Czesc 1 - Miasteczko i mistrz Zhiyi
Czesc 2 - Swiatynia Wysokiej Swiatlosci i skalista dolina
Czesc 3 - Taoistyczny Palac Tongbai i poszukiwacze niesmiertelnosci
DZIEN 5:
Ścieżka prowadząca do domu Han Shana jest zaiste śmieszna.
Istnieje droga, lecz nie widać śladu wozu ani konia.
Zbiegające się ze sobą wąwozy — ciężko śledzić ich zakręty,
Bezładnie pomieszane skały — niewiarygodnie surowe.
Tysiące traw pochylają się pod ciężarem rosy,
Porośnięte sosnami wzgórze szemrze na wietrze.
I jeszcze zgubiłem skrót wiodący do domu,
Ciało zapytuje cień: jak za mną nadążasz?
Dzis obudzilem dziewczyny i niemal zmusilem do wczesnego wstania i pojscia na sniadanie. W restauracji tlum - w hotelu odbywal sie akurat zjazd dyrektorow lokalnych szkol nauki jazdy. Obecnie Chinczycy duzo podrozuje, turystycznie i w interesach, ale kilkanascie lat temu, gdy wiekszosc pracowala w panstwowych zakladach pracy, jedyna mozliwoscia wyjazdu byly delegacje na roznego rodzaju konferencje; konferencje te zwykle odbywaly sie w atrakcyjnych turystycznie miejscach - dzieki temu przy minimalnym prawdziwym ruchu turystycznym Chiny mialy jako-takie zaplecze. Dzis jest zupelnie inaczej, prywatny biznes kwitnie, Bylo troche przepychanki do zarcia, ale najedlismy sie setnie, szybko przygotowalismy do wyjscia i poszlismy na przystanek autobusowy. Stamtad pojechalismy na dworzec polnocny, gdzie dowiedzialem sie, iz najwczesniejszy autobus na szczyt Huading jedzie o 8:10, przejazd zajmuje ok. godziny. Ostatni jedzie o 13:00, on tez jest ostatnim wracajacym - czyli wraca ok. 14:00. Cena biletu wynosi Y11. Informacje pozyteczne, tylko jak my sie pozbieramy, zeby tak szybko wstac? Potem wzielismy taksowke, ktora mila taksowkarka zawiozla nas na dworzec autobusow dalekobieznych 客运站. Tam wsiedlismy w bus do miejscowosci Jietou 街头镇 - podroz zajela ok. 45 minut i kosztowala Y6.5 od osoby. Przejazd byl sympatyczny, choc pogoda taka sobie - niebo zachmurzone, zasnute granatowymi chmurami, ponuro, choc cieplo. Jedna z pasazerek jak tylko wsiadla do busu, to zaczela sie obzerac jakims swinstwem w worku foliowym.
Zdjecie: Mieszkancy Jietou sa bardzo towarzyscy
Nie minelo 10 minut, a jedzenie wrocilo do worka - siedzialem obok wiec widzialem wszystko; tylko konsystencja byla plynna i kolory takie jakies malo zdefiniowane. Normalne, rzygi. Uchylilem okno i znow bylo fajnie. Nie rozumiem tylko, dlaczego ktos, kto ma chorobe lokomocyjna nie wezmie jakichs tabletek i nie usiadzie z przodu, tylko z tylu na kole i jeszcze sie zazera czyms? Podroz minel szybko, bylismy dosc podekscytowani, jako ze naszym celem byl Zimny Klif 寒岩, miejsce w ktorym slawny pustelnik i poeta Hanshan medytowal i pisal wiersze.
