumaczyc, ale po chwili zdecydowal sie zaprowadzic nas tam. Poszlismy wiec za nim - napierw stanal w dzwiach jaskini i pokazal nam olbrzymia skale naprzeciw mowiac: "To wlasnie Modliszka Łapiaca Ropuche!" 螳螂钓蟾. "Modliszka" to skala o wysokosci ok. 50m i srednicy 10m, ta sama, ktora przed chwila obeszlismy z Mala M; na jej szczycie rosnie olbrzymi powoj, ktorego pnacze jest przerzucone nad sciezka do nieco mniejszego glazu przypominajacego nieruchoma ropuche, i wyglada ono jak przednie odnoza modliszki lapiacej plaza.<br /><br />Zdjecie: Grzadki warzywne pod Gora Lwa:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHaecsm_dx4p8gV-gl2E2lB2Sdy5552lvtlV4P3NZUJnpwNIIVEL-uQccGn84E2jMZMNLjgHVkn8wfQVzVa2qjrt1bdr4so5VfV9__j-UoSibScNhj2TQ51I6L0zXwE481HnYb3pEN8Gk/s1600-h/30.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294840324267824722" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHaecsm_dx4p8gV-gl2E2lB2Sdy5552lvtlV4P3NZUJnpwNIIVEL-uQccGn84E2jMZMNLjgHVkn8wfQVzVa2qjrt1bdr4so5VfV9__j-UoSibScNhj2TQ51I6L0zXwE481HnYb3pEN8Gk/s320/30.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Poszlismy dalej, prawa (polnocna) strona, wzdluz boku klifu zwanego Gora Lwa 狮峰, i po chwili zbaczylismy ten slawny napis, ktorego szukalismy. Napis mozna czytac zarowno jako "Jasny Klif i Dziwne Glazy", ale rowniez wspak - "Glazy sa Dziwne a Klif Jasny"; sam napis nosi oznaczenie 款, ze wykonano go w 1802 roku. Przeszlismy dalej, wchodzac na niewielkie poletko obsadzone warzywami, i sciezka doszlismy do sterty olbrzymich glazow. Wydawalo nam sie, ze sa one nie do przebycia, ale nasz przewodnik poprowadzil nas waskim przejsciem, do niewielkiej altanki.<br /><br />Zdjecie: Pod Mostem Niesmiertelnego...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXJOFhyphenhyphenDrdSQKY5EMttr8J5C515U9tJIrdzwZ2LdBY0rovEADit8bZ1W-GlUuiDERapZ0dQL7uV7uwXuuZEpRaYjCFZ5N3xfqW3JoEvFnAAB0s_7qhAuvA8g8Gl9iEhLI3Q-dllfME0LI/s1600-h/31.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294840914048048146" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXJOFhyphenhyphenDrdSQKY5EMttr8J5C515U9tJIrdzwZ2LdBY0rovEADit8bZ1W-GlUuiDERapZ0dQL7uV7uwXuuZEpRaYjCFZ5N3xfqW3JoEvFnAAB0s_7qhAuvA8g8Gl9iEhLI3Q-dllfME0LI/s320/31.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a><br />Najpierw przeszlismy jednak pod plaskim glazem zwanym Mostem Niesmiertelnych 仙人桥; kamienie wokol porosniete byly mchami, miejsce bylo ukryte i tajemnicze, ponoc tu wlasnie medytowal Hanshan w gorace letnie dnie, chroniac sie przed skwarem. Altanka, do ktorej doszlismy, otoczona byla gestymi zaroslami bambusow, a nosila imiona - nietrudno zgadnac - Hanshana i Shide...<br /><br />Zdjecie: Altanka Hanshana i Shide - w jaskini pod nia Hanshan medytowal w gorace dnie<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigfeMLa1A1VXVH76Oqlu6fcRBloaEYoa7bd-Uz6t2_ybz6aX1js7IkieVo7WKTWdE2qEpA1Ca_buoP-0_cXERpQxI-gnoEG4aPEZtGhJTDt55jnNVX_fYnueWBASBnSWVoSu76yEeGhCk/s1600-h/33.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294841427756712338" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigfeMLa1A1VXVH76Oqlu6fcRBloaEYoa7bd-Uz6t2_ybz6aX1js7IkieVo7WKTWdE2qEpA1Ca_buoP-0_cXERpQxI-gnoEG4aPEZtGhJTDt55jnNVX_fYnueWBASBnSWVoSu76yEeGhCk/s320/33.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Zeszlismy w dol, nasz przewodnik opuscil nas schodzac w kierunku budynkow przy wejsciu, a my wspielismy sie jeszcze nieco wyzej, dochodzac do wybetonowanej platformy - i odkrywajac kolejna jaskinie. Jaskinia nazywala sie "Jaskinia Lwa" 狮洞 - od nazwy gory, w ktorej sie znajdowala; jej podloga byla wybetonowana, a wewnatrz, z prawej strony postawiono biale sciany tworzac w ten sposob niewielkie pomieszczenia. Nie mielismy jednak czasu na ich eksploracje. W podlodze zauwazylismy jeszcze niewielka studnie, ale bez sladu wody.<br /><br />Zdjecie: Widok z Jaskini Lwa na Gore Slonia i zelazna pagode<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqM9Oh4wHzrJWhpJ49uqrRPV62-qfmwA5KnpsDbSDoDHj0W-ohC217jFJX8GllHLJ3sR7eiUTH-AzTwN_2MSK2JkQnFYbgdlUkHe3xPZwKge-Kqle_0AJ6KrNfiqQ7N7T1CK3UFLC3_VQ/s1600-h/35.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294841831955015778" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqM9Oh4wHzrJWhpJ49uqrRPV62-qfmwA5KnpsDbSDoDHj0W-ohC217jFJX8GllHLJ3sR7eiUTH-AzTwN_2MSK2JkQnFYbgdlUkHe3xPZwKge-Kqle_0AJ6KrNfiqQ7N7T1CK3UFLC3_VQ/s320/35.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>Robilo sie szaro, zeszlismy wiec na dol do wyjscia. Ucialem jeszcze krotka pogawedke z kobietami przy bramie i porzadkowym, a w tym czasie Mala M krecila sobie w powietrzu kolka aparatem, trzymajac go za pasek. Nagle - co w sumie bylo do przewidzenia - sznurek wysmyknal jej sie z raczki i aparat po zatoczeniu pieknego luku walnal o betonowa posadzke... Nasz drugi, ostatni aparat! Mala M zamarla w przerazeniu, Chinczycy zaczeli mowic, ze nic sie nie stalo... jak to nic? Przeciez drugi aparat szlag trafil! Aparat rzeczywiscie nie mogl dojsc do siebie, nie mogl zogniskowac sie, wydawal przy tym dziwne dzwieki. Wowczas zaczalem zastanawiac sie, czy to nie przypadkiem kara za robienie zdjec swietym posagom. Chinczycy uwazaja, ze nie nalezy takich zdjec robic, bo oznacza to brak szacunku dla posagu (?) i przynosi to pecha. Fakt faktem, ja dwa razy ladowalem na skale, no i dwa aparaty nam los skasowal. Na szczescie kieszonkowy Canon do dobry wyrob, po chwili wrocil do siebie jak gdyby nigdy nic. W tym miejscu dziekuje konstruktorom tego aparatu, zrobiliscie naprawde dobra robote, i nastepnym moim aparatem bedzie na pewno Canon (ta "twarda sztuka" nalezala do Duzej M).<br /><br />Udalismy sie w droge powrotna, bylo juz wpol do piatej, nauczeni doswiadczeniem wycieczki do Zimnego Klifu nie czekalismy juz na autobus, tylko raznym krokiem poszlismy w kierunku miasteczka, mijajac znajome nam juz okolice. Nagle ku nazemu zaskoczeniu zatrzymal sie przy nas czerwony samochod osobowy, i kierowca zaprosil nas do srodka. Ja - zgodnie z chinskim przyslowiem "lepiej byc najpierw Malym Czlowiekiem, a dopiero potem Szlachetnym (niz odwrotnie)" 先小人后君子 zapytalem zapobiegliwie ile chce za kurs do miasteczka, a ten odpowiedzial, ze zawiezie nas za darmo. Wsiedlismy, a kierowca zaczal sie tlumaczyc przede mna, ze nie mogl czekac na nas, bo mial klienta, ktoremu sie spieszylo, etc. Dopiero po chwili zalapalem, ze to ten sam hultaj, ktory nam uciekl podczas poprzedniego pobytu tutaj - mial na nas czekac, gdy robilismy szybkie zakupy, a potem znikl. Swiat jest maly, naprawde, ale pewnie jakies dobre bostwa go przywiodly ku nam, a wyrzuty sumienia kazaly zabrac. I dobrze, bo na spacer nie mielismy juz zadnej ochoty, szczegolnie Mala M. Dzieki podwiezieniu udalo nam sie zalapac na ostatni autobus z Jietou do Tiantai, i dotrzec do miasta przed 6 wieczorem. Sprzed dworca autobusowego w Tiantai pojechalismy autobusem do miasta, zahaczajac jeszcze o krawca. Krawiec potrzebny byl do tego, zeby dokladnie obmierzyc Mala M, ktorej postanowilismy sprawic ubranie, jakie nosi mniejszosc narodowosciowa Li na Hainanie (to byl jedne z celow mojego pobytu na Hainanie w grudniu). Ubranie potrzebne bylo na szkolna parade z okazji chinskiego Nowego Roku, rozmiary, jakie ja zdjalem z Malej M i wyslalem do Instytutu Mniejszosc Narodowosciowych (w ktory miano wykonac ubranko) cos tamtejszym krawcowym nie pasowaly, stad zdecydowalismy sie na wizyte u profesjonalisty. Profesjonalista nam pomogl, i po chwili szybkim krokiem przeszlismy do zaprzyjaznionej knajpy. Mimo nalegan szefowej nie zdecydowalismy sie zamowic swinskiego mozdzku i pozostalismy przy potrawach jarskich. Jedzenie byl swietne - wybor dan pozostawilem szefowej i ta wywiazala sie z tego rewelacyjnie, ale pewnie udzial w naszym entuzjastycznym przyjeciu kolacji mial glod i grzane wino ryzowe.<br /><br />Zdjecie: Nie, Szefowa, mozdzku dzis nie chcemy...<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEyOx4CW55DUSMvh9qW7bG1k-afUcmuH8oGeAltx4-CQMsWsSVhYo5kqZHS-wcLZFw5YltWN0JCgWYU-yO-wrtu-NE_QOc95yIYbhN3-aNYv4uDZDQX1h4tKJ1NCnPxpFcNs1eYRPKSd8/s1600-h/37.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5294796200959690034" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEyOx4CW55DUSMvh9qW7bG1k-afUcmuH8oGeAltx4-CQMsWsSVhYo5kqZHS-wcLZFw5YltWN0JCgWYU-yO-wrtu-NE_QOc95yIYbhN3-aNYv4uDZDQX1h4tKJ1NCnPxpFcNs1eYRPKSd8/s320/37.JPG" border="0" /><br /><p align="justify"></a>W kazdym razie knajpe polecam kazdemu, kto kiedykolwiek trafi do Tiantai - nazywa sie ona 达京拍档, znajduje u zbiegu ulic Ludowej 人民路 i Pracy 劳动路 i jak glosi napis na szybie zapewnia "przyjemnosc na poziomie hotelowym w cenie ulicznej garkuchni".<br /><br />Potem szybko przejechalismy taksa do hotelu, Mala M oczywiscie nie ominal obowiazek powtorki z lekcji i kolumny rachunkow, a potem juz nie pozostalo nam nic innego, tylko spac. </p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-26349203424849030802009-01-17T12:53:00.014+08:002009-01-19T09:13:07.327+08:00Jazz zimą czyli Patti Austin w Szanghaju<div align="justify">Szanghaj, choc jest wielkim i w sumie bogatym miastem, ale trudno o nim powiedziec, ze lezy na bardzo uczeszczanych szlakach koncertowych najwiekszych gwiazd. Trafiaja tu niekiedy co bardziej znani artysci, ale raczej rzadko sa to gwiazdy z topu list przebojow. Mnie w sumie to nie przeszkadza, bo muzyke lubi sie albo nie, niezaleznie od tego, jak wysoko zostala ona wypromowana. Co do Chin, to po koncercie Rolling Stones dwa lata temu wydawalo sie juz, ze wszystko jest na dobrej drodze i ze gwiazdy pierwszej wielkosci (nawet, jesli sa juz przysiwialymi dinozaurami) w koncu zaczna odwiedzac Kraj Srodka. Ze Stonesami byl maly zgrzyt, bo lokalna cenzura nie pozwolila im zagrac kilku utworow (m.in. "Let's Spend the Night Together"), i nie znalazly sie one na chinskie edycji ich albumu "40 lizniec), no ale co kraj to obyczaj, chinczycy widocznie nie maja prawa spedzac nocy razem, bo uderzyloby to w polityke planowania rodziny (ktora zezwala na posiadanie tylko jednego dziecka) i pewnie moglo doprowadzic do wybuchu bomby demograficznej... W tym roku jednak sytuacja wrocila do "normy" - znow Chiny znalazly sie na liscie krajow niechetnych lekkiej muzie. Przyczyna byl bez watpienia wystep Bjork w marcu 2008, ktora w jednej z piosenek zaczela nawolywac do niepodleglosci pewnego duzego gorskiego rancho na zachodzie Ludowej Republiki. Cenzura dostala wowczas po lapach, ze nie zareagowala szybko i efektywnie, artysci musza podpisywac glejty, ze za kazde odstepstwo od ustalonego wczesniej i zaaprobowanego repertuaru beda ukarani odebraniem calosci wynagrodzenia. Niemniej w miedzyczasie zdazyly w Szanghaju zaspiewac Kyle Minogue i Avril Lavigne, wystapili rowniez George Benson i Al Jarreau, wiec moze po olimpiadzie i wszystkich innych wydarzeniach 2008 roku, powoli bedziemy mogli zobaczyc tutaj wiecej ciekawych artystow zagranicznych.<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/hDbSASVhZ3c&hl=" width="320" height="265" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><div align="justify">Ostatni tydzien minal w Szanghaju pod znakiem jazzu - w ramach Piatego Miedzynarodowego Tygodnia Jazzowego odbyla sie seria koncertow, ktorych glownymi gwiazdami byly Jazzy Queen - Jazzujace Krolowe. Krolowe byly trzy - niejaka Maria Cordero z Macao/Hongkongu (o ktorej nigdy wczesniej nie slyszalem, co oczywiscie o niczym nie swiadczy), Salena Jones (ponoc jedna z najwiekszych wokalistek jazzowych swiata) i Patti Austin - na ktorej koncercie mielismy okazje byc.<br /><br />Patti Austin jest mi dosc dobrze znana dzieki fascynacji wczesnymi produkcjami Quincy Jonesa - albumem "Off the Wall" (z 1979) Michaela Jacksona i "Dude" (z 1981). Patti spiewala w duecie z Jacko na jego przelomowym albumie, potem wystapila rowniez z Georgem Bensonem. Byla dziewieciokrotnie nominowana do Grammy, by w koncu w zeszlym roku, w 35 rocznice swej kariery piosenkarskiej, dostac zasluzona nagrode w kategorii najlepszego jazzowego albumu wokalnego - za jej interpretacje standardow Gershwina. Patti w innych kregach znana jest rowniez ze zrzucenia prawie 70kg nadwagi dzieki operacji bypassu zoladka...<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/-Hx6k9_UFZI&hl=" width="320" height="265" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><p align="justify">W kazdym razie w ostatnia srode dziewczyny wrocily wczesniej ze szkoly, szybki posilek, Mala M odrobila jeszcze lekcje, wsiadamy w taksowke i jedziemy. Godzina szczytu, taksowkarz zna miasto gorzej niz my, jezdzi na taksie zaledwie 3 tygodnie, czasu malo, droga daleka, bo mieszkamy na zachodzie miasta, a sala koncertowa jest na Pudongu 浦东, spozniamy sie wiec.<br /><br />Dla informacji - Szanghaj jest podzielony na czesc zachodnia - Puxi 浦西 i wschodnia Pudong 浦东 - a dzieli go rzeka-matka Huangpu 黄浦江. Czesc zachodnia do stary Szanghaj, a wschodnia, to ten nowy - ktorego niezwykle szybki rozwoj nastapil po slawnej wizycie Deng Xiaopinga w 1992 roku. Niecale 20 lat budowy - od kompletnego zera. Gdy teraz patrzy sie na panorame Pudongu, las drapaczy chmur (w tym dwa budynki kraju w pierwszej dziesiatce najwyzszych swiata), az sie wierzyc nie chce, ze zbudowaly to - jak mawia pewien moj znajomy - male chinskie raczki... Kiedys napisze o tym wiecej, nie to jest tematem tego wpisu. W kazdym razie kazdy przejazd na Pudong zawsze budzi w nas emocje i podziw dla rozwoju tego kraju, stad ten wtret.<br /><br />Dojezdzamy w koncu do szanghajskiego Orientalnego Centrum Sztuki 上海东方艺术中心, imponujacego budynku zaprojektowanego przez francuza Paula Andreu (ktory rowniez stworzyl projekty lotnisk w Szanghaju, Dubai's i De Gaulla w Paryzu) i wzniesionego w latach 2002-2004. Centrum ma rzeczywiscie niezwykla architekture, przypomina rozkwitajacy kwiat orchidei z piecioma platkami - salami koncertowymi. Dach budowli wylozony jest specjalnymi lampami, ktore zmieniaja kolor pod wplywem muzyki; sciany natomiast to pokryte metalem szklo, ktore filtruje i delikatnie rozprasza swiatlo, tak, ze granitowe podlogi Centrum wydaja sie lesnymi sciezkammi. Budowla rzeczywiscie na miare 21 wieku.