9 grudnia 2012

Moze juz czas...

...by kontynuowac pisanie bloga? Tyle wydarzylo sie przez ostatnie dwa lata, tyle podrozy, spotkanych ludzi, wrazen, miejsc, nowych pasji...
Bylo oczywiscie wiele wypadow w gory Tiantai, byl dlugi pobyt na Poludniowej Swietej Gorze Hengshan 南岳衡山, byly dlugie wedrowki po gorach wokol starozytnego miasta Linhai 临海, wizyty w buddyjskich i taoistycznych swiatyniach. Byla pielgrzymka na gore Emei i pobyt w Tybecie, podejscie pod granice z Korea Polnocna i rejs na wyspe u wybrzezy polwyspu Shandong. a poza tym mnostwo pracy i  uzerania sie z majstrami elekrykami, fliskarzami, hydraulikami i malarzami - tej gehenny koniec jeszcze nie nadszedl.
Nie mowiac o pewnym pijaku z Tajwanu, ktory zamieszkal nad nami i zeruje w nocy robiac przy tym mnostwo halasu i budzac nas ze snu. Swoja droga proby rozwiazania problemu z nim pokazaly, jak impotentne jest tutejsze prawo.

W miedzyczasie rozpoczelismy poznawanie nowych terenow, polnocnych rejonow prowincji Zhejiang, krainy herbaty i bambusow, wzgorz na ktorych ukrywaja wznosza sie buddyjskie swiatynie, a w niedostepnych zagajnikach mozna znalezc resztki pustelniczych samotni...
Bylo kilka spotkan z Billem Porterem, w tym jedna libacja:), byl wspolny wypad z T z Seattle na herbaciano-taoistyczno-buddyjskie szlaki, spotkanie z R z Japonii, byl dzwiek fletu sakuhachi wsrod ruin starej swiatyni taoistycznej i gesta mgla okrywajaca sale medytacji buddyjskiego klasztoru. I te prymitywne plaskorzezby buddow trzech czasow sprzed 800 lat, widoczne na zdjeciu, stojace przy szlaku prowadzacym do buddyjskiej swiatyni, slawnej z cudownych uzdrowien. Byla tez jaskinia taoistyczna, w ktorej znajdowalo sie zrodlo zyciowej energii.
I jeszcze wiecej.
Kiedys trzeba to bedzie wszystko spisac.

4 komentarze:

Unknown pisze...

Osobiście uważam, że czas najwyższy. Czekam z niecierpliwością na nowe opowieści. Jak już zaczniesz to potem pójdzie łatwiej. Wystarczy wpaść w rytm. Nadal mam ten adres w ulubionych. Czasem patrzę, czy coś się zmieniło. Dzisiaj znalazłem to, na co czekałem.

Pozdrawiam i czekam z dużym apetytem.

Maciek

Daniel Żurawski pisze...

Jarku! wielu czeka z niecierpliwością, ja również, nie katuj nas "murem raz jeszcze". Ożyw Blog na nowo, wiem że mało czasu, a dużo pracy, choć raz na miesiąc notatka i kilka zdjęć. Z wdzięcznością Daniel.

Unknown pisze...

Witam!
Dzieki za blog, za wspaniałe komentarze, opisy,zdjęcia... Byłam kilkadziesiąt razy w Chinach, zjeździłam Państwo Środka od Północy (DANTONG- gdzie rozpoczęła się wojna koreańska z "amerykańskim imperializmem" - aż do terenów południowo-wschodnich czyli do ZHANJIANG i wyspy HAINAN.
Wiele razy miałam zamiar pisać komentarze ze swoich pobytów ale niestety - to zajęcie zbyt pracochłonne a miałam zawsze za mało czasu- więc nie zrealizowałam tego zamiaru. Dlatego z wielką uwagą czytam Pana opisy- porównując Pana odczucia z moimi- podobnymi bardzo odczuciami podczas
licznych wyjazdow i pobytów na terenie Chin.
Czytając czuję się, jakbym tam znowu była - więc mam niesamowitą ucztę  duchową.Tęsknię przy tym za
"moimi" Chinami...Fajnie, że umieszcza Pan nazwy chińskie.
Proszę pisać - a ja będę czytać Pana opisy "od deski do deski" przeżywając raz po raz wszystko to, co mnie tam spotkało, to co dzięki Panu znowu ożyło...多感谢您。
Pozdrawiam.李 *芭海棠

YLK pisze...

Czas plynie nieublaganie, ale nowych wpisow nie przybywa... Dziekuje za mile slowa. Maciek, Daniel, Barbara, milo, ze zagladacie tutaj, dziekuje za zachete. Jak wspomnialem w "ostatnim" wpisie wciaz trwa uzeranie z majstrami, zycie wciaz rzuca klody pod nogi, ale glowa zawsze w chmurach. I choc codziennosc nie jest wcale taka kolorowa i fascynujaca, to kazdy z nas ma swoje Chiny, takie prywatne, osobiste, do ktorych lubi wracac, jesli nie fizycznie, to chocby mysla i emocjami. Dajcie mi jeszcze troche czasu, zebym mogl dojsc do siebie i podomykac sprawy, ktore ciagna sie jak (pikantne) flaki z olejem...

Pozdrawiam - YLK