Zdjecie - Stara uliczka prowadzaca do najwiekszego muzeum kamiennych steli - i najstarszych kaligrafii - w Chinach:
Moj pobyt w Xi'anie koncentrowal sie wokol codziennych cwiczen z mistrzem - pobudka o 6:00, przejazd do muzulmanskiej dzielnicy 回坊 na sniadanie, przejscie pod mury miejskie (Xi'an otoczony jest liczacymi sobie ponad 600 lat poteznymi murami), cwiczenie z mistrzem i grupa jego uczniow, potem przejscie na lunch, powrot do hotelu, sjesta, znow cwiczenie - najpierw samodzielne, potem w domu mistrza, kolacja u niego w domu, powrot do hotelu, robienie notatek, cisza nocna. Po 2 dniach stwierdzilem jednak, ze nie bede marnowal czasu na popoludniowa drzemke, i dwa razy pojechalem do slawnej Swiatyni Osmiu Niesmiertelnych; wieczorem natomiast jezdzilem do dzielnicy muzulmanskiej, ktorej nie mozna odmowic specyficznego kolorytu - mnostwo najrozniejszego jedzenia, sklepiki, mnostwo ludzi, turystow, muzulmanie zarowno narodowosci Hui 回族, jak i Ujgurowie 维吾尔族, zupelnie inne Chiny...
Zdjecie - ulubionym miejscem porannych cwiczen mieszkancow Xi'anu sa parki polozone wzdluz olbrzymich murow miejskich:
Zdjecie - Brama Wenchang 文昌门 w poludniowej czesci murow:
Piszac o Xi'anie koniecznie trzeba wspomniec lokalne potrawy. W miescie bylem wielokrotnie, zarowno sam i z rodzina, jak rowniez prowadzac wycieczki z Polski. Atrakcje w postaci najrozniejszych zabytkow troche mi sie juz opatrzyly (moze z wyjatkiem Muzeum Historii Prowincji Shaanxi 陕西历史博物馆, w ktorym wizyta jest zawsze fascynujaca wycieczka w gleboka przeszlosc Chin). Jedzenie w Xi'anie nie znudzilo mi sie jednak w ogole. Nie moge wiec go tutaj pominac. Najlepsza chyba kuchnie mozna znalezc w dzielnicy muzulmanskiej. Po pierwsze zadnej wieprzowiny, co dla mnie oznacza mozliwosc jedzenia wszystkiego; po drugie doskonale smaki - wyrazne, z przewaga arabskich przypraw i oczywiscie wszechobecnej ostrej papryki; po trzecie swietne slodycze - m.in. autentyczna chalwa, ktora nie odmiennie kojarzy mi sie z dziecinstwem, gdy byla rzadkim i prawdziwym rarytasem.
Zdjecie - Zupa Pieprzowo-Paprykowa 胡辣汤 smakuje z rana jak smietana...
Rano zwykle jadalismy zupe pieprzowo-paprykowa Hulatang 胡辣汤. Moze wydac sie dziwne, ze od rana meczy sie pusty zoladek ostrym jadlem, ale jakos nigdy nie mialem z tego powodu zadnych klopotow zoladkowych. Zupa wystepuje w dwoch odmianach - henanskiej (z prowincji Henan 河南) - jest gesta, szklista, zaciagnieta skrobia, z kapusta, ziemniakami, slodka papryka i wolowymi klopsikami, smakiem odrobine przypomina nasza zupe gulaszowa; i odmianie z Shaanxi 陕西 - ta jest ciemna, z cholera wie czym, bo jest nieprzezroczysta, ale tez jest bardzo smaczna.
Zdjecie - Muzulmanka sprzedajaca zupe Hulatang na ulicy:
Do zupy obowiazkowo kupuje sie gruby placek Mo 馍, ponoc typowa rzecz dla kuchni arabskiej, ktory rozdrabnia sie na dosc grube kawalki, topi je w zupie, i tak zajada. Poniewaz zupa jest dosc gesta, czesto po niej pilismy albo cieple mleko sojowe Doujiang 豆浆 albo rzadki kleik ryzowy Xifan 稀饭. Z jakichs nie znanych mi przyczyn Chinczycy nie pija z rana herbaty, co najwyzej goraca przegotowana wode albo wlasnie kleik ryzowy.
