11 grudnia 2008

Zimna Kraina Czarow...

Kilka tygodni temu na Sinoforum, na ktorym od czasu do czasu udzielam sie i ktore jest miejscem spotkan osob profesjonalnie i amatorsko zajmujacych sie Chinami, karolj9 zarekomendowal muzyke zespolu Cold Fairyland - Zimna Kraina Czarow 冷酷仙境. Z ciekawosci zajrzalem na strone zespolu, posluchalem ich muzyki i... bardzo mi sie ich tworczosc spodobala. Moze dlatego, ze jest tak inna od typowego tajwansko-ludowo-hongkongerskiego popu, jakim racza najczesciej tutejsze media, jest troche jakby z innego swiata; moze dlatego, ze zrobilo sie zimno, a ich muzyka tworzy klimat przypominajacy tutejsze zimowe wieczory. Moze dlatego w koncu, ze zespol jest wlasnie z Szanghaju, wiec nic dziwnego, ze jego muzyka tak dobrze wspolgra z klimatem tego miasta.

Zdjecie: Cold Fairyland prawie w komplecie - z przodu siedza Lin Di (z lewej) i Yaoyao, za Lin Di stoi Sun Jianfeng, gitarzysta, w futbolowce Seppo Lehto na basie, za nim Xi Jin'e na klawiszach; na perkusji nieznany mi uczen rytmicznej podpory zespolu, Li Jia, ktory poszedl wtedy po piwo...


Ich strona internetowa mile zaskoczyla - okazalo sie, ze zespol bedzie mial koncert w jednym z pubow na popularnej wsrod expatow ulicy barowej w Szanghaju. Zasadniczo nie lubie pubow, tamtejszej atmosfery, dymu, halasu, ale zadzwonilem do niejakiej Ms Chen, osoby poprzez ktora mozna skontaktowac sie z zespolem, z prosba o wiecej informacji o wystepie. Ms Chen powiedziala, ze pub jest jeszcze malo znany, przychodza tam glownie przyjaciele zespolu, nie ma tam typowych "bar flies" szukajacych na sile damskiego towarzystwa i odreagowujacych stres w pracy duza iloscia piwa i drinkow.

Pierwotnie planowalem kupic trzy albumy zespolu, ktore sa jeszcze w dystrybucji, ale szczerze mowiac nie bylem do konca pewien, czy w koncu trafie na ten koncert; idea byla taka, ze Ms Chen mialaby mi te albumy przyniesc. W koncu nie zadzwonilem do niej, a na koncercie zjawilem w ostatniej chwili, mocno spozniony...

Zreszta trudno byloby nazwac ten wystep jakims wielkim koncertem. W pubie, znajdujacym sie w samym srodku dawnej francuskiej enklawy (za starych dobrych czasow Francuzow bylo tu tylu, co kot naplakal, dominowali "biali" Rosjanie i chinska mafia, czerpiaca zyski z tylko tutaj legalnego handlu narkotykami) panowala luzna atmosfera, w srodku kilkanascie osob, glownie znajomi zespolu (jeden z nich zastapil nawet perkusiste w jednym utworze); do tego bardzo glosny stol graczy w kosci, ktorych halas nawet wspolgral z rytmem muzyki. Zastanawiam sie nawet, czy niektore z rytmow nie zostaly zainspirowane halasem mieszanych kostek Mahjonga 麻将...


Zespol sklada sie z szesciu osob. Frontwoman zespolu to Lin Di 林笛, nie tylko wokalistka swietnie grajaca na tradycyjnej lutni Pipa 琵琶, ale rowniez tworcza dusza grupy, ksztaltujaca jej muzyke i teksty. Dzieki niej muzyka zespolu zmienia sie z plyty na plyte, raz przypominajac folk rock z orientalnymi akcentami, a raz mroczne brzmienia w stylu Dead Can Dance. Lin Di grajac na lutni reprezentuje wschodnia estetyke, natomiast grajaca na wiolonczeli "Yaoyao" 摇摇 (formalnie nazywa sie Zhou Sheng'an 周圣安) dodaje do muzyki klasyczne zachodnie brzmienia, choc czuje sie silna inspiracje tworczoscia Yoyo Ma 马友友 (ktory notabene gral na sciezce dzwiekowej filmu Li Ang 李安 "Ukryty Smok Przyczajony Tygrys" 藏龙卧虎). Pozostali czlonkowie zespolu to zywiolowy perkusista Li Jia 李佳, nieco zagubiony gitarzysta Song Jianfeng 宋建丰, jego zona Xi Jin'e 奚近萼 grajaca na instrumentach klawiszowych, oraz jedyny cudzoziemiec w grupie, basista Seppo Lehto z Finlandii, prywatnie maz Lin Di.