Zdjecie: Hanshan - Zimna Gora - tajemniczy pustelnik i poeta
Hanshan 寒山 - Zimna Gora - jest figura dosc tajemnicza, zyl w czasach dynastii Tang, prawdopodobnie w 8 w. n.e. Pochodzil z polnocnych Chin, owczesnej stolicy miasta Xianyang 咸阳 ale najprawdopodobniej zawieruchy polityczne zmusily go do udania sie na dzikie poludnie - i wlasnie tu, dzien drogi od Gor Tiantai Hanshan zamieszkal w jaskini, znajdujacej sie w Gorze Zimnego Kamienia 寒石山, od ktorej przyjal zreszta imie, pod ktorym jest znany do dzis. Jaskinia znajduje sie pod klifem, zwanym Zimnym Klifem 寒岩. Choc wiele zrodel uwaza go za mnicha Zen, a nawet za ucielesnienie jednej z boddhisatw, poezja Hanshana (ok. 300 wierszy) wskazuje, ze jego poglady byly swoistym polaczeniem buddyzmu z taoizmem. Z drugiej strony tak naprawde nie byl mnichem, lecz raczej pustelnikiem, a tylko niekiedy udawal sie do buddyjskiej Swiatyni Czystego Panstwa, by spotkac sie ze swoim przyjacielem Znajda 拾得 (pracujacym w swiatynnej kuchni) i mistrzem Wielkim Kijem 丰干. Wiersze Hanshana opisuja zycie w pustelni, z daleka od ludzi, wsrod dzikiej przyrody, pelne sa mistycznych odniesien charakterystycznych dla osoby poszukujacej duchowego wyzwolenia poprzez medytacje.
Zdjecie: Hanshan i Shide (Znajda), jego nieodlaczny przyjaciel; z biegiem czasu przeszli do legendy i stali sie ludowymi bostwami:
Musze przyznac, ze tak naprawde odkrylem Hanshana i jego poezje dopiero poznym wieczorem naszego pierwszego dnia pobytu w Tiantai. Dziewczyny juz spaly, ja zaczalem przegladac kupione ksiazki i wsrod nich natknalem sie najpierw na wzmianke o "Dziwaku z Zimnej Gory", ktory, jak sie okazalo, ukrywal sie w jednej z jaskin niedaleko Tiantai; chwile potem okazalo sie, ze wsrod zakupow znalazla sie ksiazka z jego poematami. Zainteresowanych odsylam do strony z polskimi tlumaczeniami poematow Hanshana - Han Shan: Poematy "Zimnej Góry". Uwaga: najlepiej czytac je poznym wieczorem gdzies w gorach... (wszystkie wiersze tu cytowane pochodza z tej wlasnie strony - podziekowania i uklony dla Andrzeja Osinskiego!).
Samo miejsce dla mnie osobiscie dodatkowo wiazalo sie z tym, ze Bill Porter, ktorego ksiazka "Droga do Nieba" wywarla na mnie duzy wplyw, stal sie znany wlasnie dzieki bardzo chwalonemu tlumaczenie poezji Hanshana na j.angielski.
Mala dygresja - Chiny maja swoj Szlak Jedwabny, Droge Herbaciana, ale Szlaku Poezji Epoki Tang 唐诗之路, laczacy miejsca zwiazane z najwazniejszymi poetami dynastii Tang (7-10 w.n.e.) - okresu najwiekszego rozkwitu chinskiej kultury i poezji - jest znacznie mniej znany. Tiantai jest waznym miejscem na tym szlaku, a slawny Li Bai 李白, znany z romantycznych wierszy i pijackiego trybu zycia - byl na Tiantai dwa razy i opisowi tego miejsca poswiecil kilkanascie ze swoich wierszy.
Wracajac do naszej podrozy - w koncu dojechalismy do Jietou, pierwsze kroki skierowalismy do znajdujacego sie w sercu miesciny sklepu handlowego - by zasiegnac jezyka. Sama miejscowosc wygladala bardzo typowo - niska parterowa biedna zabudowa poprzeplatana nowymi budynkami o 3-4 kondygnacjach, duzo smieci, jakies brudne garkuchnie, sterane latami busy i krolujace na wsi blaszane trojkolowce trojkolowce. Sporo ludzi, ktos tam grajacy w karty, ktos pytlujacy, inni jedzacy lunch, gwar i ruch typowy dla malych chinskich miasteczek. Tylko ten supersam pasowal tam jak piesc do nosa, ale to znak czasu, dowod szybkich zmian w Chinach. W supersamie glosna muzyka - chinski pop, sprzedawczynie gadaja i jedza makaron z blaszanych pudelek, ja ide do pomieszczenia na ktorym widnieje napis "biuro - obcym wstep wzbroniony", i pytam o to, jak dotrzec do Zimnego Klifu. Okazuje sie, ze sprzedawczyni byla ze wsi Hou'an 后岸 znajdujacej sie nie opodal klifu. Doradzila wziecie trojkolowca, ktory za Y30 powinien nas tam zawiezc. Powiedziala, ze jest dojazd do Jasnego Klifu sasiadujacego z Zimnym Klifem - dojazd regularnymi busami za grosze; odleglosc miedzy klifami to 4km (wiedzialem o tym z przewodnika), wiec mozna przejsc od jednego do drugiego piechota w godzinke. Wyszlismy wiec na placyk przed sklepem, zgadalem sie z kierowca trojkolowca, uzgodnilismy sume Y20, i wsiedlismy pod blaszana plandeke.
Zdjecie: Ten wspanialy pojazd trojkolowy powiozl nas z Jietou pod gore Hanshana
Mala M byla zachwycona - kilka dni temu chciala, zeby tata kupil Honde CRV, ale teraz jej marzeniem stalo sie posiadanie blaszanego trojkolowca z otwartym tylem. Jechalismy droga najpierw przez miasteczko, a potem wsrod suchych o tej porze roku ryzowisk i fascynujacych geologicznych formacji, gor/poteznych skal, o pionowych scianach, porosnietych sosnami, gajami bambusowymi.
Zdjecie: Widok na wioske Hou'an, w dali ponura Gora Zimnego Kamienia
Po ok. pol godzinie dotarlismy w koncu pod stojaca na osobnosci potezna formacje skalna, i nasz kierowca objasnil, ze to wlasnie jest Zimny Klif. Pokazal nam rowniez droge do jaskini, i wyjasnil, jak przejsc do Jasnego Klifu. NB oba klify znajduja sie na tej samej gorze, jeden zwrocony jest na wschod (Klif Jasny 明岩), a drugi - zachodnia (Zimny Klif). Gora stala wsrod pol ryzowych i gajow mandarynkowych, wzbudzala respekt swym majestatem i surowym pieknem pionowych skalnych scian.
Zdjecie: Surowe pionowe skaly Gory Zimnego Kamienia wywarly na nas duze wrazenie
Przeszlismy najpierw przez niewielki mostek przerzucony nad waskim ale glebokim wawozem, w ktorego dole plynal strumien, i poszlismy waska sciezka wijaca sie wsrod sadow mandarynkowych. Po prawej stronie widac bylo geste zagajniki bambusow.
Zdjecie: Bambusowe gaje i mandarynkowe sady pod gora:
Szlismy w ciszy - miejsce bylo jak zaczarowane, bezludne, tajemnicze. W koncu sciezka wolno pnaca sie w gore rozdzielala sie - ta w lewo prowadzila do schodow i dalej do jaskini, ktorej fragment olbrzymiego otworu wejsciowego widzielismy ze sciezki; sciezka w prawo prowadzila w gore, wzdluz pionowej sciany, pomiedzy olbrzymimi glazami. Ta w prawo wygladala bardziej fascynujaco, wiec zdecydowalismy sie tam najpierw skierowac nasze kroki.
Zdjecie: Ogromna sciana skalna obok ktorej znajduje sie niewielka drozka prowadzaca do jaskini:
Po chwili znalezlismy sie miedzy pionowa skala - ktora tworzyla jakby ciemny rog monstrualnego pokoju bez dachu - a olbrzymimi glazami. Ze szczytu gory spadala woda, zraszajaca glazy, i czyniaca ich powierzchnie czarna i blyszczaca. Mala M byla zafascynowana miejscem, oczywiscie oboje natychmiast zalozylismy kapoce i poszlismy umyc rece w tej rzadkiej wodnej kurtynie. Jak pisza przewodniki, gdy wieje wiatr woda jest rozpylana na mgielke, i promienie zachodzacego slonca rozszczepiaja sie naniej wywolujac tecze. Widok ten zaliczany jest do slawnych osmiu widokow gor Tiantai i zwany "Zimnym Klifem o Zachodzie Slonca" 寒岩夕照.
Zdjecie: Woda spada ze szczytu klifu na olbrzymie glazy - w sloneczny dzien tworzy sie na niej tecza:
Nam zasnute chmurami niebo nie pozwolilo na ogladanie tego zjawiska. Potem zaczelismy wspinac sie sciezka wyzej - obok niej znalezlismy napisy wyryte w wielkim glazie a nie wymieniane w zadnym przewodniku. Probowalismy isc wyzej, ale w pewnym momencie sciezka zamienila sie w wyschniete koryto gorskiego strumienia i dalsze przejscie bylo utrudnione. Wrocilismy wiec ta sama droga - oczywisce razem z Mala M myjac znow rece w spadajacej wodzie - i udalismy sie w kierunku jaskini.
Zdjecie: Wejscie do jaskini pod Zimnym Klifem:
Jej ogrom nas zaskoczyl - wejscie do niej ma 15m wysokosci, 48m szerokosci, a sama jaskinia ma 70m wglab. Wyglada jak olbrzymie pomieszczenie - ma 3tys. m2 powierzchni.
Zdjecie: Jaskinia jest ogromna - w srodku stoja obie M
W jej kilku rogach znajdowaly sie niewielkie oltarzyki, pod jednym z nich niewielki otwor studzienny przykryty blaszana pokrywa, a z lewej strony stal malo gustowny 2-kondygnacyjny kompleks budynkow - jak po chwili sie okazalo rodzaj prymitywnej swiatyni.
Zdjecie: Niewielki oltarzyk pod sciana wewnatrz jaskini
Pod jej sciana stala oparta kamienna plyta z nazwiskami osob, ktore - jak glosil napis - daly datej minimum Y100 na odbudowe swiatyni Zimnej Gory. Nad naszymi glowami slychac bylo piski nietoperzy, a kazdy dzwiek potegowalo echo. Duza M wyszla z jaskini, Mala M do niej po chwili dolaczyla, a ja dalej ja eksplorowalem, az przeszedlem do budynku z czesciowo ceglanymi, a czesciowo bialymi scianami. Na jego scianach wisialy buddyjskie sentencje, a na pieterku, na chwiejnej drewnianej podlodze znajdowal sie niewielki oltarz.
Zdjecie: Z boku jaskini znajduje sie niewielka buddyjska kapliczka, ktora opiekuje sie pani Xie
Po chwili zszedlem na dol, i natnalem sie na starsza, usmiechnieta kobiete - o nazwisku Xie 谢 - ktora, jak sie okazalo, od 5 lat mieszkala w swiatyni i opiekowala sie nia. Jak wyjasnila, przed nia w swiatyni mieszkala Pani Wang, ktora z wlasnych pieniedzy wzniosla ja. Pani Wang zmarla kilka lat temu, ponoc nagrzeszyla za zycia, stad pod jego koniec wzniosla swiatynia i zamieszkala w niej, chcac w ten sposob odkupic swoje winy. Xie miala 60 lat, byla bardzo pogodna osoba, i oprowadzila nas po jaskini, pokazujac na jej scianach formy w ksztalcie legendarnego feniksa (ptaka, ktory co 500 lat spala sie po to, by odrodzic sie na nowo z popiolow), ryb, buddy. Jak powiedziala, sama gora ma ksztalt lwa, ktorego paszcza jest jaskinia, a jej polnocno-wschodnia czesc to jego cialo i ogon. Na dnie jaskini mozna zobaczyc zwinietego smoka z glowa skierowana ku studni; z lewej strony jaskinii widac skale wygladajaca jak olbrzymi zolw, a z prawej - glowe weza wypelzajacego zza gory. Zolw i waz pilnuja jaskinii 龟蛇守洞. Przewodniki pisza, ze zolw i waz tworza slawne taoistyczne bostwo polnocy Xuanwu 玄武, to akcent taoistyczny tego miejsca.
Zdjecie: Pani Xie w pozycji medytacji na glazie, na ktorym medytowal sam Hanshan
Potem Xie pokazala nam wielki glaz przed wejsciem do jaskini - jak wyjasnila byl to kamien, na ktorym Hanshan medytowal i zademonstrowala, jak wyglada pozycja medytacji. Jak powiedziala, w medytacji najwazniejsze jest, by wszystkie mysli byly usuniete z umyslu, i by w umysle byl tylko Budda. Przyznam, ze prosta wiejska kobiecina, za jaka ja uznalem na pierwszy rzut oka, pokazala nam wowczas zupelnie inne, nieoczekiwane oblicze. Nastepnie Xie nalala nam do butelki wody z jaskiniowej studni (o ponoc magicznej uzdrawiajacej mocy). Powiedziala tez, ze jaskinia jest przyjemnie chlodna latem, i ciepla zima, a poniewaz zwrocona jest na poludniowy zachod, od 8:30 rano do wieczora slonce oswietla jej wnetrze.