Zdjecie - Najrozmaitsze orzechy, migdaly i suszone daktyle oferowane na straganach w dzielnicy muzulmanskiej:
Jednego dnia zrobilismy sobie przerwe od zupy, i dla odmiany zjedlismy chyba najbardziej typowe chinskie sniadanie - rodzaj "chruscikow" gotowanych na glebokim oleju, czyli tzw. Youtiao 油条. Praktycznie w calych chinach mozna rano zobaczyc, jak na ulicy, na prowizorycznych piecykach zrobionych z metalowych beczek po oleju, gotuje sie Youtiao, obok stoja stoly, przy ktorych klienci na wolnym powietrzu konsumuja je, najczesciej jedzac rowniez lekki serek sojowy zwany "Sojowym Mozgiem" Doufunao 豆腐脑, o konsystencji galarety, do ktorego dodaje sie rozne przyprawy czy kiszonki; mysmy nasze Youtiao zjedli z mlekiem sojowym.
Zdjecie - Restauracja Rodziny Mi serwujaca Paomo jest zawsze pelna:
Jesli chodzi o obiady, to dominowalo moje ulubione Paomo 泡馍. Paomo to typowy przysmak kuchni muzulmanskiej. W skrocie mozna powiedziec, ze jest to rodzaj zupy z miesem i kawalkami placka. Ciekawy jest jednak sposob przyrzadzania - w ktorym zreszta klient bierze aktywny udzial. Pierwsza rzecz, to uiszczenie rachunku - wowczas trzeba rowniez podjac decyzje, czy chce sie zupe wolowa czy barania. Ogolnie ta druga uwazana jest za smaczniejsza i bardziej odzywcza (Chinczycy uwazaja baranine za mieso "cieplo", ktorego spozywanie skutecznie rozgrzewa organizm i chroni przed zimnem); co ciekawe, jeszcze nie trafilem na Paomo z baranina, ktora mialaby ten charakterystyczny paskudny zapach, ktory mozna czesto spotkac przy potrawach z baraniny serwowanych w naszym kraju. Dostaje sie pusta miske i kilka (w zaleznosci od zamowienia) niewielkich plackow Mo 馍. Dodatkowo kazdy dostaje - w ramach ceny - niewielki spodek z kiszonym slodkawym czosnkiem Tangsuan 糖蒜 i ostra pasta z papryki.
Zdjecie - szefowa knajpy trzyma kase (maz nie jest godzien zaufania); na malych talerzykach placki, slodki czosnek i ostra papryka:
Z tym wszystkim siada sie przy stole - a o miejsce nie jest w porze lunchu latwo - i przystepuje do darcia placka na drobne kawalki (w przypadku Hulatang kawalki byly duze, a przy Paomo im drobniejsze, tym efekt jest lepszy). Drac placek mozna sobie pogadac z kumplami, jest to - ja zwykle w kuchni chinskiej - swietna okazja do wymiany pogladow, nawiazania blizszych ukladow, etc. Po rozdrobnieniu placka oddaje sie go kelnerowi, ktory w brudnym kitlu uwija sie miedzy stolikami. On pyta, jaka zupe chcemy (wolowa czy barania), po czym daje nam metalowy numerek. W kuchni do naszej miski wrzucane jest mieso, zwykle ze sporym kawalkiem tluszczu, makaron sojowy 粉丝, jakas zielenina, wlewana zupa, a nastepnie calosc jest gotowana. Po jakichs 15 minutach kelner wychodzi z miska i wywrzaskuje nasz numer - i daje nam zupe po jego okazaniu. Ciekawe, ze w miesie nie widac juz tluszczu - wytapia sie on calkowicie podczas gotowania.