<br /><br />Umundurowana panienka grzecznie prosi, zebym zostawil plecak w szatni, bo z torbami i plecakami nie wolno wchodzic. Bylem na to przygotowany, ale w plecaku mam kamere, aparat, ide z ustronne miejsce gdzie mnie nikt nie widzi, zakladam plecam z przodu pod zimowa kurtke, wygladam teraz na zaawansowana ciaze lub oddanego swej pasji piwosza, wydymam jeszcze policzki, zeby twarz bardziej pasowala do tego brzusiska, przepuszczaja mnie...<br /><br /></p><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/ChEwG6icSB8&hl=" width="320" height="265" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><div align="justify">Po chwili czekania w hallu i ogladania tego, co dzieje sie w srodku na jednym z wielu zawieszonych telebimow (obsluga nie pozwala na wejscie do sali spoznialskim podczas wykonywania utworow - i chwala im za to!) w koncu kapela konczy swoj pierwszy utwor, i wchodzimy. Miejsca mielismy jakies tam, ja widze, ze w pierwszym rzedzie na balkonie sa akurat trzy wolne, wiec pre tam i zajmujemy je. Ludzi w sumie malo, wolnych miejsc mnostwo. Sala spora, na 2000 widzow, my jestesmy na balkonie, widok swietny, jest nawet miejsce na nogi. Pisze o tym dlatego, ze roznie to bywa - kiedys polskie Autosany jezdzily po dzikich ostepach poludniowo-zachodnich Chin, a byly robione na specjalne zamowienie z dwoma rzedami siedzen wiecej. Nawet osoba sredniego wzrostu cierpiala podczas podrozy trwajacej dwa dni i jedna noc (z Kunmingu 昆明 do Xishuangbanna 西双版纳)<br /><br />Na szczescie na poczatek zespol akompaniujacy Patti cos tam gral bez jej udzialu, wiec strata niewielka. Potem wkracza ona, i czaruje nas swoim glosem. Spiewa glownie standarty, widownia reaguje dosc chlodno, wiekszosc to chinczycy a oni niestety wychowali sie albo na piesniach chwalacych budowe socjalizmu i "Czerwone Slonce" (czyli Przewodniczacego Mao), albo na popie kantonskim, wiec standartow jazzowych nie znaja. Patti widac byla na to przygotowana, i ku zaskoczeniu wszystkich spiewa "Ksiezyc przedstawia moje serce" 月亮代表我的心 z repertuaru Teresy Teng.<br /><br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/rmwgpvGab0M&hl=" width="320" height="265" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><div align="justify">Teresa Teng 邓丽君 to niezyjaca juz piosenkarka z Tajwanu, ktorej slodki i nostalgiczny glos znany jest kazdemu chinczykowi. Choc jej piosenki zabronione byly w Chinach ludowych, i tak docieraly wszedzie, ze az mowiono, iz za dnia slucha sie Deng Xiaopinga, a wieczorem - Teresy. To byla muzyka, ktora kradla serca chinczykom w latach 80tych i wywolywala tesknote za rodzinnymi stronami w Chinach kontynentalnych wsrod tych, ktorzy na skutek przegranej przez Kuomintang 国民党 wojny wewnetrznej uciekli w 1949 na Tajwan. Teresa marzyla o wystepie w ChRL, ale jej przedwczesna smierc w 1995 na atak astmy uniemozliwila spelnienie tego marzenia. Pamietam, jak chinscy pracownicy firmy, w ktorej wowczas bylem zatrudniony, chodzili zasmuceni odejsciem Teresy - jej muzyka towarzyszyla im w mlodosci, jej odejscie bylo jak pozegnanie z ta mlodoscia.<br /><br />Koniec piosenki Teresy Teng Patti zaspiewala - ku radosci publicznosci - po chinsku. Calkowicie po chinsku zaspiewala rowniez piosenke T'chai Chin 蔡琴 "Niezapomniane" 忘不了, na ktora widownia zareagowala bardzo zywiolowo.<br /></div><p align="center"><embed src="http://www.youtube.com/v/Bxr5tTP6xFo&hl=" width="320" height="265" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true" allowscriptaccess="always" fs="1"></embed></p><p align="justify"><br />Kazdemu spodobalo sie popowe "Smoke Gets in Your Eyes" z repertuaru The Platters i "Say You Love Me", stary hit Patti z 1976 roku.<br /><br />Mnie bardzo przypadla do gustu jej interpretacja "Satin Doll" Duke'a Ellingtona, Patti ma swietny glos, a gdzies tam w jej juz bardzo jazzowym glosie slychac echa dawnych funkowych rytmow z wczesnych przebojow.<br /><br />Koncert byl niestety krotki, trwal w sumie troche ponad godzine, moze i dobrze, bo Mala M zaczela pod koniec przysypiac. Zreszta sympatyczna atmosfera i ciepelko bardzo nas rozleniwily i nie chcialo nam sie podnosic i wracac, ale w koncu zmusilismy sie, ba, nawet Duza M nie miala nic przeciw jezdzie metrem, ktore szybko zawiozlo nas na druga strone rzeki.<br /><br />A muzyka Patti jeszcze nam gdzies w glowie brzmi...</p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-86873864813856789412009-01-15T14:28:00.015+08:002009-01-24T21:11:14.831+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 - Czesc 5 - Gora Czerwonej Twierdzy i Niebianska Jaskinia<div align="justify">Wczesniejsze czesci relacji znajduja sie tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 1 - Miasteczko i mistrz Zhiyi</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-3-taoistyczy.html">Czesc 3 - Taoistyczny Palac Tongbai i poszukiwacze niesmiertelnosci</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-4-poezja.html">Czesc 4 - Poezja Zimnej Gory</a><br /><br />DZIEN 6:<br /><br />Dzis mimo mocnego postanowienia rannej pobudki pospalismy do oporu - nawet budzik w komorce niewiele zdzialal. Ok. 10:00 zwleklismy sie z lozek, bez pospiechu obalilismy kawe, na dobry poczatek zjedlismy paczke "Katarzynek" i poszlismy od restauracji. W Tiantai w restauracjach (przynajmniej tych, ktore odwiedzilismy) nie ma kart dan, warzywa, ryby, mieso leza na polkach, pokazuje sie, co chcialoby sie zjesc i mowi, jak ma byc przygotowane, i kucharz gotuje zamowione potrawy. W hotelu jest podobnie, jest to utrudnienie dla niemiejscowych, bo kucharz gotuje na swoj sposob i ostateczny rezultat jest jego wlasna interpretacja raczej, niz tym, co naprawde chcial klient. W kazdym razie zamowienie zajmuje sporo czasu, szczegolnie dla nas, ktorzy na wyjazdach nie jedza miesa. W koncu podano nam zamowione danie, w tym makaron - w olbrzymich misach. W oczach Malej M pojawilo sie przerazenie, bo zwykle wymagamy, zeby wszystko zjadla, ale dzis jedna taka misa byla ponad sily nawet dla mnie - wielkiego milosnika makaronu.<br /><br />Po sniadaniu poszlismy do autobusu - wyjscie z hotelu bylo jak wejscie do innego, nieziemskiego swiata. Padal drobny deszcz, bylo cieplo, cale otoczenie, gory, strumien, hotel - tonelo w oblokach i mglach. Do tego powietrze nasycone bylo doslownie oszalamiajacym aromatem kamforowcow. Lubimy deszcze, szczegolnie taki drobny wiosenny kapusniak, jaki padal dzis - i ktory zamienil caly swiat nie do poznania. Szlismy do autobusu kolo Swiatyni Czystego Panstwa 国清寺, tysiac-letniego mostu prowadzacego do niej, aleja po ktorej obu stronach rosna olbrzymie kamforowce liczace sobie nawet 1000 lat, obok w mglach majaczyla wysoka sylwetka 1500-letniej pagody 隋塔, wraznie bylo zupelnie inne, niz w poprzednich dniach, choc zalowalismy, ze dzien zaczelismy tak pozno. Poniewaz czasu mielismy niewiele, zdecydowalismy pojechac na Gore Czerwonej Twierdzy 赤城山, znajdujaca sie niedaleko od nas. Miejski autobus zawiozl nas pod sama brame, po pyskowce i nieudanej probie dania w lape kupilismy bilety i poszlismy aleja, ktora dalej wspinala sie stopniowo na gore.<br /><br />Zdjecie: Schody prowadzace na Gore Czerwonej Twierdzy<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSDkbnURRFXfj9Rs2VjB7GvKJ1A0W1vB_JMeb1wOnG4_rtWOksKJ3WZtvP3UbF_2CRLQBm9jE-Rwb26kkLbzwY63y1ZP31vLuIzGsvY9tpBaYBrR9wVOKPDOyT0LIlq_wulF3LdwXGVIA/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290453498139799298" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSDkbnURRFXfj9Rs2VjB7GvKJ1A0W1vB_JMeb1wOnG4_rtWOksKJ3WZtvP3UbF_2CRLQBm9jE-Rwb26kkLbzwY63y1ZP31vLuIzGsvY9tpBaYBrR9wVOKPDOyT0LIlq_wulF3LdwXGVIA/s320/10.JPG" border="0" /></a><br /><p align="justify">Gora ma wysokosc zaledwie 338m, ale jak mowi chinskie powiedzenie "Gora staje sie slawna dzieki niesmiertelnym na niej zyjacym, a nie wysokosci" 山不在高有仙则名. Swa nazwe wziela stad, iz jej ksztalt przypomina zab muru obronnego; skala, ktora ja tworzy ma kolor ciemno-czerwony, szczegolnie widoczny w blasku wschodzacego slonca. "Czerwona Gora w Blasku Jutrzenki" zalicza sie do osmiu slawnych widokow gor Tiantai. Mysmy go nie zobaczyli nie tylko dlatego, ze przyjechalismy pod gore wczesnym popoludniem, ale rowniez dlatego, ze cale miejsce tonelo we mgle. Na gorze znajduje sie 18 jaskin, wokol wiekszosci z nich pobudowano swiatynie, zarowno buddyjskie, jak i taoistyczne. Gora od wiekow byla ulubionym miejscem ucieczki od swiata i kontemplacji wielu slawnych mnichow.<br /><br />Zdjecie: Jaskinia Purpurowego Obloku zatopiona we mgle:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyabP6ZYgsoDNxb_kJ-GdWyet_XUWJmCDex0bwYjOfdSScN8J6IE9fil0DSvlW6Koe1lGuMv5XIoloEu2tLnTz_jl5ycJZF8jh111ZRVA79r5pSX_yPOjDVEXLxbbYrxmxQwZeJvWGjf8/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290315595358330418" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyabP6ZYgsoDNxb_kJ-GdWyet_XUWJmCDex0bwYjOfdSScN8J6IE9fil0DSvlW6Koe1lGuMv5XIoloEu2tLnTz_jl5ycJZF8jh111ZRVA79r5pSX_yPOjDVEXLxbbYrxmxQwZeJvWGjf8/s320/04.JPG" border="0" /></a><br /><p align="justify">Pierwsza jaskinia, do ktorej dotarlismy, to <strong>Jaskinia Purpurowego Obloku</strong> 紫云洞. Niestety swiatynia wokol niej poddawana byla renowacji, halas mlotkow, szlifierki i pracujacej obok koparki spowodowal, ze szybko opuscilismy to miejsce.<br /><br />Zdjecie: Wnetrze jaskini z oltarzem ze zlota figura Buddy:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeWxIzlSDUjGPIpMhKhqKstdya8TSXa0SCmvw98jrkw2qKoUcbw4XH4d6qhy1K4SIJxPCr6HFR192c8tqjiFWAKd9IbMk6XrBdN41zzNGcvKSFUD5vWNvKKX-UARQTlLrTVOGpZb2eahI/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290320642626515426" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjeWxIzlSDUjGPIpMhKhqKstdya8TSXa0SCmvw98jrkw2qKoUcbw4XH4d6qhy1K4SIJxPCr6HFR192c8tqjiFWAKd9IbMk6XrBdN41zzNGcvKSFUD5vWNvKKX-UARQTlLrTVOGpZb2eahI/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Sama jaskinia jest dosc pokazna, ma 30m glebokosci i 10m wysokosci, znajduje sie tam 2-kondygnacyjny kompleks swiatynny, w centralnym pomieszczeniu umieszczony jest oltarz - jeden wiekszy z przodu, drugi mniejszy - z tylu. Na tym mniejszym widnieje figura Tysiac-rekiej Bogini Milosierdzia.<br /><br />Zdjecie: Tablica upamietniajaca pobyt w swiatyni obalonego cesarza Jianwena:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UZqwEm_PaUyNrCF1uSshs8fiIOfM32K0TckQrufQ-kwfoqm9O3jGGeFIMr445COK4Zgj1sjKmY1ldBbls1HLAsBvrg5gDMSpTtp3Z8cfDE7P5X7dy2p7X8kpCOo1dlB7kQbUFFQCVh4/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290315918760352482" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5UZqwEm_PaUyNrCF1uSshs8fiIOfM32K0TckQrufQ-kwfoqm9O3jGGeFIMr445COK4Zgj1sjKmY1ldBbls1HLAsBvrg5gDMSpTtp3Z8cfDE7P5X7dy2p7X8kpCOo1dlB7kQbUFFQCVh4/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przed wejsciem do jaskini oparta o sciane stala kamienna tablica upamietniajaca cesarza Jianwena 建文帝. Wnuk Zhu Yuanzhanga 朱元璋, zalozyciela dynastii Ming 明, i jego nastepca, Jianwen zostal obalony przez wujka Zhu Di 朱棣 - pozniejszego cesarza Yongle 永乐, najbardziej znanego z przeniesienia stolicy do Pekinu i budowy tam olbrzymiego kompleksu palacowego Zakazanego Miasta. Nowi sie, ze zamorskie wyprawy admirala Zheng He czy tez misje poszukujacego slawnego taoistycznego niesmiertelnego Zhang Sanfenga 张三丰 tak naprawde mialy na celu odnalezienie Jianwena. Do dzis nie w<img class="gl_align_full" alt="Wyrównaj z obu stron" src="http://www.blogger.com/img/blank.gif" border="0" />iadomo, co tak naprawde z nime sie stalo, czy zginal, czy tez ukryl sie. Podobno Jianwen uciekl przed ofensywa wujka, ogolil glowe i zostal mnichem buddyjskim. Wowczas tez dwukrotnie odwiedzil Jaskinie Purpurowego Obloku, przy czym raz spedzil tam Swieto Wiosny (chinskim Nowy Rok) - co zostalo upamietnione kamienna tablica.<br />W jaskini glosili rowniez kazania slawni mnisi Odmiany Tiantai - Guanding 灌顶 i Chuandeng 传灯.<br /><br />Zdjecie: Podworzec przed jaskinia<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHIiAWn31JXYu8X97z0BEpn4_34DZ9w-vIAimSAX0QG4zl0BmMdc-sPflSggdpdk5oOdmRVRp_QGqa0wVs4MNnS0ZTiaus02NxGcGaCaXhkxZ9SPZ8yMcvT6Nncef5dnaiNNvM4LJq5cE/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290316360269697762" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiHIiAWn31JXYu8X97z0BEpn4_34DZ9w-vIAimSAX0QG4zl0BmMdc-sPflSggdpdk5oOdmRVRp_QGqa0wVs4MNnS0ZTiaus02NxGcGaCaXhkxZ9SPZ8yMcvT6Nncef5dnaiNNvM4LJq5cE/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po prawej stronie glownej jaskini znajdowala sie mniejsza, zwana Klifem Lezacego Buddy 卧佛岩, z 3-metrowa drewniana i pozlacana figura lezacego Buddy (jest to dosc rzadki sposob przedstawiania Buddy, zwykle znajduje sie on w pozycji siedzacej). Podobno w jaskini tej medytowal slawny mnich Tanyou 昙猷. Legenda mowi, ze pewnego dnia podczas recytacji sutr Tan Youa otoczylo kilkanascie glodnych tygrysow, on jednak dalej odmawial modlitwy nie zwracajac na nie uwagi. Tygrysy krazyly wokol niego, az w koncu jeden polozyl sie i zasnal. Tanyou przerwal wowczas recytacje i uderzyl spiacego tygrysa lekko w glowe pytajac, dlaczego nie slucha slow Buddy. Tygrysy ostatecznie oddalily sie nie czyniac krzywdy mnichowi.<br /><br />Zdjecie: Kadzielnica i swiecznik przed Klifem Lezacego Buddy:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_4R0J2CSLP1AWTqlVgRiBTW5gVnd6mwzt_EyMx6tIvW1-vlK4Ai4SpUZAajCK8bYoET0hxod7pYqPy2qR4c2n-YHRYd61RauYcVtH_M2ZfKxmFzrtVEOvzE6kA61c327ZCB6jd63HO5o/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290321000249417298" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_4R0J2CSLP1AWTqlVgRiBTW5gVnd6mwzt_EyMx6tIvW1-vlK4Ai4SpUZAajCK8bYoET0hxod7pYqPy2qR4c2n-YHRYd61RauYcVtH_M2ZfKxmFzrtVEOvzE6kA61c327ZCB6jd63HO5o/s320/05.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Jak wspomnialem halas nas przeploszyl, poszlismy wiec dalej w gore i doszlismy do <strong>Swiatyni Jigonga</strong> 济公院.<br /><br />Zdjecie: Brama prowadzaca do Swiatyni Jigonga:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0NVJeJiZoOL7UIGV1uLhkrjD-R6QDf-Irh0-e84j4jAL_IgqOD3LSmuYEzfrxn24OhT-OiUZ4MaXxIiRuiYGZUAt6fEUULODJP8t8SzxS4QrLDCroJWCHy-f8LQi6POzpeLA8F2fRZK8/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290451484211841490" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0NVJeJiZoOL7UIGV1uLhkrjD-R6QDf-Irh0-e84j4jAL_IgqOD3LSmuYEzfrxn24OhT-OiUZ4MaXxIiRuiYGZUAt6fEUULODJP8t8SzxS4QrLDCroJWCHy-f8LQi6POzpeLA8F2fRZK8/s320/06.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><strong>Jigong</strong> 济公 - niezwykle znana i barwna postac chinskiego Buddyzmu - zyl w 13 w. n.e. Od dziecinstwa mial kontakt z mnichami buddyjskimi i kaplanami taoistycznymi, i po smierci rodzicow opuscil dom zostajac mnichem. Lubil jednak ruch, nie potrafil usiedziec w statycznej medytacji, jego zachowanie budzilo wiele kontrowersji - jadal czosnek (czego mnichom nie wolno spozywac - podobnie jak innych ostrych przypraw), mieso psa, odwiedzal knajpy i domy rozrywek cielesnych. Jego mistrz buddyjski widzial w nim jednak dobra dusze, i chronil, mowiac "Buddyzm jest tak wielki, ze moze w swych szeregach tolerowac jednego pomylonego mnicha". Jigong wspomagal biednych, stawal po stronie uciskanych, i po jego smierci uznano go za Zywego Budde 活佛.<br /><br />Zdjecie: Jaskinia Bialego Obloku w Swiatyni Jigonga - sto rzezb swietego nawiazuje do roznych anegdot z jego niezwyklego zycia<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZgI5EcfOKL6JhLFOeSd1kVy4s6Bidtt_prXzFN4dcPGsbetNih7-a0QJ3ed0TBksyTnbmOYTNo0WV4dVAcZhgH10_alqjgVuD_QTGQSE70gpHaA0Y2nY3_h_YWzPUvOQH1SF7xNtTRc/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290452015998611074" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZZgI5EcfOKL6JhLFOeSd1kVy4s6Bidtt_prXzFN4dcPGsbetNih7-a0QJ3ed0TBksyTnbmOYTNo0WV4dVAcZhgH10_alqjgVuD_QTGQSE70gpHaA0Y2nY3_h_YWzPUvOQH1SF7xNtTRc/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Jigong pochodzil z Tiantai, i tu znajduje sie jego domostwo, a swiatynia na gorze jest miejscem wielu pielgrzymek buddystow z calego swiata. W glownym budynku swiatyni stoi olbrzymia pozlacana figura Jigonga w charakterystycznej czapce, za nim, w jaskini, znajduje sie 100 figur w roznych pozach, ilustrujacych anegdoty z jego zycia. Wokol jaskini istnieje caly kompleks swiatynny, z wiezami i pawilonami. Mala M z zaciekawieniem przygladala sie Jigongowi grzebiacemu w uchu kijkiem czy ujarzmiajacemu smoka.<br /><br />Zdjecie: Ta rzezba Jigonga najbardziej zafascynowala Mala M:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoQ_Pq2Q8vyAXMiCzdr_f2xr0FoLyZ4fRsNSQXD9e_vT-wjNTsADgSdsncjpWX3ZJxhuTAQM6c-cNYJTnW740_9bEAWmqRb3p2en17yDKXZanCRz8to0mS9-bPeZreMpxAKzCr2hEpJn4/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290452301276774898" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoQ_Pq2Q8vyAXMiCzdr_f2xr0FoLyZ4fRsNSQXD9e_vT-wjNTsADgSdsncjpWX3ZJxhuTAQM6c-cNYJTnW740_9bEAWmqRb3p2en17yDKXZanCRz8to0mS9-bPeZreMpxAKzCr2hEpJn4/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Duza M z kolei znalazla sobie altanke zbudowana na pietrze, i tam kontemplowala spokoj otoczonej mglami swiatyni. Ja z kolei oczywiscie nabylem niewielka ksiazke opowiadajaca o Jigongu i miejscu jego czci.<br /><br />Zdjecie: Tonaca w gaszczu zarosli i mgle brama wyjsciowa Swiatyni Jigonga<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJUXnANjbUX_ldAYGuIRg-0LUAztgSQeF4wRQaxqmYPwTNyAFSAk6Pc103ZTaFNgMAp7VNZz21WOOd8P0Gkt3w4R9wb9pRu2mbO1s47QKjTJYDoRgtRk2Ws_3qbaGEN1cNK2Q2SgJO8Uo/s1600-h/11.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290452828163206146" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJUXnANjbUX_ldAYGuIRg-0LUAztgSQeF4wRQaxqmYPwTNyAFSAk6Pc103ZTaFNgMAp7VNZz21WOOd8P0Gkt3w4R9wb9pRu2mbO1s47QKjTJYDoRgtRk2Ws_3qbaGEN1cNK2Q2SgJO8Uo/s320/11.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Potem niespiesznie opuscilismy swiatynie i znalezlismy - niestety zamkniete - wrota do innej jaskini. Poszlismy zatem dalej i nagle ukazala nam sie purpurowa brama, jakby przyklejona do pionowego klifu. Wiedzielismy, ze z pewnoscia nie byla to swiatynia buddyjska, bo te sa zawsze otoczone zoltymi murami. Napis nad brama rozwial wszelkie watpliwosci - byla to slawna "Szosta Niebianska Grota" 第六洞天. W Taoizmie wierzy sie, ze istnieja szczegolne miejsca na ziemi sprzyjajace praktykom alchemicznym, z ktorycch najwazniejsze jest 10 Wielkich Niebianskich Grot 十大洞天. Z 10 dziewieciu patronuja meskie bostwa, a jednej - wlasnie szostej - kobiece.<br /><br />Zdjecie: Taoistyczny raj - u wrot Niebianskiej Groty<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBN-1v_Q1xrLyvux9qycNBx_pt1yi8h-XCOPR-a5x91i3ImyNuL3ueqTZizeyvW15sKc8N4eWWcGXgDF8LfJpQ-5EA4Xa2x8p5P_2yz914emNDPEOysWd4i35in0OiGKUTu3Dd86ErG4/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290453969163791602" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguBN-1v_Q1xrLyvux9qycNBx_pt1yi8h-XCOPR-a5x91i3ImyNuL3ueqTZizeyvW15sKc8N4eWWcGXgDF8LfJpQ-5EA4Xa2x8p5P_2yz914emNDPEOysWd4i35in0OiGKUTu3Dd86ErG4/s320/13.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Tym bostwem jest <strong>Wei Huacun</strong> 魏华存. Wei jest postacia historyczna, zyla w latach (252-334); od dziecinstwa interesowala sie taoizmem i zajmowala cwiczeniami medytacyjnymi. W wieku 24 lat na prosbe matki wyszla za maz i urodzila dwoch synow. Gdy synowie podrosli, Wei Huacun udala sie do pustelni i calkowicie poswiecila cwiczeniom alchemicznym. Ich rezultatem byl tekst "Ksiegi Najwyzszej Czystosci" 上清经, ktorego nazwa okresla sie wazna szkole Taoizmu zapoczatkowana przez Wei Huacun - Szkole Najwyzszej Czystosci (Shang Qing Pai 上清派). Drugim waznym klasykiem Szkoly jest "Ksiega Zoltego Dworu" 黄庭经. Jej nauki zalecaja pozbycie sie pozadan, wzmocnienie esencji zyciowej i koncentracje; dodatkowe cwiczenia obejmuja masaz, odpowiednia diete i recytowanie specjalnych zaklec.<br /><br />Zdjecie: Podworzec przed Niebianska Jaskinia<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtYUEtl9dbZ7TQHy4D5tI-2YImULyb3riRKIUTKOXFqEHbEeqZulCS7oq8FxTNmi_nVjFdqTEaeM5SeVIlb3dZkMpvWiPfslT274L3c_wt8Vrruugo9X4wR9RmW51xylW9-TuJo_dgWKc/s1600-h/14.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290455072356442690" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtYUEtl9dbZ7TQHy4D5tI-2YImULyb3riRKIUTKOXFqEHbEeqZulCS7oq8FxTNmi_nVjFdqTEaeM5SeVIlb3dZkMpvWiPfslT274L3c_wt8Vrruugo9X4wR9RmW51xylW9-TuJo_dgWKc/s320/14.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Weszlismy na podworzec swiatyni, przywital nas ujadajacy pies, wyrywajacy sie na lancuchu. Mala M przestraszyla sie, ja krzyknalem do mezczyzny i dziewczyny tam stojacych, zeby go uspokoili. Po chwili weszlismy do jaskini - swiatyni - i nasza uwage przykul Guzheng 古筝, klasyczny chinski instrument strunowy, rodzaj cytry. Mamy plany wyslac Mala M na nauke gry na tym instrumencie, Mala M tez sie do tego pali, a sam instrument jej sie bardzo podoba. Zapytalem dziewczyne, kto na nim gra, odpowiedziala - z charakterystycznym polnocnym akcentem - ze ona; zapytalem, czy moze dla nas zagrac, a ona na to, ze musi sie tylko ogarnac, bo wlasnie umyla wlosy. Jakiez bylo nasze zaskoczenie, gdy po chwili ukazala sie w charakterystycznym ubraniu i uczesaniu taoistycznej mniszki.<br /><br />Zdjecie: Taoistka i Guzheng 古筝 - instrument, ktorego dzwiek przypomina glos wiatru grajacego na lince szybujacego latawca<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivHEhFYcLu-F9fb4lyKq26wJ6HHPLn-_6rI_GX8Nm95JlHgtYp6n6P7qUtLOQ2kfIFms0gjM05lCvXjQpbzyf2bAwVMzDZ2d-s_001be4Sw5uzxN9Hc7bAW3Urkv_6tLfu9Ls1Kjz3aWw/s1600-h/21.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290455888276087714" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEivHEhFYcLu-F9fb4lyKq26wJ6HHPLn-_6rI_GX8Nm95JlHgtYp6n6P7qUtLOQ2kfIFms0gjM05lCvXjQpbzyf2bAwVMzDZ2d-s_001be4Sw5uzxN9Hc7bAW3Urkv_6tLfu9Ls1Kjz3aWw/s320/21.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Mniszka - o nazwisku Liu - byla zafascynowana Mala M, caly czas z nia rozmawiala, dala jakies chrupki, caly czas cos pytlowala, usmiechajac sie non-stop. Po chwili zagrala nam dwie melodie, moze niezbyt wprawnie - jak sama przyznala, uczy sie gry dopiero kilka miesiecy; ale muzyka w swietym taoistycznym miejscu, w tej niesamowitej pogodzie brzmiala szczegolnie. Mnichow taoistycznych nie nalezy pytac o wiek, ale nie przejmujac sie tym taboo zapytalem Liu, ile ma lat. Gdy powiedziala, oniemialem. Twierdzila, ze ma 51, choc oboje z Duza M dawalismy jej nie wiecej, niz 20 kilka. Zaczelismy rozmowe, Liu powiedziala, ze pochodzi z polnocno-wschodnich Chin. Zapytalem wowczas, czy zna niezyjacego juz Mistrza Cao - od ktorego uczylem sie w Pekinie i ktory rowniez pochodzil z tamtych rejonow. Liu spojrzala na mnie badawczo i powiedziala, ze byl jednym z jej dwoch mistrzow taoistycznych. Okazalo sie zatem, ze bylismy uczniami tego samego mistrza... Rozmowa potoczyla sie od razu szybciej i swobodniej - Liu powiedziala nam, ze pochodzi z rodziny nauczycielskiej; zostala mniszka w wieku kilku lat zaledwie, i wytrwala w tym stanie przez caly czas mimo sprzeciwu rodziny. Jej nauczycielka medytacji jest Mistrzyni Cao (takie samo nazwisko), ktora zostala mniszka na Wielkiej Bialej Gorze 太白山 (ktora NB zdobylem pol roku temu), medytowala wiele lat na Swietej Zachodniej Gorze Huashan 华山; obecnie mieszka w pustelni w dzikich gorach, wiele godzin pieszo od najblizszych domostw, wraz z jedna uczennica, ktora dba o jej codzienne potrzeby. Mistrzyni Cao ma ponad 80 lat, od 28 lat nic zupelnie nie je, pije tylko wode.<br /><br />Mnisi taoistyczni szkoly Pelnej Doskonalosci 全真 (ktora laczy zasady trzech systemow religijnych i spolecznych Chin - Buddyzmu, Konfucjanizmu i Taoizmu) musza przestrzegac podobnych zasad, jak mnisi buddyjscy, a wiec nie wolno im jesc miesa i uzywac ostrych przypraw (jak np. papryka czy czosnek). Wraz z zaawansowaniem w praktykach medytacyjnych stopniowo ograniczaja wielkosc i ilosc posilkow, az do calkowitego postu (odrzucenie jedzenia wszelkich nasion, ktore sa normalnie podstawa ich diety). Nazywa sie to <strong>Bigu</strong> 辟谷. Osoba taka co najwyzej pije wode, a sily czerpie z praktyk oddechowych - mowi sie, ze odzywia sie energia Qi. Nie wiem, jak organizm ludzki moze przetrwac lata bez pozywienia, podobne umiejetnosci przypisywane sa hinduskim joginom, a w Taoizmie uwaza sie je za naturalny krok w dazeniu do niesmiertelnosci (jakkolwiek by rozumiec tego termin).<br /><br />Liu opowiadala o swojej drodze, o tym, jak w trudnych chwilach zawsze jej ktos pomogl - wliczajac w to duze wsparcie podczas odbudowy swiatyni. Jeden z bogatych lokalnych wyznawcow Taoizmu ofiarowal 100tys. yuanow na renowacje, ale Liu odmowila wziecia pieniedzy, proszac go za to o kupienie materialow budowlanych. Ofiarodawca byl bardzo zaskoczony, ze nie chce nic dla siebie, rzecz niespotykana w obecnych czasach, gdy wielu ludzi zostaje mnichami tylko po to, by sie wzbogacic. Liu jest zainteresowana tylko czysta medytacja, z dala od zgielku i pogoni duzych zbiorowisk ludzkich, sama niechetnie przyjmuje gosci, ma jednak wielu uczniow - w tym male dzieci, ktore sa bardzo wdziecznymi odbiorcami nauk taoistycznych. Rozmawialismy dalej, obok nas krecil sie facet od psa, co pewien czas robiac Malej M zdjecia komorka. Gdy wyszedl, Liu powiedziala polglosem, ze nie moze wiele mowic - takze jesli chodzi o szczegoly alchemii wewnetrznej - bo nie zna tego mezczyzny i widzi go dopiero pierwszy raz. Potem zaczelo sie robic pozno, wyszlismy wiec, robiac sobie przedtem pamiatkowe zdjecia przed brama Szostej Niebianskiej Groty.<br /><br />Kuplet na bramie jest fragmentem wiersza slawnego poety epoki Tang, Wang Wei'a 王维, i brzmi:<br /><br /><em>"Nauczylem sie patrzec w ciszy na gorskie powoje<br />i pod konarami sosny jesc pokryte rosa pestki slonecznika"</em><br /><br />Zdjecie: Liu u wrot Niebianskiej Jaskini - po obu stronach wejscia znajduje sie fragment slawnego poematu Wang Wei'a<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgpGyJ3Y2Swq4opd6czM0ny0Iq010b3xrqYAU13E1t-anElCsekMNQzGnrXEGFgOlm_UtyIBGEUk5SAdUUi82deFdGWcQyzF6qoYbcecUbE3dxP_bWwORhM7_WhFkRu37_EOs9KAaNZbA/s1600-h/22.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290456631850396290" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgpGyJ3Y2Swq4opd6czM0ny0Iq010b3xrqYAU13E1t-anElCsekMNQzGnrXEGFgOlm_UtyIBGEUk5SAdUUi82deFdGWcQyzF6qoYbcecUbE3dxP_bWwORhM7_WhFkRu37_EOs9KAaNZbA/s320/22.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Klimat tych wersow bardzo pasowal do miejsca, taoistycznej swiatyni zawieszonej wsrod mgiel na scianie klifu.<br /><br /><strong>Wang Wei</strong> 王维 (701-761) byl nie tylko wybitnym poeta swej epoki, lecz rowniez znanym malarzem; jego wiersze nawiazuja do taoistycznych i buddyjskich idealow wycofania sie z zycia i udania w niedostepne, dzikie miejscach z dala od siedzib ludzkich. Wang Wei w swych wierszach opisuje zamglone gorskie krajobrazy, bez sladow czlowieka, wyraznie inspirowane chinskim malarstwem pejzarzowym. Poezja Wang Wei'a byla rowniez inspiracja dla Gustava Mahlera przy tworzeniu "Pozegnania" - ostatniej czesci slawnej "Piesni o Ziemi".<br /><br />Zdjecie: Opuszczamy taoistyczna swiatynie<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2_UkU7R74beFSCazosQIxWWQUam1D7WKF3UfHW7EcApuU8vSfE5kozQWBsgSTtybbAOrnX-MgCsRlLkVLCeX-Cwd7ROtkNNA86uPkcCA6zsaUSxwPWVCYCMH9DqensFfMAxJfRQ2Kggk/s1600-h/16.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290457211121953538" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2_UkU7R74beFSCazosQIxWWQUam1D7WKF3UfHW7EcApuU8vSfE5kozQWBsgSTtybbAOrnX-MgCsRlLkVLCeX-Cwd7ROtkNNA86uPkcCA6zsaUSxwPWVCYCMH9DqensFfMAxJfRQ2Kggk/s320/16.JPG" border="0" /> </a><p align="justify"><br />Poszlismy lagodnym zboczem nieco wyzej, az dotarlismy do Jaskini Pozerania Jutrzenki 餐霞洞. Na nia wlasnie padaja pierwsze promienie wschodzacego slonca, ktore gina w ciemnosciach glebokiej jaskini. W jaskini tej na przelomie 19 i 20 wieku mieszkala Qi Xiulan 齐修兰. Doskonale wyksztalcona i pochodzaca z rodziny o tradycjach akademickich, tutaj zamieszkala, gdy bieda zmusila ja do pochowania zmarlego w mlodym wieku meza na zboczu dzikiej gory. Qi pozostala z mezem nawet po jego smierci - spedzila reszte lat zycia w jaskini obok mogily ukochanego. W 1914 roku Li Yuanhong 黎元洪, owczesny prezydent Republiki Chinskiej, podczas wizyty na gorze pozostawil napis "Czysta jak Jesienny Szron" upamietniajac tym cnote Qi Xiulan.<br /><br />Zdjecie: Napis "Czysta jak Jesienny Szron", kaligrafia pedzla Li Hongyuana na skale obok Jaskini Pozerania Jutrzenki<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9GOg0tfYxiZrODiADFsS68P77DRbEafFa1Q0Uphw9eBX30b4qguaUqUmSf-7OQBrnMb6idVK9lC3lOj5234j9HhGRKS0mfC6Sj8ysBO2FHX6nEw08Dc_0k70MLHORld1SU_jHBa3Tjao/s1600-h/23.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5291411269789084434" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9GOg0tfYxiZrODiADFsS68P77DRbEafFa1Q0Uphw9eBX30b4qguaUqUmSf-7OQBrnMb6idVK9lC3lOj5234j9HhGRKS0mfC6Sj8ysBO2FHX6nEw08Dc_0k70MLHORld1SU_jHBa3Tjao/s320/23.JPG" border="0" /></a><br /><p align="justify">Potem poszlismy dalej w gore, na szczyt gory, na ktorym stala <strong>Pagoda Konkubiny z czasow dynastii Liang</strong> 梁妃塔. Pagoda ma prawie 30m wysokosci, pierwotnie byla zbudowana w 6 w n.e., pozniej niszczona i wielokrotnie odbudowywana, po raz ostatni w 1947 - a odrestaurowana w 1978. Jest symbolem Tiantai i Gory Czerwonej Fortecy.<br /><br />Zdjecie: Wsrod mgiel i zapadajacego zmroku niewyraznie majaczyl zarys pagody<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFxFT-tsW40lLy2OXkyvU2IdCniLV9EaSyRcDG-Yvnajg0EU7NoD-mfbo9ECbNldtCgvmxS92p9l5QWsOPGw77Ts0DjpuruqYlIvccoTdFV7sOZZ2XhgrjhXe7alk-x0Sja7FjjdoNIqY/s1600-h/18.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290459176092776610" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFxFT-tsW40lLy2OXkyvU2IdCniLV9EaSyRcDG-Yvnajg0EU7NoD-mfbo9ECbNldtCgvmxS92p9l5QWsOPGw77Ts0DjpuruqYlIvccoTdFV7sOZZ2XhgrjhXe7alk-x0Sja7FjjdoNIqY/s320/18.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Pagoda ma 7 kondygnacji (pagody zawsze maja nieparzysta ilosc poziomow), jest zbudowana na planie kwadratu. Tradycyjnie pagody budowano jako rodzaje sarkofagow, w ktorych umieszczano prochy zmarlych mnichow, a w szczegolnosci Shelizi 舍利子 - krysztalki, jakie znajdowano wsrod prochow mnichow, ktorzy osiagneli wysoki stopien zaawansowania w medytacji. Kilka miesiecy temu widzielismy autentyczne Shelizi podczas pobytu w jednej ze swiatyn pod Ningbo - wygladaly one jak nieoszlifowane diamenty.<br /><br />Zdjecie: Pagoda Konkubiny z czasow dynastii Liang, wienczaca szczyt gory, symbol Tiantai<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeSNTzsKjhXPmU21WDIZHUW0u1U8nMfDg8Pa66evPjQsw1e9wRLkAkmaxXVmVIzoPBOEZK1cRYBapSWJgB3Hllw0Ghpatytq5Nc3LQZFp16oVHngN9zI0s-wLqv8-B6IUQAlo0Vbja9qc/s1600-h/17.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290458669038079090" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeSNTzsKjhXPmU21WDIZHUW0u1U8nMfDg8Pa66evPjQsw1e9wRLkAkmaxXVmVIzoPBOEZK1cRYBapSWJgB3Hllw0Ghpatytq5Nc3LQZFp16oVHngN9zI0s-wLqv8-B6IUQAlo0Vbja9qc/s320/17.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Wkrotce zrobilo sie zupelnie ciemno, ostroznie i powoli zeszlismy na dol gory, weszlismy do pobliskiego hotelu, proszac o wezwanie taksowki, po chwili pojechalismy taksowka do swojskiej restauracji, w ktorej jedlismy dwa dni wczesniej. Zjedlismy tam jarska kolacje, a potem taksa podjechalismy w okolice hotelu.<br /><br />Zdjecie: Gdy schodzilismy z gory mgla powoli rozpraszala sie<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheKPTAzEhWSdZqncJC-Y5QLkz7O6YFRdFYJWHY_5GpUQYlRQeD5MeTC-rdIdqC70cQVv-YIWKVCveefBPQiDAcws7-U6_wMytKQQP08oEckfritgq88oTwVUd_nutONXagH7_5T4nT8RA/s1600-h/20.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5290460104299370226" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEheKPTAzEhWSdZqncJC-Y5QLkz7O6YFRdFYJWHY_5GpUQYlRQeD5MeTC-rdIdqC70cQVv-YIWKVCveefBPQiDAcws7-U6_wMytKQQP08oEckfritgq88oTwVUd_nutONXagH7_5T4nT8RA/s320/20.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po spacerze do hotelu Mala M znow powtorzyla lekcje, byla dosc zmeczona, wiec pewnie wlasnie z tego zmeczenia obrazila sie na Duza M, ze kazala jej czytac angielski. W koncu obie dziewczyny zasnely, a teraz czas na mnie.<br /><br />Nastepna czesc relacji jest tutaj:<br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-6-jasny-klif_24.html">Czesc 6 - Jasny Klif Zimnej Gory</a><br /></p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-19526941583187728752009-01-08T17:33:00.067+08:002009-06-16T01:40:01.319+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 - Czesc 4 - Poezja Zimnej Gory<div align="justify">Wczesniejsze czesci relacji znajduja sie tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 1 - Miasteczko i mistrz Zhiyi</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-3-taoistyczy.html">Czesc 3 - Taoistyczny Palac Tongbai i poszukiwacze niesmiertelnosci</a><br /><br /><strong>DZIEN 5:</strong><br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi25b_el8rWdfos8EaUhSIXp0QdC5wpiDjohiaZWoDLs0GTnEUviVMAaQ-3fNK8pXxqUtTgBE02tf-ffswoXrZ0NOjSa2p3a3oh-LCTzwZ8tRR-zvUYSGzCwrgspA5pStqZFWgF7HVt_zM/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289689484693696466" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi25b_el8rWdfos8EaUhSIXp0QdC5wpiDjohiaZWoDLs0GTnEUviVMAaQ-3fNK8pXxqUtTgBE02tf-ffswoXrZ0NOjSa2p3a3oh-LCTzwZ8tRR-zvUYSGzCwrgspA5pStqZFWgF7HVt_zM/s320/06.JPG" border="0" /> </a><br /><em>Ścieżka prowadząca do domu Han Shana jest zaiste śmieszna.<br />Istnieje droga, lecz nie widać śladu wozu ani konia.<br />Zbiegające się ze sobą wąwozy — ciężko śledzić ich zakręty,<br />Bezładnie pomieszane skały — niewiarygodnie surowe.<br />Tysiące traw pochylają się pod ciężarem rosy,<br />Porośnięte sosnami wzgórze szemrze na wietrze.<br />I jeszcze zgubiłem skrót wiodący do domu,<br />Ciało zapytuje cień: jak za mną nadążasz?<br /></em><br /><p align="justify">Dzis obudzilem dziewczyny i niemal zmusilem do wczesnego wstania i pojscia na sniadanie. W restauracji tlum - w hotelu odbywal sie akurat zjazd dyrektorow lokalnych szkol nauki jazdy. Obecnie Chinczycy duzo podrozuje, turystycznie i w interesach, ale kilkanascie lat temu, gdy wiekszosc pracowala w panstwowych zakladach pracy, jedyna mozliwoscia wyjazdu byly delegacje na roznego rodzaju konferencje; konferencje te zwykle odbywaly sie w atrakcyjnych turystycznie miejscach - dzieki temu przy minimalnym prawdziwym ruchu turystycznym Chiny mialy jako-takie zaplecze. Dzis jest zupelnie inaczej, prywatny biznes kwitnie, Bylo troche przepychanki do zarcia, ale najedlismy sie setnie, szybko przygotowalismy do wyjscia i poszlismy na przystanek autobusowy. Stamtad pojechalismy na dworzec polnocny, gdzie dowiedzialem sie, iz najwczesniejszy autobus na szczyt Huading jedzie o 8:10, przejazd zajmuje ok. godziny. Ostatni jedzie o 13:00, on tez jest ostatnim wracajacym - czyli wraca ok. 14:00. Cena biletu wynosi Y11. Informacje pozyteczne, tylko jak my sie pozbieramy, zeby tak szybko wstac? Potem wzielismy taksowke, ktora mila taksowkarka zawiozla nas na dworzec autobusow dalekobieznych 客运站. Tam wsiedlismy w bus do miejscowosci Jietou 街头镇 - podroz zajela ok. 45 minut i kosztowala Y6.5 od osoby. Przejazd byl sympatyczny, choc pogoda taka sobie - niebo zachmurzone, zasnute granatowymi chmurami, ponuro, choc cieplo. Jedna z pasazerek jak tylko wsiadla do busu, to zaczela sie obzerac jakims swinstwem w worku foliowym.<br /><br />Zdjecie: Mieszkancy Jietou sa bardzo towarzyscy<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRcpdMwhgbW9Ks6KQMV_jUitlWlsVbUEb3Jrhanj0ltyBmlofKZC4hZ2_OMl1I3f6lLJI1uNqQPcl9172kwdB-Voaxi3tx41xJ0oHhLEPWD4QLBZwQsn7el-zQynnDkm6kjrEWZG8MszU/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289690188205946754" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRcpdMwhgbW9Ks6KQMV_jUitlWlsVbUEb3Jrhanj0ltyBmlofKZC4hZ2_OMl1I3f6lLJI1uNqQPcl9172kwdB-Voaxi3tx41xJ0oHhLEPWD4QLBZwQsn7el-zQynnDkm6kjrEWZG8MszU/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Nie minelo 10 minut, a jedzenie wrocilo do worka - siedzialem obok wiec widzialem wszystko; tylko konsystencja byla plynna i kolory takie jakies malo zdefiniowane. Normalne, rzygi. Uchylilem okno i znow bylo fajnie. Nie rozumiem tylko, dlaczego ktos, kto ma chorobe lokomocyjna nie wezmie jakichs tabletek i nie usiadzie z przodu, tylko z tylu na kole i jeszcze sie zazera czyms? Podroz minel szybko, bylismy dosc podekscytowani, jako ze naszym celem byl Zimny Klif 寒岩, miejsce w ktorym slawny pustelnik i poeta Hanshan medytowal i pisal wiersze.<br /><br />Zdjecie: Hanshan - Zimna Gora - tajemniczy pustelnik i poeta<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha4NMaQC_BApNPNmQRhvvv_5A6DqzxekcbS2QZr61bNRsKhPRV-m45TaFmGD3KReqEyeiI0c22NiZ5JRO1u3cfWnCibj6oziVUHa11gk1GOI-oFH0s0FV40jdEuefFBgGeYOYDxfWjEl4/s1600-h/hanshan.gif"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289690573799358098" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 215px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEha4NMaQC_BApNPNmQRhvvv_5A6DqzxekcbS2QZr61bNRsKhPRV-m45TaFmGD3KReqEyeiI0c22NiZ5JRO1u3cfWnCibj6oziVUHa11gk1GOI-oFH0s0FV40jdEuefFBgGeYOYDxfWjEl4/s320/hanshan.gif" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><strong>Hanshan</strong> 寒山 - Zimna Gora - jest figura dosc tajemnicza, zyl w czasach dynastii Tang, prawdopodobnie w 8 w. n.e. Pochodzil z polnocnych Chin, owczesnej stolicy miasta Xianyang 咸阳 ale najprawdopodobniej zawieruchy polityczne zmusily go do udania sie na dzikie poludnie - i wlasnie tu, dzien drogi od Gor Tiantai Hanshan zamieszkal w jaskini, znajdujacej sie w Gorze Zimnego Kamienia 寒石山, od ktorej przyjal zreszta imie, pod ktorym jest znany do dzis. Jaskinia znajduje sie pod klifem, zwanym Zimnym Klifem 寒岩. Choc wiele zrodel uwaza go za mnicha Zen, a nawet za ucielesnienie jednej z boddhisatw, poezja Hanshana (ok. 300 wierszy) wskazuje, ze jego poglady byly swoistym polaczeniem buddyzmu z taoizmem. Z drugiej strony tak naprawde nie byl mnichem, lecz raczej pustelnikiem, a tylko niekiedy udawal sie do buddyjskiej Swiatyni Czystego Panstwa, by spotkac sie ze swoim przyjacielem Znajda 拾得 (pracujacym w swiatynnej kuchni) i mistrzem Wielkim Kijem 丰干. Wiersze Hanshana opisuja zycie w pustelni, z daleka od ludzi, wsrod dzikiej przyrody, pelne sa mistycznych odniesien charakterystycznych dla osoby poszukujacej duchowego wyzwolenia poprzez medytacje.<br /><br />Zdjecie: Hanshan i Shide (Znajda), jego nieodlaczny przyjaciel; z biegiem czasu przeszli do legendy i stali sie ludowymi bostwami:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6oLt83h8DzN5Tcv8B0l8XY-QZAdVa5dUrwngwmd1CsaE8Q0iytMx2W1Es4ryPm5E_RzMsqNorPoP8ou-uPDGIUBso87ZOgRIgQskoV_WzcHVcPOCUCIhBGysJqSyjaJ8kMTG7NMrzBzw/s1600-h/寒山拾得图.jpg"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289691198225432866" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 190px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6oLt83h8DzN5Tcv8B0l8XY-QZAdVa5dUrwngwmd1CsaE8Q0iytMx2W1Es4ryPm5E_RzMsqNorPoP8ou-uPDGIUBso87ZOgRIgQskoV_WzcHVcPOCUCIhBGysJqSyjaJ8kMTG7NMrzBzw/s320/%E5%AF%92%E5%B1%B1%E6%8B%BE%E5%BE%97%E5%9B%BE.jpg" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Musze przyznac, ze tak naprawde odkrylem Hanshana i jego poezje dopiero poznym wieczorem naszego pierwszego dnia pobytu w Tiantai. Dziewczyny juz spaly, ja zaczalem przegladac kupione ksiazki i wsrod nich natknalem sie najpierw na wzmianke o "Dziwaku z Zimnej Gory", ktory, jak sie okazalo, ukrywal sie w jednej z jaskin niedaleko Tiantai; chwile potem okazalo sie, ze wsrod zakupow znalazla sie ksiazka z jego poematami. Zainteresowanych odsylam do strony z polskimi tlumaczeniami poematow Hanshana - <a href="http://mahajana.net/teksty/han-shan_poematy.html">Han Shan: Poematy "Zimnej Góry"</a>. Uwaga: najlepiej czytac je poznym wieczorem gdzies w gorach... (wszystkie wiersze tu cytowane pochodza z tej wlasnie strony - podziekowania i uklony dla Andrzeja Osinskiego!).<br /><br />Samo miejsce dla mnie osobiscie dodatkowo wiazalo sie z tym, ze Bill Porter, ktorego ksiazka "Droga do Nieba" wywarla na mnie duzy wplyw, stal sie znany wlasnie dzieki bardzo chwalonemu tlumaczenie poezji Hanshana na j.angielski.<br /><br />Mala dygresja - Chiny maja swoj Szlak Jedwabny, Droge Herbaciana, ale Szlaku Poezji Epoki Tang 唐诗之路, laczacy miejsca zwiazane z najwazniejszymi poetami dynastii Tang (7-10 w.n.e.) - okresu najwiekszego rozkwitu chinskiej kultury i poezji - jest znacznie mniej znany. Tiantai jest waznym miejscem na tym szlaku, a slawny Li Bai 李白, znany z romantycznych wierszy i pijackiego trybu zycia - byl na Tiantai dwa razy i opisowi tego miejsca poswiecil kilkanascie ze swoich wierszy.<br /><br />Wracajac do naszej podrozy - w koncu dojechalismy do Jietou, pierwsze kroki skierowalismy do znajdujacego sie w sercu miesciny sklepu handlowego - by zasiegnac jezyka. Sama miejscowosc wygladala bardzo typowo - niska parterowa biedna zabudowa poprzeplatana nowymi budynkami o 3-4 kondygnacjach, duzo smieci, jakies brudne garkuchnie, sterane latami busy i krolujace na wsi blaszane trojkolowce trojkolowce. Sporo ludzi, ktos tam grajacy w karty, ktos pytlujacy, inni jedzacy lunch, gwar i ruch typowy dla malych chinskich miasteczek. Tylko ten supersam pasowal tam jak piesc do nosa, ale to znak czasu, dowod szybkich zmian w Chinach. W supersamie glosna muzyka - chinski pop, sprzedawczynie gadaja i jedza makaron z blaszanych pudelek, ja ide do pomieszczenia na ktorym widnieje napis "biuro - obcym wstep wzbroniony", i pytam o to, jak dotrzec do Zimnego Klifu. Okazuje sie, ze sprzedawczyni byla ze wsi Hou'an 后岸 znajdujacej sie nie opodal klifu. Doradzila wziecie trojkolowca, ktory za Y30 powinien nas tam zawiezc. Powiedziala, ze jest dojazd do Jasnego Klifu sasiadujacego z Zimnym Klifem - dojazd regularnymi busami za grosze; odleglosc miedzy klifami to 4km (wiedzialem o tym z przewodnika), wiec mozna przejsc od jednego do drugiego piechota w godzinke. Wyszlismy wiec na placyk przed sklepem, zgadalem sie z kierowca trojkolowca, uzgodnilismy sume Y20, i wsiedlismy pod blaszana plandeke.<br /><br />Zdjecie: Ten wspanialy pojazd trojkolowy powiozl nas z Jietou pod gore Hanshana<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCVFUKMMI6wTi9ERuHJlcLZD_o8JMg5d2yhqD43OiV5SZEgKE690tb0DZTU22uH_eahuavlx3s1UsABnAnYXAssr1fAv0mDewst7uQsxHzvVmGnDUKiFkTyLcuj8tPOGKQkkOX8rs8Wo4/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289691974812921970" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhCVFUKMMI6wTi9ERuHJlcLZD_o8JMg5d2yhqD43OiV5SZEgKE690tb0DZTU22uH_eahuavlx3s1UsABnAnYXAssr1fAv0mDewst7uQsxHzvVmGnDUKiFkTyLcuj8tPOGKQkkOX8rs8Wo4/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Mala M byla zachwycona - kilka dni temu chciala, zeby tata kupil Honde CRV, ale teraz jej marzeniem stalo sie posiadanie blaszanego trojkolowca z otwartym tylem. Jechalismy droga najpierw przez miasteczko, a potem wsrod suchych o tej porze roku ryzowisk i fascynujacych geologicznych formacji, gor/poteznych skal, o pionowych scianach, porosnietych sosnami, gajami bambusowymi.<br /><br />Zdjecie: Widok na wioske Hou'an, w dali ponura Gora Zimnego Kamienia<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_kY1uQi4lKvyS6C2nKJFEODHNIpzMgAwdAL1G6V1V3ABtPxcUymzdoKYEX9pi7XSSNg0kp0XnRukpMHyziQj8X0tMXE8X8eN9pQdRqpsCY3K-hVADIf9Hl4O8nAb89Gchmq4GxK9SFIg/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289692464866812418" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_kY1uQi4lKvyS6C2nKJFEODHNIpzMgAwdAL1G6V1V3ABtPxcUymzdoKYEX9pi7XSSNg0kp0XnRukpMHyziQj8X0tMXE8X8eN9pQdRqpsCY3K-hVADIf9Hl4O8nAb89Gchmq4GxK9SFIg/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po ok. pol godzinie dotarlismy w koncu pod stojaca na osobnosci potezna formacje skalna, i nasz kierowca objasnil, ze to wlasnie jest Zimny Klif. Pokazal nam rowniez droge do jaskini, i wyjasnil, jak przejsc do Jasnego Klifu. NB oba klify znajduja sie na tej samej gorze, jeden zwrocony jest na wschod (Klif Jasny 明岩), a drugi - zachodnia (Zimny Klif). Gora stala wsrod pol ryzowych i gajow mandarynkowych, wzbudzala respekt swym majestatem i surowym pieknem pionowych skalnych scian.<br /><br />Zdjecie: Surowe pionowe skaly Gory Zimnego Kamienia wywarly na nas duze wrazenie<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwR2lmKwO8ddoDAMzj3oHKKA2ZYxo5z1YWcdCfsekTo2bW4si4vAq8ebZcin_eAz6NO7pvccOFd1Ece5PLpYF-yTTQle17K7edirsrlLMITe9XnXLDrN1HR38yterugxEZ8OJKEu_ryRw/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289693216100947154" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwR2lmKwO8ddoDAMzj3oHKKA2ZYxo5z1YWcdCfsekTo2bW4si4vAq8ebZcin_eAz6NO7pvccOFd1Ece5PLpYF-yTTQle17K7edirsrlLMITe9XnXLDrN1HR38yterugxEZ8OJKEu_ryRw/s320/04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przeszlismy najpierw przez niewielki mostek przerzucony nad waskim ale glebokim wawozem, w ktorego dole plynal strumien, i poszlismy waska sciezka wijaca sie wsrod sadow mandarynkowych. Po prawej stronie widac bylo geste zagajniki bambusow.<br /><br />Zdjecie: Bambusowe gaje i mandarynkowe sady pod gora:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5BaBMj9Qq___BZpU9HRciQCp7jhiGlXlvZ2hGZFhRQ9J1Ez-k_SAJS-u1tfnx6kMa6DG8ywA80Dkexd02FanHOCOuho0fAmOii2VvWA8Wx0fOz345WcJ-ImtNJ0VZhxNXmxZUJWLUQco/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289693987247723522" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5BaBMj9Qq___BZpU9HRciQCp7jhiGlXlvZ2hGZFhRQ9J1Ez-k_SAJS-u1tfnx6kMa6DG8ywA80Dkexd02FanHOCOuho0fAmOii2VvWA8Wx0fOz345WcJ-ImtNJ0VZhxNXmxZUJWLUQco/s320/05.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Szlismy w ciszy - miejsce bylo jak zaczarowane, bezludne, tajemnicze. W koncu sciezka wolno pnaca sie w gore rozdzielala sie - ta w lewo prowadzila do schodow i dalej do jaskini, ktorej fragment olbrzymiego otworu wejsciowego widzielismy ze sciezki; sciezka w prawo prowadzila w gore, wzdluz pionowej sciany, pomiedzy olbrzymimi glazami. Ta w prawo wygladala bardziej fascynujaco, wiec zdecydowalismy sie tam najpierw skierowac nasze kroki.<br /><br />Zdjecie: Ogromna sciana skalna obok ktorej znajduje sie niewielka drozka prowadzaca do jaskini:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_qPJQ4EbzQE-RtgudkVAS71yNPXOL7iSv1MiaHEAbytamj1RxAMwOSMBxy73_Jko9PY9_uxnl-w1Ewv-f66qauvfGGzxexVTOnrOPUQjhX_7no2lenrV35v02V-dEcecGLCSlNJdTOQ/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289694919009866306" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_qPJQ4EbzQE-RtgudkVAS71yNPXOL7iSv1MiaHEAbytamj1RxAMwOSMBxy73_Jko9PY9_uxnl-w1Ewv-f66qauvfGGzxexVTOnrOPUQjhX_7no2lenrV35v02V-dEcecGLCSlNJdTOQ/s320/07.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po chwili znalezlismy sie miedzy pionowa skala - ktora tworzyla jakby ciemny rog monstrualnego pokoju bez dachu - a olbrzymimi glazami. Ze szczytu gory spadala woda, zraszajaca glazy, i czyniaca ich powierzchnie czarna i blyszczaca. Mala M byla zafascynowana miejscem, oczywiscie oboje natychmiast zalozylismy kapoce i poszlismy umyc rece w tej rzadkiej wodnej kurtynie. Jak pisza przewodniki, gdy wieje wiatr woda jest rozpylana na mgielke, i promienie zachodzacego slonca rozszczepiaja sie naniej wywolujac tecze. Widok ten zaliczany jest do slawnych osmiu widokow gor Tiantai i zwany "Zimnym Klifem o Zachodzie Slonca" 寒岩夕照.<br /><br />Zdjecie: Woda spada ze szczytu klifu na olbrzymie glazy - w sloneczny dzien tworzy sie na niej tecza:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_p7XRBGbeY2CAXV88BNB-PXxIPG7W7JDmWXLfqMvSJxXT9qOocg-5YpT04M5Qh-YP-03VhLIV8-xSYvOGiGPCYQCI81mvBFitCVEMgHQ3Vvam1VlKnMu0gqqTaups4YIB6-7-G4QQyPY/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289695526782198066" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_p7XRBGbeY2CAXV88BNB-PXxIPG7W7JDmWXLfqMvSJxXT9qOocg-5YpT04M5Qh-YP-03VhLIV8-xSYvOGiGPCYQCI81mvBFitCVEMgHQ3Vvam1VlKnMu0gqqTaups4YIB6-7-G4QQyPY/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Nam zasnute chmurami niebo nie pozwolilo na ogladanie tego zjawiska. Potem zaczelismy wspinac sie sciezka wyzej - obok niej znalezlismy napisy wyryte w wielkim glazie a nie wymieniane w zadnym przewodniku. Probowalismy isc wyzej, ale w pewnym momencie sciezka zamienila sie w wyschniete koryto gorskiego strumienia i dalsze przejscie bylo utrudnione. Wrocilismy wiec ta sama droga - oczywisce razem z Mala M myjac znow rece w spadajacej wodzie - i udalismy sie w kierunku jaskini.<br /><br />Zdjecie: Wejscie do jaskini pod Zimnym Klifem:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO7fV_ZJvx00XDHdDTCVzgTsIaoKvzvCIj8jwwny8cjS7Cssk_AvdhhZcgicCpgnhMDEw0BciU0HlKTvUYfL5qTpLw00IV_X1i7pmZ6mpqjpYmGvPHd8N8pyuqMtNRJ6fH29XC5K0BvnA/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289695862038066098" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgO7fV_ZJvx00XDHdDTCVzgTsIaoKvzvCIj8jwwny8cjS7Cssk_AvdhhZcgicCpgnhMDEw0BciU0HlKTvUYfL5qTpLw00IV_X1i7pmZ6mpqjpYmGvPHd8N8pyuqMtNRJ6fH29XC5K0BvnA/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Jej ogrom nas zaskoczyl - wejscie do niej ma 15m wysokosci, 48m szerokosci, a sama jaskinia ma 70m wglab. Wyglada jak olbrzymie pomieszczenie - ma 3tys. m2 powierzchni.<br /><br />Zdjecie: Jaskinia jest ogromna - w srodku stoja obie M<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRkEi0wNnLX4BFRhna-fXkxGONVVg_J_wQsoLaQpK6HfiElA3raRS0_M3t221E8MSQrl1v1PmGwYdVGEVG0CEEbqqlqwoVbzPRuYHOQg-LMMNs1BvPwDilmc4X28QK4XJfpdaOKj38kyc/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289696313504662210" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiRkEi0wNnLX4BFRhna-fXkxGONVVg_J_wQsoLaQpK6HfiElA3raRS0_M3t221E8MSQrl1v1PmGwYdVGEVG0CEEbqqlqwoVbzPRuYHOQg-LMMNs1BvPwDilmc4X28QK4XJfpdaOKj38kyc/s320/10.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W jej kilku rogach znajdowaly sie niewielkie oltarzyki, pod jednym z nich niewielki otwor studzienny przykryty blaszana pokrywa, a z lewej strony stal malo gustowny 2-kondygnacyjny kompleks budynkow - jak po chwili sie okazalo rodzaj prymitywnej swiatyni.<br /><br />Zdjecie: Niewielki oltarzyk pod sciana wewnatrz jaskini<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQWWIDw9VEUc_qiCDpA0kGFEU5OuMvKgKoJPZtPUw8xNhve0fKZyAMZxg0D7dV4JJQOReRA03tT2m1pYeLbWFb98wvMczc17KrSVyJw4Hsx5Plv0Gihbg8JVi211Y_kudFUltd9SaFmXQ/s1600-h/12.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289696646201560722" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQWWIDw9VEUc_qiCDpA0kGFEU5OuMvKgKoJPZtPUw8xNhve0fKZyAMZxg0D7dV4JJQOReRA03tT2m1pYeLbWFb98wvMczc17KrSVyJw4Hsx5Plv0Gihbg8JVi211Y_kudFUltd9SaFmXQ/s320/12.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Pod jej sciana stala oparta kamienna plyta z nazwiskami osob, ktore - jak glosil napis - daly datej minimum Y100 na odbudowe swiatyni Zimnej Gory. Nad naszymi glowami slychac bylo piski nietoperzy, a kazdy dzwiek potegowalo echo. Duza M wyszla z jaskini, Mala M do niej po chwili dolaczyla, a ja dalej ja eksplorowalem, az przeszedlem do budynku z czesciowo ceglanymi, a czesciowo bialymi scianami. Na jego scianach wisialy buddyjskie sentencje, a na pieterku, na chwiejnej drewnianej podlodze znajdowal sie niewielki oltarz.<br /><br />Zdjecie: Z boku jaskini znajduje sie niewielka buddyjska kapliczka, ktora opiekuje sie pani Xie<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3F45wVPqXWKdB4MqU5xYwf_kjzVXeZsSG7fgeoF9jBcDV1WCD-XmVniqut8uXFx-IUMn3wNb2gryBnVVp65zI21f0m96Z8c9yTFf53r7F5yet4WWdZcrZ9fdD8zO7ZxoDUUb4F5bD_Eg/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289697006367025682" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3F45wVPqXWKdB4MqU5xYwf_kjzVXeZsSG7fgeoF9jBcDV1WCD-XmVniqut8uXFx-IUMn3wNb2gryBnVVp65zI21f0m96Z8c9yTFf53r7F5yet4WWdZcrZ9fdD8zO7ZxoDUUb4F5bD_Eg/s320/13.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po chwili zszedlem na dol, i natnalem sie na starsza, usmiechnieta kobiete - o nazwisku Xie 谢 - ktora, jak sie okazalo, od 5 lat mieszkala w swiatyni i opiekowala sie nia. Jak wyjasnila, przed nia w swiatyni mieszkala Pani Wang, ktora z wlasnych pieniedzy wzniosla ja. Pani Wang zmarla kilka lat temu, ponoc nagrzeszyla za zycia, stad pod jego koniec wzniosla swiatynia i zamieszkala w niej, chcac w ten sposob odkupic swoje winy. Xie miala 60 lat, byla bardzo pogodna osoba, i oprowadzila nas po jaskini, pokazujac na jej scianach formy w ksztalcie legendarnego feniksa (ptaka, ktory co 500 lat spala sie po to, by odrodzic sie na nowo z popiolow), ryb, buddy. Jak powiedziala, sama gora ma ksztalt lwa, ktorego paszcza jest jaskinia, a jej polnocno-wschodnia czesc to jego cialo i ogon. Na dnie jaskini mozna zobaczyc zwinietego smoka z glowa skierowana ku studni; z lewej strony jaskinii widac skale wygladajaca jak olbrzymi zolw, a z prawej - glowe weza wypelzajacego zza gory. Zolw i waz pilnuja jaskinii 龟蛇守洞. Przewodniki pisza, ze zolw i waz tworza slawne taoistyczne bostwo polnocy Xuanwu 玄武, to akcent taoistyczny tego miejsca.<br /><br />Zdjecie: Pani Xie w pozycji medytacji na glazie, na ktorym medytowal sam Hanshan<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUqaB1wZSL3KE2pfSGgjUs_NIkzitMBGP8nXQDhhrlniVlmose6KAnRFxOWCthDEZyh8ZvQ2mBqIW-gn-aWPtN6j96LJPhDTSsNA6A7ARS2V_pAer-U9HpjeqKf7sOjWLcHvC-pxF7Q2g/s1600-h/14.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289697390446111202" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUqaB1wZSL3KE2pfSGgjUs_NIkzitMBGP8nXQDhhrlniVlmose6KAnRFxOWCthDEZyh8ZvQ2mBqIW-gn-aWPtN6j96LJPhDTSsNA6A7ARS2V_pAer-U9HpjeqKf7sOjWLcHvC-pxF7Q2g/s320/14.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Potem Xie pokazala nam wielki glaz przed wejsciem do jaskini - jak wyjasnila byl to kamien, na ktorym Hanshan medytowal i zademonstrowala, jak wyglada pozycja medytacji. Jak powiedziala, w medytacji najwazniejsze jest, by wszystkie mysli byly usuniete z umyslu, i by w umysle byl tylko Budda. Przyznam, ze prosta wiejska kobiecina, za jaka ja uznalem na pierwszy rzut oka, pokazala nam wowczas zupelnie inne, nieoczekiwane oblicze. Nastepnie Xie nalala nam do butelki wody z jaskiniowej studni (o ponoc magicznej uzdrawiajacej mocy). Powiedziala tez, ze jaskinia jest przyjemnie chlodna latem, i ciepla zima, a poniewaz zwrocona jest na poludniowy zachod, od 8:30 rano do wieczora slonce oswietla jej wnetrze.<br /><br />Zdjecie: Widok z jaskini na okoliczne pola i gory<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNoODD7xcno7IAI0Sbp0AAWXXNrYDrFshD10wSITDiPr0Y1i-nXARSk-e3BLfbPR-57iO2DSTU4-NG1QgO-R26OmAXdeUNc5usOojgKnvDroNd8vzhfXK-uJ9hS0casxvMa8iDHSf-Pjo/s1600-h/15.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289697769964716578" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNoODD7xcno7IAI0Sbp0AAWXXNrYDrFshD10wSITDiPr0Y1i-nXARSk-e3BLfbPR-57iO2DSTU4-NG1QgO-R26OmAXdeUNc5usOojgKnvDroNd8vzhfXK-uJ9hS0casxvMa8iDHSf-Pjo/s320/15.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po rozmowie pozegnalismy sie, ja jeszcze w miedzyczasie wrzucilem troche pieniedzy do skrzynki na datki, i poszlismy w prawo. Xie odradzala nam te sciezke, mowiac, ze nie da sie nia przejsc. Mnie z kolei zalezalo by zobaczyc jeszcze jedna atrakcje tego miejsca - formacje skalna w ksztalcie mostu, zwana Mostem Sroki 鹊桥. Poszlismy zatem sciezka wsrod ostrych traw, ktore skaleczyly w raczke biedna Mala M (ale teraz wie, ze roslinki tez maja swoja bron, ostre jak pila krawedzie). Sciezka w pewnym momencie konczyla sie niewielkim sadem mandarynkowym, zamknietym prymitywna brama. Powiedzialem dziewczynom, zeby zaczekaly na mnie (Duza M oglosila piknik - konsumpcje puszek, starych bulek i czekolady z paczki) i poszedlem dalej sciezka. Po chwili stala sie ona bardzo slabo widoczna, bardzo zarosnieta wysokimi nieprzyjaznymi cierniami i kaleczacymi trawami. Przeszedlem miedzy wielkimi glazami i doszedlem do miejsca, w ktorym sciezka konczyla sie. Odwrocilem sie by wrocic do dziewczyn, spojrzalem za siebie, i... zobaczylem Most Sroki!<br /><br />Zdjecie: Dwa widoki na Most Sroki - na strone oswietlona:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqdfKuMZm9tXTamXzqCuNE1hkeP9mx02hB5MZMdkMezgvIg1VrLrQgmmCb1X5-J9hJW6Ek4Aw2-5bbKhFRywvIrncWHGPOSVsJqO6Syrkyqm4slfzjtxQqk2OHI3yiXEYRg5nsh0w49qE/s1600-h/16.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289698757549767186" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqdfKuMZm9tXTamXzqCuNE1hkeP9mx02hB5MZMdkMezgvIg1VrLrQgmmCb1X5-J9hJW6Ek4Aw2-5bbKhFRywvIrncWHGPOSVsJqO6Syrkyqm4slfzjtxQqk2OHI3yiXEYRg5nsh0w49qE/s320/16.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />...i zacieniona - podobne ujecie znajduje sie na okladce tlumaczenia poezji Hanshana, ktorego dokonal Bill Porter:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0xpDyAOp76qTWJPhldxoHf-Oh-iJynR8N6Hi2J5PeTgxqI8ZFHVIkzXfy-IcTDSlxDN-hz2wBn3PmJahiqHyhk7GpsS5Bk2OlDg21Zaqbj6aizJeif3NERPDpVZraleFLX0JmzwLzeL4/s1600-h/17.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289699113274262850" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0xpDyAOp76qTWJPhldxoHf-Oh-iJynR8N6Hi2J5PeTgxqI8ZFHVIkzXfy-IcTDSlxDN-hz2wBn3PmJahiqHyhk7GpsS5Bk2OlDg21Zaqbj6aizJeif3NERPDpVZraleFLX0JmzwLzeL4/s320/17.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Wrazenie bylo duze, spedzilem tam dluzsza chwile, po czym wrocilem do dziewczyn. Puszka z tunczykiem byla juz otwarta, czerstwawa bulka dodala nowych sil, jeszcze lyk cudownej wody i ruszylismy w kierunku Jasnego Klifu.<br /><br />Zdjecie: Droga wzdluz Gory Zimnego Kamienia, i niewielka chatka stojaca przy niej<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1gyFhhHmBXQOgNTeUokRUb9l3WP-Be1VNjkfJKs_zYIbT_PY2O_nwnmPEdGH51CLAjwzMWxwyUBYXCRoj3-CD9dFfAWZFEhhmqpsl2n9z78UMvWXv_Vl_2NNYsTJRmd1fihhvxS6w61s/s1600-h/18.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289699931728994162" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1gyFhhHmBXQOgNTeUokRUb9l3WP-Be1VNjkfJKs_zYIbT_PY2O_nwnmPEdGH51CLAjwzMWxwyUBYXCRoj3-CD9dFfAWZFEhhmqpsl2n9z78UMvWXv_Vl_2NNYsTJRmd1fihhvxS6w61s/s320/18.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Powiedziano nam, ze nalezy trzymac sie caly czas krawedzi gory, a z pewnoscia dojdziemy do celu. Szlismy powoli, podziwiajac niesamowite formacje skalne z naszej prawej strony, zwane Smokiem w Zelaznej Zbroji 铁甲龙, i majac najpierw pola uprawne z lewej.<br /><br />Zdjecie: Smok w Zelaznej Zbroi<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjS1sMxSUvk9rNdmVJl9JkRGG-_W9XSg96MtokgSstOaBsOCqAY9b9e8FZB8Q2oCtIbXMFx8t9NikTSIXTCe4EG1X4TaMebfDS7gMfiW9IPPVpJQUzz2hdnrxbQ93v74kCEIV4XAt51ltE/s1600-h/20.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289700192010592338" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjS1sMxSUvk9rNdmVJl9JkRGG-_W9XSg96MtokgSstOaBsOCqAY9b9e8FZB8Q2oCtIbXMFx8t9NikTSIXTCe4EG1X4TaMebfDS7gMfiW9IPPVpJQUzz2hdnrxbQ93v74kCEIV4XAt51ltE/s320/20.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Po chwili obok nas pojawil sie strumien, zobaczylismy rowniez maszyne rozbijajaca kamienie - prawdopodobnie na tluczen na drogi. Mala M byla przerazona slyszac halas i widzac zmacona wode i pytala, czy rybkom nie stanie sie krzywda, ale ja uspokoilismy, ze strumien jest dlugi i rybki na pewno znalazly sobie spokojne miejsce na domek. Potem doszlismy do wsi - ktora jak sie okazalo nazywala sie Zhangjiatong 张家桐.<br /><br />Zdjecie: Czas w wiosce Zhangjiatong zatrzymal sie kilkaset lat temu<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipW0qs2MQht4AZcz_gjbJ9VirSXJQXslooJ-Da9fTMjS7fgc9_b_GOECv-xBZeATXjijQ-Flyr0HaHv8FGgVvHvlyNVMNT29kpWyY6XNpE6jzAxglPRP0XSySi_hQLhmcjU-VTCh8jaWw/s1600-h/21.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289700523633884386" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipW0qs2MQht4AZcz_gjbJ9VirSXJQXslooJ-Da9fTMjS7fgc9_b_GOECv-xBZeATXjijQ-Flyr0HaHv8FGgVvHvlyNVMNT29kpWyY6XNpE6jzAxglPRP0XSySi_hQLhmcjU-VTCh8jaWw/s320/21.JPG" border="0" /></a><br />Zdjecie: Stare drewniane domostwo w wiosce<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhTU3T86shN5z8WBUHMjYiJSeVThtEUhWozoqSD61UIEjDWQneIJvMB1DWdD-ce2-G8DJO6XsVewXdcuBDxh_Vc1vuQaZ7XHl95m_hdU2LGsuURMLDC8s2nA6eGffjUkwvq_dwQbVTg7s/s1600-h/22.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289701143480242962" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhTU3T86shN5z8WBUHMjYiJSeVThtEUhWozoqSD61UIEjDWQneIJvMB1DWdD-ce2-G8DJO6XsVewXdcuBDxh_Vc1vuQaZ7XHl95m_hdU2LGsuURMLDC8s2nA6eGffjUkwvq_dwQbVTg7s/s320/22.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />I znow przeniesienie w czasie - mnostwo domostw sprzed kilkuset lat, kamiennych drozek miedzy domami, studzien, ludzie biedni ale pogodni, usmiechnieci. Mala M oczywiscie wzbudzila wielkie zainteresowanie (jak zwykle), starsi ludzie wylegli, zeby nas zobaczyc.<br /><br />Zdjecie: Nie trzeba miec nawet wszystkich zebow by byc szczesliwym - czyzby wspolczesny Hanshan?<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5Hzi10EEUmiHfdery4otyQkzsQRZiQPq5DEAEgMGmxad5WL6QsXFIfp-nDQHiTBeCA6IHL-xsYbYMXtJiWS4H_PQRB9U2LOTolWJMKc2se4i-fvtfshFBsAr2Ds5O33_SnUzJWEMQw5o/s1600-h/23.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289701569400257138" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5Hzi10EEUmiHfdery4otyQkzsQRZiQPq5DEAEgMGmxad5WL6QsXFIfp-nDQHiTBeCA6IHL-xsYbYMXtJiWS4H_PQRB9U2LOTolWJMKc2se4i-fvtfshFBsAr2Ds5O33_SnUzJWEMQw5o/s320/23.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><em>Skoro ukryję się na „Zimnej Górze”<br />Żyjąc z górskich roślin i jagód<br />Przez całe życie — to, czym mam się martwić?<br />Każdy podąża tylko za swoją karmą,<br />Dni i miesiące przepływają jak woda,<br />Czas to tylko iskierki wykrzesane z krzemienia.<br />Idź naprzód i pozwól, aby świat się zmieniał —<br />Ja jestem szczęśliwy siedząc sobie wśród tych skał</em><br /><br />Wskazano nam droge, powiedzielismy, skad przybywamy i co robimy, poszlismy dalej. Czas plynal nieublaganie i uswiadomilismy sobie, ze Jasnego Klifu zobaczyc nie zdazymy.<br /><br />Zdjecie: Ta formacja skalna znajduje sie na polnocnym koncu Gory Zimnego Kamienia - w prawo droga wiedzie do Zimnego Klifu, w lewo - do jasnego<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_YTPUg2GRa6q35iBIlwsj0gKnjzqrA6pryuWfJC35shOIfZjjbM4ftnYdOKjHtsryaNV-6UrUdc1yfukxjJZV8RK_hPVScD4dRvlWB02AlXQWuHhMitM7WQgzhVICzIFTE9CxVY7EqRo/s1600-h/24.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289702052973992338" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_YTPUg2GRa6q35iBIlwsj0gKnjzqrA6pryuWfJC35shOIfZjjbM4ftnYdOKjHtsryaNV-6UrUdc1yfukxjJZV8RK_hPVScD4dRvlWB02AlXQWuHhMitM7WQgzhVICzIFTE9CxVY7EqRo/s320/24.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Droga rozwidlala sie, w koncu znalezlismy wlasciwa droge ku Jietou i dowiedzielismy sie, ze ostatni autobus spod Jasnego Klifu wraca do Jietou o 16:30. Idealnie nam to pasowalo, jako ze ostatni bus z Jietou do Tiantai wg naszych informacji jechal pare minut po 17:00.<br /><br />Troche stalismy i czekalismy, w koncu dla rozgrzania sie poszlismy w kierunku Jietou.<br /><br />Zdjecie: Stare domostwo w wiosce Hecun:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6tjps5vpgFKkZU7PB22qtSo8W8KPQJJiO1TUwJZ0PSChqURILJWyVzYha8MttFNT8ZSEfgEXk9w1N7_F3EXyUrZQpxmLOsAUrfGqpPZrvkA0Q7tQEmzmGncjLXPd5Bkys9mBiVDPjNzM/s1600-h/27.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289703012835004258" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj6tjps5vpgFKkZU7PB22qtSo8W8KPQJJiO1TUwJZ0PSChqURILJWyVzYha8MttFNT8ZSEfgEXk9w1N7_F3EXyUrZQpxmLOsAUrfGqpPZrvkA0Q7tQEmzmGncjLXPd5Bkys9mBiVDPjNzM/s320/27.JPG" border="0" /></a><br />...i przedszkole przy wioskowym klubie kultury; starsze dzieci opiekuja sie mlodszymi:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8E0xhUSgTwMwugT8GDza4D_a1Qv7B2GFeG0mGiJOEOqXVF9bEMzlFPkyLgnAtp7fYZZa993ZOWawR7lVmXCGcr8FwFNJsTJAw5Kit0sVtxh2LKKjwyLg-0RH-1pmN3JtmMb5Gy_XhrQw/s1600-h/26.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289703192863371842" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg8E0xhUSgTwMwugT8GDza4D_a1Qv7B2GFeG0mGiJOEOqXVF9bEMzlFPkyLgnAtp7fYZZa993ZOWawR7lVmXCGcr8FwFNJsTJAw5Kit0sVtxh2LKKjwyLg-0RH-1pmN3JtmMb5Gy_XhrQw/s320/26.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przeszlismy przez wioske Hecun 何村, szlismy, szlismy, zaczal padac drobny deszcz, zjedlismy troche czekolady dla poprawienia humorow, weszlismy na chwile do dwoch malenkich przydroznych taoistycznych kapliczek, wypilismy resztke cudownej wody, i szlismy dalej - az prawie doszlismy do Jietou.<br /><br />Zdjecie: Na wsi chinskiej kobiety albo ciezko pracuja w polu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBURX_2mUDtXWsoYFNrIKyj_o_gCOpHLz2Z7ijG9-v078QDtgp7hfV5d9sVURJRJRPAyMssVx7DAmaVNOxeowaMZXTIHalYQ7DTX0cOel_xCkcjEHfKhrKgWU3JLMQRf3WcjMRAW-0Kgs/s1600-h/29.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289703751424964770" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBURX_2mUDtXWsoYFNrIKyj_o_gCOpHLz2Z7ijG9-v078QDtgp7hfV5d9sVURJRJRPAyMssVx7DAmaVNOxeowaMZXTIHalYQ7DTX0cOel_xCkcjEHfKhrKgWU3JLMQRf3WcjMRAW-0Kgs/s320/29.JPG" border="0" /></a><br />...albo chalupniczo - recznie robia maty na siedzenia samochodowe:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxVoIA_FaFaZWDXCcUsW9e_wJbs-3JyDAMzy2LhB9_RTxIroClmiUxeT2rSB3cH0sW4BN8F16GOHEx11KCqdgFNtV2mHMtVcZxNHS12aob7rLH6S9OHgyHnduXtY3Ar-Yc6ieWy3OeJks/s1600-h/28.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289704200668786450" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxVoIA_FaFaZWDXCcUsW9e_wJbs-3JyDAMzy2LhB9_RTxIroClmiUxeT2rSB3cH0sW4BN8F16GOHEx11KCqdgFNtV2mHMtVcZxNHS12aob7rLH6S9OHgyHnduXtY3Ar-Yc6ieWy3OeJks/s320/28.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Ostatnie 500m przejechalismy busikiem, ktorego kierowca nas uspokoil, ze choc ostatni bus do Tiantai juz pojechal, to mozemy pojechac taksowka, ktora bierze pasazerow za Y10 i odjezdza, gdy ma komplet. Jak tylko wyszlismy z busu podszedl do nas kierowca taksowki, ale dziewczyny chcialy jeszcze kupic cos do picia w supersamie. W pewnym momencie wpadl kierowca pytajac, czy jedziemy, ja poprosilem, by poczekal 5 minut, on zgodzil sie, wyszedl i tyle go widzielismy. Sciemnilo sie, padalo coraz mocniej, a mysmy czekali udzielajac doglebnego wywiadu okolicznym mieszkancom. Czekalismy, czekalismy, a taksowki nie przyjezdzaly.<br /><br />Zdjecie: Wieczor w Jietou, pada deszcz, jest zimno, a taksowki ani widu, ani slychu<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFbjrYZ0mSReZnE2FeowY1GuP_q09wGapXF2z0-fYDgfBnbC8-MD6VUm05vCH-d4tXtWd520FDtj67-SZsUNwseKGr2pqPCa0v7YZ6d8DyeZ0N6DqlZn4QjslDUxuqYkpYtd471qrOYmY/s1600-h/30.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289704500512768994" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFbjrYZ0mSReZnE2FeowY1GuP_q09wGapXF2z0-fYDgfBnbC8-MD6VUm05vCH-d4tXtWd520FDtj67-SZsUNwseKGr2pqPCa0v7YZ6d8DyeZ0N6DqlZn4QjslDUxuqYkpYtd471qrOYmY/s320/30.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W koncu podjechal niewielki busik, ktorego kierowca zaprosil nas do srodka. Zapytany, za ile nas powiezie powiedzial, ze nie chce pieniedzy, jedzie do Tiantai, nudzi mu sie jechac samemu, wiec wezmie nas za darmo. Ja sie na to nie zgodzilem, bo tak nie wypada, on opieral sie, w koncu rzucil sume Y10 i pojechalismy. Opowiadal nam o sobie - ze ma hotel w Tiantai dany w ajencje, z czego ma Y110tys. rocznie, ma rowniez fabryke paszy w miescie Shaoxing 绍兴, zatrudniajaca 100 osob, 6 samochodow w tym BMW serii 5, 22-letnia corke na studiach na slawnym Uniwersytecie Tongji w Szanghaju, i dwa lata od niej mlodszego syna uczacego sie w Tianjinie. Rozmowa byla sympatyczna, ale ja prawie zasnalem. Zawiozl nas pod dworzec autobusowy, pozegnalismy sie, zlapalismy taryfe i pojechalismy zjesc cos w obiecanym Malej M KFC. Zarcie tam paskudne, ale Malej M smakowalo, tylko sie dziwila, ze kurczak ma kosci, bo dotad tak podanego kurczaka nie widziala. Ja jej wytlumaczylem, ze to, co je, jest zrobione z kury, a ta ma kosci i mieso. Bardzo sie temu Mala M dziwowala. Potem znow wzielismy taksowke, i bardzo zmeczeni wrocilismy do hotelu. Mala M jak zwykle zrobila lekcje, jeszcze tylko kapiel, i spac.<br /><br />Minal dzien, nadeszla noc, a slowa Hanshana jakos nie chca wyjsc z glowy...<br /><br /><em>Wierzyciele nie zawracają mi głowy<br />W chłodzie rozpaliłem małe ognisko<br />Kiedy doskwiera mi głód, gotuję sobie nieco zielonych warzyw.<br />Nie mam żadnego prawa własności, tak jak bogaty chłop<br />Z jego olbrzymią stodołą i pastwiskiem —<br />On tylko wznosi więzienie dla siebie samego.<br />Raz się tam znalazłszy, nie może się wydostać.<br />Pomyśl o tym —<br />Wiesz dobrze, że może to przydarzyć się i tobie...</em><br /><br />Piata czesc relacji preczytasz tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-5-gora.html">Czesc 5 - Gora Czerwonej Twierdzy i Niebianska Jaskinia</a></p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-207666338059243687.post-5827690218221349302009-01-07T13:53:00.041+08:002009-02-24T11:49:52.835+08:00Niebianskie Tarasy 天台山 - Czesc 3 - Taoistyczy Palac Tongbai i poszukiwacze niesmiertelnosci<div align="justify">Wczesniejsze czesci relacji znajduja sie tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 1 - miasteczko i mistrz Zhiyi</a><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/gory-niebianskich-tarasow-czesc-1.html">Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina</a><br /><br /><strong>DZIEN 4</strong><br /><br />Wstalismy dzis bardzo pozno, w sam raz, zeby zjesc wczesny obiad w hotelowej restauracji. Obiad byl OK, jak zwykle zadnego miesa (stronimy od niego podczas wyjazdow, bo mieso w Chinach czesto przechowuje sie w dosc kiepskich warunkach sanitarnych, czesto rozmraza i ponownie zamraza). Dla dodania sobie energii zamowilismy duza ilosc makaronu, i na tym przezylismy praktycznie caly dzien. Poniewaz start mielismy naprawde pozny - skonczylismy obiad po 13:00 - to i plany nam sie zmienily. Zdecydowalismy zobaczyc raczej bliskie miejsca - a konkretnie taoistyczna swiatynie Tongbai 桐柏宫. Na mapie sprawdzilem, ze jedzie w tamtejsze okolice autobus nr 8, ale zeby zaoszczedzic czas wzielismy takse, ktora za Y35 zawiozla nas pod sama swiatynie. Podczas negocjacji z taksowkarzem mialem wiele watpliwosci - on twierdzil, ze podwiezie nas pod sama swiatynie, a ja mialem wrazenie, ze cos kreci - jako ze w 1996 roku, gdy bylismy tu pierwszy raz, zadnej drogi nie bylo i trzeba bylo wspinac sie ladny kawalek pod gore. Taksowkarz jednak zaklinal sie, ze mowi prawde, wiec dalismy mu szanse udowodnic to - i ku naszemu zaskoczeniu zawiozl nas zupelnie nowa droga pod wrota samej swiatyni. Czas plynie, wszystko sie zmienia, i Chiny rowniez - wrecz nie do poznania. Samej swiatyni tez nie moglismy poznac - wowczas byl to zaledwie jeden budynek zbudowany na lace pod szczytem malowniczej gory. Obecnie byl to caly kompleks swiatynny - wciaz jeszcze w budowie - polozony przy dosc ruchliwej drodze. Przyznam szczerze, ze troche mnie ta zmiana zmartwila - miejsce wiele stracilo ze swej tajemniczosci i odosobnienia. 12 lat temu w swiatyni mieszkala mniszka Ye Qiumei 叶秋梅 z niewielka grupa uczniow, ktora zarzadzala miejscem i nauczala medytacji taoistycznej wg zasad Poludniowej Galezi odmiany Kompletnej Rzeczywistosci 全真道南宗. Odmiana ta zostala zalozona przez Zhang Boduana 张伯端 zyjacego na przelomie 10 i 11 w n.e.<br /><br />Zdjecie: Nacisk na moralne postepowanie byl zawsze silnie akcentowany w Taoizmie, a tajemne formuly i nauki przekazywane tylko wybranym - napis w pawilonie glosi:<br />"DOBROC - gdy czlowiek postepuje dobrze, choc powodzenie jeszcze nie nadeszlo, nieszczescie juz sie od niego oddalilo; gdy czlowiek postepuje zle, choc nieszczescie jeszcze nie nadeszlo, powodzenie juz go opuscilo":<br /><br /></div><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Ni6Y0dyZ7Ha0XIHB1Xms3Ky5bWQ90Dq1PaSfMIA-o8FQ6JXWWTTqLNes8wBN1wQuv-KfiW8L2pX8WZy0j7T2IAToBr_fq6kJYZlN0v3TSdn5Fpj1goi8bywyzOo-chggwIMECS6VME8/s1600-h/02.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289180163296389842" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2Ni6Y0dyZ7Ha0XIHB1Xms3Ky5bWQ90Dq1PaSfMIA-o8FQ6JXWWTTqLNes8wBN1wQuv-KfiW8L2pX8WZy0j7T2IAToBr_fq6kJYZlN0v3TSdn5Fpj1goi8bywyzOo-chggwIMECS6VME8/s320/02.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Taoisci daza do uzyskania niesmiertelnosci, i w poczatkowym okresie probowali stworzyc tzw. <strong>Zewnetrzny Eliksir</strong> 外丹 - fizyczna substancje, ktora po spozyciu uczynila by czlowieka niesmiertelnym. Poniewaz jednak glownymi substancjami, ktorych uzywali do syntezy eliksiru byly olow i rtec, jego spozycie zakonczylo zycie wielu alchemikow, a takze zadnych niesmiertelnosci cesarzy. Wieki nieudanych eksperymentow doprowadzily do rozwoju tzw. Wewnetrznej Alchemii, ktorej zasady mowia, iz nalezy wykorzystac posiadane przez kazdego czlowieka "Trzy Skarby" - sile zyciowa Qi 气, esencje witalna Jing 精 i swiadomosc Shen 神 - by poprzez bardzo specyficzna forme medytacji doprowadzic do pretworzenia ich w tzw. <strong>Wewnetrzny Eliksir</strong> 内丹 - ktory ma dawac niesmiertelnosc.<br /><br />Zdjecie: Zhang Boduan (984-1082), nazywany "Purpurowa" Doskonala Istota Ludzka 紫阳真人, zalozyciel Galezi Poludniowej szkoly Wewnetrznej Alchemii<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9IvgwVQwFU1gi93Wb4_5OaD1YRkJ38Hd3j89O4WtWD1uQXnq1daFgZJOahudWYKDDqYsyWgp1kkP4yqdACqxGHSOqa0qlHxglGwBIrWBvCdRfLiDnabBbV56fE9caEJEK_yl_HDZMwMM/s1600-h/ZhangBoduan1.jpg"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289169492571059986" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 301px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9IvgwVQwFU1gi93Wb4_5OaD1YRkJ38Hd3j89O4WtWD1uQXnq1daFgZJOahudWYKDDqYsyWgp1kkP4yqdACqxGHSOqa0qlHxglGwBIrWBvCdRfLiDnabBbV56fE9caEJEK_yl_HDZMwMM/s320/ZhangBoduan1.jpg" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><strong>Zhang Boduan</strong> 张伯端 urodzil sie w 984 roku w rodzinie o tradycjach akademickich, od najmlodszych lat czytal traktaty zwiazane z Taoizmem, Budyzmem i Konfucjanizmem, mial nawet niewielkie sukcesy w egzaminach cesarskich i rozpoczal kariere urzednicza. Zhang lubil jesc ryby i pewngo razu jego kolega ukryl pod sklepieniem zamowione ryby. Zhang, przekonany, ze zjadla je sluzaca, srodze ja ukaral, co doprowadzilo do jej samobojstwa. Po pewnym czasie spod sufitu zaczely spadac robaki i cala sprawa wyszla na jaw. Byl to przelomowy moment dla Zhanga. Niedlugo potem za zniszczenie akt zostaje on zeslany na dzikie poludnie kraju i wcielony sila do wojska, a potem wielokrotnie przenoszony do roznych garnizonow. Ok. 1069 roku podczas pobytu w centralnych Chinach Zhang otrzymuje nieoczekiwanie tajemny przekaz Wewnetrznego Alchemii od przygodnie napotkanego "Niesmiertelnego". To spotkanie owocuje napisaniem przez Zhanga traktatu "Zrozumienie Rzeczywistosci" 悟真篇, w ktorym wylozyl swoje nauki, i ktory stal sie jednym z najwazniejszych klasykow Alchemii Wewnetrznej. Sam Zhang, przekazujac ten tekst swojemu uczniowi powiedzial: "Zawarlem w nim wszystko, czego nauczylem sie przez cale zycie, prosze wydaj go, a w przyszlosci z pewnoscia ktos dzieki niemu osiagnie Tao". Nauki Zhang Boduana zawieraja silny wplyw Buddyzmu Chan/Zen, bardzo popularnego w czasach Zhang Boduana. W wieku 99 lat, wiedzac, ze nadchodzi kres jego zycia, Zhang oczyscil cialo, usiadl w pozycji medytacji i opuscil swiat zywych, majac 99 lat. Jego zwloki poddano kremacji, a w popiele znaleziono rodzaj krysztalow o zielonkawym zabarwieniu, dowod na to, ze Zhang osiagnal Tao 成道.<br /><br />Nauki Zhang Boduana daly poczatek tzw. Galezi Poludniowej szkoly Wewnetrznej Alchemii. Odmiana Polnocna zostala stworzona przez Wang Chongyanga 王重阳 i stala sie slawna dzieki osobie Qiu Chuji 丘处机, najwazniejszego z jego siedmiu uczniow i osobistego doradcy Czyngis Chana. Tiantai - a konkretnie swiatynia Tongbai - jest miejscem, gdzie medytowal Zhang Boduan i gdzie napisal swoj traktat, stad tak wazne sa te gory dla chinskiego Taoizmu.<br /><br />Zdjecie: Nowowybudowany Budynek Palacu Tongbai, na pierwszym planie otoczone kamiennymi latarniami Osiem Trygramow i kolo Taiji:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHOZMwlcXVHo_SLsIeY9IZx7ljBchX3Y9ywa3VzSeIOZ0AiznjheJ4yfIyh82Cj0FQfNEGuPh8btkh55flMF4qs2tuvZNtHjb3YX6UkiPPgEed3x738KKouL3CpxH7dv6Ki0DsCzScqDw/s1600-h/03.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289171769790626146" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHOZMwlcXVHo_SLsIeY9IZx7ljBchX3Y9ywa3VzSeIOZ0AiznjheJ4yfIyh82Cj0FQfNEGuPh8btkh55flMF4qs2tuvZNtHjb3YX6UkiPPgEed3x738KKouL3CpxH7dv6Ki0DsCzScqDw/s320/03.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W swiatyni nie znalezlismy zywej duszy, tylko w jednym z budynkow z glosnikow dochodzily spiewy taoistycznych modlitw. Zaczelismy spacerowac po kompleksie, ktory jest mieszanka nowych budynkow z nieco starszymi. Na duzym podworcu znajduje sie okrag w ksztalcie polaczonych ryb 太极图, zwany popularnie symbolem Taiji, z Osmioma Trygramami 八卦 (symbolami ktorych interakcje opisuja caly proces przemian swiata) wokol. Nieco dalej znajdowal sie jeden z glownych starych budynkow, przed ktorym postawiono mocno zniszczone figury kamienne i kompletnie nieczytelna tablice, rowniez z kamienia.<br /><br />Zdjecie: Purpurowy Hall, w ktorym czczony jest Zhang Boduan; jak kazda religia, Taoizm istnieje w ludowej postaci, gdzie czci sie caly szereg bostw, i elitarnej - gdzie poprzez medytacje doskonali sie wewnetrznie:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHY_vPMPrxGBANWxnN0jZhmbsYuYOYyY7698zC68Do0zhCpFgjvOYvN_OWlkBJqw0bTh9ySvKYWGrvRzda9MycWmuY8vN07HL2Ei6Tc5BhsVj3YQSG7l1Ky19g394dy0rDDOjYfrwDstM/s1600-h/17.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289172569613106082" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgHY_vPMPrxGBANWxnN0jZhmbsYuYOYyY7698zC68Do0zhCpFgjvOYvN_OWlkBJqw0bTh9ySvKYWGrvRzda9MycWmuY8vN07HL2Ei6Tc5BhsVj3YQSG7l1Ky19g394dy0rDDOjYfrwDstM/s320/17.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Za nim znajdowal sie przyciemniony Hal Trzech Czystosci 三清殿 - z figurami trzech najwazniejszych bostw taoistycznych: Nefrytowej Czystosci 玉清, Najwyzszej Czystosci 上清 i Wielkiej Czystosci 太清. W Taoizmie ludowym to bostwa bedace przedmiotem kultu, w ezoterycznym natomiast symbolizuja procesy zachodzace w umysle medytujacego. Od niemal 2tys. lat - czasow slawnego Ge Honga 葛洪 - taoisci uwazaja, ze los czlowieka lezy w jego wlasnych rekach a nie Niebios 我命在我不在天.<br /><br />Zdjecie: Ukryty w srodku kompleksu Pawilon Trzech Czystosci:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhMWDHfWUw3Wsqoi_7Q9oh_P98pMy1MVEZwQkffvVt5jDY1WnWzI721E3x6E9y6fvpkgnpygk2uiho49mubL0GJyU-2peEyRW8LdbT_xpqSbCveS6jo4F8lx961BPGQS9foD_c03bLo6k/s1600-h/18.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289173179802890594" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhMWDHfWUw3Wsqoi_7Q9oh_P98pMy1MVEZwQkffvVt5jDY1WnWzI721E3x6E9y6fvpkgnpygk2uiho49mubL0GJyU-2peEyRW8LdbT_xpqSbCveS6jo4F8lx961BPGQS9foD_c03bLo6k/s320/18.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W swiatyni palily sie kadzidla, ktorych dym wraz z panujaca cisza wprowadzal w specyficzna atmosfere.<br /><br />Zdjecie: Wnetrze Pawilonu Trzech Czystosci:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOOZzaqk8Ww9HUHtRqr3nGip7HLzVmxa9wuw0bxEuPMpVtJfhlDIZ2tc6arisgC4rThcl829Qyw4giVPIBRE0jl94XUh8-BEgvbyOFFT87EszHRO54mmhYYlbAH2gAwbQQbzwIXHRLXP4/s1600-h/05.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289178082463220434" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOOZzaqk8Ww9HUHtRqr3nGip7HLzVmxa9wuw0bxEuPMpVtJfhlDIZ2tc6arisgC4rThcl829Qyw4giVPIBRE0jl94XUh8-BEgvbyOFFT87EszHRO54mmhYYlbAH2gAwbQQbzwIXHRLXP4/s320/05.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Nigdzie jednak nie widzielismy mnichow taoistycznych, przetoczyla sie tylko grupa turystow, ktorzy pokrzyczeli, pocharczeli, popluli, probowali zlamac marmurowa latarnie (bezskutecznie) i sobie w koncu poszli. Kiedy juz planowalismy wyjsc z kompleksu, na podworcu pojawil sie starszy mezczyzna, zapytalem go wiec, gdzie sa mnisi. W odpowiedzi zaprowadzil nas na podworzec na zapleczu, gdzie przy stoliku, na wolnym powietrzu, siedzieli mniszka i mnich wraz z jakas kobieta.<br /><br />Zdjecie: Taoistyczna mniszka Yang z kolega (ktory ponoc ma lekarstwo leczace z wylewu krwi do mozgu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPTGLQTkJr9xdCrypPgU2Fc4MoOKBQFwNqFW1HyryX607U3tm19uTaNxHeoiRCIb1ZSRAz5SFTC-FI_vdXh3FDqOlRznrbfbnxA1dzUwyYvj47R-nB5zoaQ_I2wIxFZvtkwp11edXG_S8/s1600-h/09a.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289173590478160034" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPTGLQTkJr9xdCrypPgU2Fc4MoOKBQFwNqFW1HyryX607U3tm19uTaNxHeoiRCIb1ZSRAz5SFTC-FI_vdXh3FDqOlRznrbfbnxA1dzUwyYvj47R-nB5zoaQ_I2wIxFZvtkwp11edXG_S8/s320/09a.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Przywitalem sie i zapytalem, czy w swiatyni dalej mieszka Mistrzyni Ye, jako ze bylismy tutaj 12 lat temu, swego czasu napisalem do niej list, na ktory nie dostalem zadnej odpowiedzi. Mniszka (ktora nazywala sie Yang 杨道长) powiedziala, ze Mistrzyni Ye zmarla w 1999 roku, krotko po swoim wyjezdzie do USA. Przypomnialo mi sie, ze rzeczywiscie podczas naszej rozmowy wiele lat temu Ye wspominala swego "brata" - z ktorym razem uczyli sie u tego samego mistrza - ktory pojechal do USA i tam propagowal nauki Taoizmu z Tiantai. Jak sie okazalo ten "brat" wrocil do Tiantai w 2000 roku przywozac cialo Ye, i pozostal w Swiatyni Tongbai jako jej przeor. Yang byla jego wlasnie uczennica. Jak sama powiedziala, interesowala sie praktykami religijnymi od wielu lat, glownie buddyzmem, ale jakos nie miala szczescia do znalezienia mistrza (Chinczycy uwazaja, ze moze sie to stac tylko za sprawa przeznaczenia 缘分). Orginalnie z miasta Zhengzhou 郑州 w polnocnej prowincji Henan 河南 w 2005 roku w wieku 39 lat przyjechala do Tiantai - i pozostala tu. Obecnie swiatynia jest domem dla kilku mnichow, ktorzy tutaj medytuja pod kierunkiem mistrza, jednoczesnie gromadzac srodki do dalszej rozbudowy swiatyni, by przywrocic jej dawna swietnosc.<br /><br />Zdjecie: Widok na starsza czesc swiatynnego kompleksu, na pierwszym planie staw, do ktorego w gescie milosierdzia wypuszcza sie ryby, kupione na targu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvarXUXpUSKnFRI9IJGDiApwzg7AlzQIQvGtQ14z_tTp8oK1G2HKM09s6NxrUZLxFxmuLamqOha2vNYuXONlUYX6DomSh6pNTIuzwZDxFxy8xf58fFznOjPswgvR78X7UwPGXb9maolx0/s1600-h/07.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289179506861365090" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvarXUXpUSKnFRI9IJGDiApwzg7AlzQIQvGtQ14z_tTp8oK1G2HKM09s6NxrUZLxFxmuLamqOha2vNYuXONlUYX6DomSh6pNTIuzwZDxFxy8xf58fFznOjPswgvR78X7UwPGXb9maolx0/s320/07.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br /><strong>Palac Tongbai</strong> 桐柏宫 ma historie liczaca wiele ponad 1000 lat. Zalozony w 711 r n.e. edyktem cesarskim w miejscu, gdzie slawny mistrz taoistyczny Ge Xuan 葛玄 z 3 w n.e. tworzyl eliksir niesmiertelnosci, byl miejscem religijnych praktyk i medytacji wielu slawnych taoistow. Swiatynia stala pierwotnie w zupelnie innym miejscu - w dolinie, ktora zostala w 1958 roku zalana jako rezultat zbudowania tamy i zbiornika retencyjnego. Zamieszkujacy ja mnisi ratowali co sie dalo, podczas gdy okoliczna ludnosc rabowala, co wpadlo w rece; lokalne wladze tez nie byly bierne - ponoc wielosetletnie drewniane posagi zostaly uzyte na drewno paleniskowe. Te kilka zniszczonych przedmiotow - ktore staly przed jednym z budynkow swiatynnych - bylo uratowanych ze starej swiatyni i przeniesionych na obecne miejsce. W obecnym miejscu stala pierwotnie Swiatynia Krzyczacego Zurawia 鸣鹤观, poswiecona legendarnemu taoiscie Wang Qiao 王乔, bostwu opiekunczemu Gor Tiantai, ktory ponoc tutaj, na pobliskim szczycie Qiongtai osiagnal niesmiertelnosc i ulecial ku niebu na zurawiu. W 1958 roku mnisi z Palacu Tongbai z koniecznosci przeniesli sie tutaj i nadali jej nazwe zalanej swiatyni.<br /><br />Zdjecie: Tylne wejscie do Purpurowego Hallu, z napisem "Palac Tongbai" i kolem Taiji z Osmioma Trygramami:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA1nAgw6kSNdZDfmNgiG5lt3AlCw13qzuhAC3lgPLOh083SpWYX6Gdlhr01qalqhJEMuzwdiBdXOoW74NwwoomvJMmUM5G2mXYZ89JJwSAnMSBx7NWoUrmFko5R1UREzOyvY_QXfOs8H4/s1600-h/08.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289174031676925634" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjA1nAgw6kSNdZDfmNgiG5lt3AlCw13qzuhAC3lgPLOh083SpWYX6Gdlhr01qalqhJEMuzwdiBdXOoW74NwwoomvJMmUM5G2mXYZ89JJwSAnMSBx7NWoUrmFko5R1UREzOyvY_QXfOs8H4/s320/08.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Obecny przelozony swiatyni jest uczniem zmarlego w latach 80tych przeora swiatyni, mistrza Xie Xichun 谢希纯. Mistrz Xie zaslynal pokazem calkowitego zatrzymania oddechu i akcji serca na ponad 20 minut podczas badan lekarskich w Hangzhou 杭州 (stolicy prowincji), a zmarl w podeszlym wieku 94 lat. Mial kilku uczniow - wsrod nich Mistrzynie Ye, obecnego przeora Zhang Gaocheng 张高澄 oraz jeszcze jedna osobe. Mniszka Yang nie powiedziala mi jego imienia, ani dokladnie gdzie sie znajduje. Wspomniala tylko, ze ma 85 lat, mieszka w jednej ze swiatyn buddyjskich w Ningbo 宁波 (duze miasto prowincjonalne) i caly czas spedza na medytacji (praktyce alchemii wewnetrznej). Skonstatowalem, ze w tym wieku konieczne jest wykorzystanie czasu, bo niewiele go pozostalo, zeby moc osiagnac cel, na co ona pokiwala na to ze zrozumieniem glowa. Siedzacy obok mnich zapytal mnie, czy bylem w gorach Zhongnan 终南山. Sa to gory w polnocnej prowincji Shaanxi 陕西, slawne z duzej ilosci zyjacych tam pustelnikow. Wiele lat temu bylem tam - raz sam, raz z Duza M i Duzym J - choc nie w celu szukania medytujacych pustelnikow.<br /><br />Zdjecie: Widok z Pawilonu Trzech Czystosci, na pierwszym planie patyczki wrozebne, ceramiczna kadzielnica i niewielka oliwna lampka:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg46bbezr1Zi1SRZees-3GNUVj38X-zjXFbcxpgBcQcZ0I3-YmbNI1k1-wLdo_XbW12i14Gr59EBrTCzU21DWZM-Jq1wx5sdRxD_lvCcJ0dImveDkqeD-9NrV3p6QnjHw2x-obbBIKhyphenhyphenjg/s1600-h/06.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289182226736656242" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg46bbezr1Zi1SRZees-3GNUVj38X-zjXFbcxpgBcQcZ0I3-YmbNI1k1-wLdo_XbW12i14Gr59EBrTCzU21DWZM-Jq1wx5sdRxD_lvCcJ0dImveDkqeD-9NrV3p6QnjHw2x-obbBIKhyphenhyphenjg/s320/06.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Rozmowa zeszla na slawna ksiazke <strong>Billa Portera</strong> "Road to Heaven" (Droga do Nieba), wydana na poczatku lat 90tych w USA, a kilka lat temu w Chinach. Bill opisuje w niej swoje spotkania z pustelnikami w gorach Zhongnan. Jak sie okazalo Yang czytala te ksiazke (wywolala ona gwaltowne zainteresowanie religia i zyciem w odosobnieniu wsrod mlodych ludzi w Chinach), ale uwazala, ze Bill nie spotkal prawdziwych mistrzow - wg niej to ludzie, ktorzy po to udali sie w gory, by uciec od zgielku, i z pewnoscia unikali wszelkich spotkan. Ponoc obecnie w gorach Zhongnan mieszka bardzo wiele mlodych ludzi, dziewczeta w wieku 18-19 lat, ktore zyja tam w bardzo prymitywnych warunkach szukajac odosobnienia. Oboje zgodzilismy sie, ze udanie sie do pustelni powinno byc raczej konsekwencja osiagniecia wysokiego zaawansowania w praktykach alchemii wewnetrznej, kiedy to dla osiagniecia jeszcze wyzszych umiejetnosci konieczne jest znalezienie specjalnego miejsca - a nie romantycznego zrywu, ucieczki od normalnej rzeczywistosci, checi poddania sie testowi. Po chwili Yang nagle jakby sobie cos uswiadomila i powiedziala, ze chyba ma nasze stare zdjecie w swiatyni. Poszlismy za nia, i ku naszemu wielkiemu zdumieniu - wsrod kilku innych fotografii (glownie zbiorowych z jakichs kongresow taoistycznych) znajdowalo sie zdjecie usmiechnietej Mistrzyni Ye, z Duzym J (duzym obecnie - wowczas mial 8 lat) i Duza M. Zdjecie zreszta sam zrobilem i wyslalem do Mistrzyni Ye. I Duza M i mnie bardzo to zaskoczylo, to pieczolowicie przechowane zdjecie, slad pozostawiony przez nas, uplyw czasu. W kazdym razie byl to mily akcent, ktory do konca stopil wszelkie lody. Mala M dlugo i z niedowierzaniem przygladala sie fotografii nie mogac uwierzyc, ze ten maly chlopaczek na niej to jej wielki starszy brat. Potem stwierdzila, ze brat wygladal dziwnie.<br /><br />Zdjecie: Taoistyczni mnisi z Palacu Tongbai - ich stroje i fryzury (dlugie wlosy u mezczyzn) sa odbiciem zwyczajow panujacych w Chinach 400 lat temu:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3A10XetvCQ4H-hFqy1Ufw1wuwSvPgKr5Qvls9F-YhOC8aHJYb-DX5Ae4eUY6e1mcK5r_YrwCDIwYR6FvKrI1ldEY63BkYvKPGxPVsngzrMImauwdPx8cUA5gEzHSkgjwK3O9euTkTs6g/s1600-h/09.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289174542487249410" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3A10XetvCQ4H-hFqy1Ufw1wuwSvPgKr5Qvls9F-YhOC8aHJYb-DX5Ae4eUY6e1mcK5r_YrwCDIwYR6FvKrI1ldEY63BkYvKPGxPVsngzrMImauwdPx8cUA5gEzHSkgjwK3O9euTkTs6g/s320/09.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Yang zabrala nas jeszcze pod budynek z pozostalosciami starego Palacu Tongbai, powiedziala, ze szczatki kamiennych figur byly darami cesarza Yongzhenga 雍正 dla owczesnego przeora swiatyni, po tym, jak ten ostatni uleczyl cesarza. Posagi przedstawialy dwoch legendarnych ministrow dynastii Shang - Boyi 伯夷 i Shuqi 叔齐. Gdy Shang zostala podbita przez Zhou w 11 w. p.n.e. Boyi i Shuqi odmowili sluzby nowemu wladcy, mowiac, ze nie chca byc karmieni przez Zhou, i udali sie w gory, gdzie zywili sie dzikimi owocami lesnymi. Gdy jednak powiedziano im, ze caly kraj - i wszystko co w nim roznie i zyje, takze jedzone przez nich owoce - nalezy do Zhou, ze wstretem odrzucili rowniez te owoce i zmarli z glodu. Boyi i Shuqi dzieki Konfucjuszowi stali sie symbolami lojalnosci poddanych wobec wladcy.<br /><br />Zdjecie: Zniszczone historycznymi zawieruchami kamienne figury Boyi i Shuqi, uratowane ze starego Palacu Tongbai:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN3AExtwsfQ9V_9mcvHdk2z4m-PTYliGn4vGjiTAg6pNpWkySGjpXDpYyj5PUzk51z5i8hvar__Xi3Ggn3acmrBnHUP09K8Lz6CI1ee-x9dIKWE7XWKpH3ywZ6wjplF5wMdia8FnOnIWU/s1600-h/04.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289178506441797298" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgN3AExtwsfQ9V_9mcvHdk2z4m-PTYliGn4vGjiTAg6pNpWkySGjpXDpYyj5PUzk51z5i8hvar__Xi3Ggn3acmrBnHUP09K8Lz6CI1ee-x9dIKWE7XWKpH3ywZ6wjplF5wMdia8FnOnIWU/s320/04.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Zrobilismy sobie wraz z mnichami kilka zdjec zdjec przed swiatynia, pomogla nam w tym kobieta, ktora rozmawiala wczesniej z Yang. Jak sie okazalo przyjechala ona z Kantonu, jest bardzo zainteresowana Taoizmem i jego metodami utrzymania zdrowia. Jak mowila cieszy sie, ze latwo dojechac do swiatyni, dzieki temu prosci ludzie beda mogli trafic tutaj i nauczyc sie metod dbalosci o zdrowie. Te metody sa dobre, nie jak buddyjskie - jako ze mnisi buddyjscy czesciej niz inni choruja na raka. Mniszka Yang siedziala cicho patrzac na mnie, ja tez siedzialem cicho, choc przez chwile walczylem, zeby nie zaczac polemiki, kobieta miala dobre intencje, tylko niepotrzebnie mieszala Buddyzm z blotem. Wiadomo, ze buddysci i taoisci niezbyt sie lubia, co nie znaczy, ze nie darza sie nawzajem szacunkiem, i nikt nie zaskarbi sobie przychylnosci taoistow plujac na buddystow. Nie istotne - nagle kobieta zaskoczyla mnie, bo poszla do pokoju i przyniosla unikalne wydanie ksiazki "Historia Tongbai" - swoja wlasna kopie - i podarowala mi. Czyzby zgadla, ze lubie ksiazki?<br /><br />Zdjecie: Magiczne formuly i zaklecia sa wciaz pilnie strzezona czescia Taoizmu, a ich pisanie - Hua Fu 画符 wazna umiejetnoscia zaawansowanego adepta religii:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4Pp97ix-b9DUq0pViBIw7G_N1ICmAYRHwUcNCb3oqmYhdng-fFME0tQa8vo6GV-r2VAcY5uoHJ4p2rX-LlzRlx1GfeYe4ixxjzPHqzzqgGj1LOOFAouSY-uMB55BwyOuFyZqYtyObHXY/s1600-h/01.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289183277690278466" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 240px; CURSOR: hand; HEIGHT: 320px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg4Pp97ix-b9DUq0pViBIw7G_N1ICmAYRHwUcNCb3oqmYhdng-fFME0tQa8vo6GV-r2VAcY5uoHJ4p2rX-LlzRlx1GfeYe4ixxjzPHqzzqgGj1LOOFAouSY-uMB55BwyOuFyZqYtyObHXY/s320/01.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Mniszka Yang nie pozostala w tyle - rowniez po chwili przyniosla niewielka ksiazeczke - "Drogocenna Ksiega Nefrytowej Osi" 玉枢宝经. Ksiega zawiera opis tzw. Metod Pioruna 雷法 - ktore pozwalaja ponoc (wraz z zakleciami i przy wysokim zaawansowaniu w Alchemii Wewnetrznej) zmieniac pogode, wywolywac deszcze i pioruny. Ta ostatnia na pewno przyda sie, jak ktos zacznie podskakiwac...:)<br /><br />Zdjecie: Widok na zbocza gory, na ktorej znajduje sie Palac Tongbai:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeCUewlPEN3dhXskOk9hXzOZS-N5W56-4szIImzzrUVuBnupMRdeGkf_XjP_zWy3t64zSyc1Dizo4rTQQFXTt_YIZpnp3i0PYLghy6tLIFqsZ8QEmi8EkHWYQAo3JZ9utQzyBaQ34aAEU/s1600-h/10.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289174855077957266" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgeCUewlPEN3dhXskOk9hXzOZS-N5W56-4szIImzzrUVuBnupMRdeGkf_XjP_zWy3t64zSyc1Dizo4rTQQFXTt_YIZpnp3i0PYLghy6tLIFqsZ8QEmi8EkHWYQAo3JZ9utQzyBaQ34aAEU/s320/10.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Czas plynal szybko, zdecydowalismy sie wracac, poprosilismy jeszcze o pokazanie nam starej gorskiej sciezki (tej, ktora 12 lat wczesniej weszlismy na gore do swiatyni), Yang odprowadzila nas, i po pol godzinie szybkiego marszu w dol znalezlismy sie w wiosce u stop gory.<br /><br />Zdjecie: Niewielka swiatynka na sciezce prowadzacej do Palacu<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2JtUEibcLN4x1mF-mcZhrFW7u10Rj0kfEiomnyqcv44lWEfDHj-nmhqOTamTu4SLDnKl1fRF5_qe_3xbLNYKxEMif_kUL6CvdjDkkPcVuChfs1wegnWYi_mPOioVbM0MKgFT7AIkoKM/s1600-h/11.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289175306700127890" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh2JtUEibcLN4x1mF-mcZhrFW7u10Rj0kfEiomnyqcv44lWEfDHj-nmhqOTamTu4SLDnKl1fRF5_qe_3xbLNYKxEMif_kUL6CvdjDkkPcVuChfs1wegnWYi_mPOioVbM0MKgFT7AIkoKM/s320/11.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Wioska nie byla juz jednak tym uroczym miejscem, ktore pamietalismy, ale zbiorowisko murowanych i ceglanych bunkrow, bez stylu i smaku. Niestety, kolejny dowod postepu cywilizacyjnego w Chinach. Wrazenie dosc ponure, na dodatek szlismy droga wzdluz strumienia, nad ktorym przed kazdym domem stal wychodek z rura odprowadzajaca ludzkie odchody do wody.<br /><br />Zdjecie: Wychodek z widokiem:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuGRcXDdiEKLB2tXbOj-k88XsdR8jHjujXIrKeTvJSpeNxLCLcw9nY-eyvRnz-2tiQu4iE3oA6zIKSDXK2GZ3fb8BL1eCoiabwvqy1wH6pr9qHydFBoscRDxA7MkvkrLZiYElUhR5Ir6M/s1600-h/12.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289175644279090226" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuGRcXDdiEKLB2tXbOj-k88XsdR8jHjujXIrKeTvJSpeNxLCLcw9nY-eyvRnz-2tiQu4iE3oA6zIKSDXK2GZ3fb8BL1eCoiabwvqy1wH6pr9qHydFBoscRDxA7MkvkrLZiYElUhR5Ir6M/s320/12.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Nie chce nawet opisywac, jakie panowaly tam zapachy. Jedyny sympatyczniejszy akcent to stadko koz z malymi kozletami, ktorymi zachwycila sie Mala M. Po drodze minelismy jeszcze urocza knajpke, pelna smieci i ze swinskim lbem lezacym na brudnej podlodze i czekajacym na konsumenta...<br /><br />Zdjecie: "Urocza" knajpka przy petli autobusowej:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_NaaxH5c4IzmLt-SEWrC1EUXdG80YwsNxAiC-m24IyWtFcWHJF16YW7LA59ER89i160tAt3Ck4etpqcOkWXA0c3aSQmaLpN0gATthDst3Zol_ycu4Dx7u4tmS0ETDaD7EMlFpahwzkQ/s1600-h/13.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289176111849336274" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3_NaaxH5c4IzmLt-SEWrC1EUXdG80YwsNxAiC-m24IyWtFcWHJF16YW7LA59ER89i160tAt3Ck4etpqcOkWXA0c3aSQmaLpN0gATthDst3Zol_ycu4Dx7u4tmS0ETDaD7EMlFpahwzkQ/s320/13.JPG" border="0" /></a><br />...i jedna z przyczyn, dla ktorych porzucilem jedzenie wieprzowiny calkowicie:<br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_fSY10oegOoUGwAgN-RsENfig05swWi5CppU82oBkx3sYkGfPL7rwNMv7dNS7b58G2Utm6QeV6VLb_sDzkwCD7mOIow6QLcprK6Mi50W05-wbL9qliLI4qcBLyuGrb1OQK92jcnpSAwM/s1600-h/14.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289176463499936050" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_fSY10oegOoUGwAgN-RsENfig05swWi5CppU82oBkx3sYkGfPL7rwNMv7dNS7b58G2Utm6QeV6VLb_sDzkwCD7mOIow6QLcprK6Mi50W05-wbL9qliLI4qcBLyuGrb1OQK92jcnpSAwM/s320/14.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />W koncu dotarlismy na petle autobusu nr 8, i podjechalismy na dworzec autobusowy, by dopytac sie jak dojechac do Klifu Hanshana (Zimnej Gory), slawnego mnicha Zen, poety i pustelnika, ktory w Tiantai spedzil 70 lat zycia i tutaj stworzyl wiekszosc swych slawnych poematow. Dworzec o tej godzinie (18:00) zamkniety byl na 4 spusty, ale obok w bagazowni w koncu udzielono nam informacji. Wsiedlismy dalej do autobusu nr 5 i pojechalismy do centrum miasta. Duza M chciala wracac do hotelu i tam zjesc kolacje, Mala M chciala isc do KFC, ja zaproponowalem wyjscie posrednie czyli jakas knajpe w miescie. Knajpe znalezlismy po rekomendacji w sklepiku z zabawkami (Mala M dostala notesik i 4-kolorowy dlugopis), niedroga, czysta i smaczna.<br /><br />Zdjecie: Sympatyczna knajpka znaleziona dzieki miejscowej rekomendacji, cala obsluga zgromadzila sie, zeby podziwiac Mala M:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhacpAE_afUBhDaP7HSqv2yps9Al0BN2WmX0ULv7_4LFnqqjS69jxb26IQBlFz1YyoxCz29b8f3bAqQVoE5NKVOw8i3zKjy88v2tAdVEDnqkqFeEb_i9_PPVIcrHqMNaTS_q2KNRdg4eLk/s1600-h/15.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289177292944893938" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhacpAE_afUBhDaP7HSqv2yps9Al0BN2WmX0ULv7_4LFnqqjS69jxb26IQBlFz1YyoxCz29b8f3bAqQVoE5NKVOw8i3zKjy88v2tAdVEDnqkqFeEb_i9_PPVIcrHqMNaTS_q2KNRdg4eLk/s320/15.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Zjedlismy jedzenie jarskie, i dzieki swietnemu pomyslowi Duzej M wypilismy ponad pol litra wina ryzowego, oczywiscie podgrzanego. Jedzenie nas pokrzepilo, wino rozgrzalo, wzielismy takse do hotelu z przystankiem na Dworcu Polnocnym - jako ze chcialem sie dowiedziec, o ktorej godzinie odjezdzaja spod niego autobusy na szczyt Tiantai - Huading 华顶.<br /><br />Zdjecie: Z tej perspektywy swiat nabiera intensywniejszych kolorow:<br /><br /></p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBwvGbpDzlFdpWpBiojSnMiOomwW1EnyaR9oJa_id9ZN5b2Dg4EMFxj_97qJD4WgDCUjSzTaHD_P4ve9Mbb4CJx7c3vjSuX-FDZE2Rw7fvz8f6AvIoi6UKcopYESfIi4ThCiUo5-s5yQM/s1600-h/16.JPG"><img id="BLOGGER_PHOTO_ID_5289177592016706146" style="DISPLAY: block; MARGIN: 0px auto 10px; WIDTH: 320px; CURSOR: hand; HEIGHT: 240px; TEXT-ALIGN: center" alt="" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBwvGbpDzlFdpWpBiojSnMiOomwW1EnyaR9oJa_id9ZN5b2Dg4EMFxj_97qJD4WgDCUjSzTaHD_P4ve9Mbb4CJx7c3vjSuX-FDZE2Rw7fvz8f6AvIoi6UKcopYESfIi4ThCiUo5-s5yQM/s320/16.JPG" border="0" /> <p align="justify"></a><br />Ten dworzec byl rowniez zamkniety, ale kilku podpitych jegomosci powiedzialo mi, ze o 8:00 rano jedzie autobus. W koncu dotarlismy do hotelu, Mala M miala jeszcze powtorke z chinskiego i matematyki, opowiedziala nam rowniez straszny sen, ktory miala kilka tygodni temu w Szanghaju - o tym, ze byl straszny duch, ktory chcial spac na krzesle w swiatyni, a ja na niego krzyczalem, zeby nie spal. Biedactwo...<br /><br />Czwarta czesc relacji znajduje sie tutaj:<br /><br /><a href="http://yaleike.blogspot.com/2009/01/niebianskie-tarasy-czesc-4-poezja.html">Czesc 4 - Poezja Zimnej Gory</a></p>YLKhttp://www.blogger.com/profile/03634479516960304402noreply@blogger.com0