Zespol gral nastrojowo, ma swoj klimat, nie chwyta sie tanich chwytow, nie probuje nachalnie nawiazywac kontaktu z publicznoscia. Pozwala muzyce naturalnie dotrzec do tych, ktorych wrazliwosc nastawiona jest na jej odbior. Jak przystalo na wizyte w pubie zamowilem piwo. Kelner byl nieco w konsternacji i probowal na sile - jak mi sie zdawalo (czesto sie zdarza, ze uczacy sie angielskiego Chinczycy wykorzystuja kazda okazje, by cwiczyc konwersacje) - rozmawiac ze mna po angielsku; dopiero potem wyjasnil, ze nie zna chinskiego, bo jest z Filipin. Biletow wstepu nie bylo. Po wystepie podszedlem do Lin Di, gratulujac wystepu i pytajac, kiedy bedzie mozna ich posluchac i obejrzec w bardziej odpowiadajacym ich muzyce venue. Lin Di powiedziala, ze ten wystep byl raczej proba przed czekajacymi ich koncertami - najpierw w Shenzhen na festiwalu rockowym, a potem w Hiszpanii. Zapytana, czy jest szansa, zeby zagrali w Polsce, odpowiedziala z zaklopotaniem, ze to nie od nich zalezy. Jesli znajdzie sie organizator, z pewnoscia chetnie odwiedza nadwislanski kraj. Jak dotad poza Chinami wystepowali tylko w Japonii, Finlandii i Holandii. Wystep w tym ostatnim kraju szczegolnie utkwil im w pamieci, jako ze odbyl sie w starym kosciele, w bardzo specjalnej atmosferze i szczegolnej akustyce. Powiedzialem Lin Di, ze spodziewalem sie bardziej jednorodnej stylowo muzyki, a tu okazalo sie, ze kazdy utwor byl inny - i klimatow Dead Can Dance bylo w sumie malo. Lin Di wyjasnila, ze kazda ich plyta jest inna, ze wciaz poszukuja, ze nie chca byc zaszufladkowani i kojarzeni z jednym tylko brzmieniem...


Byc moze kiedys wystapia w Polsce, czego karolowij9 serdecznie zycze...

Kanal zespolu na Youtube: Cold Fairyland and Lin Di

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witam,

chciałbym podziękować Panu za rozpoczęcie prowadzenie tego niezwykle interesującego bloga. Przy szukaniu Cold Fairyland dowiedziałem się, że dwie ze swoich płyt wydali na Tajwanie. Czy mogą mieć w związku z tym problem z władzami? Jak wyglądają kontakty 'kontynentu' z 'wyspą'?

Stachu

YLK pisze...

Witaj Stachu, sprawiles mi mila niespodzianke tym wpisem, bo juz myslalem, ze nikt tego bloga nie czyta... Co do pytania - wiele zespolow z Mainlandu wydaje plyty poza ChRL - czesto wlasnie w HK czy na Tajwanie. Jest to - tak przypuszczam - znacznie latwiejsze i prostsze, szczegolnie dla mniej znanych grup. Nie ma obawy o jakiekolwiek problemy czy konsekwencje natury politycznej, wladze tutaj nie sa pod tym wzgledem restrykcyjne. Niemniej jesli nadarzy sie okazja zapytam Lin Di o przyczyny wydania albumow na Tajwanie.

Anonimowy pisze...

Dziękuję za odpowiedź.

Na tym filmiku Lin Di występuje solo grając na pipa:
www.youtube.com/watch?v=7W_g4qGK6xA

Stachu

YLK pisze...

Dzieki, znam ten klip. Na koncercie zespol zagral "Osaczonego" 十面埋伏, z dlugim solo Lin Di. Ten utwor to sztandarowy utwor na pipa, i pokazuje, ze Lin Di ma nietuzinkowe umiejetnosci gry na tym instrumencie. Jak bede mial chwile czasu, to wrzuce go na Youtube.