Zdjecie - Rozdrabnianie placka Mo:
Moim ulubionym miejscem, w ktorym serwowane jest Paomo jest Restauracja Rodziny Mi 米家泡馍馆 w dzielnicy muzulmanskiej. Jest ona bardzo slawna, wszystkie elementy - mieso, czosnek, placki - sa robione wg specjalnych receptur, co daje dosc wyjatkowy efekt smakowy. Niestety, niekiedy dochodzi do pomylek, i dostajemy zupe z plackiem pokruszonym nie naszymi, ale obcymi brudnymi lapami. Knajpa jak wspomnialem jest rodzinna, kiedys tatus wzial synka, kase, i w nielegalnych zakladach obstawili kilka druzyn pilkarskich. W rezultacie przegrali milion yuanow, i potem przez dluzszy czas nie tylko, ze jakosc Paomo gwaltownie sie pogorszyla, ale rowniez serwis mocno podupadl. Chyba jednak albo juz wyszli na swoje, albo doszli do siebie, bo podczas tej wizyty jedzenie bylo lepsze, niz kiedykolwiek. Paomo serwowane jest na kilka sposobow, w zaleznosci od ilosc zupy, w ktorej podaje sie je do konsumpcji. Rodzina Mi przygotowuje je na tzw. suchy sposob 干泡 - do jedzenia dostaje sie kawalki placka nasaczone zupa, tak, ze w misce nie ma praktycznie plynu; inny sposob podawania to tzw. Miasto Otoczone Woda 水围城 - w tym przypadku zupy jest na tyle w misce, ze otacza ona umieszczone w srodku i nasaczone nia kawalki placka.
Zdjecie - Rogaliki Mahua serwowane w "oleistej herbacie" z kostnego mialu:
Inny przysmak to tzw. Mahua 麻花, czyli rodzaj pieczonych, pokreconych twardych "rogalikow". Serwowane sa one w tzw. Oleistej Herbacie Youcha 油茶 - wrzucane do niej, gotowane przez chwile do zmiekniecia, i serwowane w misce razem z zupa. Sama Youcha zaparzana jest na brazowym proszku - calkiem niedawno dowiedzialem sie, ze sa zmielone kosci wolowe. "Herbata" czesto podawana jest na slodko - z cukrem, orzechami i rodzynkami. Muzulmanie maja rzeczywiscie smykalke do gotowania. Oprocz Paomo i Hulatang feruja oczywiscie slawne baranie szaszlyki 羊肉串, placki nadziewane miesem, Xiao Chao 小炒 (robione jak Paomo, ale z ostra papryka), najrozniejsze makarony (podawane w zupie - cos w rodzaju naszej zupy z makaronem) lub podsmazane. Nie moze rowniez zabraknac pierozkow Jiaozi 饺子 z ktorych Xi'an slynie (w programie wycieczek jest tzw. Pierozkowe Przyjecie 饺子宴, podczas ktorego serwuje sie dziesiatki rodzajow pierozkow, z roznym nadzieniem i roznego ksztaltu). Najpopularniejsze sa Jiaozi w kwasnej zupie 酸汤饺子 - jak nazwa wskazuje podawane sa one w zupie z duza iloscia octu winnego. To konkrety, a oprocz nich sa rowniez inne specjaly - suszone daktyle, orzechy wloskie, migdaly i dziesiatki najrozniejszych slodyczy - mnie szczegolnie przypadla do gustu wspomniana wyzej chalwa orzechowa 花生酥 oraz nadziewane persimonowe placki o smaku osmantusa 黄桂柿饼. To ostatnie wymaga wyjasnienia.
Zdjecie - Persimonowe placki podczas smazenia:
Otoz persimony to rodzaj owocow, ktore wygladaja troche jak pomidory, rosna na drzewach i dojrzewaja jesienia. Mozna jesc je surowe, ale tylko dojrzale, bo przedtem sa potwornie gorzkie. Dojrzaly persimon to taki, ktory w srodku jest kompletnie plynny, a skore ma bardzo miekka. Mozna miazsz jesc lyzeczka, jest bardzo slodki. Gdzies w pazdzierniku 1990 roku szkola zabrala nas na wycieczke do cesarskich grobowcow pod Pekinem. Jest tam mnostwo sadow owocowych, w tym sporo wlasnie persimonowych. Kolega z Bangladeszu polakomil sie na nie, kupujac kilka od przydroznej sprzedawczyni, i zaczal je konsumowac w autobusie. Po kilku minutach jazdy byl upackany jak niemowlak, bo persimony nie daly sie jesc normalnie trzymajac w reku. Po powrocie do akademika doprowadzila sie do porzadku, ale parenascie godzin pozniej zaczelo go czyscic od srodka ze hej... Madre ksiazki pisza, ze dojrzaly surowy persimon dobrze robi na zatwardzenie, ale spozyty w sporych ilosciach wywoluje rozwolnienie. Ciekawe, ze gotowany z kolei zatrzymuje rozwolnienie... Kandyzowane persimony sa nadziewane orzechami i utartymi z cukrem kwiatami osmantusa (sa to bardzo drobne, najczescie zolte kwiatki, o bardzo intensywnym zapachu, kwitnace jesienia), wygladaja jak niewielkie, okragle placki, i sa sprzedawane na wielu straganach w muzulmanskiej dzielnicy Xi'anu.
Zdjecie - Starszy muzulmanin czytajacy gazete na ulicy - nawet zima lepiej wyjsc na zewnatrz, niz siedziec zamknietym w domu:
Muzulmanie w Xi'anie to dosc zamknieta spolecznosc, trzymajaca sie razem w swojej enklawie 回坊. Maja wielka smykalke do handlu, takze tego drobnego, pracuja ciezko, czesto od najmlodszych lat. Zatrudniani sa czesto nastoletni chlopcy w wieku 12-13 lat, pochodzacy z biednych prowincji z polnconego zachodu Chin (najczesciej Gansu 甘肃 i Ningxia 宁夏); dostaja 70 yuanow (ok. US$10) miesiecznie, plus marne jedzenie; miejsce do spania musza sobie znalezc sami, zwykle gdzies w suterenie. Jesli wlasciciel pozwoli przespac im sie w knajpie na zlozonych stolach, to uwazaja to za wyroznienie. Wstaja o 3 nad ranem, ida kupic produkty do przygotowywania sniadania dla klientow, potem pomagaja w gotowaniu, sprzedaja posilki, potem znow praca w przygotowaniu lunchu, 3 godziny snu, i znow praca, zwykle do okolo polnocy. Praca jest niewolnicza, chlopcy sa czesto traktowani przez wlasciciela bestialsko, nic dziwnego, ze to wlasnie wsrod nich szerzy sie przestepczosc. Wladze patrza na sprawe przez palce, bo kwestia mniejszosc narodowosciowych - szczegolnie tych wyznajacych Islam - zawsze byla delikatna (czeste konflikty miedzy natywnymi Chinczykami - Hanami - a chinskimi muzulmanami), a poza tym - jak mowi stare powiedzenie - w za czystej wodzie ryby zyc nie moga 水至清则无鱼.
Zdjecie - Placki z nadzieniem warzywnym lub warzywno-miesnym smazone sa na poczekaniu:
LUDZIE...
...na polnocy Chin wyraznie roznia sie od tych na poludniu. Wiekszosc poludniowcow jest szczupla i drobna, natomiast Chinczycy z polnocy sa wyraznie wieksi, roslejsi. Do tego maja inne rysy twarzy, i mocno uogolniajac mozna powiedziec, ze ci z polnocy wygladaja bardziej "klasycznie". Chinczycy z polnocy odnosza sie do poludniowcow raczej pogardliwie, czasami nazywajac ich "drobnymi zlodziejaszkami" 瘪三 (to okreslenie szanghajskie, ale przyjelo sie juz w calym kraju) ze wzgledu na rachityczny wyglad i falsz w spojrzeniu... Podczas moich pobytow mialem okazje ogladac wiele scenek ulicznych, i rozmawiac ze znajomymi z Xi'anu.
Zdjecie - Placki Mo w dwoch rozmiarach - wieksze do nadziewania, mniejsze do rozdrabniania:
Przede wszystkim potrafia oni wypic, naprawde. Ogolna opinia o Chinczykach jest taka, ze potrafia sie upic niewielka iloscia alkoholu (jest taki dowcip z broda - opowiada student: "kupilismy butelke piwa na trzech a potem juz nic nie pamietam"...). Ponoc nawet naukowcy zauwazyli, ze Chinczykom brakuje jakiegos enzymu rozkladajacego alkohol, stad mala jego dawka zwala ich z nog. Moje obserwacje jednak sa zupelnie inne. Mieszkancy Xi'anu potrafia wypic, i to duzo. Preferuja smierdziuche powyzej 50 stopni (slaby alkohol uderza do glowy z opoznieniem, wpada sie pod stol zanim czlowiek sobie uswiadomi, ze ma dosc - tak mi tlumaczono). Pija malymi kieliszkami, ale duzo, zaczynajac od ogolnego toastu, a potem pijac kazdy z kazdym, albo kilku z jednym. Znajomy opowiadal, ze jeden z jego przyjaciol uwielbia wodke, kiedys upil sie mocno, wyszli z knajpy, a on po kilkunastu krokach zaczal wymiotowac. Jak go zapytali, czy jest jeszcze pijany, to odpowiedzial, ze w 80%. Po chwili znow go wzielo, ale na to samo pytanie odpowiedzial, ze w 60%... Inny pil az do krwotoku z zoladka. To wszystko obala mit o niemogacych wypic Chinczykach.
Zdjecie - Muzulmanska knajpa - w srodku serwuje sie pierozki w kwasnej zupie, a na zewnatrz sprzedaje slodkie co-nieco - placki persimonowe:
Kolejna rzecz - sa skorzy do bitki. Bylem swiadkiem sytuacji, gdy dwoch facetow siedzialo obok siebie na chodniku, i mialo czyszczone buty przez pucybutow. Nagle ni stad ni zowad jeden ryknal na drugiego, drugi rzucil w niego wiazanka, obaj wstali, po czym jeden nagle ruszyl na pierwszego i strzelil go w twarz. Tamten nawet sie nie zachwial, zaczal na pierwszego dalej rzucac bluzgi, pierwszy chyba stracil troche rezonu, wyciagnal komorke i zaczal dwonic po pomoc (wowczas dolaczylem do tlumu gapiow, zeby posluchac, o co poszlo): "Wez trzech ludzi i przyjezdzajcie szybko, nie zapomnijcie wziac giwer" (带三个人快过来,别忘带东西). Mysle sobie, bedzie jatka, ale drugi jak to uslyszal, to szybko odszedl, zlapal takse na rogu i odjechal... Sytuacja zupelnie jak z filmu.
Zdjecie - uliczni pucybuci - w takim miejscu bylem swiadkiem bojki:
Wyjezdzajac z Xi'anu autobusem na lotnisko widzialem podobna sytuacje - taksowkarz cos tam mruknal po nieudanym lapaniu klienta na kurs do lotniska, klient to uslyszal, ruszyl na tamtego, ryknal na niego, ale taksowkarz polozyl uczy po sobie, zaczal patrzec na boki i usmiechac sie glupio (taki usmiech to u Chinczykow oznaka zaklopotania).
Zdjecie - makaron mozna robic w rozny sposob, takze wyciskac w takich drewnianych szczekach:
Kolega opowiadal, ze do bijatyk dochodzi czesto, sam wielokrotnie bral w nich udzial. Raz ze znajomym ze szkoly byli w centrum handlowym. Doszlo do pyskowki z robotnikami sezonowymi, jeden z robotnikow uderzyl znajomego, ten jak poczul krew, to opanowala go furia, chwycil za os od roweru, i zdzielil z calej sily najblizszego napastnika; tamten zalal sie krwia i osunal nieprzytomny na ziemie (zasada jest taka, ze w przypadku potyczki z duza iloscia napastnikow, nie nalezy bic sie ze wszystkimi, ale wybrac mozliwie slabego i okaleczyc go, w ten sposob zniechecajac pozostalych do walki). Przyjechala wezwana przez obsluge sklepu policja, zabrala kolege, jego znajomego i grupe robotnikow na komisariat. Oficer spojrzal na mojego kolege i powiedzial: "Widac od razu, ze z ciebie ladne ziolko". Nagle zadzwonil telefon, oficer wyszedl na chwile, po czym wrocil i zwrocil sie do robotnikow: "Jestescie spoza Xi'anu, nie wiecie, ze jego mieszkancy mowia dosc ostro, ale to u nas normalne, i wcale nie oznacza, ze sie kloca z kims." "A wy" - tu zwrocil sie do kolegi i jego znajomego - "musicie zaplacic po 200 yuanow za zaklocanie porzadku". Chlopaki zaplacili, robotnicy wyszli, a gdy drzwi sie za nimi zamknely, oficer... oddal im pieniadze! Okazalo sie, ze w miedzyczasie kolega zadzwonil do znajomego, ktory jest szefem lokalnego oddzialu odpowiednika naszego ZOMO 武警 w Xi'anie, a ten natychmiast skontaktowal sie z komendantem posterunku, i sprawa zostala zalatwiona. Chlopaki wyszli z posterunku, a tam czekali na nich robotnicy z przeprosinami, mowiac "jestesmy zamiejscowi, nie chcemy miec klopotow tutaj, zebralismy razem 400 yuanow, prosze, wezcie je na zgode."
Zdjecie - Prazenie orzechow w goracym piasku - calosc mieszana jest w specjalnej mieszarce:
Ta historia, opowiedziana mi przez bohatera wydarzen, przy okazji dobrze ilustruje sile prawa w Kraju Srodka... Nic wiec dziwnego, ze gdy w zeszlym roku pewien chlop spod Xi'an domagal sie sprawiedliwosci, posunal sie do wziecia autobusu australijskich turystow jako zakladnikow, zadajac w zamian spotkania z komendantem policji w miescie. Sytuacja ta skonczyla sie tak, jak wszystkie podobne - zastrzeleniem terrorysty przez snajpera.
Wracajac do bijatyk - tego typu sytuacje raczej nie maja miejsca na poludniu - owszem, zdarzaja sie pyskowki, ale rzadko kiedy dochodzi do rekoczynow. A jesli w ogole, to zwykle kobieta oklada faceta...
Zdjecie - Muzulmanin sprzedajacy chalwe (w czerwonych papierkach):
Kierowcy w Xi'anie jezdza bardzo szybko i w ogole maja pieszych gleboko. Nie jest to rzadkosc, kulturalnych kierowcow w Chinach mozna na palcach policzyc. W Szanghaju przyzwyczailem sie do "wymuszania" pierwszenstwa podczas przechodzenia na pasach na zielonym swietle (taksowki zwykle scinaja przed przechodniami, lub wolno wjezdzaja miedzy nich na pasy, szczegolnie gdy skrecaja i maja warunkowe zielone swiatlo). W Xi'anie tez tak probowalem, i kilka razy doslownie otarlem sie o smierc, by w koncu kumpel kategorycznie nie zakazal mi tego zachowania. Zreszta podczas mojego krotkiego pobytu w Xi'anie zdarzyla sie cala seria wypadkow, w tym jeden szczegolnie tragiczny, gdzie ciezarowka "Wyzwolenie" 解放 wjechala na grupke dzieci jadacych do szkoly na rowerach, zabijajac 4 z nich; kierowca uciekl z miejsca wypadku. Policja zaoferowala 100tys. yuanow nagrody dla osoby, ktora pomoze go znalezc (NB w dzisiejszej gazecie wlasnie przeczytalem, ze kierowca oddal sie w rece policji).
Miasto lezy na szlaku z dzikiego zachodu Chin na wschod, takze szlakach przewozu narkotykow, stad tez przestepczosc jest duza, szczegolnie nalezy uwazac na okolice dworca kolejowego, ktore wsrod mieszkancow miasta maja zla slawe. Cudzoziemcy, ktorzy w Chinach moga czuc sie raczej bezpiecznie, rowniez padaja ofiarami napadow - znajomemu z Niemiec przed dworcem dwoch wyrostkow zabralo walkmana (to byla polowa lat 90tych) pod grozba uzycia noza.
Xi'an ma swoja atmosfere, ciekawa historie, mnostwo zabytkow, na ktorych pelne zwiedzenie potrzeba lat, a dodatkowo Starbucksa z darmowym internetem. Ma ciemne i jasne strony, jak kazde miejsce, ale da sie lubic.
Szczegolnie za to jedzenie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz