17 listopada 2008

Putuoshan 普陀山 - Dzien 1 - Czesc 1

Dzien wyjazdu. Jedziemy na Putuoshan; najpierw taksa do mostu Nanpu 南浦大桥, potem autobus do Zhoushan (na trasie most przez Zatoke Hangzhou i przeprawa promowa do Wyspy Zhoushan), potem szybka lodz do ostatecznego celu naszej podrozy - Swietej Wyspy Buddyjskiej Putuoshan.
Wstalismy - jak na nas - dosc wczesnie, bo ok. 7:30. Ja musialem sie jeszcze spakowac, wzielismy jakis prowiant, walizy, Mala M, jej misia i w droge. Taksowka do mostu Nanpu. Najpierw wszystko wygladalo optymistycznie - samochodow na wiadukcie bylo nie za wiele, choc troche zaczelismy sie martwic, czy zdazymy. Pierwotnie planowalismy wyjscie z domu o 8:45, a wyszlismy o 9:20 - autobus spod mostu mielismy o 10:00. Wszystko jako tako posuwalo sie do przodu, ale na obwodnicy zaczal sie korek - niemal przestalismy sie posuwac do przodu. Ja chwycilem za komore i zadzwonilem do biura turystycznego, poprzez ktore kupilem bilety, zeby wstrzymali autobus o kilka minut. Ci odeslali mnie z kwitkiem - zebym zadzwonil na dworzec autobusowy. Tam nikt nie odbieral. Na szczescie okazalo sie, ze moja komorka pokazuje czas przyspieszony o 3 minuty. Gdy podjechalismy w okolice dworca, okazalo sie, ze kierowca nie wie, gdzie on dokladnie sie znajduje. Zostaly nam z 2 minuty, a tu kierowca przystaje, wysiada, dopytuje sie, wsiada ponownie, a wszystko w slimaczym tempie. Ja oczywiscie gonie go, przeklinajac nie do konca pod nosem, ale w kazdym razie w jezyku dla niego niezrozumialym. W koncu dojezdzamy do konca, dziewczynom kaze biec na skroty, ja w tym czasie place za taksowke, chwytam bagaz, dziewczyny w tym czasie ciec odprawia z kwitkiem do poczekalni, biegniemy pedem, nie jestesmy nawet sprawdzani (normalnie bagaz jest przeswietlany), w ostatniej chwili wsiadamy do autobusu...
Uffff....

Sympatyczna pani autobusowa oznajmia, ze pojedziemy do miasta Zhoushan 舟山, podroz zajmie 5 godzin, dostajemy po paczce z chipsami i innym junk food, i do wyboru kawe albo zielona herbate. Jest OK, luz, siedzimy w bardzo wygodnym autobusie, leci film z Queen Latifa o szalonej taksowkarce, ogladamy swiat za oknem, ja czytam zaladowany na komorke "Zaginiony Swiat Kungfu" 逝去的武林. Po jakims czasie przejezdzamy przez 36km most morski poprowadzony przez Zatoke Hangzhouska, jak zwykle nad woda wisi mgla wiec w sumie niewiele widac, ale Malej M i tak sie podoba, je chrupki i cyka zdjecia. Lubimy te zdjecia, bo robione sa z nieznanej nam perspektywy osobki o wzroscie 1.25m. W koncu dojezdzamy do przystani promowej pod Ningbo, autobus wjezdza na prom, wszyscy wysiadaja, idziemy na gorny poklad, morze o barwie brudnego zwiru (poetycka nazwa Morze Zolte nie do konca odpowiada rzeczywistej barwie wody), skaliste wyspy, mnostwo mniejszych i wiekszych statkow, swieci slonce, wieje wiaterek, jest cieplutko i przyjemnie. Wspolpasazerowie w tym czasie glownie zajadaja sie hefanami w stolowce, a potem podlaza i podziwiaja Mala M. Ten podziw otoczenia bedzie jej zreszta towarzyszyl przez caly pobyt. Wiadomo, blondynki robia tu furore, szczegolnie urodziwe. Po ok. 40min doplywamy, wsiadamy zatem do autobusu, jestesmy juz na wyspie Zhoushan, jedziemy z miejscowosci 沈家门 do przystani 半升洞码头 z ktorej odplywaja szybkie statki na Putuoshan. Wysiadamy z autobusu, bierzemy misia w teczke, duzym lukiem omijamy inny autobus, z ktorego wyplukuja wlasnie gory smieci, idziemy do kasy. Kupujemy bilety za Y19 od osoby, czekamy przez chwile w poczekalni, kupujac w miedzyczasie mapy archipelagu Zhoushan i Wyspy Putuoshan, dowiadujemy sie, ze by jechac na Wyspe Dongji 东极岛 trzeba miec specjalne pozwolenie (to informacja na przyszlosc), w koncu wsiadamy do lodzi. Jest waska, dluga, w srodku wita nas przerazajacy halas - przy glosnikach na full spiewa z ekranu ogolona na zero mniszka buddyjska, w tle widac jakies swiete przybytki, zaczyna sie komercha, ale co sie dziwic, Putuoshan to jedyne takie miejsce na ziemi, i najwazniejsze miejsce kultu Bogini Guanyin, Bodhisatwy Milosierdzia. Facet z obslugi probuje wcisnac mi DVD z filmem o wyspie, ale sie nie daje przekonac - prosze go za to o sciszenie muzyki. Zero efektu - moze bylby, gdybym dysk kupil. Po chwili muzyka milknie tylko po to, by zaryczec na nowo w innym wydaniu z innego dysku. W miedzyczasie przeplywamy pod mostem laczacym Zhoushan z wyspa Zhujiajian 朱家尖, jednym z najpopularniejszych miejsc letniego odpoczynku wsrod mieszkancow Shanghaju, glownie ze wzgledu na niezla - ponoc - plaze. Po klkunastu minutach doplywamy w koncu do Putuoshan...

CDN

Pare fotek:

1.Opuszczamy staly lad - ostatni widok na jego nabrzeze:



2.Na promie - wspoltowarzysze podrozy jedza Hefany 盒饭 - posilki serwowane w styropianowych pudelkach:


3.Na wyspie Zhoushan - ablucja autobusu - ile ten narod produkuje smieci...



Kolejne czesci opisu wyjazdu na Putuoshan znajduja sie tutaj:

Putuoshan - Dzien 1 Czesc 2
Putuoshan - Dzien 2 Czesc 1
Putuoshan - Dzien 2 Czesc 2

Milej lektury!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Witaj,

nareszcie złapałam troche czasu i mogę zacząć czytać Twój blog "po kolei" czyli od najstarszych wpisów : ) Do tej pory "rzucałam sie" na losowo wybrane posty i pożerałam je - byle szybciej.
Będę nie tylko chwalić, ale czasami dam jakąs moja uwage - mam nadzieję, że sie nie obrazisz : )
Poniewaz Twojego bloga czytają ludzie zupełnie nie mający pojecia o Chinach - daj czasami jakis wstęp typu: "Wyspa Putuoshan (普陀山/Pǔtúo Shān) jest wyspą na Morzu Południowochińskim leżącą na południowy wschód od Szanghaju" albo kawałek mapki. Byc może dalej tak robisz (jeszcze nie wiem : )
Ale przy tym poście mi tego trochę brakuje
pozdrawiam,
Ewa