Zdjecie: Widok z jaskini na okoliczne pola i gory
Po rozmowie pozegnalismy sie, ja jeszcze w miedzyczasie wrzucilem troche pieniedzy do skrzynki na datki, i poszlismy w prawo. Xie odradzala nam te sciezke, mowiac, ze nie da sie nia przejsc. Mnie z kolei zalezalo by zobaczyc jeszcze jedna atrakcje tego miejsca - formacje skalna w ksztalcie mostu, zwana Mostem Sroki 鹊桥. Poszlismy zatem sciezka wsrod ostrych traw, ktore skaleczyly w raczke biedna Mala M (ale teraz wie, ze roslinki tez maja swoja bron, ostre jak pila krawedzie). Sciezka w pewnym momencie konczyla sie niewielkim sadem mandarynkowym, zamknietym prymitywna brama. Powiedzialem dziewczynom, zeby zaczekaly na mnie (Duza M oglosila piknik - konsumpcje puszek, starych bulek i czekolady z paczki) i poszedlem dalej sciezka. Po chwili stala sie ona bardzo slabo widoczna, bardzo zarosnieta wysokimi nieprzyjaznymi cierniami i kaleczacymi trawami. Przeszedlem miedzy wielkimi glazami i doszedlem do miejsca, w ktorym sciezka konczyla sie. Odwrocilem sie by wrocic do dziewczyn, spojrzalem za siebie, i... zobaczylem Most Sroki!
Zdjecie: Dwa widoki na Most Sroki - na strone oswietlona:
...i zacieniona - podobne ujecie znajduje sie na okladce tlumaczenia poezji Hanshana, ktorego dokonal Bill Porter:
Wrazenie bylo duze, spedzilem tam dluzsza chwile, po czym wrocilem do dziewczyn. Puszka z tunczykiem byla juz otwarta, czerstwawa bulka dodala nowych sil, jeszcze lyk cudownej wody i ruszylismy w kierunku Jasnego Klifu.
Zdjecie: Droga wzdluz Gory Zimnego Kamienia, i niewielka chatka stojaca przy niej
Powiedziano nam, ze nalezy trzymac sie caly czas krawedzi gory, a z pewnoscia dojdziemy do celu. Szlismy powoli, podziwiajac niesamowite formacje skalne z naszej prawej strony, zwane Smokiem w Zelaznej Zbroji 铁甲龙, i majac najpierw pola uprawne z lewej.
Zdjecie: Smok w Zelaznej Zbroi
Po chwili obok nas pojawil sie strumien, zobaczylismy rowniez maszyne rozbijajaca kamienie - prawdopodobnie na tluczen na drogi. Mala M byla przerazona slyszac halas i widzac zmacona wode i pytala, czy rybkom nie stanie sie krzywda, ale ja uspokoilismy, ze strumien jest dlugi i rybki na pewno znalazly sobie spokojne miejsce na domek. Potem doszlismy do wsi - ktora jak sie okazalo nazywala sie Zhangjiatong 张家桐.
Zdjecie: Czas w wiosce Zhangjiatong zatrzymal sie kilkaset lat temu
Zdjecie: Stare drewniane domostwo w wiosce
I znow przeniesienie w czasie - mnostwo domostw sprzed kilkuset lat, kamiennych drozek miedzy domami, studzien, ludzie biedni ale pogodni, usmiechnieci. Mala M oczywiscie wzbudzila wielkie zainteresowanie (jak zwykle), starsi ludzie wylegli, zeby nas zobaczyc.
Zdjecie: Nie trzeba miec nawet wszystkich zebow by byc szczesliwym - czyzby wspolczesny Hanshan?
Skoro ukryję się na „Zimnej Górze”
Żyjąc z górskich roślin i jagód
Przez całe życie — to, czym mam się martwić?
Każdy podąża tylko za swoją karmą,
Dni i miesiące przepływają jak woda,
Czas to tylko iskierki wykrzesane z krzemienia.
Idź naprzód i pozwól, aby świat się zmieniał —
Ja jestem szczęśliwy siedząc sobie wśród tych skał
Wskazano nam droge, powiedzielismy, skad przybywamy i co robimy, poszlismy dalej. Czas plynal nieublaganie i uswiadomilismy sobie, ze Jasnego Klifu zobaczyc nie zdazymy.
Zdjecie: Ta formacja skalna znajduje sie na polnocnym koncu Gory Zimnego Kamienia - w prawo droga wiedzie do Zimnego Klifu, w lewo - do jasnego
Droga rozwidlala sie, w koncu znalezlismy wlasciwa droge ku Jietou i dowiedzielismy sie, ze ostatni autobus spod Jasnego Klifu wraca do Jietou o 16:30. Idealnie nam to pasowalo, jako ze ostatni bus z Jietou do Tiantai wg naszych informacji jechal pare minut po 17:00.
Troche stalismy i czekalismy, w koncu dla rozgrzania sie poszlismy w kierunku Jietou.
Zdjecie: Stare domostwo w wiosce Hecun:
...i przedszkole przy wioskowym klubie kultury; starsze dzieci opiekuja sie mlodszymi:
Przeszlismy przez wioske Hecun 何村, szlismy, szlismy, zaczal padac drobny deszcz, zjedlismy troche czekolady dla poprawienia humorow, weszlismy na chwile do dwoch malenkich przydroznych taoistycznych kapliczek, wypilismy resztke cudownej wody, i szlismy dalej - az prawie doszlismy do Jietou.
Zdjecie: Na wsi chinskiej kobiety albo ciezko pracuja w polu:
...albo chalupniczo - recznie robia maty na siedzenia samochodowe:
Ostatnie 500m przejechalismy busikiem, ktorego kierowca nas uspokoil, ze choc ostatni bus do Tiantai juz pojechal, to mozemy pojechac taksowka, ktora bierze pasazerow za Y10 i odjezdza, gdy ma komplet. Jak tylko wyszlismy z busu podszedl do nas kierowca taksowki, ale dziewczyny chcialy jeszcze kupic cos do picia w supersamie. W pewnym momencie wpadl kierowca pytajac, czy jedziemy, ja poprosilem, by poczekal 5 minut, on zgodzil sie, wyszedl i tyle go widzielismy. Sciemnilo sie, padalo coraz mocniej, a mysmy czekali udzielajac doglebnego wywiadu okolicznym mieszkancom. Czekalismy, czekalismy, a taksowki nie przyjezdzaly.
Zdjecie: Wieczor w Jietou, pada deszcz, jest zimno, a taksowki ani widu, ani slychu
W koncu podjechal niewielki busik, ktorego kierowca zaprosil nas do srodka. Zapytany, za ile nas powiezie powiedzial, ze nie chce pieniedzy, jedzie do Tiantai, nudzi mu sie jechac samemu, wiec wezmie nas za darmo. Ja sie na to nie zgodzilem, bo tak nie wypada, on opieral sie, w koncu rzucil sume Y10 i pojechalismy. Opowiadal nam o sobie - ze ma hotel w Tiantai dany w ajencje, z czego ma Y110tys. rocznie, ma rowniez fabryke paszy w miescie Shaoxing 绍兴, zatrudniajaca 100 osob, 6 samochodow w tym BMW serii 5, 22-letnia corke na studiach na slawnym Uniwersytecie Tongji w Szanghaju, i dwa lata od niej mlodszego syna uczacego sie w Tianjinie. Rozmowa byla sympatyczna, ale ja prawie zasnalem. Zawiozl nas pod dworzec autobusowy, pozegnalismy sie, zlapalismy taryfe i pojechalismy zjesc cos w obiecanym Malej M KFC. Zarcie tam paskudne, ale Malej M smakowalo, tylko sie dziwila, ze kurczak ma kosci, bo dotad tak podanego kurczaka nie widziala. Ja jej wytlumaczylem, ze to, co je, jest zrobione z kury, a ta ma kosci i mieso. Bardzo sie temu Mala M dziwowala. Potem znow wzielismy taksowke, i bardzo zmeczeni wrocilismy do hotelu. Mala M jak zwykle zrobila lekcje, jeszcze tylko kapiel, i spac.
Minal dzien, nadeszla noc, a slowa Hanshana jakos nie chca wyjsc z glowy...
Wierzyciele nie zawracają mi głowy
W chłodzie rozpaliłem małe ognisko
Kiedy doskwiera mi głód, gotuję sobie nieco zielonych warzyw.
Nie mam żadnego prawa własności, tak jak bogaty chłop
Z jego olbrzymią stodołą i pastwiskiem —
On tylko wznosi więzienie dla siebie samego.
Raz się tam znalazłszy, nie może się wydostać.
Pomyśl o tym —
Wiesz dobrze, że może to przydarzyć się i tobie...
Piata czesc relacji preczytasz tutaj:
Czesc 5 - Gora Czerwonej Twierdzy i Niebianska Jaskinia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz