Wczesniejsze czesci relacji znajduja sie tutaj:
Czesc 1 - miasteczko i mistrz Zhiyi
Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina
DZIEN 4
Wstalismy dzis bardzo pozno, w sam raz, zeby zjesc wczesny obiad w hotelowej restauracji. Obiad byl OK, jak zwykle zadnego miesa (stronimy od niego podczas wyjazdow, bo mieso w Chinach czesto przechowuje sie w dosc kiepskich warunkach sanitarnych, czesto rozmraza i ponownie zamraza). Dla dodania sobie energii zamowilismy duza ilosc makaronu, i na tym przezylismy praktycznie caly dzien. Poniewaz start mielismy naprawde pozny - skonczylismy obiad po 13:00 - to i plany nam sie zmienily. Zdecydowalismy zobaczyc raczej bliskie miejsca - a konkretnie taoistyczna swiatynie Tongbai 桐柏宫. Na mapie sprawdzilem, ze jedzie w tamtejsze okolice autobus nr 8, ale zeby zaoszczedzic czas wzielismy takse, ktora za Y35 zawiozla nas pod sama swiatynie. Podczas negocjacji z taksowkarzem mialem wiele watpliwosci - on twierdzil, ze podwiezie nas pod sama swiatynie, a ja mialem wrazenie, ze cos kreci - jako ze w 1996 roku, gdy bylismy tu pierwszy raz, zadnej drogi nie bylo i trzeba bylo wspinac sie ladny kawalek pod gore. Taksowkarz jednak zaklinal sie, ze mowi prawde, wiec dalismy mu szanse udowodnic to - i ku naszemu zaskoczeniu zawiozl nas zupelnie nowa droga pod wrota samej swiatyni. Czas plynie, wszystko sie zmienia, i Chiny rowniez - wrecz nie do poznania. Samej swiatyni tez nie moglismy poznac - wowczas byl to zaledwie jeden budynek zbudowany na lace pod szczytem malowniczej gory. Obecnie byl to caly kompleks swiatynny - wciaz jeszcze w budowie - polozony przy dosc ruchliwej drodze. Przyznam szczerze, ze troche mnie ta zmiana zmartwila - miejsce wiele stracilo ze swej tajemniczosci i odosobnienia. 12 lat temu w swiatyni mieszkala mniszka Ye Qiumei 叶秋梅 z niewielka grupa uczniow, ktora zarzadzala miejscem i nauczala medytacji taoistycznej wg zasad Poludniowej Galezi odmiany Kompletnej Rzeczywistosci 全真道南宗. Odmiana ta zostala zalozona przez Zhang Boduana 张伯端 zyjacego na przelomie 10 i 11 w n.e.
Zdjecie: Nacisk na moralne postepowanie byl zawsze silnie akcentowany w Taoizmie, a tajemne formuly i nauki przekazywane tylko wybranym - napis w pawilonie glosi:
"DOBROC - gdy czlowiek postepuje dobrze, choc powodzenie jeszcze nie nadeszlo, nieszczescie juz sie od niego oddalilo; gdy czlowiek postepuje zle, choc nieszczescie jeszcze nie nadeszlo, powodzenie juz go opuscilo":
Czesc 1 - miasteczko i mistrz Zhiyi
Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina
DZIEN 4
Wstalismy dzis bardzo pozno, w sam raz, zeby zjesc wczesny obiad w hotelowej restauracji. Obiad byl OK, jak zwykle zadnego miesa (stronimy od niego podczas wyjazdow, bo mieso w Chinach czesto przechowuje sie w dosc kiepskich warunkach sanitarnych, czesto rozmraza i ponownie zamraza). Dla dodania sobie energii zamowilismy duza ilosc makaronu, i na tym przezylismy praktycznie caly dzien. Poniewaz start mielismy naprawde pozny - skonczylismy obiad po 13:00 - to i plany nam sie zmienily. Zdecydowalismy zobaczyc raczej bliskie miejsca - a konkretnie taoistyczna swiatynie Tongbai 桐柏宫. Na mapie sprawdzilem, ze jedzie w tamtejsze okolice autobus nr 8, ale zeby zaoszczedzic czas wzielismy takse, ktora za Y35 zawiozla nas pod sama swiatynie. Podczas negocjacji z taksowkarzem mialem wiele watpliwosci - on twierdzil, ze podwiezie nas pod sama swiatynie, a ja mialem wrazenie, ze cos kreci - jako ze w 1996 roku, gdy bylismy tu pierwszy raz, zadnej drogi nie bylo i trzeba bylo wspinac sie ladny kawalek pod gore. Taksowkarz jednak zaklinal sie, ze mowi prawde, wiec dalismy mu szanse udowodnic to - i ku naszemu zaskoczeniu zawiozl nas zupelnie nowa droga pod wrota samej swiatyni. Czas plynie, wszystko sie zmienia, i Chiny rowniez - wrecz nie do poznania. Samej swiatyni tez nie moglismy poznac - wowczas byl to zaledwie jeden budynek zbudowany na lace pod szczytem malowniczej gory. Obecnie byl to caly kompleks swiatynny - wciaz jeszcze w budowie - polozony przy dosc ruchliwej drodze. Przyznam szczerze, ze troche mnie ta zmiana zmartwila - miejsce wiele stracilo ze swej tajemniczosci i odosobnienia. 12 lat temu w swiatyni mieszkala mniszka Ye Qiumei 叶秋梅 z niewielka grupa uczniow, ktora zarzadzala miejscem i nauczala medytacji taoistycznej wg zasad Poludniowej Galezi odmiany Kompletnej Rzeczywistosci 全真道南宗. Odmiana ta zostala zalozona przez Zhang Boduana 张伯端 zyjacego na przelomie 10 i 11 w n.e.
Zdjecie: Nacisk na moralne postepowanie byl zawsze silnie akcentowany w Taoizmie, a tajemne formuly i nauki przekazywane tylko wybranym - napis w pawilonie glosi:
"DOBROC - gdy czlowiek postepuje dobrze, choc powodzenie jeszcze nie nadeszlo, nieszczescie juz sie od niego oddalilo; gdy czlowiek postepuje zle, choc nieszczescie jeszcze nie nadeszlo, powodzenie juz go opuscilo":
Taoisci daza do uzyskania niesmiertelnosci, i w poczatkowym okresie probowali stworzyc tzw. Zewnetrzny Eliksir 外丹 - fizyczna substancje, ktora po spozyciu uczynila by czlowieka niesmiertelnym. Poniewaz jednak glownymi substancjami, ktorych uzywali do syntezy eliksiru byly olow i rtec, jego spozycie zakonczylo zycie wielu alchemikow, a takze zadnych niesmiertelnosci cesarzy. Wieki nieudanych eksperymentow doprowadzily do rozwoju tzw. Wewnetrznej Alchemii, ktorej zasady mowia, iz nalezy wykorzystac posiadane przez kazdego czlowieka "Trzy Skarby" - sile zyciowa Qi 气, esencje witalna Jing 精 i swiadomosc Shen 神 - by poprzez bardzo specyficzna forme medytacji doprowadzic do pretworzenia ich w tzw. Wewnetrzny Eliksir 内丹 - ktory ma dawac niesmiertelnosc.
Zdjecie: Zhang Boduan (984-1082), nazywany "Purpurowa" Doskonala Istota Ludzka 紫阳真人, zalozyciel Galezi Poludniowej szkoly Wewnetrznej Alchemii
Zhang Boduan 张伯端 urodzil sie w 984 roku w rodzinie o tradycjach akademickich, od najmlodszych lat czytal traktaty zwiazane z Taoizmem, Budyzmem i Konfucjanizmem, mial nawet niewielkie sukcesy w egzaminach cesarskich i rozpoczal kariere urzednicza. Zhang lubil jesc ryby i pewngo razu jego kolega ukryl pod sklepieniem zamowione ryby. Zhang, przekonany, ze zjadla je sluzaca, srodze ja ukaral, co doprowadzilo do jej samobojstwa. Po pewnym czasie spod sufitu zaczely spadac robaki i cala sprawa wyszla na jaw. Byl to przelomowy moment dla Zhanga. Niedlugo potem za zniszczenie akt zostaje on zeslany na dzikie poludnie kraju i wcielony sila do wojska, a potem wielokrotnie przenoszony do roznych garnizonow. Ok. 1069 roku podczas pobytu w centralnych Chinach Zhang otrzymuje nieoczekiwanie tajemny przekaz Wewnetrznego Alchemii od przygodnie napotkanego "Niesmiertelnego". To spotkanie owocuje napisaniem przez Zhanga traktatu "Zrozumienie Rzeczywistosci" 悟真篇, w ktorym wylozyl swoje nauki, i ktory stal sie jednym z najwazniejszych klasykow Alchemii Wewnetrznej. Sam Zhang, przekazujac ten tekst swojemu uczniowi powiedzial: "Zawarlem w nim wszystko, czego nauczylem sie przez cale zycie, prosze wydaj go, a w przyszlosci z pewnoscia ktos dzieki niemu osiagnie Tao". Nauki Zhang Boduana zawieraja silny wplyw Buddyzmu Chan/Zen, bardzo popularnego w czasach Zhang Boduana. W wieku 99 lat, wiedzac, ze nadchodzi kres jego zycia, Zhang oczyscil cialo, usiadl w pozycji medytacji i opuscil swiat zywych, majac 99 lat. Jego zwloki poddano kremacji, a w popiele znaleziono rodzaj krysztalow o zielonkawym zabarwieniu, dowod na to, ze Zhang osiagnal Tao 成道.
Nauki Zhang Boduana daly poczatek tzw. Galezi Poludniowej szkoly Wewnetrznej Alchemii. Odmiana Polnocna zostala stworzona przez Wang Chongyanga 王重阳 i stala sie slawna dzieki osobie Qiu Chuji 丘处机, najwazniejszego z jego siedmiu uczniow i osobistego doradcy Czyngis Chana. Tiantai - a konkretnie swiatynia Tongbai - jest miejscem, gdzie medytowal Zhang Boduan i gdzie napisal swoj traktat, stad tak wazne sa te gory dla chinskiego Taoizmu.
Zdjecie: Nowowybudowany Budynek Palacu Tongbai, na pierwszym planie otoczone kamiennymi latarniami Osiem Trygramow i kolo Taiji:
W swiatyni nie znalezlismy zywej duszy, tylko w jednym z budynkow z glosnikow dochodzily spiewy taoistycznych modlitw. Zaczelismy spacerowac po kompleksie, ktory jest mieszanka nowych budynkow z nieco starszymi. Na duzym podworcu znajduje sie okrag w ksztalcie polaczonych ryb 太极图, zwany popularnie symbolem Taiji, z Osmioma Trygramami 八卦 (symbolami ktorych interakcje opisuja caly proces przemian swiata) wokol. Nieco dalej znajdowal sie jeden z glownych starych budynkow, przed ktorym postawiono mocno zniszczone figury kamienne i kompletnie nieczytelna tablice, rowniez z kamienia.
Zdjecie: Purpurowy Hall, w ktorym czczony jest Zhang Boduan; jak kazda religia, Taoizm istnieje w ludowej postaci, gdzie czci sie caly szereg bostw, i elitarnej - gdzie poprzez medytacje doskonali sie wewnetrznie:
Za nim znajdowal sie przyciemniony Hal Trzech Czystosci 三清殿 - z figurami trzech najwazniejszych bostw taoistycznych: Nefrytowej Czystosci 玉清, Najwyzszej Czystosci 上清 i Wielkiej Czystosci 太清. W Taoizmie ludowym to bostwa bedace przedmiotem kultu, w ezoterycznym natomiast symbolizuja procesy zachodzace w umysle medytujacego. Od niemal 2tys. lat - czasow slawnego Ge Honga 葛洪 - taoisci uwazaja, ze los czlowieka lezy w jego wlasnych rekach a nie Niebios 我命在我不在天.
Zdjecie: Ukryty w srodku kompleksu Pawilon Trzech Czystosci:
W swiatyni palily sie kadzidla, ktorych dym wraz z panujaca cisza wprowadzal w specyficzna atmosfere.
Zdjecie: Wnetrze Pawilonu Trzech Czystosci:
Nigdzie jednak nie widzielismy mnichow taoistycznych, przetoczyla sie tylko grupa turystow, ktorzy pokrzyczeli, pocharczeli, popluli, probowali zlamac marmurowa latarnie (bezskutecznie) i sobie w koncu poszli. Kiedy juz planowalismy wyjsc z kompleksu, na podworcu pojawil sie starszy mezczyzna, zapytalem go wiec, gdzie sa mnisi. W odpowiedzi zaprowadzil nas na podworzec na zapleczu, gdzie przy stoliku, na wolnym powietrzu, siedzieli mniszka i mnich wraz z jakas kobieta.
Zdjecie: Taoistyczna mniszka Yang z kolega (ktory ponoc ma lekarstwo leczace z wylewu krwi do mozgu:
Przywitalem sie i zapytalem, czy w swiatyni dalej mieszka Mistrzyni Ye, jako ze bylismy tutaj 12 lat temu, swego czasu napisalem do niej list, na ktory nie dostalem zadnej odpowiedzi. Mniszka (ktora nazywala sie Yang 杨道长) powiedziala, ze Mistrzyni Ye zmarla w 1999 roku, krotko po swoim wyjezdzie do USA. Przypomnialo mi sie, ze rzeczywiscie podczas naszej rozmowy wiele lat temu Ye wspominala swego "brata" - z ktorym razem uczyli sie u tego samego mistrza - ktory pojechal do USA i tam propagowal nauki Taoizmu z Tiantai. Jak sie okazalo ten "brat" wrocil do Tiantai w 2000 roku przywozac cialo Ye, i pozostal w Swiatyni Tongbai jako jej przeor. Yang byla jego wlasnie uczennica. Jak sama powiedziala, interesowala sie praktykami religijnymi od wielu lat, glownie buddyzmem, ale jakos nie miala szczescia do znalezienia mistrza (Chinczycy uwazaja, ze moze sie to stac tylko za sprawa przeznaczenia 缘分). Orginalnie z miasta Zhengzhou 郑州 w polnocnej prowincji Henan 河南 w 2005 roku w wieku 39 lat przyjechala do Tiantai - i pozostala tu. Obecnie swiatynia jest domem dla kilku mnichow, ktorzy tutaj medytuja pod kierunkiem mistrza, jednoczesnie gromadzac srodki do dalszej rozbudowy swiatyni, by przywrocic jej dawna swietnosc.
Zdjecie: Widok na starsza czesc swiatynnego kompleksu, na pierwszym planie staw, do ktorego w gescie milosierdzia wypuszcza sie ryby, kupione na targu:
Palac Tongbai 桐柏宫 ma historie liczaca wiele ponad 1000 lat. Zalozony w 711 r n.e. edyktem cesarskim w miejscu, gdzie slawny mistrz taoistyczny Ge Xuan 葛玄 z 3 w n.e. tworzyl eliksir niesmiertelnosci, byl miejscem religijnych praktyk i medytacji wielu slawnych taoistow. Swiatynia stala pierwotnie w zupelnie innym miejscu - w dolinie, ktora zostala w 1958 roku zalana jako rezultat zbudowania tamy i zbiornika retencyjnego. Zamieszkujacy ja mnisi ratowali co sie dalo, podczas gdy okoliczna ludnosc rabowala, co wpadlo w rece; lokalne wladze tez nie byly bierne - ponoc wielosetletnie drewniane posagi zostaly uzyte na drewno paleniskowe. Te kilka zniszczonych przedmiotow - ktore staly przed jednym z budynkow swiatynnych - bylo uratowanych ze starej swiatyni i przeniesionych na obecne miejsce. W obecnym miejscu stala pierwotnie Swiatynia Krzyczacego Zurawia 鸣鹤观, poswiecona legendarnemu taoiscie Wang Qiao 王乔, bostwu opiekunczemu Gor Tiantai, ktory ponoc tutaj, na pobliskim szczycie Qiongtai osiagnal niesmiertelnosc i ulecial ku niebu na zurawiu. W 1958 roku mnisi z Palacu Tongbai z koniecznosci przeniesli sie tutaj i nadali jej nazwe zalanej swiatyni.
Zdjecie: Tylne wejscie do Purpurowego Hallu, z napisem "Palac Tongbai" i kolem Taiji z Osmioma Trygramami:
Obecny przelozony swiatyni jest uczniem zmarlego w latach 80tych przeora swiatyni, mistrza Xie Xichun 谢希纯. Mistrz Xie zaslynal pokazem calkowitego zatrzymania oddechu i akcji serca na ponad 20 minut podczas badan lekarskich w Hangzhou 杭州 (stolicy prowincji), a zmarl w podeszlym wieku 94 lat. Mial kilku uczniow - wsrod nich Mistrzynie Ye, obecnego przeora Zhang Gaocheng 张高澄 oraz jeszcze jedna osobe. Mniszka Yang nie powiedziala mi jego imienia, ani dokladnie gdzie sie znajduje. Wspomniala tylko, ze ma 85 lat, mieszka w jednej ze swiatyn buddyjskich w Ningbo 宁波 (duze miasto prowincjonalne) i caly czas spedza na medytacji (praktyce alchemii wewnetrznej). Skonstatowalem, ze w tym wieku konieczne jest wykorzystanie czasu, bo niewiele go pozostalo, zeby moc osiagnac cel, na co ona pokiwala na to ze zrozumieniem glowa. Siedzacy obok mnich zapytal mnie, czy bylem w gorach Zhongnan 终南山. Sa to gory w polnocnej prowincji Shaanxi 陕西, slawne z duzej ilosci zyjacych tam pustelnikow. Wiele lat temu bylem tam - raz sam, raz z Duza M i Duzym J - choc nie w celu szukania medytujacych pustelnikow.
Zdjecie: Widok z Pawilonu Trzech Czystosci, na pierwszym planie patyczki wrozebne, ceramiczna kadzielnica i niewielka oliwna lampka:
Rozmowa zeszla na slawna ksiazke Billa Portera "Road to Heaven" (Droga do Nieba), wydana na poczatku lat 90tych w USA, a kilka lat temu w Chinach. Bill opisuje w niej swoje spotkania z pustelnikami w gorach Zhongnan. Jak sie okazalo Yang czytala te ksiazke (wywolala ona gwaltowne zainteresowanie religia i zyciem w odosobnieniu wsrod mlodych ludzi w Chinach), ale uwazala, ze Bill nie spotkal prawdziwych mistrzow - wg niej to ludzie, ktorzy po to udali sie w gory, by uciec od zgielku, i z pewnoscia unikali wszelkich spotkan. Ponoc obecnie w gorach Zhongnan mieszka bardzo wiele mlodych ludzi, dziewczeta w wieku 18-19 lat, ktore zyja tam w bardzo prymitywnych warunkach szukajac odosobnienia. Oboje zgodzilismy sie, ze udanie sie do pustelni powinno byc raczej konsekwencja osiagniecia wysokiego zaawansowania w praktykach alchemii wewnetrznej, kiedy to dla osiagniecia jeszcze wyzszych umiejetnosci konieczne jest znalezienie specjalnego miejsca - a nie romantycznego zrywu, ucieczki od normalnej rzeczywistosci, checi poddania sie testowi. Po chwili Yang nagle jakby sobie cos uswiadomila i powiedziala, ze chyba ma nasze stare zdjecie w swiatyni. Poszlismy za nia, i ku naszemu wielkiemu zdumieniu - wsrod kilku innych fotografii (glownie zbiorowych z jakichs kongresow taoistycznych) znajdowalo sie zdjecie usmiechnietej Mistrzyni Ye, z Duzym J (duzym obecnie - wowczas mial 8 lat) i Duza M. Zdjecie zreszta sam zrobilem i wyslalem do Mistrzyni Ye. I Duza M i mnie bardzo to zaskoczylo, to pieczolowicie przechowane zdjecie, slad pozostawiony przez nas, uplyw czasu. W kazdym razie byl to mily akcent, ktory do konca stopil wszelkie lody. Mala M dlugo i z niedowierzaniem przygladala sie fotografii nie mogac uwierzyc, ze ten maly chlopaczek na niej to jej wielki starszy brat. Potem stwierdzila, ze brat wygladal dziwnie.
Zdjecie: Taoistyczni mnisi z Palacu Tongbai - ich stroje i fryzury (dlugie wlosy u mezczyzn) sa odbiciem zwyczajow panujacych w Chinach 400 lat temu:
Yang zabrala nas jeszcze pod budynek z pozostalosciami starego Palacu Tongbai, powiedziala, ze szczatki kamiennych figur byly darami cesarza Yongzhenga 雍正 dla owczesnego przeora swiatyni, po tym, jak ten ostatni uleczyl cesarza. Posagi przedstawialy dwoch legendarnych ministrow dynastii Shang - Boyi 伯夷 i Shuqi 叔齐. Gdy Shang zostala podbita przez Zhou w 11 w. p.n.e. Boyi i Shuqi odmowili sluzby nowemu wladcy, mowiac, ze nie chca byc karmieni przez Zhou, i udali sie w gory, gdzie zywili sie dzikimi owocami lesnymi. Gdy jednak powiedziano im, ze caly kraj - i wszystko co w nim roznie i zyje, takze jedzone przez nich owoce - nalezy do Zhou, ze wstretem odrzucili rowniez te owoce i zmarli z glodu. Boyi i Shuqi dzieki Konfucjuszowi stali sie symbolami lojalnosci poddanych wobec wladcy.
Zdjecie: Zniszczone historycznymi zawieruchami kamienne figury Boyi i Shuqi, uratowane ze starego Palacu Tongbai:
Zrobilismy sobie wraz z mnichami kilka zdjec zdjec przed swiatynia, pomogla nam w tym kobieta, ktora rozmawiala wczesniej z Yang. Jak sie okazalo przyjechala ona z Kantonu, jest bardzo zainteresowana Taoizmem i jego metodami utrzymania zdrowia. Jak mowila cieszy sie, ze latwo dojechac do swiatyni, dzieki temu prosci ludzie beda mogli trafic tutaj i nauczyc sie metod dbalosci o zdrowie. Te metody sa dobre, nie jak buddyjskie - jako ze mnisi buddyjscy czesciej niz inni choruja na raka. Mniszka Yang siedziala cicho patrzac na mnie, ja tez siedzialem cicho, choc przez chwile walczylem, zeby nie zaczac polemiki, kobieta miala dobre intencje, tylko niepotrzebnie mieszala Buddyzm z blotem. Wiadomo, ze buddysci i taoisci niezbyt sie lubia, co nie znaczy, ze nie darza sie nawzajem szacunkiem, i nikt nie zaskarbi sobie przychylnosci taoistow plujac na buddystow. Nie istotne - nagle kobieta zaskoczyla mnie, bo poszla do pokoju i przyniosla unikalne wydanie ksiazki "Historia Tongbai" - swoja wlasna kopie - i podarowala mi. Czyzby zgadla, ze lubie ksiazki?
Zdjecie: Magiczne formuly i zaklecia sa wciaz pilnie strzezona czescia Taoizmu, a ich pisanie - Hua Fu 画符 wazna umiejetnoscia zaawansowanego adepta religii:
Mniszka Yang nie pozostala w tyle - rowniez po chwili przyniosla niewielka ksiazeczke - "Drogocenna Ksiega Nefrytowej Osi" 玉枢宝经. Ksiega zawiera opis tzw. Metod Pioruna 雷法 - ktore pozwalaja ponoc (wraz z zakleciami i przy wysokim zaawansowaniu w Alchemii Wewnetrznej) zmieniac pogode, wywolywac deszcze i pioruny. Ta ostatnia na pewno przyda sie, jak ktos zacznie podskakiwac...:)
Zdjecie: Widok na zbocza gory, na ktorej znajduje sie Palac Tongbai:
Czas plynal szybko, zdecydowalismy sie wracac, poprosilismy jeszcze o pokazanie nam starej gorskiej sciezki (tej, ktora 12 lat wczesniej weszlismy na gore do swiatyni), Yang odprowadzila nas, i po pol godzinie szybkiego marszu w dol znalezlismy sie w wiosce u stop gory.
Zdjecie: Niewielka swiatynka na sciezce prowadzacej do Palacu
Wioska nie byla juz jednak tym uroczym miejscem, ktore pamietalismy, ale zbiorowisko murowanych i ceglanych bunkrow, bez stylu i smaku. Niestety, kolejny dowod postepu cywilizacyjnego w Chinach. Wrazenie dosc ponure, na dodatek szlismy droga wzdluz strumienia, nad ktorym przed kazdym domem stal wychodek z rura odprowadzajaca ludzkie odchody do wody.
Zdjecie: Wychodek z widokiem:
Nie chce nawet opisywac, jakie panowaly tam zapachy. Jedyny sympatyczniejszy akcent to stadko koz z malymi kozletami, ktorymi zachwycila sie Mala M. Po drodze minelismy jeszcze urocza knajpke, pelna smieci i ze swinskim lbem lezacym na brudnej podlodze i czekajacym na konsumenta...
Zdjecie: "Urocza" knajpka przy petli autobusowej:
...i jedna z przyczyn, dla ktorych porzucilem jedzenie wieprzowiny calkowicie:
W koncu dotarlismy na petle autobusu nr 8, i podjechalismy na dworzec autobusowy, by dopytac sie jak dojechac do Klifu Hanshana (Zimnej Gory), slawnego mnicha Zen, poety i pustelnika, ktory w Tiantai spedzil 70 lat zycia i tutaj stworzyl wiekszosc swych slawnych poematow. Dworzec o tej godzinie (18:00) zamkniety byl na 4 spusty, ale obok w bagazowni w koncu udzielono nam informacji. Wsiedlismy dalej do autobusu nr 5 i pojechalismy do centrum miasta. Duza M chciala wracac do hotelu i tam zjesc kolacje, Mala M chciala isc do KFC, ja zaproponowalem wyjscie posrednie czyli jakas knajpe w miescie. Knajpe znalezlismy po rekomendacji w sklepiku z zabawkami (Mala M dostala notesik i 4-kolorowy dlugopis), niedroga, czysta i smaczna.
Zdjecie: Sympatyczna knajpka znaleziona dzieki miejscowej rekomendacji, cala obsluga zgromadzila sie, zeby podziwiac Mala M:
Zjedlismy jedzenie jarskie, i dzieki swietnemu pomyslowi Duzej M wypilismy ponad pol litra wina ryzowego, oczywiscie podgrzanego. Jedzenie nas pokrzepilo, wino rozgrzalo, wzielismy takse do hotelu z przystankiem na Dworcu Polnocnym - jako ze chcialem sie dowiedziec, o ktorej godzinie odjezdzaja spod niego autobusy na szczyt Tiantai - Huading 华顶.
Zdjecie: Z tej perspektywy swiat nabiera intensywniejszych kolorow:
Ten dworzec byl rowniez zamkniety, ale kilku podpitych jegomosci powiedzialo mi, ze o 8:00 rano jedzie autobus. W koncu dotarlismy do hotelu, Mala M miala jeszcze powtorke z chinskiego i matematyki, opowiedziala nam rowniez straszny sen, ktory miala kilka tygodni temu w Szanghaju - o tym, ze byl straszny duch, ktory chcial spac na krzesle w swiatyni, a ja na niego krzyczalem, zeby nie spal. Biedactwo...
Czwarta czesc relacji znajduje sie tutaj:
Czesc 4 - Poezja Zimnej Gory
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz